gonitwa za lisem

Gonitwa za lisem urządzana w Pietkowie przez jeźdźców.

Gonitwa za lisem w malowniczej wsi Pietkowo jest nie tylko lokalną tradycją, ale także istotnym elementem dziedzictwa kulturowego regionu. Od lat przyciąga ona pasjonatów myślistwa, jeźdźców oraz miłośników przyrody, tworząc niezapomniane wydarzenie o bogatej historii i symbolicznym znaczeniu. Pietkowo, położone w powiecie białostockim, w gminie Poświętne, nie znajduje się daleko od samego Białegostoku. Podkreśla to dodatkowo jego dostępność i rolę jako atrakcji regionalnej. Gonitwa za lisem nie tylko integruje społeczność lokalną, ale także przyciąga uwagę turystów z różnych zakątków, którzy chętnie uczestniczą w tym wyjątkowym wydarzeniu.

Gonitwa za lisem to już tradycja

Co roku do miejscowości Pietkowo ściągają myśliwi, jeźdźcy, leśnicy oraz zainteresowani wydarzeniem widzowie. Pietkowo, położone w urokliwym zakątku województwa podlaskiego, odznacza się nie tylko pięknem przyrody, ale także głębokimi korzeniami historycznymi. To tutaj, na tych ziemiach, kultywowane są tradycje związane ze świętem Hubertusa, których centralnym punktem jest właśnie gonitwa za lisem. Historia tego wyjątkowego święta sięga dawnych czasów, gdy formowany był 10. Pułk Ułanów Litewskich, pełniący ważną rolę w historii regionu. Dziedzictwo tego pułku jest nadal żywe, a obecni organizatorzy gonitwy za lisem starają się kontynuować i rozwijać tę bogatą tradycję, przyciągając co roku liczne grono uczestników i widzów.

Lis czy może człowiek?

W ubiegłorocznej edycji gonitwy za lisem w Pietkowie wzięło udział imponujące 42 dorosłych jeźdźców. Świadczy to o rosnącym zainteresowaniu tą tradycją. Samo wydarzenie to widowisko pełne emocji i pasji, gdy uczestnicy ścigają się przez gęste lasy. Starają się dopaść “lisa”, który jak się okazuje, jest jednym z uczestników, który z lisią kitą przypiętą do ramienia udaje zwierzę do schwytania. Gonitwa za lisem nie tylko podkreśla ducha wspólnoty i tradycji lokalnej. Symbolizuje uniwersalne wartości takie jak spryt, zręczność i determinacja w dążeniu do celu. To niezwykłe wydarzenie, chociaż zakorzenione głęboko w lokalnej kulturze, przyciąga uwagę z całego regionu. Staje się niezapomnianym przeżyciem zarówno dla uczestników, jak i obserwatorów.

Nie straszna im ciemność. Szukają ptaków po nocy.

Puszczyki, puchacze, płomykówki czy uszaki- w Polsce mamy ich 13 gatunków. Wszystkie są drapieżnikami, polują nocą i u niejednego ich pohukiwanie wywołuje gęsią skórkę. Sowy, bo o nich mowa mają raz w roku swój weekend. Noc sów zapewnia wiele atrakcji miłośników ptaków. Owa akcja to ogólnopolskie wydarzenie, które ma zachęcić do obserwowania przyrody także nocą. Na Podlasiu akcję organizuje Narwiański Park Narodowy. Poszukiwania ptaków poprzedzają ciekawe wykłady, na których dowiemy się wiele ciekawostek. Uzbrojeni w dodatkową wiedzę i latarki, wszyscy chętni wyruszają na poszukiwania sów. Przedział wiekowy jest bardzo zróżnicowany. Chętni na przygodę są zarówno małe dzieci, jak i osoby w podeszłym wieku.

 

Sowy zachwycają swoimi przystosowaniami do życia i intrygują swoim stylem życia. Najlepiej je namierzyć dźwiękową prowokacją. Chociaż pohukiwanie sów kojarzy się ze złowieszczą atmosferą filmów grozy, to te nocne, drapieżne ptaki wcale nie chcą nas wystraszyć. Gdy mają okres godowy, każdy z nich odzywa się, żeby dać sąsiadom znać, że partnerka jest zajęta.

Wyjątkowy film o Podlasiu trafił w końcu do sieci

Filmów o tematyce podlaskiej przyrody powstało wiele, ale ten jest szczególny. Ukazuje bowiem naturę dającą możliwość aktywnego spędzenia czasu. Dynamiczny montaż sprawia, że każdy kadr wbija w fotel. ”Go-Podlasie”, bo o nim tu mowa, miał swą kinową premierę pod koniec ubiegłego roku. Teraz można go w końcu zobaczyć na portalu YouTube.

 

W produkcji nie brali udział profesjonalni aktorzy. To sprawiło, że wszystkie sceny są niezwykle autentyczne. Zobaczymy w nich ludzi pełni pasji, którzy przemierzają podlaskie szlaki w poszukiwaniu dużej dawki emocji. Materiał powstał na terenie Puszczy Knyszyńskiej, Suwalszczyzny i Doliny Biebrzy, tylko i wyłącznie ze środków własnych twórców. Zdjęcia trwały 3 lata. Zobaczcie sami ”Go-Podlasie”.

 

W Białymstoku rolkarze jeżdżą ciemną nocą

W sobotę ponad 864 rolkarzy wzięło udział w pierwszym tegorocznym nocnym przejeździe. Nightskating Białystok to cykl przejazdów  głównymi ulicami miasta wieczorną porą, które pozwalają spojrzeć na Białystok z nieco innej perspektywy oraz stworzyć radosną i bezpieczną przestrzeń dla wszystkich sympatyków ośmiu kółek.

 

W ten sposób organizatorzy promują rolkarstwo oraz wrotkarstwo jako sport oraz formę rekreacji dla wszystkich, niezależnie od wieku. W przejeździe może brać udział każdy chętny, a jedynym wymaganiem jest  umiejętność hamowania oraz swobodnego poruszania się na rolkach. Na trasie zwykle pojawia się nagłośnienie z muzyką. Nie brakuje też innych atrakcji.

Mieszkanka Białegostoku leczy kurami.

Dogoterapia, hipoterapia – chyba każdy słyszał o tych formach rehabilitacji z udziałem zwierząt. Ale kuroterapia? Prekursorem tej techniki jest mieszkanka Białegostoku. Jak to w życiu bywa, o cudownych właściwościach ptaków, dowiedziała się zupełnie przypadkowo. Córka pani Teresy od dzieciństwa przez długi czas przebywa w szpitalu. Po powrocie miała kłopoty ze snem.

 

Dręczyły ją koszmary. Uspokoiła się dopiero gdy matka do pokoju przyniosła…kury. Dziecko usnęło. Aby sprawdzić, czy nie miało to jednorazowego charakteru, powtórzyła eksperyment. Za każdym razem efekt był tak sam. Córka uspokajała się na widok kur. Jak się później okazało, ptaki pomogły innym chorym. Nawet chłopiec z autyzmem dzięki kurom stał się bardziej otwarty. Wcześniej w ogóle niemal się nie odzywał. Terapia kurami może być zarówno kontaktowa jak i bezkontaktowa. Już sama obecność zwierząt wpływa korzystnie na nasz organizm. Kury nie służą więc tylko i wyłącznie do znoszenia jaj.

 

Ojciec nie zgodził się na ślub. Skończyło się wojną.

Po obu stronach Narwi mieszkały  zwaśnione plemiona. Jednym władał Boguchwał, drugim Joc, stojący na czele Jaćwingów. Od wielu lat ludy toczyły zacięte boje. Syn władcy Jaćwingów pewnego dnia udał się polowanie. Za zdobyczą pogonił aż na terytorium wroga. Tam ujrzał córkę Boguchwała o imieniu Boginka. Zakochany od pierwszego wejrzenia postanowił ją porwać. Przywitały go jednak liczne strzały z łuku.

Ojciec Jura, gdyż tak mężczyzna miał na imię nie mógł przestać myśleć o pięknej dziewczynie. Na ta sytuację nie mógł bezczynnie patrzeć Joc. Wysłał więc dary do plemienia Buguchwały, z nadzieją, że ten zgodzi się na ożenek. Nic z tego. Spotkał się z odmową. Wściekły Jur postanowił wziąć dziewczynę siłą. Z grodziska wroga miała zostać ”Tylko-Ciń”, co oznaczało w języku jaćwingów ”Tylko cień”. Gdy wojska stanęły w płytkim miejscu rzeki, Jur nakazał zasypać ten fragment. Niedługo po rozpoczęciu bitwy, Jaćwingowie wpadli w zasadzkę. Nie było dla nich ratunku. Joc i jego syn zginęli. Aby przestrzec przed odwetem swój gród Boguchwał nazwał Tykocinem. Wodzów pochowano zaś na szczycie wzgórza.

Park na skraju Puszczy kusi cały rok

Wigierski Park Narodowy powstał na początku 1989 r. Mieści się on na skraju Puszczy Augustowskiej, chroniąc kompleks jezior, wiele gatunków ptaków, ryb i ssaków. Najcenniejszymi elementami Parku są akweny wodne – największe jezioro Wigry i najdłuższa rzeka, często używana jako szlak kajakowy – Czarna Hańcza. W lasach dominują drzewa iglaste – charakterystyczne dla Puszczy Augustowskiej sosny i świerki. Znaczną powierzchnię Wigierskiego Parku Narodowego zajmują również torfowiska.

