Na ulicy Stołecznej było jeszcze sto numerów domów ,a jak święta to … kolędowanie. W archiwach rodzinnych znalazłem dwie przedwojenne kolędy . Śpiewał je mój dziadek i ojciec Są bardzo specyficznie .Może i ja w tym roku je zanucę ? Tradycji musi stać się przecież zadość.
Z tamtej strony kawka – zielenieje trawka. Pastuszkowie, żebraczkowie jedli kaszkę z garnka.
Jeden się dowiedział , drugim opowiedział,
Że Pan Chrystus się narodził,Żeby każdy się wiedział.Że Pan Chrystus się narodził.Żeby każdy się dowiedział.
A my tam bywali – kolędy śpiewali , kolędeczkę , narodeczkę – aby nam co dali.
A jak nic nie dacie wielki grzech poznacie , garnki miski , pobijemy , co w chałupie macie .
Oj dajcie dajcie co macie dać – bo nam na progu tu zimno stać .
Jeden goły drugi bosy a trzeciemu sterczą włosy – Hej kolęda! – Hej kolęda!
W tej kolędzie,kto dziś będzie,każdy się nacieszy .
A kto ma komu dać – niech prędzej śpieszy.
Dać dary tej miary,dla Pana naszego , abyśmy doszedli do zbawienia wiecznego.
Stach kudłaty chłop bogaty miał czerwone złoty,nie chciał się nikomu kłaniać, wbiegł prędzej do szopy.
Uderzył Jurka w brzuch aż mu kiszki wzruszył , Jurek go za łeb kudły mu usmruszył.
Hej Kolęda ! Hej kolęda !