Ten budynek znają wszyscy. Czy pod nim biegną tajemnicze korytarze?

Biały dom. Nasze pierwsze skojarzenia? USA! Dla starszych mieszkańców Białegostoku jednak nie jest to takie oczywiste. Było to bowiem potoczne określenie gmachu, w którym swoją siedzibę miał Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Dom partii stanowił przez długi czas wizytówkę miasta. Obecnie jego korytarze nie przemierzają partyjni dygnitarze a…studenci. Mieści się tam bowiem Wydział Historyczno – Socjologiczny oraz Filologiczny Uniwersytetu.

 

Projekt gmachu to dzieło Stanisława Bukowskiego, który odpowiedzialny był m.in. za wygląd Hotelu Cristal. Sławił się jednak głównie świątyniami jak choćby Niepokalanego Serca Maryi w Dojlidach. Jako że w okresie stalinizmu nie kryto się z walką z instytucją Kościoła, może zaskakiwać fakt wyboru Bukowskiego na głównego architekta. Widocznie komuniści musieli przełknąć fakt jego powiązań z duchowieństwem. Chcieli mieć reprezentacyjny gmach, a projekt spełniać w całości ich oczekiwania.

 

Lokalizacja ”Białego domu” nie była przypadkowa. Dzięki położeniu na końcu ulicy, z balkonu można z łatwością można było obserwować pierwszomajowe marsze czy inne manifestacje. Kończyły się one właśnie pod gmachem. Pod siedzibą partii utworzono plac, który z lotu ptaka przypominał pięcioramienną gwiazdę. 

 

Budynek w czasach działalności PZPR zapewniał jego użytkownikom opiekę lekarską  i stomatologiczną . Można było również zrelaksować się w saunie i skorzystać z trzech sąsiadujących z nią pokojów gościnnych. Dom Partii dysponował także własną centralą telefoniczną, a także telegrafem. System łączności pozwalający na stały kontakt z Komitetem Centralnym w Warszawie, stanowił  kluczowy element funkcjonowania aparatu władzy PRL. Członkowie partii mogli cieszyć się również najlepszą w mieście stołówką. Wraz z pomieszczeniami kuchennymi zajmowała całe podziemie prawego skrzydła gmachu.

 

Po mieście chodziły opowieści o podziemnych korytarzach i sekretnych przejściach do pobliskich mieszkalnych bloków. Skąd się one brały. Miejsca nie dostępne dla zwykłych śmiertelników od zawsze wzbudzają domysły. No cóż. Komuniści mieli obsesje na punkcie swego bezpieczeństwa, więc może w domysłach jest ziarno prawdy. A nóż student przypadkowo wciśnie ukryty guzik i otworzy drzwi do świata tajemnic. Pożyjemy, zobaczymy.