 

Najbardziej charakterystycznym zwierzęciem i symbolem Parku jest bóbr, zasiedlający brzegi rzek i jezior. Coraz częściej spotkać tu można wilka. Na uwagę zasługują liczne gatunki ptaków drapieżnych i wodnych. Poza bogatą przyrodą i pięknym krajobrazem na terenie Wigierskiego Parku Narodowego można zobaczyć pamiątki kultury materialnej.

 

Na szczególną uwagę zasługuje zespół poklasztorny w Wigrach oraz zachowane w niektórych wsiach obiekty drewnianego budownictwa ludowego oraz zabytki techniki. Teren Wigierskiego Parku Narodowego jest udostępniony do zwiedzania i obfituje w szereg atrakcji. Celem Parku jest zachowanie różnorodności biologicznej, składników przyrody nieożywionej i walorów krajobrazowych oraz przywracanie właściwego stanu zasobów przyrodniczych.

pisanie ikon

Pisanie ikon studenci traktują jak modlitwę

Pisanie ikon to czynność, którą ludzie zajmowali się przez wiele lat. Według tradycji, autorem pierwszych ikon był święty Łukasz Ewangelista, a nawet obecnie są osoby, które chcą się tego nauczyć. Są to zazwyczaj osoby prawosławne, więc województwo Podlaskie to idealne miejsce do nauki tej profesji. Bielsk Podlaski to miasto w województwie podlaskim, siedziba powiatu bielskiego oraz także gminy wiejskiej Bielsk Podlaski. Leży nad rzeką Białą, około 50 km na południe od Białegostoku.

Pisanie ikon – w Bielsku Podlaskim się tego nauczysz

To jedyna taka szkoła w Polsce. Studium Ikonograficzne w Bielsku Podlaskim działa od połowy lat 90-tych. Do tej pory szkołę skończyło kilkunastu uczniów. Kształcenie odbywa się według zasady uczeń-mistrz. Aby stać się uczniem należy spełnić odpowiednie wymogi. Oprócz matury kandydatów czeka egzamin wstępny, rozmowa o na tematy związane z religią, a także sprawdzian umiejętności plastycznych.

Na czym polega pisanie ikon?

Ikony to obrazy sakralne malowane na drewnie, przedstawiające postacie świętych, sceny z ich życia oraz sceny biblijne. Ikony są charakterystyczne dla chrześcijańskich Kościołów wschodnich – prawosławnego i greckokatolickiego. Jej najważniejszym zadaniem jest głoszenie Dobrej Nowiny i budzenie wiary. Ma być ilustracją historii Bożego Objawienia, oddziałującą na zmysły swoją estetyką i artyzmem. Jest swoistą teologią zapisaną w kolorach i wizualnym środkiem ewangelizacji. Oznacza nie tylko sakralny obraz charakterystyczny dla wschodnio-chrześcijańskiego świata, ale posiada wielkie bogactwo duchowych konotacji. Ikona jest oknem i bramą, która wprowadza twórcę oraz wszystkich innych patrzących na ikonę do duchowej, metafizycznej rzeczywistości.

Studenci studium ikonograficznego

Jak nie trudno się domyślić, zdecydowana większość słuchaczy to osoby wyznania prawosławnego. Szkoła ma bardziej duchowy niż artystyczny charakter. Jako że tworzenie ikon utożsamia się z samą modlitwą, nie jest to zajęcie dla typowego malarza. Na program zajęć składa się nauka pisma świętego, języka starocerkiewnego czy też historia sztuki. Absolwenci otrzymują dyplom, który uprawnia ich do wykonywania prac ikonograficznych w cerkwiach. Po pięciu latach w zawodzie uzyskują status mistrza.

Na ten festiwal fani muzyki czekają cały rok

Są takie imprezy, na które czeka się cały rok. Jedną z nich jest Festiwal Rock Szanty, który odbywa się na plaży gminnej w Serwach nieopodal Augustowa. Ponad 15 tys. miłośników z całego kraju muzyki ściąga nad jezioro każdego lata. Liczna grających kapel systematycznie wzrasta.

 

Na festiwalu panuje luźna, biwakowa atmosfera, Przyjezdni wraz z koszykiem siadają na kocyku i pogrążają się w muzycznym transie. Pełna kulturka. Pierwszy dzień imprezy zaczyna się konkursem, po czym następuje koncert główny. Następne 24 godziny to festyn ludowy, na którym znajdziemy lokalne produkty rękodzieła i lokalne przysmaki, jak choćby kartacze. Muzyczny wieczór kończy występ najlepszych zespołów szantowych, a na deser zostaje pokaz sztucznych ogni.

W tragicznym locie zginęły również osoby związane z Białymstokiem

Dziś mija 7. rocznica katastrofy polskiego samolotu rządowego w Smoleńsku. 10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 rozbił się samolot Tu-154M, którym to polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów. W katastrofie, do której doszło w pobliżu lotniska zginęło 96 osób, w tym cztery związane blisko z Białymstokiem. Ryszard Kaczorowski to ostatni polski prezydent na uchodźstwie urodzony w Białymstoku. Po II Wojnie Światowej był członkiem Rady Narodowej Rzeczpospolitej. W swym życiu zdobył wiele odznaczeń za wybitne zasługi. Swój urząd złożył na ręce Lecha Wałęsy. 

 

Swoje życie ze stolicą Podlasia związał również Krzysztof Putra. Ten urodzony w podsuwalskim Józefowie działacz, w swojej politycznej karierze wielokrotnie pełnił rolę posła i senatora. Zginął jako wicemarszałek sejmu RP. Arcybiskup Miron Chodakowski, również pochodzący z Białegostoku, w 1998 r. został mianowany biskupem hajnowskim i ordynariuszem Wojska Polskiego. Wcześniej przez niemal 15 lat kierował monasterem w Supraślu.

 

Urodzona w Białymstoku Justyna Moniuszko na pokładzie pełniła funkcję stewardesy. Wcześniej pracowała w liniach lotniczych LOT. Była również członkiem sekcji spadochronowej białostockiego aeroklubu.

Tykająca bomba już nikomu nie zagraża

Zazwyczaj zachęcamy do przyjazdu na Podlasie. Są jednak miejsca, zresztą jak w całej Polsce, które jeszcze kilka lat temu należało omijać z daleka. Nie. Tym razem nie chodzi nam o zjawy czy legendarne potwory. Niebezpieczeństwo czyhało w ziemi. Były to mogielniki czyli składowiska toksycznych odpadów. Już sama nazwa wywołuje ciarki.

 

Stanowiły one prawdziwą bombę ekologiczną. Istniało bowiem ryzyko skażenia wód podziemnych.W okresie komunizmu nikt ich nie utylizował. Po prostu zakopywano je w studniach z betonu. Na Podlasiu istniało pięć dużych składowisk. Jaka musiała być ulga mieszkańców, gdy zniknęły z ich otoczenia. W sumie we wszystkich mogilnikach stwierdzono 19 ton przeterminowanych środków ochrony roślin w postaci opakowań plastikowych, szklanych butelek z płynem, proszków. Ponadto w dwóch z nich oprócz wcześniej znanych studni specjaliści wykryli dodatkowe doły ziemne ze znacznymi ilościami niebezpiecznych substancji. Likwidacja składowiska kosztowała grubo powyżej pół miliona złotych. Środki zapewnił Narodowy Fundusz Środowiska.

Młodzież w Sejnach przejmuje miasto

Baltic Satelid to spotkania amatorskich teatrów lalkowych i dziecięcych. Pierwszą edycję konkursu zorganizowano w na początku lat 90. w litewskiej Kłajpedzie. Od drugiej, młodzi artyści spotykają się już na deskach sejneńskiego teatru. Organizatorem i koordynatorem imprezy są uczniowie sejneńskich szkół, przez co przygotowania trwają niemal przez 365 dni w roku. Oczywiście konieczna jest niewielka pomoc dorosłych. W konkursie uczestniczą aktorzy z Litwy i Białorusi.

 

Impreza zaczyna się symbolicznym wręczeniem kluczy do miasta dla najmłodszego uczestnika festiwalu. Barwny korowód przemierza następnie ulice Sejn. Uczniowie pełnią rolę m.in. konferansjerów oraz jurorów festiwalu. Zajmują się także obsługą techniczną, prowadzą biuro organizacyjne i gazetkę festiwalową. Jeśli chodzi o występy oceniana jest choreografia, reżyseria czy muzyka. Główna nagroda to Złoty Sejneński Tur przyznawany przez burmistrza. Przyznaje się je w dwóch kategoriach – młodzieżowej i dziecięcej.

 

 

Misjonarz zginął pod Łomżą. Teraz go czczą.

Osoba św. Brunona jest szczególnie ważna dla Łomży, bowiem uważa się, że to z jego inicjatywy powstała pierwsza miejska świątynia. Niektórzy historycy twierdzą też, że misjonarz mógł ponieść śmierć właśnie w okolicach Łomży. W 1963 r. święty został ogłoszony patronem diecezji łomżyńskiej.

Z pochodzenia był saskim arystokratą. Kształcił się w Magdeburgu, gdzie przyjął święcenia kapłańskie. W 988 r. wstąpił do zakonu benedyktynów, po czym zamieszkał w klasztorze nieopodal Rawenny. Mnichów sprowadził do Polski król Bolesław Chrobry. Swoją pracę rozpoczął oczywiście w Wielkopolsce.Później prowadził misje ewangelizacyjne w Polsce i sąsiednich krajach.  Brunon w roku 1009, wraz towarzyszącymi mu misjonarzami, udał się osobiście  na pogranicze Prus i Rusi, czyli do krainy Jaćwingów.

