Na uliczce Pieszej

 

Na uliczce Pieszej, odchodzącej od Brukowej, a kończącej się niezabudowanymi parcelami, dla przedwojennej policji liczyły się tylko cztery pierwsze numery.
To tutaj mieszkali jej potencjalni klienci. Od zatwardziałych bandziorów poczynając, a na sprytnych małolatach kończąc. Obrodzili tu zwłaszcza doliniarze, czyli kieszonkowcy.
Pod jedynką mieszkał Szmul Zawinski. Jako 16-latek w czasach carskich bywał w Moskwie, Kijowie i Rostowie, gdzie miał swoją doliniarską ferajnę. Na początku lat 20. powrócił do niepodległej już Rzeczypospolitej. Osiadł w białostockich Chanajkach.
  Dla zmylenia władz często zmieniał adresy – Suraska, Orlańska, Krótka , no i Piesza. Chyba że zdarzyło mu się odsiadywać kolejne wyroki w wiezieniu miejskim przy Baranowickiej.
Pod numerem 2 gwiazdą samą dla siebie był Josel Zylbersztajn. W połowie lat 30. prowadził on nielegalną praktykę lekarską.
Z jego pomocy korzystali wszyscy potrzebujący, od rannych w porachunkach rzezimieszków, po damy lekkich obyczajów, zarażone tzw. francuską chorobą. No a pod numerem 3 to było dopiero ciekawe towarzystwo.
  Dom prowadził klan rodzinny Edelsztejnów. Na czele stała Brocha Edelsztejn, która przy pomocy męża Feliksa utrzymywała w niezbyt higienicznych pomieszczeniach niezarejestrowany dom noclegowy dla wyjętych spod prawa rejzerów z różnych stron Polski. Ukrywali się tu nawet znani doliniarze ze Lwowa. Z procederem wiązała się oczywiście potajemka z nielegalną wódką, handel mięsem z zakazanego uboju, no, i jakże mogło być inaczej, uniwersalne na Chanajkach paserstwo.
Synalkowie i kuzyni Brochy – Chaim, Aster i Zelik, chojracy z ul. Krakowskiej i okolic trudnili się prymitywnym wymuszaniem.
  Zwłaszcza drobnych kwot na pożądany przez nich codziennie alkohol. Do roboty doliniarskiej raczej brakowało im smykałki.   Nadzieje chanajkowskiego półświatka stanowili mieszkańcy budynku przy Pieszej 4. Niejaki Icko Drazin współpracował z koleżką o przydomku Kuziel. Ten ostatni po pewnej robocie na Rynku Siennym w 1935 r. zatrzymał tylko dla siebie 30 zł.
  Nie obyło się bez mordobicia i sprawa trafiła na wokandę sądu. Swoją działkę mieli też złodziej Szmul Cywe oraz rodzeństwo Mila i Milek. Ci ostatni mieli dopiero 16 i 12 lat, ale już sprawnie cerowali w obcych kieszeniach, w okolicach poczt i kościołów.

Włodzimierz Jarmolik