Pod Zielonym Dębem straszy od lat

Miejscowość Reduty pod Bielskiem Podlaskim nazywa się od wieków ”wielką wsią w wielkiej głuszy”. Jest to bowiem najdłużej istniejąca osada w okolicy. To tam na skraju Puszczy krzyżował się szlak z Bielska do Kamieńca Litewskiego i Brześcia. Podobnie jak w innych wsiach Podlasia, niemal każde pole, każdy pagórek i drzewo miały swoje lokalne określenia. Nazwy powstawały spontanicznie, zwykle od jakiejś cechy charakterystycznej. Tak też było z uroczyskiem ”Pod zielonym dębem”. Podobno nie jest to zbyt bezpieczne miejsce na nocne wycieczki.

 

Aby dojść do uroczyska należy przejść przez Czarny Las. Wielu wędrowcom ta sztuka się nie udała. Wśród gęstych drzew kryją się zjawy potępieńców, które wciąż wypatrują kolejnej ofiary. Zdezorientowani ludzie zbaczają ze szlaku i nie kiedy zdarza się, że nie znajdują drogi powrotnej. Złośliwe duchy mogą więc sporo namieszać.  Tak przynajmniej mówią opowieści.  

 

Niepokojące zdarzenia miały miejsce również w położonych nieopodal Diabelskich Wrotach. Już sama nazwa nie wskazuje na nic dobrego. Pewien rolnik po obfitym posiłku w pobliskiej karczmie położył się na wozie i zasnął. Konie wkrótce same poprowadziły wóz po lokalnych bagnach. Gdy rano gospodarz  obudził się w obcym miejscu, przetarł oczy ze zdumienia, twierdząc, że ”całą noc po wertepach prowadziła siła nieczysta”.