Według tradycji nawrócił i ochrzcił nad Bugiem tamtejszego króla Nothimera. Wyprawa misyjna szybko zakończyła się tragiczną męczeńską śmiercią arcybiskupa Brunona i jego 18 towarzyszy misjonarzy w dniu 9 marca 1009 roku. Jego ciało wykupił Bolesław Chrobry. Męczeńska śmierć św. Brunona szerokim echem rozeszła się po całej ówczesnej Europie, jak wcześniej śmierć św. Wojciecha. 

Na szlaku nauczymy się garncarstwa

Do Czarnej Wsi Kościelnej dojedziemy z Białegostoku w kilkanaście minut. Jest to jedno z tych miejsc gdzie możemy poznać dawne tradycje. Jedną z nich jest garncarstwo, obecne na wsi od XVIII w. Umiejętności przekazuje się zwykle z pokolenia na pokolenie.  Mistrzów można podziwiać w czasie pikniku pod znaku rzemiosła. Organizowany jest on w długi weekend majowy.

 

Dzięki warsztatom zarówno dzieci, jak i dorośli mogą poznać techniki tworzenia naczyń ceramicznych. W ciągu dwóch godzin nie osiągniemy wielkiego poziomu, ale z pewnością lepszy rydz niż nic. Na warsztaty można się umówić także poza programem imprezy. Trzeba jednak pamiętać, że garncarze w weekend raczej są w trasie, sprzedając swoje wyroby. Dlatego też terminy należy rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Czarna Wieś Kościelna znajduje się na tzw. szlaku rękodzieła ludowego.

W tym muzeum znajdziemy się na dnie…jeziora

Muzeum Wigier mieści się w dawnej stacji hydrobiologicznej w suwalskim Starym Folwarku.W okresie międzywojennym, dzięki jej twórcy dr. Alfredowi Lityńskiemu, stała się ona silnym ośrodkiem naukowym, a jezioro Wigry najlepiej poznanym akwenem w Polsce. Muzeum stanowi świetną kontynuację jego pracy.

 

Udostępnia jedną z najciekawszych ekspozycji w regionie dotyczącą przyrody i historii Wigier. Zwiedzanie Muzeum jest wycieczką w czasie i przestrzeni Rozpoczyna się od wystawy poświęconej działalności Stacji Hydrobiologicznej przed wybuchem II wojny światowej. Potem przenosimy się w epokę lodowcową na Suwalszczyźnie, by obejrzeć makietę fragmentu lodowca z trójwymiarowymi zdjęciami śnieżnych pustyń.

 

Następnie czeka nas skok na głęboką wodę – wirtualna podróż batyskafem na dno jeziora Wigry. Najpierw na monitorach widzimy życie na powierzchni, później zanurzamy się w ciemne i zimne głębiny. Przez  peryskop można podglądać wigierskie pejzaże z różnych okresów historycznych.

 

Z pomostu w kolejnej sali widać panoramę jeziora, słychać ptaki. Kontynuując wirtualną wędrówkę, możemy wejść na miękkie torfowisko otaczające leśne jeziorko, zajrzeć do dziupli drzewa, poczuć się odkrywcą. Od wiosny 2011 roku w Wigierskim Parku Narodowym czeka na turystów nowa atrakcja rejsy po jeziorze Wigry specjalną łodzią ”Leptodora II”. Służy ona do obserwacji życia w wodzie przez szklane okna w dnie łodzi. Łódź wyposażona jest w nowoczesny sprzęt badawczy.

Rolnik odnalazł sposób na suszę

Mieszkańcy Podlasia wykazują się niezwykłą pomysłowością i nie trzeba o tym nikogo przekonywać. Jeden z mieszkańców wsi Czyżewo opracował sposób na radzenie sobie z konsekwencjami suszy. Rolnik wykorzystał jedną z najstarszych roślin, znanej doskonale plemieniu Inków. Mowa to o Amarantusie, nazywanym również szarłatem.

 

Roślina nie jest wymagająca jeśli chodzi o podłoże. Nie potrzebuje również dużej ilości wody. Rolnik spędził ponad 20 lat na poszukiwaniu odpowiedniej odmiany i miejsc sadzenia. Ostatecznie szarłat został posiany między kukurydzą. To jednego lata okazała się zbawienne. Susza niemal doszczętnie zniszczyła uprawy kukurydzy, ale amarantus przetrwał. Wszystko dzięki silnemu korzeniowi. Z rośliny powstała pasza, która zasmakowała zwierzętom w gospodarstwie. Gdyby nie szarłat, krowy nie miały by co jeść. 

 

Jak na razie mody na amarantus nie odnotowano, ale jak widać jest to doskonałe rozwiązanie w rolnictwie. Kapryśna podlaska pogoda nie rozpieszcza nikogo więc warto mieć tajną broń w zapasie.

Gwiazda “Ucha Prezesa” to białostoczanka!

W ostatnim czasie serial “Ucho prezesa” bije rekordy popularności. Rozpisują się o nim wszędzie i wszyscy. Być może zaskakujący będzie dla Was fakt, że jedna z głównych ról serialu przypadła białostoczance. Filmowa pani Basia, to Izabela Dąbrowska, która nie tylko grała w takich filmach jak oskarowa “Ida”, kultowe “Galerianki” czy “Blondynka”, ale też artystka kabaretowa z “Kabaret na koniec świata”.

 

Dąbrowska ukończyła V Liceum Ogólnokształcące, a także Wydział Lalkarstwa w Białymstoku. Tutaj także się urodziła. W stolicy podlaskiego i okolicach mieszka także cała rodzina aktorki. Ona sama zaś zamieszkuję Warszawę, co bardzo zrozumiałe. Choć dojazd do stolicy mamy bardzo dobry, a odległość nie jest duża, to na pewno wygodniej jest mieszkać tam gdzie się pracuje, aniżeli dojeżdżać. Szczególnie, że pracy ma sporo. Jej kompletna filmografia wygląda bardzo imponująco. 

 

Aktorka ma również bardzo ciepły stosunek do Podlasia. Na łamach Kuriera Porannego powiedziała: Uważam, że ludzie z tego regionu mają w sobie pewien rodzaj otwartości. Z jednej strony są bardzo pragmatyczni, konkretni, myślą realistycznie, są związani bardzo z ziemią, mocno stąpają po ziemi, a z drugiej strony są życzliwi, otwarci. To pewnie pomaga, bo ludzie odczytują to jako pewien rodzaj sympatii, którą ma się do świata. Mam też poczucie, że nie ma w nas agresji, walki za wszelką cenę. Potrafimy cieszyć się z tego, co życie przynosi i taką filozofię chyba prezentujemy wobec świata.

 

Dlatego możemy być bardzo dumni z Izabeli Dąbrowskiej. Bo to nasza Pani Basia!

 

fot. kadr z serialu “Ucho prezesa”

 

 

Uzdrowienia i tysiące krzyży. Poznajcie tajemnice Świętej Góry.

Katolicy mają Jasną Górę w Częstochowie, a prawosławni Górę Grabarkę. W dniu Przemienienia Pańskiego okolice Siemiatycz przeżywają oblężenie. Ściągają tam również najwyżsi dostojnicy kościoła wschodniego. Chociaż tradycja pielgrzymowania sięga już 1710 r., to na dobre rozpoczęła się po II Wojnie Światowej. Wówczas to zdecydowana większość sanktuariów znalazła się w w granicach Związku Radzieckiego. Czas poznać bliżej historię tego fascynującego miejsca ukrytego w Puszczy Mielnickiej.

 

Najstarsze dzieje góry pokryte są mgłą tajemnicy. W XIII w. okoliczne lasy stanowiły idealne miejsce schronienia. Takiego zdania byli też mnisi z mielnickiego zakonu, ukrywając się przed tatarami. Szczególną ochroną objęli ikonę Spasa Izbawnika. Zapiski historyczne mówią, że przed nią modlił się sam książę Rusi Halickiej, Daniel. Duchowni ikonę ukryli prawdopodobnie właśnie na grabarce. Ze względu na patrona ikony, do dziś istnieje stwierdzenie, że ”jedziemy na Spasa”.

 

Na początku XVIII w. cały region nawiedziła epidemia. Do tej pory nie wiadomo, jaka to była dokładnie choroba. Jedni są przekonani, że ludność dziesiątkowała dżuma, drudzy skłaniają się do wersji z cholerą. Być może w okolicy nie przetrwałby nikt, gdyby nie cudowne wydarzenie. Pewien staruszek z Siemiatycz doznał wizji. Niezidentyfikowany głos wskazał mu sposób na ocalenie. Przed śmiercią ludzi mogła ocalić tylko wizyta z krzyżem na uroczysku. Odezwa była ogromna. Pełni nadziei wierni udali się na górę całymi tłumami. Przypuszcza się, że mogło zebrać się na niej wówczas 10 tys. pielgrzymów.

 

Według wyliczeń na górze obecnie spotkamy ponad 10 tys. krzyży. Każdy z nich to inna intencja, ale też podziękowanie za otrzymane łaski. Co ciekawe raczej nie odnajdziemy dwóch podobnych krzyży. Wzrok oczywiście przyciągają te najbardziej masywne, niekiedy metalowe. Coraz częściej można na nich przeczytać imię właściciela i jego prośbę skierowaną do niebios. To takie małe urozmaicenie pośród tysięcy anonimowych krucyfiksów. Na krzyżach odnajdziemy też napisy ”Spasi i Sochrani” co oznacza ”Zbaw i zachowaj”.

 

Nieopodal sanktuarium znajduje się cudowne źródełko. Pod kapliczką zawsze gromadzą się kolejki. Każdy chce nabrać w butelkę jak najwięcej wody. Jej uzdrawiające właściwości pomogły niezliczonej rzeszy cierpiących. Spora grupa wiernych korzysta również ze strumienia. Namoczoną chusteczką ocierają chore miejsca, a następnie zostawiają ją nad brzegiem. Tym samy w sposób niezwykle symboliczny dosłownie pozbywają się choroby.

