Mały świat niemieckich ewangelików

 
  W wielonarodowym i wielowyznaniowym Białymstoku istniał kiedyś też światek niemieckich protestantów. Dziś zostało po nim tylko kilka zabytków i mała grupa wiernych.

  Pierwsza protestancka parafia na terenie dzisiejszego województwa podlaskiego powstała w Sidrze w powiecie sokólskim w 1566 roku (zbor kalwiński), a wiek później w podbiałostockim Zabłudowie (zbor ewangelicki), gdzie Jan Klemens Branicki sprowadzał niemieckich rzemieślników i specjalistów.
  Sam Białystok zaczęło zamieszkiwać więcej protestantów w latach 1795-1807, kiedy to po III rozbiorze Polski Białystok został przyłączono do Prus. Białystok stał się siedzibą departamentu Prus Nowowschodnich i sprowadziło się tu wielu urzędników i wojskowych. Białostoccy protestanci zamieszkiwali wówczas głownie ulicę warszawską tworząc dzielnicę Kleindorf. Dzisiejszy kościół św. Wojciecha przy ulicy warszawskiej był wybudowany właśnie przez nich, jako kościół pw. św. Jana Chrzciciela.
  Spory rozkwit społeczności protestanckiej miał miejsce w 1831 roku, kiedy to Rosja chcąc ukarać Polaków za powstanie listopadowe wprowadziła granicę celną między Królestwem Polskim, a Rosją. Dla wielu fabryk z marionetkowego królestwa Rosja była głównym rynkiem zbytu i chcąc uniknąć płacenia granicznego cła, zaczęto przenosić fabryki do Białegostoku, z czego lwią część fabrykantów stanowili Niemcy, a wraz z nimi przybyli do Białegostoku niemieccy robotnicy i wykwalifikowani majstrowie.
 Przy ulicy Młynowej był cmentarz, który ze względu na przepełnienie zamknięto w 1890 roku i otworzony nowy przy ulicy wasilkowskiej i jego część możemy oglądać do dziś.
 Protestancka społeczność miała wielki wpływ na miasto. To właśnie protestant był właścicielem pierwszej białostockiej gazety, tak samo jak protestantem był autor pierwszego planu miasta. Dzięki nim Białystok miał pierwszą straż pożarną.
 XIX wiek był okresem największego rozkwitu dla populacji białostockich ewangelików i zmiany przyniosła dopiero I wojna światowa.
 W 1915 roku gdy Rosjanie przegrywali wojnę z Niemcami, w naszym i nie tylko regionie miało miejsce tzw. Bieżeństwo, masowy exodus ludności. Władze ciągle straszyły giermańcem co “będzie babom cycki obcinął” więc wielu zostało uchodźcami dobrowolnie, lecz wielu do bieżeństwa zmuszono. Na Niemców położono specjalny nacisk, gdyż obawiano się ich braku lojalności do Imperium Rosyjskiego. Kozacy często palili chłopskie zagrody by chłopi nie mieli powodu zostawać i zmusić do bieżeństwa. To samo chcieli zrobić z ewangelickim kościołem przy ulicy warszawskiej. Według świadków, kozacy przyjechali z pochodniami i krzyczeli “zżecz, zżecz giermanskuju kirchu!”. Kościół miała uratować jedna z parafianek, która miała odwagę do nich podbiec i powiedzieć “bratcy, to chrystianskij sobor, smotrite bolszoj krest na wierchu!”. Zabrano jednak parafialne pieniądze i pięć dzwonów, które potem przetopiono na rzecz wojska.
W 1914 roku w Białymstoku mieszkało 4,500-5000 ewangelików, a cała parafia wraz z okolicą liczyła ich około 8000. Po biezeństwie i przesunięciu frontu zostało ich w mieście około 900. Pastor Zirkwitz (który zasługuje na oddzielny artykuł) został z parafianami tylko dlatego, że przyjaźnił się z księdzem Antonim Songajłem, który wyprosił u gubernatora możliwość zostania dla Zirkwitza. Ten zaś dwoił się i troił, by pomóc swym parafianom w ten ciężki wojenny czas.
 Niewielu ewangelików wróciło do Białegostoku z bieżeństwa i w latach 20 mieszkało ich w Białymstoku już tylko około 1500.
 W okresie międzywojennym parafia podzieliła się na dwie grupy. Pierwsza, propolska skupiała się wokół pastora Zirkwitza, a druga proniemiecka, skupiała się wokół wikariusza Kraetera. Ci pierwsi, nie raz czuli się po prostu Polakami wyznania ewangelickiego. Zaś sam Zirkwitz, choć dalej był Niemcem, był też polskim patriotą i szerzył wśród parafian lojalność do państwa polskiego. Zirkwitz odszedł jednak na emeryturę w 1938 roku przez co Kraeter nie miał już konkurencji przez co po wojnie lokalne władze komunistyczne atakowały białostockich protestantów za ich proniemieckość.
 Jeśli chodzi o wybitne jednostki pochodzące z tej społeczności i urodzone w Białymstoku, to na pewno trzeba wymienić Hansa Ziglarskiego (1905-1975). Ziglarski był bokserem i wicemistrzem olimpijskim. Srebro zdobył w 1932 roku podczas igrzysk olimpijski w Los Angeles. Wcześniej brał udział w olimpiadzie w Amsterdamie z 1928 roku. Wielokrotnie brał udział w mistrzostwach Niemiec. W 1925 roku został wicemistrzem w kategorii muszej, w 1928 mistrzem w wadze koguciej, a w 1933 był wicemistrzem.
