Tą ulicę omijały nawet prostytutki

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

W przedwojennym Białymstoku mało kto czuł się bezpieczny. 5 komisariatów i działający po cywilnemu agenci Urzędu Śledczego nie dawali gwarancji spokoju. Jako, że większość placówek tego typu znajdowała się na obecnej ulicy Warszawskiej, jedynie tam mieszkańcy mogli sobie spacerować bez większych obaw.

 

Okolice zazwyczaj omijał cały półświatek przestępczy. W sumie nie mieli tam czego szukać. Nie istniał tam żaden lokal rozrywkowy, kino czy hotel. Nawet żebracy, których można było spotkać w każdym zakątku Białegostoku, nie interesowali się dzielnicą. Tak samo kobiety lekkich obyczajów. Znaleźć tam klienta, to jak wygrać na loterii.

 

Czy to oznacza, że dawna ulica Pierackiego odznaczała się zerową przestępstw? Nic podobnego. Mieszkali tam bowiem zamożni obywatele miasta, głównie lekarze, adwokaci i kupcy. Ich majątki przyciągały złodziei, którzy często przez jakiś czas mieszkali z nimi pod jednym dachem. Tak było w przypadku służącej, Michaliny Sulżyckiej, która to wyniosła z domu pracodawcy towary o łącznej wartości tysiąca złotych. Za kobietą wystawiono list gończy. Złapano ją dopiero na drugim końcu kraju, mianowicie w Krakowie. 

 

Obiektem pożądania złodziejaszków były rowery. Znikały one zarówno ze strychów, jak i balkonów. Największa ilość przestępstw takiego typu miała miejsce na ul. Kościelnej, która sąsiaduje z Warszawską. Z tego też powodu policja umieściła przy tamtejszej poczcie specjalne czujki. Dzięki nim wpadło kilku fanatyków dwóch kołek.