 

Świątynia cudem ocalała z obu wojen światowych. Przegrała jednak z pożarem, który wybuchł w lipcu 1990 r. Śledczy uznali, że to było dzieło podpalaczy. Wierni nie mogli nawet myśleć o tym, że w tym miejscu zabraknie cerkwi. Odbudowali ją na wzór poprzedniczki. Budulcem głównym był już jednak kamień. Wyświęcenie miało miejsce osiem lat po tragedii. Wkrótce przystąpiono też do tworzenia muru wokół świątyni. Metropolita Sawa zwrócił się do wiernych o pomoc. Wraz z krzyżami mieli również przynosić…kamienie. Tak też się stało. Dzięki wsparciu pielgrzymów i lokalnych przedsiębiorców zbudowano mur długi prawie na kilometr.

Bulwary w Augustowie pozwalają poznać uroki miasta

Bulwar w Augustowie czyli piękna i atrakcyjna promenada prowadząca z centrum miasta nad Jezioro Necko, nosi oficjalną nazwę Bulwaru Narodów Unii Europejskiej. Wiedzie on malowniczą trasą poprowadzoną wzdłuż rzeki Netty, która tworzy tu fragment Kanału Augustowskiego. Stąd kursują też statki spacerowe. Z fantastycznego traktu wyłożonego kostką brukową dojdziemy na plażę miejską, która jest ulubionym miejscem wypoczynku w Augustowie. Z pięknym molo, wypożyczalnią sprzętu wodnego i wyciągiem dla narciarzy wodnych stanowi doskonałą propozycję na lato.

 

Przy bulwarze powstały hotele, ośrodki wypoczynkowe i restauracje. Stoi tu również piękny Pałac na Wodzie. To wspaniałe miejsce na spacer, ale też świetny sposób poznania uroków miasta. Prowadzi tu również ścieżka rowerowa. Za mostem w Augustowie Bulwar Narodów Unii Europejskiej przechodzi w Bulwar Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przy moście cumuje często statek wycieczkowy Jaćwież, należący do Żeglugi Augustowskiej. Podczas rejsu tym statkiem poznasz historię Jaćwingów i dowiemy się, jak żyli tu w dawnych czasach, kiedy Rospuda była jeszcze całkiem dzika.

kiszenie

Kiszenie kapusty. Beczki zostawiano w rzece.

Kiszenie kapusty to nie tylko proces konserwacji warzyw, ale także autentyczna ceremonia, która od wieków stanowi istotny element życia społeczności. W tradycji lubelskiej, podobnie jak na Podlasiu, staranne przygotowanie beczek, precyzyjne sortowanie i układanie główek kapusty oraz ostrożne dozowanie soli to kluczowe aspekty tego kulinarnej rytuału, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Szczególną uwagę poświęcano starannej kontroli procesu fermentacji. Należało zapewnić odpowiednią jakość i niepowtarzalny smak przyszłego produktu. Podkreślało to znaczenie i dbałość o tradycyjne metody przygotowania.

Kiszenie Kapusty: tradycja, wspólnota i dziedzictwo kulturowe

Wspólne spotkania wokół beczek podczas kiszenia kapusty na Lubelszczyźnie miały głębszy wymiar społeczny niż tylko wymiana praktycznych porad. To także okazja do umocnienia więzi międzyludzkich poprzez wspólne działanie i współpracę. Ludzie z różnych pokoleń i środowisk zbierali się razem, tworząc atmosferę współdziałania i solidarności, co wzmocniło poczucie wspólnoty lokalnej. Było to ważne nie tylko dla przekazania wiedzy, ale także dla zachowania pamięci o przodkach i korzeniach kulturowych. Każdy krok tego procesu, począwszy od starannego sortowania kapusty, aż po precyzyjne fermentowanie, miał swoje korzenie głęboko zakorzenione w historii i tradycji przekazywanej przez wieki. To właśnie te wspólne doświadczenia i praktyki kulturowe tworzyły niepowtarzalny charakter społeczności lubelskiej i ugruntowywały jej tożsamość regionalną. Kiszenie kapusty było więc nie tylko sposobem na przygotowanie pożywienia na zimę. Było także sposobem na budowanie wspólnoty i zachowanie dziedzictwa kulturowego.

Kontynuacja dziedzictwa i jedność społeczności

W dzisiejszych czasach, pomimo postępującej technologii i dostępności nowoczesnych metod konserwacji, tradycyjne metody kiszenia kapusty wciąż są cenione i praktykowane. Ludzie w regionie nadal przestrzegają tradycyjnych zasad i rytuałów, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Stanowią one istotny element dziedzictwa kulturowego. Kiszenie kapusty nie tylko jest procesem kulinarnym, ale także ma głębokie znaczenie społeczne, symbolizując jedność społeczności i kontynuację tradycji rodzinnych. To praktyka, która nie tylko utrzymuje dawne zwyczaje, ale także wpisuje się w obecną rzeczywistość. Stanowi most między przeszłością a teraźniejszością, jednoczącą społeczność wokół wspólnego dziedzictwa i kultury.

W Korycinie dbają o królewskie zabytki

Korycin to niewielka miejscowość położona na trasie z Białegostoku do Augustowa.  Jego historia zaczyna się na początku XVII w. Wówczas to król Zygmunt III Waza ufundował pierwszą drewnianą świątynię.  Prawa miejskie uzyskał od Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Korycin wyróżnia się spośród wielu podlaskich miast. Podczas gdy w innych zabytki niekiedy niszczeją, o tyle w Korycinie dba się o nie w sposób szczególny. Wszystko to za sprawą funduszy unijnych i projektu ”Królewskie zabytki”. Łącznie wydano ponad 6,5 mln zł.

 

Realizowano go przez 3 lata. Jego wynik to choćby odrestaurowanie Parku Plebańskiego. Alejki, przez które dawniej przechodzili pielgrzymi do okolicznych źródeł, zostały całkowicie odnowione. Kapitalny remont przeszedł też neogotycki kościół. Ołtarz, ambona czy tabernakulum zachwycą niejednego. Miejski rynek również ponownie ożył. Pojawiła się na nim rzeźba jednego z  symboli Korycina – pomnik truskawki.

Chuligani ukradli pomnik śledzia.

Na granicy Mazowsza i Podlasia stanął wyjątkowy pomnik. Mimo, że wieś Strękowa Góra koło Białegostoku nie słynie z połowu ryb, zdecydowała się na utrwalenie wizerunku…śledzia. W ten sposób władze chciały promować lokalną gwarę. Stolica Podlasia bowiem okazał się zbyt poważnym miastem na podobne przedsięwzięcie. 

Inicjatorem powstania pomnik śledzia był wójt Gminy Zawady oraz stowarzyszenie Agro-Group, tworzące projekt ”Brama na Bagna”. Wszyscy zgodnie uznali, że ”zaciągania” to nie powód do wstydu. Wręcz przeciwnie. Odróżnia nas od innych regionów kraju. Pomnik stał się obiektem pożądania chuliganów. 3 lata po odsłonięciu, pewnej nocy został skradziony. Stało się to dzień po festynie. Złodzieje mieli ułatwione zadanie. Rzeźba była drewniana i niezbyt masywna. Nadnarwiańska wieś wstrzymała oddech. Sprawców nie ruszyło sumienie. Dlatego też koniecznością było stworzenie kolejnej wersji pomnika.

W jeziorze pływa potwór. Ma skrzydła i diabelski wzrok.

Jezioro Ozierany nieopodal Krynek. Niegdyś ponoć hodowano w nim potwory. Jedno z jaj przetrwało. Gdy nad wodą pojawi się mgła, a księżyc jest w nowiu, z głębin jeziora wynurza się tajemnicze monstrum. Świadkowie twierdzą, że ma ponad 10 m. długości. Istny kolos. Zwierzę zostało uchwycone aparatem przez pracownika Straży Granicznej. Gdy jednak chciał je przenieść na komputer, coś poszło nie tak.

 

Dane z karty pamięci zostały uszkodzone w niewytłumaczalny dotąd sposób. Czyżby jakaś magiczna siła nie chciała by potwora zobaczyły tłumy? Monstrum posiada skrzydła, ogon i diabelskie czerwone oczy. Domniemuje się, że jest jednak wegetarianinem, gdyż nikogo nie skrzywdził. 

 

Pracownicy nadleśnictwa wyszli naprzeciw oczekiwaniom osobom, którym nie było dane spotkać się z tajemniczym mieszkańcem jeziora. Stworzyli więc drewniana rzeźbę. Pływa ona spokojnie po tafli, przyciągając wzrok ciekawskich. Być może dzięki temu, prawdziwemu potworowi nie będzie tak smutno. Ciężko bowiem żyć w samotności.

 

Pisanki z Lipska podziwia cały świat

Zbliżają się świata wielkanocne. Jeśli nie wiecie jeszcze skąd wziąć pisanki, to zapraszamy do Lipska nad Biebrzą. Wykonuje się według lokalnej tradycji od lat. Pisanki, które widzimy choćby na pocztówkach to właśnie te lipskie. Niestety mało ludzi jest tego świadomych, również na samym Podlasiu.

 

Dlatego też utworzono Muzeum Pisanki. Stało się ono elementem szlaku Tradycji Rękodzieła Ludowego. Pisanki staroświecką metodą tworzy 10 gospodyń. Umiejętność przekazywana jest z matki na córkę. Większość wyrobów trafia za ocean – USA czy Kanady. Niektóre z nich są później nawet w Watykanie!

