Białostocki “Whitecheapel”

 

  Chanajki – północno wschodnia charakterystyczna dla Białegostoku dzielnica – wywiera dziwne , przygnębiające  wrażenie.może wskutek widoku mieszkańców o bladych , pomarszczonych twarzach, wolno i sennie snujących się po ulicach, a może ponure  barwy domów i otoczenia wywołują taki nastrój,a być może dzieje się to pod wpływem opowiadań o tej dzielnicy.
  Chanajki – Sa tam spelunki przestępców, gnieżdżą się tam najgorsze choroby ,wszechwładnie panuje brud,nędza i przestępstwo.
Nie mogą nie panować wśród licho płatnych robotników fabrycznych, wśród bezrobotnych ,wśród chłupników ,zrujnowanych sklepikarzy ,niezliczonej rzeszy- niepotrzebnych ludzi,wśród dzieci które ojca nie znają, bo o świcie wychodzi z domu,wraca zaś późnym wieczorem ,gdy wszyscy śpią.
  Młodzierz z Chanajek przeważnie uczy się w chederach ,gdzie stary mełamed wykłada Gemarę  ,Myszne i Tanach.Po ukończeniu chederu, młodzieniec zarabia na rodzinę w fabryce.Tak robi większość.Tylko nielicznym udaje się wyrwać z Chanajek.Mogą wyjechać do jeszywy, jeśli rodzice odkryją w nich talent talmudyczny i zechcą wysłać za ostatni grosz , mogą wygrać na loterii lub otrzymać spadek z Ameryki,mogą wreszcie wyjechać do Palestyny.
  Pozostałych- Chanajki trzymaja mocno i troskliwie-na głodnym wikcie,bez przyszłości w ciągłej niepewności,aż do niezawodnej pewnej śmierci.
  Nędza panująca wśród bezrobotnych na peryferiach naszego miasta-jest ponura i straszna…
Przejdzcie się ,panowie po peryferiach Białegostoku,zajrzyjcie w domki i chałupki zamieszkałej  tam biedoty,spójrzcie co tam sie dzieje -wtenczas dopiero będziecie mieli przed sobą obraz tej strasznej białostockiej nędzy i rozpaczy.
 

  Mieszkańcy domków i chałupek na peryferiach Białegostoku żyją zupełnie jak ludziej jaskiniowi. Żywność zbierają na śmietnikach.Jedzą wszystko,co wpadnie w ręce – obierzyny z ziemniaków zaprawiane solą i octem,główki śledzi,różne odpadki.
  Niektórzy z tych biedaków polują na psy ,twierdząc,że mięso psie jest tak samo dobre jak zajęce,jeśli je utuchyć naprzykład z cebulką, a smalec psi -to przecież bardzo zdrowy,na lekarstwo biorą go nawet apteki.Ponura i okropnie straszna nędza panuje na peryferiach stolicy województwa.
    na przedmieściach białostockich ,w dzielnicy tzw Piasków,także czai się groza tragicznej sytuacji bezrobotnych mas,wyczekujących oddawna pracy i zmiany na lepsze.Brudne domki ,odrapane kamienice i nawpół zgniłe rudery,jakby naprężone w oczekiwaniu czegoś groźnego,tworzą z nędzą bezrobotnych jakąś jednolitą, monotonną i beznadziejną całość.
  W dzielnicach tych,zamieszkałych przez wszelką biedotę , wyrastają bakterie idei wywrotowych i czai się nienawiść-ślepa i bezmyślna-do wszystkiego i wszystkich.
  Głodujący szynowaie Izraela,zamieszkujący dzielnicę zwaną- Argentyną – białostocką,myszkują po zaułkach dzielnicy w poszukiwaniu resztek.Ręce ich otulone są w kawałki materii,głowy wciśnięte w ramiona młotem nędzy.Włóczą sie przez cały boży dzień,do późnego wieczora,bezczynni zadumani.
  …Gniew mój nie będzie trwał wiecznie… A jednak gniew Twój – o Panie !- przeciwko Izraelowi trwa w Białymstoku po dziś dzień

“Reportaż z Chanajek”
Tempo nr. 16 ,16 maja 1936