 W 1903 roku urodził się w Białymstoku Ernst Krenkel i był synem szkolnego inspektora. Gdy był dzieckiem, wraz z rodzicami przeniósł się do Moskwy i tam już zostali na zawsze. Krenkel był polarnikiem i radiotelegrafistą pierwszej radzieckiej dryfującej stacji polarnej “Siewiernyj Polus-1”.  W 1938 roku za sukcesy polarnicze dostał najwyższy tytuł honorowy ZSRR, tytuł Bohatera Związku Sowieckiego. Drukowano znaczki i pocztówki z jego wizerunkiem, oraz uczono o nim w szkołach. Podczas II wojny światowej kierował ewakuacją dzieci polarników z zagrożonej przez jego rodaków Moskwy, a także zajmował się ewakuacją Instytutu Polarniczego w głąb Rosji. Zmarł w 1971 roku w Moskwie.
 Bardzo niejednoznaczną postacią był urodzony w 1875 roku w Dojlidach (które przez trzy pokolenia należały do rodziny Hasbachów) Erwin Hasbach. Działacz mniejszości niemieckiej w II RP, z wykształcenia agronom. Hasbach podczas I wojny światowej walczył w armii niemieckiej najpierw na froncie zachodnim, a później wschodnim. W 1918 był oficerem łącznikowym z I Korpusem Polskim gen. Muśnickiego. W 1919 roku chciał się zapisać do Wojska Polskiego by bić się z bolszewikami, lecz odmówiono mu ze względu na narodowość.
 W okresie międzywojennym najpierw zarządzał majątkiem w Waliłach na białostocczyźnie, a następnie przeniósł się do Zamku Bierzgłowskiego pod Toruniem.
 W latach 1919-1922 był posłem na sejm, a w latach 1922-1930, 1935-1939 senatorem. W 1923 współpracował z rządem polskim przy wypłacie odszkodowań dla Niemców wysiedlonych z Wielkopolski, a jego imieniem nazwano fundusz udzielający im kredytów.
 Przez większość lat 30 mieszkał na Pomorzu. Drugiego września 1939 roku, po ataku Niemiec na Polskę, został prewencyjnie internowany przez Polaków i wywieziony na Kresy. Tam został uwolniony przez Armię Czerwoną i wrócił do swojego majątku na Pomorzu. Za swoją działalność na rzecz mniejszości niemieckiej został jeszcze w 1939 roku uhonorowany przez III Rzeszę złotą odznaką NSDAP. Choć nie mógł nie przyjąć takiego odznaczenia, bo skończyłoby się to śmiercią, to faktem jest, że w 1940 roku, czy to dla świętego spokoju, czy to przekonania, zapisał się do NSDAP. To, że tyle z tym zwlekał pozwala przypuszczać, że być może nie bardzo miał wybór, tak samo jak po 1945 roku zmuszano niektórych Polaków szantażem i groźbą do zapisania się do PZPR. Jak było naprawdę, tego nie wiemy, możemy tylko spekulować. Zmarł w 1970 roku w Weingarten. Pierwszą żoną Erwina była Mally Becker (1877-1904), córka Generała Gustawa Beckera, który był bratem Eugene Beckera,założyciela białostockiej fabryki pluszu. Ich ślub odbył się w 1903 r. w Berlinie.
 Bratem Erwina Hasbacha był Waldemar, bardzo ciekawa postać. Urodził się w 1878 roku i mieszkał przy dzisiejszej ulicy Sienkiewicza, oraz w majątku Pogorzałe. Waldemar był pionierem nowoczesności i miłośnikiem innowacji i nowinek technicznych. Był pierwszym Białostoczaninem, który miał samochód. W swoim majątku przeprowadził odwadnianie bagien i za pomocą nowoczesnych metod starał się ulepszyć ogrodnictwo i rolnictwo. Podobno nigdzie nie było takich dorodnych i wielkich warzyw jak u niego. Gdy wybuchła I wojna światowa Rosjanie oskarżyli go o dywersję, zarzucając, że osuszanie bagien miało ułatwić marsz wojskom niemieckim. Uniknął aresztowania, bo został wcześniej ostrzeżony. Zmarł w 1942 roku.
 Z trzech braci najważniejszą postacią w Białymstoku był jednak Artur Hasbach. Artur posiadał Fabrykę Sukna i Trykotów, która zatrudniała około 200 osób. Cieszył się dużym szacunkiem, zasiadał w radzie powiatu i należał do śmietanki towarzyskiej ówczesnego w Białymstoku.
 W 1915 roku Rosjanie ewakuowali nie tylko wielu mieszkańców, ale wywozili też wyposażenie wielu fabryk. Nie inaczej było z fabryką Hasbachów. Choć jego rodzinie udało się zostać, to on sam jednak wolał udać się na wschód, by pilnować swoich wywożonych maszyn fabrycznych. Po powrocie próbował działać i reanimować rodzinny przemysł lecz nie było łatwo. Kryzys lat 20 i 30 zmusił Artura do ogłoszenia bankructwa. W 1938 roku opuścił Białystok i zmarł 2 lata później w Berlnie.
 Szacuje się, że po wojnie zostało w Białymstoku od 50 do 150 protestantów. Reszta obawiając się Sowietów odeszła w 1944 roku wraz z Niemcami. Ci, którzy zostali nie mówili głośno o swoich pochodzeniu. Dla powojennych władz komunistycznych każdy protestant był utożsamiany jako zwolennik nazizmu.
Obecnie mieszka tu kilkadziesiąt protestantów, a od 2002 roku znów mają swoją parafię.
Edward Horsztyński