 

Pisanki z Lipska dekorowane są rozgrzanym woskiem, który nakładany jest dzięki gwoździkowi bądź szpilki zamocowanej na patyczku z drewna. Potem należy zanurzyć je w barwniku. Następnie cierpliwymi ruchami tworzy się oryginalne wzory.

W Goniądzu poznamy tajemnice Biebrzy

To jedyny taki szlak turystyczny w Polsce. Powstał dzięki nurkom lubujących się w Biebrzy. ”Po drugiej stronie lustra” to świetna propozycja dla turystów odwiedzających Goniądz. Wystarczy tylko dać nura!

 

Przygotowania do utworzenia szlaku zaczęły się już 20 lat temu. Rzekę trzeba było w końcu porządnie oczyścić. Oprócz śmieci odnajdywano również przedmioty o wartości historycznej. Szlak jest czynny od maja do października. Składa się on z czterech tras. Pierwsza z nich nie wymaga zezwoleń Biebrzańskiego Parku Narodowego.

 

Możemy w niej zanurzyć się na głębokość nawet siedmiu metrów. Pozostałe trzy trasy to już wyższa szkoła jazdy. Oprócz głównego nurtu obejmują zanikające powoli meandry Biebrzy. W podwodnym spływie może brać udział maksymalnie osiem osób. Du nurkowania potrzebujemy jedynie podstawowego sprzętu. 

 

kiszka ziemniaczana

Kiszka ziemniaczana – kto w Supraślu otrzyma miano mistrza?

Kiszka ziemniaczana, będąca jednym z charakterystycznych dań regionu Podlasia, od lat budzi zainteresowanie i stanowi przedmiot dyskusji na temat najlepszego sposobu jej przyrządzenia. Aby rozwiać ten spór i uhonorować tradycję kulinarnej sztuki tego regionu, corocznie w ramach imprezy “Spotkania z Naturą i Sztuką” w Supraślu organizowane są emocjonujące zawody kulinarno-gastronomiczne. To prestiżowe wydarzenie, o ugruntowanej renomie, przyciąga nie tylko lokalnych smakoszy, ale także gości z odległych zakątków Polski.

Kiszka ziemniaczana – kulinarne arcydzieło Podlasia

W trakcie tych niezwykłych zawodów, najlepsi kucharze oraz pasjonaci gotowania rywalizują ze sobą. Prezentują oni swoje indywidualne receptury i tajemne składniki, które nadają kiszce niezapomniany smak i aromat. Każdy uczestnik stara się wykorzystać lokalne produkty, aby podkreślić autentyczność i charakterystyczny regionalny smak dania. Boczek oraz ziemniaki z okolicznych upraw, są niezbędnymi składnikami, które nadają potrawie wyjątkowy charakter i doskonałe walory smakowe. Jednakże, oprócz wyselekcjonowanych składników, istotną rolę odgrywa również zaangażowanie uczucia i pasji podczas przygotowywania kiszki. Wielu entuzjastów kuchni podlaskiej twierdzi, że prawdziwy smak potrawy można osiągnąć jedynie poprzez dodanie do niej odrobinę serca i duszy.  Ta pasja i zaangażowanie w sztukę kulinarną są nieodłącznymi elementami kultury Podlasia, której kiszka ziemniaczana jest doskonałym przykładem. To nie tylko potrawa, lecz prawdziwe arcydzieło, które łączy w sobie historię, tradycję i unikalny smak regionu.

Kulinarne święto Podlasia: zawody, smaki i wspólnota

Wspomniane zawody to nie tylko okazja do prezentacji kulinarnych umiejętności, ale także doskonała okazja do integracji społeczności lokalnej oraz promocji kultury Podlasia. Impreza towarzysząca zawodom, pełna jest atrakcji dla uczestników i widzów. Na przykład koncerty renomowanych artystów oraz degustacje tradycyjnych podlaskich nalewek i innych lokalnych specjałów. Dodatkowo, wspólna pasja do kuchni podlaskiej buduje więzi społeczne i wzmacnia więzi lokalnej społeczności. Tworzy niezapomniane wspomnienia oraz inspiruje do dalszego eksplorowania bogactwa kulinarnego regionu. To wydarzenie jest hołdem dla bogactwa kulinarnego dziedzictwa regionu. Wyróżnia się niepowtarzalnym charakterem i atmosferą, przyciągając zarówno smakoszy, jak i miłośników kultury Podlasia.

Obraz przemówił. Chciał pozostać na miejscu.

Pomiędzy Tykocinem a Knyszynem odnajdziemy malownicze wzgórze. Na nim powstało Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia. Miejscowość Krypno, w którym się znajduje od lat jest często odwiedzana przez pielgrzymów z całego kraju.

Początki kultu sięgają cudownych wydarzeń z XIII w. Wówczas to obraz Matki Bożej pojawił się na drzewie. Pod lipą znajdowała się krypa, a więc wodopój dla koni. Stąd też nazwa miejscowości. Obraz próbowano wiele razy przenieść do kościoła w Knyszynie. Jeden z duchownych usłyszał głos: ”Ja w Knyszynie nie będę”.

Dlatego też postanowiono w miejscu znalezienia obrazu postawić kaplicę. Przetrwała ona do 1625 r.  Kościół, w którym odnajdziemy replikę cudownego obrazu zbudowano pod koniec XIX w. Za sprawą wizerunku Matki Bożej doszło do licznych przypadków uzdrowień. Dlatego też przed swoje oblicze przyciąga rzesze osób cierpiących.

Mężczyzna zabrał złoto. Nawiedzała go zjawa.

W Kiermusach obok Tykocina odnajdziemy nietypowe Muzeum. Podczas gdy w innych obiektach obowiązuje zakaz dotykania eksponatów, tu jest wręcz przeciwnie. Podniesiemy nawet miecz słynnego rycerza Longina Podbipięty. Zbiory pochodzą z całej Polski i Europy. Część z nich trafiło w prost z ekranizacji trylogii H. Sienkiewicza. Stanowią one podarunek od reżysera Jerzego Hoffmana. To właśnie jego imię nosi Muzeum Oręża Polskiego mieszczące się w ”Jantarowym Kasztelu”. Nieopodal przepływa urokliwa rzeka Narew.

 

Obiekt składa się z trzech części. Pierwsza z nich niemal w całości poświęcona jest powieści ”Krzyżacy”. Druga część przenosi nas już do świata sienkiewiczowskiej trylogii. Na deser pozostaje przyjezdnym zamkowy dziedziniec z basztami, armatami oraz loch z izbą tortur. Z pomieszczeń rozchodzi się typowa dla tamtego okresu muzyka.

 

W maju 2003 r. w czasie rekonstrukcji Jantarowego Kasztelu doszło do dziwnych wydarzeń. Podczas prac budowlanych, operator koparki natrafił na głaz. Wówczas również usłyszał cichy kobiecy jęk. Łyżka koparki pękła. W głazie odnalazł złoty pierścionek. O całym zajściu nie poinformował nikogo. Od tej pory jednak zaczął mieć koszmary. W snach nawiedzała go biała dama błagająca o zwrot biżuterii. Mężczyzna nie miał wyboru. Zaniósł pierścionek na miejsce. Noce znów były spokojne.

Świątynia posiada królewskie wrota

W Hajnówce znajduje się największa w Polsce dwupoziomowa cerkiew prawosławna. Sobór Świętej Trójcy wybudowano według projektu prof. Aleksandra Gregorowicza w 1982 r. Stanowi ona wizytówkę miasta dzięki połączeniu tradycji i nowoczesności. Dach tworzy nieregularna betonowa płaszczyzna, lecz uwagę przyciąga głównie nietypowa dzwonnica. Świątynia jest w stanie pomieścić do 5 tys. osób.

 

Wnętrze obiektu pokrywają polichromie, co zgadza się z prawosławną tradycją. Prezbiterium oddzielono od nawy ścianą ikon. Środkowe drzwi nazywane są Królewskimi Wrotami. Odnajdziemy na nich ikony Zwiastowania Najświętszej Marii Panny i czterech Ewangelistów. Po prawej stronie Królewskich Wrót odnajdziemy ikonę Zbawiciela i Matki Bożej.

 

W centrum świątyni umieszczono panikadiło czyli żyrandol. Przybrał on postać greckiego krzyża ozdobionego witrażami Bogarodzicy i słowiańskich świętych. W soborze ulokowano łącznie siedem ołtarzy, a główny z nich poświęcony jest Świętej Trójcy. W obiekcie co roku odbywają się Hajnowskie Dni Muzyki Cerkiewnej – największy tego typu festiwal w Europie. Pierwsza edycja odbyła się w 1981 r. i od tej pory stanowi najważniejszą imprezę kulturalną w regionie. Festiwalowi towarzyszy zwykle wystawa zdjęć, która prezentuje kulturę prawosławną.

Na pokładzie katamaranu poznamy historię wojowników

W ostatnich latach katamarany stają się coraz bardziej popularne i w wielu flotach czarterowych zajmują poczesne miejsce. W Augustowie możemy skorzystać choćby z rejsów w Dolinę Rospudy lub tzw. papieskim szlakiem z postojem w sanktuarium. Katamaran przewozi jednorazowo 12 osób, zapewniając duży komfort podróży. Jeden z pojazdów stylizowany jest na łódź Jaćwingów. 

 

Dzięki temu możemy poczuć się jak dawne plemiona wojowników. Podczas dwu godzinnej wycieczki poznamy historię, tradycję i ubiory średniowiecznych mieszkańców okolicy. Przebrani wojowie inscenizują również  napady na statek lub inne walki. To doskonała propozycja dla grup w wieku szkolnym. Do tego czeka nas smaczny poczęstunek. Rejsy odbywają się również na specjalne zamówienie. Bez trudu zorganizujemy na pokładzie imprezę okolicznościową.

Carpaccio

Carpaccio – na białostockim rynku powstało rekordowe danie

Carpaccio zostało z wielką radością podzielone i spożyte przez mieszkańców Białegostoku oraz licznych przechodniów. To oni z zaciekawieniem obserwowali to niezwykłe wydarzenie kulinarnego świata. Jego znaczenie przekroczyło granice restauracji, stając się symbolem determinacji, pasji i wspólnotowej pracy, która może przynieść niezwykłe efekty i inspirować innych do podobnych osiągnięć.

Carpaccio z Białegostoku: kulinarne osiągnięcie roku

W minionym roku, restauracja z Białegostoku podjęła wyjątkowe wyzwanie, mając na celu ustanowienie prestiżowego rekordu Guinnessa. Ich zadaniem było przygotowanie monumentalnego dania włoskiej kuchni – carpaccio o niezwykłych wymiarach: 100 kg wagi i 45 m długości. To ambitne przedsięwzięcie wymagało nie tylko ogromnej ilości składników, ale także niezwykłej precyzji, perfekcji technicznej oraz zaangażowania całego zespołu kucharzy. Kluczowym momentem w przygotowaniu tego gigantycznego dania było krojenie aż 70 kg czerwonych buraków na delikatne i równomierne plastry. Stanowiło to nie lada wyzwanie, zwłaszcza biorąc pod uwagę konieczność zachowania czystości Placu Kościuszki, gdzie miało miejsce to historyczne wydarzenie kulinarnego świata. Przedstawiciel Obwodowego Urzędu Miar czuwał nad całym procesem przygotowania dania, pilnując przestrzegania wszystkich wytycznych i norm, aby zapewnić rzetelność rekordu Guinnessa.

Tajemnice przygotowania dania

Nie można zapomnieć o istotnej roli składników użytych do przygotowania carpaccio. Oprócz buraków, wykorzystano 20 kg wyśmienitego sera z Korycina. Dodano również aromatyczne orzechy włoskie, świeżą rukolę oraz wyrafinowany sos vinegret. Tak stworzono harmonijną i niezapomnianą symfonię smaków i tekstur. Proces przygotowania tego monumentalnego dania rozpoczął się wcześnie rano, a kucharze poświęcili cały dzień, aby doprowadzić je do perfekcji. Cała restauracja była ożywiona ekscytacją i determinacją, dążąc do osiągnięcia celu. Nie tylko składniki, lecz również proces przygotowania odegrał kluczową rolę w osiągnięciu doskonałego efektu kulinarnej artyzacji. Kucharze poświęcili wiele godzin. Dbali o każdy detal, aby carpaccio było nie tylko smaczne, ale również estetycznie prezentujące się na stole. Po godzinach starannego przygotowania, stół w końcu udało się zapełnić potrawą. Radość i satysfakcja pracowników była ogromna, gdy oficjalnie ogłoszono, że udało się pobić rekord Guinnessa.

W Puńsku poczujemy się jak w średniowieczu

Czym były świat bez pasjonatów? Dzięki nim powstają nietypowe miejsca. Jedne z nich znajduje się w miejscowości Puńsk. Miłośnik historii stworzył tam osadę Jaćwiesko-Pruską. Przed laty na tym terenie plemiona odprawiały rytualne obrzędy. Na obszarze 7,5 ha wiernie odwzorowany gród stanowi doskonałą propozycję na spędzenie wolnego czasu.

 

Osada ogrodzona jest drewnianymi palami, a przed ogrodzeniem stoją niemi świadkowie historii – solidne kamienie. Została również wybudowana część zamku z fosą. Na miejscach pradawnych obrzędów pogańskich  utworzono ołtarze. Na życzenie turystów w planach jest też stworzenie drewnianej osady na kopcu. Poza tym w niedalekiej przyszłości założyciel osady chce hodować konie, aby goście poczuli się jak prawdziwi jaćwiescy wojownicy.

 

Jaćwingowie to wymarły lud zamieszkujący tereny między Biebrzą. Czcili ciała niebieskie, a także żywioły. Wierzyli w liczne demony i bóstwa, a zmarłych wyposażali w przedmioty codziennego użytku. Nigdy nie budowali świątyń, gromadząc się przy świętych drzewach.

Mieszkańcom tej wsi ogień nie grozi

W małej podlaskiej miejscowości Nowodworce nieopodal Białegostoku wszyscy mogą spać spokojnie. Ognisty żywioł nikogo tam nie zaskoczy. Odnajdziemy tam Muzeum Straży Pożarnej. Eksponaty są oczywiście w pełni sprawne i w pełnej gotowości bojowej. Wyjeżdżają w teren tylko raz w roku w ramach parady. Na swej drodze spotykają wówczas tłumy ciekawskich.

 

Najstarszy pojazd ma blisko pół wieku. Jak wiadomo, technika poszła naprzód i obecnie próżno zaobserwować takie wozy na ulicach. Muzeum powstało w 2000 r. z pomysłu Henryka Domanowskiego. Wozy strażackie możemy podziwiać codzienne a wstęp jest całkowicie bezpłatny. Wozy bojowe takich marek jak Lublin, Żuk, Star czy UAZ u niejednego przywołają wspomnienia. Muzeum to jednak nie tylko auta. Zainteresowanie wzbudzają chociażby zabytkowe motopompy. Główne miejsce w tzw. izbie tradycji zajmuje jednak wóz konny, określany jako ”platforma”. Jeszcze w 2007 r. brał udział w akcjach gaśniczych. Eksponaty pochodzą z całego województwa.

W drohiczyńskiej ziemi nadal czekają skarby

Drohiczyn to jedno z ulubionych miejsc poszukiwaczy skarbów. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się góra zamkowa stanowiąca pozostałość średniowiecznej warowni. Regularnie od XIX w. na jej terenie znajdowano ołowiane plomby. Nieraz cenne przedmioty znajdowali rolnicy w czasie zwykłych prac polowych o czym pisaliśmy tutaj

 

Skąd tyle skarbów w Drohiczynie? W połowie XI wieku Drohiczyn był położony na granicy Mazowsza  i Podlasia, w którym władza, zmieniała się niczym kalejdoskop. Przez miasto przebiegał niezwykle ważny szlak handlowy. Zachód wymieniał się na towary ze wschodem. Z tego powodu powstała komora celna.  Podczas drogi na zachód wszystkie towary musiały być plombowane i dopiero gdy cło zostało opłacone, transport mógł ruszyć dalej. Plomby z pieczęciami książąt ruskich stanowiły gwarancję ochrony i bezpieczeństwa. W komorze celnej były odrywane i wyrzucane. Stąd właśnie obecność ołowianych plomb, którymi  pieczętowano choćby sól.

 

Za handlem szły ogromne pieniądze. Dlatego również ziemia drohiczyńska pełna jest srebrnych monet, głównie arabskich.  Warto wspomnieć, że w XI w. obszary te zasiedlili Waregowie, którzy przypłynęli łodziami z terenów dzisiejszej Ukrainy.  Świadectwem ich obecności są  cmentarzyska  w obudowach kamiennych, rozciągające się na północ od Bugu.  Drohiczyn w tamtych czasach był także ośrodkiem produkcji rzemieślniczej.

Kobieta oddała życia za ciężarną synową

Jej wspomnienie wypada na 12 czerwca. Czczona głównie w rodzinnym Lipsku, błogosławiona Marianna Biernacka jest patronką teściowych. Warto przybliżyć jej historię.

Życie Marianny Biernackiej nie było usłane różami.  Przyszło jej mierzyć się z przeciwnościami losu w czasach zaboru i wojen. Straciła czwórkę dzieci w wyniku komplikacji poporodowych. Dlatego też szczególną miłością obdarzyła dwójkę, córkę Leokadie i syna Stanisława. To właśnie z nim mieszkała aż do śmierci. Gdy Stanisław się ożenił, nawiązała szczególną relację z synową. Rodzinne szczęście zostało przerwane przez wybuch II Wojny Światowej.

W Lipsku latem 1943 r. miały miejsca masowe aresztowania. Stanowiły one zemstę za zabicie jednego z niemieckich policjantów. Rankiem rodzina została obudzona przez agresywnych hitlerowskich żołnierzy. Ci chcieli pojmać zarówno syna, jak i jego ciężarną żonę. Marianna padła na kolana. Zrozpaczona zaproponowała, żeby zabrali ją, zamiast kobiety, która lada chwila może urodzić. Niemcy zlitowali się. Dwa dni później zginęła wraz z synem i licznymi mieszkańcami Lipska. Zostali oni rozstrzelani pod Grodnem. Poświecenie Marianny nie przeszło bez echa.

Proces beatyfikacyjny rozpoczął się w diecezji łomżyńskiej. Przy dawnym domu Marianny Biernackiej postawiono również pomnik. W licznych kościołach możemy odnaleźć obrazy bądź witraże przedstawiające jej postać.

Ta chatka przeniesie Was w czasy sarmatów

W miejscowości Krypno położonej na terenie powiatu monieckiego poczujemy się jak w czasów sarmatów. Powstała tam bowiem wieś tematyczna ”Pacowa chata”. Przysiółek szlachecki ma na celu zachowanie tradycji dla zachowania narodowej tożsamości.

 

Na miejscu poznamy atmosferę XVI- to wiecznej Polski. W szlachecką rzeczywistość wprowadzą nas właściciele, którzy już na progu powitają nas w dawnych strojach. Pacowa Chata pełni również rolę prywatnego muzeum. Wszystkie zbiory pochodzą z regionu Podlasia. Są to eksponaty etnograficzne, historyczne i militaria. Przysiółek umożliwi również poznanie smaków, jakimi raczyła się szlachta. Poza tym uzyskamy garść informacji na temat zabaw, broni czy monet. Ciekawscy odnajdą herb swego rodu. Muzeum mogą odwiedzać zarówno osoby prywatne, jak i grupy zorganizowane.

Cerkiew trzykrotnie płonęła. Teraz jest wizytówką miasta.

Stanowi nie lada gratkę dla fotografów, ale i nie tylko. Cerkiew św. Ducha w Białymstoku to największa w Polsce świątynia prawosławna. Również w skali europejskiej należy do czołówki. Z pewnością stanowi obecnie jeden ze znaków rozpoznawczych miasta.

 

Po II Wojnie Światowej w Białymstoku zaszły poważne zmiany w strukturze społecznej. Do miasta przybywali mieszkańcy okolicznych wsi i miasteczek. Tym samym zajęli miejsce ludności żydowskiej. Władze PRL-u tworzyły nowe zakłady przemysłowe, których funkcjonowanie wymagało zaangażowania wielu pracowników. W Białymstoku szybko rosły nowe osiedla. Dużą część z nich zamieszkały rodziny prawosławne. 

 

Wzrost liczby wiernych przy sytuacji wyżu demograficznego oznaczał konieczność budowy nowej świątyni. Obecne nie mogły pomieścić wszystkich. Duchowni pięciokrotnie prosili o zgodę na rozpoczęcie prac nad cerkwią. Zgodę uzyskał dopiero biskup Sawa. Świątynia miała być wzniesiona dla mieszkańców największych białostockich dzielnic. Duża liczba wiernych oznaczała konieczność budowy odpowiednio dużej cerkwi. Parafianie pomagali jak tylko mogli. Dobrowolnie brali udział nawet w najcięższych czynnościach.  Mimo starań jednak nie udało się zapobiec kilku pożarom. Nie każdemu taka inicjatywa się bowiem podobała. Musiało minąć ponad 20 lat aby cerkiew przybrała obecny wygląd. 

Święto Pługa. Przekonaj się jak się bawią Tatarzy

Tatarzy zamieszkujący tereny Podlasia posiadają niezwykle bogatą kulturę. Jednym z ciekawszych wydarzeń w ich kalendarzu jest bez wątpienia święto pługa. Ma ono ponad tysiącletnią tradycję. Obchodzi się je po zakończeniu prac polowych. W Kruszynianach co roku z tego powodu organizowana jest impreza, na którą składają się pokazy kulinarne, koncerty czy rekonstrukcje bitew. Atrakcji nigdy nie brakuje. 

 

Święto rozpoczyna się modlitwą, po której przez miejscowość przejeżdża konna parada. Dzięki warsztatom kulinarnym organizowanym w lokalu organizatora, zarówno dorośli, jak i dzieci mogą podjąć wyzwanie i przygotować własnoręcznie tradycyjne tatarskie przysmaki. Święto pługa to także zawody sportowe rozgrywane w nietypowych konkurencjach, jak np. wspinanie się po słupie.

 

Celem imprezy jest przybliżenie wszystkim zainteresowanym tatarskich zwyczajów. Święto posiada niezwykle rodzinny charakter. Zwykle odbywa się w środku wakacji, a to dlatego aby przyciągnąć jak najwięcej gości.  Pierwsza edycja miała miejsce w 2007 r.

Pod Supraślem wierni składali ofiary

Podlaska ziemia kryje wiele śladów po dawnych kulturach. Tak jest też w Supraślu koło Białegostoku. Uważa się, że okolica, a szczególnie mała wysepka o nazwie Dęby, stanowiła istotne miejsce kultu. Świadczą o tym naczynia, które odnaleziono pod miasteczkiem. Były one ułożone do góry dnem, co sugeruje złożenie ofiar dla jednego z bóstw. Dla którego? O tym wiedzą tylko oni sami…

O wyjątkowości terenu decydowało głównie jego ustronne położenie. Przedmioty w nie najlepszym stanie trafiły do konserwacji, a następnie do laboratorium. Badacze poszukiwali bowiem śladów materiałów organicznych. Naczynia datuje się na kilka tysięcy lat. Pochodzą więc z epoki żelaza. Wówczas na terenie kraju rozwijała się Kultura Łużycka. Ze Śląska i Wielkopolski dotarła na inne tereny, w tym wschód kraju.

Do Sejn śmierć już nie przyjdzie

Na cmentarzu w Sejnach, małej podlaskiej miejscowości, kończą się powoli miejsca. Obecnie pozostało ich 200, a rocznie dochodzi do 100 pochówków. Jak łatwo wyliczyć, już niedługo nie będzie gdzie chować zmarłych. Burmistrz Sejn wprowadził więc zakaz umierania. Pytanie tylko, jak to wyegzekwować w praktyce. Mieszkańcy Sejn cieszą się, że czeka ich długowieczność. Niestety jest to śmiech przez łzy. 

 

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Tak jest i w tym przypadku. Miasta nie stać nawet na pensje dla pracowników ratusza. Budowa nowego cmentarza to więc temat z kręgu sci-fi. Radni z kolei nie mogą dojść do porozumienia w sprawie budżetu. 

Groby bez kości. Archeolodzy rozwiązali zagadkę.

W pobliżu miejscowości Czyże i Zbucz odnajdziemy grodzisko pochodzące z końca IX w. Prawdopodobnie jest starsze niż Góra Zamkowa w Bielsku Podlaskim. Badania archeologów potwierdziły istnienie pogańskich cmentarzy.

W kilkunastu kopcach odkryto przepalone ludzkie szkielety oraz części glinianych naczyń. Owe pozostałości pozwalają stwierdzić, że szczątki po spaleniu były rozsypywane na powierzchni kurhanów. Na ostatnią drogę w naczyniach z kolei umieszczano symboliczne potrawy. 

Nieopodal cmentarzyska znajduje się inny obiekt tego typu. Groby zostały stworzone z masywnych głazów, a w środku wyłożono je brukiem. W środku nie odnaleziono jednak szczątków, co przypisuje się glinianemu podłożu, w którym kości nie mają szans się zachować. Zamiast szkieletów, pochówki zawierały typową słowiańską biżuterię. Materiały znalezione w wyniku wcześniejszych badań, pozwalają stwierdzić, że dawni osadnicy posiadali związki z Rusią Kijowską.

Cudowne źródło odwiedził sam król

Wierni przyjeżdżają do tej wioski już od 300 lat. Niecałe pół km. od kościoła znajduje się cudowne źródełko. W archiwum parafialnym znajdują się protokoły z ponad tysiącem przykładów uzdrowień.

Czym wyróżnia się miejscowość Płonki spośród co najmniej kilku podobnych na Podlasiu? Po drodze do źródełka czekają na nas kapliczki. Posiadają one obrazki z piętnastoma tajemnicami różańca. Stanowią więc doskonałe uzupełnienie mistycznego terenu. W miejscu źródełka zostało wybudowane ogrodzenie, na którego zwieńczeniu umieszczono figurkę Matki Boskiej. Woda posiada cudowne właściwości. Wiele osób odczuło ulgę przy chorobach związanych z niepełnosprawnością ruchową. Wodę oczywiście można zabrać do domu, aby mieć ją na wszelki wypadek.

Szczególna ekscytacja źródełkiem nastąpiła w okresie panowania króla Jana III Sobieskiego. Przed wyprawą wiedeńską odwiedził Częstochowę i inne cudowne miejscowości. Okoliczni mieszkańcy uznali, że mógł także odwiedzić i Płonki. Mimo, że były to tylko przesłanki, w 1983 r. postawiono pomnik pogromcy Turków.

Badacze biją na alarm. Przyleciało mniej bocianów niż zwykle.

Bociany wróciły. Tak, to żaden news. Ale jest ich dużo mniej niż przed rokiem. Tak mówią mieszkańcy Pentowa, który wraz z Tykocinem nosi tytuł Europejskiej Wsi Bocianiej. Trend ma jednak charakter krajowy. Największe ubytki są na zachodzie kraju i sięgają 40%.

 

Głównym problemem bocianów w Polsce są zmiany w krajobrazie rolniczym. Osuszanie terenów sprawia, że mają mniej pokarmu. Żaby i inne płazy bowiem same pouciekały z niekorzystnych warunków. Bocian trzyma się więc obszarów, na którym uprawia się ekstensywne rolnictwo.

 

Początki bocianiej wsi zaczęły się od katastrofy.  Nad miejscowością w  1992 r. przeszedł huragan, który zniszczył liczne drzewa. Te stały się idealnym miejscem dla bocianów, które co roku na ich wierzchołkach i konarach dobudowywały gniazda. Dzięki dwóm wieżom powstałym na terenie Pentowa miłośnicy przyrody mogą obserwować zarówno żerowiska bocianie, jak i ich gniazda. Dodatkową atrakcją jest ”Bociania Galeria”, która oferuje pamiątki, pocztówki i wydawnictwa przyrodnicze. Dzięki występowaniu tutaj jednej z największych w Polsce kolonii bociana białego, stało się ono atrakcyjnym terenem zarówno przyrodniczym, jak i edukacyjnym. Miejmy nadzieję, że to się nie zmieni.

zawody drwali

Zawody drwali. Wióry lecą aż miło.

Zawody drwali odbywają się w wielu różnych miejscach w Polsce. W naszym regionie organizuje się taki konkurs w miejscach takich jak Rudka położona w powiecie bielskim. Jest kilka powodów, aby odwiedzić tą miejscowość: Kościół pw. Trójcy Świętej,
Pałac Ossolińskich zbudowany w 1763 roku przez Aleksandra Ossolińskiego, dworskie zabudowania gospodarcze i administracyjne, czy też wszechobecna przyroda – w pobliżu wsi znajduje się kompleks lasów iglasto-liściastych, zajmujący rozległy obszar. Powodem mogą też być właśnie zawody drwali, o których można przeczytać w tym artykule.

Zawody drwali na Podlasiu

Zawody drwali są częstym zjawiskiem w Polsce, odbywającym się w wielu regionach kraju. Jednym z takich miejsc jest mała miejscowość Rudka, usytuowana niedaleko Bielska Podlaskiego – tutaj corocznie rozgrywane są zawody o “Srebrną Siekierę”. Zawody odbywają się cyklicznie i przeważnie zaczynają się w ostatni weekend września. To wydarzenie gromadzi zarówno drwali, jak i pilarzy, którzy rywalizują w różnorodnych konkurencjach, zarówno indywidualnych, jak i zespołowych.

Konkurencje i kryteria oceny

W zawodach tych kluczową rolę odgrywa czas. Uczestnicy zmierzają się w takich konkurencjach jak ścinka i obalanie drzewa, przecięcie kłody na dokładność oraz zrywka, czyli transport drewna do miejsca składowania, co stanowi konkurencję drużynową. Oprócz szybkości, oceniana jest również ogólna higiena pracy oraz przestrzeganie zasad bezpieczeństwa, co stanowi istotny element oceny przez komisję konkursową. Tego rodzaju imprezy, choć lokalnego charakteru, posiadają bogatą tradycję i przyciągają zarówno zawodowców, jak i miłośników tego typu rywalizacji. Zawody drwali są nie tylko okazją do pokazania umiejętności w obróbce drewna, ale także do integracji społeczności lokalnych i promocji tradycyjnych rzemiosł.

Na najlepszych czekają nagrody

Nagrody, które przyznawane są zwycięzcom mogą być różnorodne, jednak najczęściej są to praktyczne narzędzia do obróbki drewna. Stanowią one nie tylko wyraz uznania, ale również przydatny sprzęt w dalszej pracy. Takie wydarzenia stanowią nie tylko atrakcję dla uczestników, ale również dla widzów. Mogą oni obserwować zmagania zawodników oraz cieszyć się atmosferą rywalizacji i tradycyjnym rzemiosłem.

Tragedia. W ciągu pół roku zginęła cała rodzina.

Białostoccy magnaci przemysłowi nie mieli wcale życia usłanego różami. Poznajmy historię żydowskiej rodziny Nowików.

W połowie XIX w. Całko Nowik znalazł się na białostockiej ziemi. Wkrótce po przybyciu założył fabrykę sukna. Zatrudniał w niej tylko kilkunastu pracowników. Firma powiększała się tak szybko, jak jego rodzina. Całko doczekał się w sumie czterech synów. Jak się okazało później, każdy z nich również miał smykałkę do interesów.

Najstarszy, Paweł po powrocie z Niemiec założył fabrykę kapeluszy. Dobrobyt przerwała wojna. Wraz z pracownikami i maszynami mężczyzna został wywieziony do Moskwy. Tam również nieźle sobie radził, tworząc kolejną fabrykę. Nadeszły czasy rewolucji. Paweł Nowik wielokrotnie trafiał do więzienia. Gdy już udało mu się wrócić do Białegostoku, spotkała go choroba. Osłabiony wyjechał w sprawach biznesowych do Berlina. Tam nadszedł kres jego dni. Miasto pogrążyło się w żałobie.

To był dopiero początek rodzinnej tragedii. Po śmierci Pawła, na czele białostockiej firmy stanął Eliasz Nowik. Stanowiskiem nie cieszył się zbyt długo. W drodze do pracy jego serce przestało bić. Mimo wezwania lekarza, nic nie udało się zrobić. Minęło kilka miesięcy, a śmierć przyszła również po pozostałych braci. Na ulicach pojawiły się plotki o przerażającej klątwie. Tym samym rodzina Nowików przestała istnieć.

Uczennica z Hajnówki wzorem filmowej bohaterki

”Jagoda w mieście” to serial familijny z początku lat 70-tych. Powstał na motywach powieści Ludwiki Woźniackiej. Opowiada on o losach młodej dziewczyny, która przybyła z malej wsi do Warszawy do szkoły medycznej. Pierwowzór bohaterki to mieszkanka…Hajnówki, mianowicie 18-letnia letnia uczennica Technikum Drzewnego, Irena Wasiluk. 

 

W wakacje odwiedził ją reżyser i główna serialowa aktorka. Przez 2 miesiące obserwowała ona wnikliwie wszelkie zachowania czy sposób mówienia Ireny.  Z tych spostrzeżeń zbudowała postać Jagody, którą można było oglądać na ekranach telewizyjnych. Sama Irena zagrała epizodyczna rolę Kasi. Dla Ireny była to niezapomniana przygoda,bowiem serio traktowała naukę. Trzy tygodnie spędzone w Warszawie były ciężką pracą. Jak sama twierdziła, aktorstwo jest piękne, lecz sam zawód niezwykle trudny.

Kamień przeraził okupantów. Chcieli wysadzić go w powietrze.

We wsi Bierwicha znajdującej się przy drodze z Sokółki do Dąbrowy Białostockiej nie sposób przeoczyć masywnego kamienia z żelaznym krzyżem. Wyryto na nim napis ” A.D. 1655 Moskal Litwę splądrował złamawszy mir wieczny”. Głaz ma na celu upamiętnienie poległych wojsk armii polsko – litewskiej w wojnie z Rosją. Jej skutkiem była utrata na rzecz wroga licznych ziem.

Z kamieniem wiąże się pewna opowieść. Przenieśmy się na chwilę w czasy II Wojny Światowej.  Gdy koło głazu przechodził sowiet, kamień powiększył się o pół metra. Niespotykane prawda? Zaskoczony żołnierz wszystko opowiedział dowódcom. Ci postanowili wysadzić obiekt w powietrze. Wówczas jednak przy kamieniu pojawili się kozacy na koniach. Plany Rosjan musiały zostać przełożone. Wkrótce jednak postawili na swoim. Głaz został zepchnięty do potoku za pomocą czołgu.  W 1941 r.  wyłowili go Niemcy. Kamień wrócił na swoje miejsce.

Dla cara zbudowali kolej

Puszcza Białowieska była przed laty pełna dzikiej zwierzyny. Na polowania zjeżdżały ważne osobistości. Do Białowieży pod koniec XIX w. postanowił zawitać również car Aleksander II.

 

W związku z wizytą postanowiono wybudować tory kolejowe z Bielska Podlaskiego do Hajnówki. Cała akcja trwała niespełna dwa miesiące. Przy torach powstała centrala telefoniczna. Na terenie późniejszych zakładów drzewnych wzniesiono dworek myśliwski. Pociąg imperatora pojawił się 19 sierpnia 1984 r. Z Hajnówki wraz ze swym synem udał się powozem konnym do Białowieży.

 

Regularne kursy odbywały się zaledwie kilka tygodni i były związane z powrotami osób należących do dworu carskiego. Potem linia została zamknięta na cały rok. Jej przekazanie odbyło się dopiero w czerwcu 1985 r. Wybudowano wówczas drewniany budynek stacji kolejowej. Kilka lat później linię przedłużono do Białowieży, co umożliwiało carowi bezproblemowy dojazd do pałacu.

Jak wyglądały niegdyś szpitale? To Muzeum przybliży historię.

To jedyne takie muzeum we wschodniej Polsce. Znajduje się w skrzydle białostockiego Pałacu Branickich. Ekspozycja niemal w całości poświęcona jest aptekarstwu. Odnajdziemy w nim wszelkie narzędzia służące do wytwarzania tabletek, meble apteczne i oczywiście same chemiczne specyfiki, sięgające nawet XVIII w. 

 

Przedmioty, które możemy podziwiać w Muzeum Historii Medycyny i Farmacji pozyskano z aptek, które działały na Podlasiu w latach 60-tych. Stanowią one depozyt. W obiekcie zapoznamy się ponadto z historią medycyny. Na własne oczy przekonamy się, jak wyglądał przed laty gabinet dentystyczny czy szpital polowy. Osoby wrażliwe mogą mieć mały problem. Eksponaty są pamiątkami rodzinnymi, lecz część z nich pochodzi z miejscowych szpitali.

 

Muzeum powstało w 2011 r. Mimo stałego rozwoju, wielu Białostoczan nie wie o jego istnieniu. Czas to zmienić. Na miejscu możemy zaopatrzyć się w ciekawe gadżety.

Muzeum kultywuje rodzinne tradycje

Muzeum Kowalstwa i Ślusarstwa w Hajnówce powstało w 2003 r. Bazę stanowiła rodzinna kuźnia założona jeszcze przed II Wojną Światową. Zbiory liczą blisko 600 eksponatów. Odnajdziemy tam wyroby kowalstwa artystycznego, modele pieców, wszelkie urządzenia do wyrobu żelaza i inne tradycyjne narzędzia. Większość zbiorów stanowi darowiznę dziadków i pradziadków, lecz niektóre wypożyczono z innych placówek.

 

Muzeum ze względu na swoją korzystną lokalizację jest często odwiedzanie przez turystów. Eksponaty udostępnia się zarówno osobom indywidualnym, jak i grupom zorganizowanym, głównie wycieczkom szkolnym. Na terenie placówki organizowane są ponadto warsztaty, festyny czy też lekcje historii. Działalność muzeum to doskonały przykład kultywowania tradycji rodzinnych. Opiekę nad obiektem sprawuje Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie.