Za kratami “szarego domu”

 

    Jest przy ul.Szosa Baranowicka kompleks budynków zaopatrzonych w grube kraty w oknach, otoczonych wysokim murem, odciętych całkowicie od świata zewnętrznego. To białostocki „szary dom”, gdzie odbywają karę pozbawienia wolności przestępcy.
  Niełatwo uzyskać dostęp poza te mury, poza ciężkie, okute żelazem drzwi, żelazne kraty, aby zapoznać się z życiem więziennem, z życiem tych, którzy z mocy wyroków sądowych wyeliminowani zostali na określony ciąg czasu poza nawias społeczeństwa . Uprzejmy p.prokurator Jan Jaśkiewicz chętnie udzielił nam swego zezwolenia jako przedstawicielom prasy miejscowej i w towarzystwie p.sędziny Kuleszyny członka zarządu miejscowego “Patronatu” udaliśmy się na ul.Szosa Baranowicka.
  Krótka indagnacja przez maleńkie okienko w bramie i po chwili otwiera się furtka. Pada jeszcze pytanie, czy nie posiadamy broni, i wchodzimy na dziedziniec, przyozdobiony trawnikami i klombami kwiatów, pociętemi czysto utrzymanem i wysypanemi żółtym piaskiem alejkami. Stąd, prowadzeni przez naczelnika więzienia, p. Roszkowskiego, udajemy się przez drugą żelazną bramę na teren właściwego więzienia. I odrazu- niespodzianka. Obszerny dziedziniec przed głównym gmachem więzienia — to nie szare, bezduszne, bez jednej trawki podwórze więzienna, z
jakie nprz. spotykamy się w filmach i zagranicą. To zalane słońcem pole zielonej koniczyny, przetykane drzewami morwowemi i klombami kwiatów. Tu właśnie-pod okiem dozorców odbywają swój codzienny spacer więźniowie. Wchodzimy do głównego gmachu. Od razu uderza w nozdrza specyficzna woń więzienia. Wspinamy się na piętro, oglądamy wszystko, co godne jest obejrzenia.       Już na wstępie rzuca się w oczy czystość, której trudno szukać- by w całem mieście, nawet w najlepiej urządzonych gmachach. Podłoga lśni, jak lustro, wszystko wyczyszczone, wypolerowane od rur centralnego ogrzewania do krat i futryn okiennych, które błyszczą od ciągłego wycierania. Więzienie posiada wszystko,co potrzebne, aby więźnia kształcić, rozszerzyć jego widnokrąg myślowy, zainteresować zagadnieniami ogólno społecznemi, zachęcić go do pracy nad sobą, wprowadzić w sferę nowych, wyższych zainteresowań.Celowi temu służy obszerna sala szkolna mogąca pomieścić około 80 osób. Posiada ona ławki szkolne, tablicę, przybory naukowe. Odbywają się w niej lekcje w zakresie szkoły powszechnej pod kierunkiem p. Józefa Bandury, pogadanki, odczyty, koncerty radiowe (na głośnik). Okna przyozdobione firankami. Na ścianach portrety, na podłodze -chodniki.
  Druga, mniejsza sala liczy oko­ło 40 miejsc. Urządzona jest nie mniej schludnie. Posiada również głośnik radiowy. Prześlicznie urządzona jest kaplica więzienna, w której odprawiane są nabożeństwa. Ołtarz ładnie przyozdobiony, barierki dębowe w prezbiterium i ławki posiadają okucia z lśniącego, wypolerowanego mosiądzu. Jest i konfesjonał. Wszystko wykonane ręką więźnia. Na podłodze dywany i chodniki. W oddzielnej celi mieści się biblioteka,licząca 2558 tomów. Książki wydawane są raz na tydzień. Przeważnie są to stare wydania, bo na nowe książki niema pieniędzy. Może w drodze ofiarności publicznej da się ją uzupełnić. Każda przeczytana i przesłana do więzienia książka strawiłaby dużo radości więźniom. Nie można pominąć urządzeń, mających na celu ochronę zdrowia więźnia. Pod tymi względem więzienie jest zaopatrzone pierwszorzędnie. Posiada obszerny szpital dla gruźlików (jeden z dwu w Polsce), doskonale urządzoną salę operacyjną, gdzie chirurg znajdzie wszystko, co mu potrzeba. Dalej aparat rentgenowski ,sala pooperacyjna ,sala dentystyczna  (elektryczna bormaszyna), własna apteka.
  Nudę, owego największego wroga więźnia, rozprasza praca, która trwa 8 godzin na dobę. Więźniowie są zatrudnieni w warsztatach stolarskich oraz ogrodzie warzywnym, a wreszcie przy różnych, pracach gospodarskich. Więźniowie zwracali uwagę swym dobrym wyglądem pracując w ogrodzie. Na czerstwych, opalonych twarzach nie znać było śladów, jakie pozostawia pobyt w więzieniu.

   O gospodarce zarządu więzienia dają pojęcie następujące fakty. Ministerstwo sprawiedliwości zmierza do tego, aby wiezienia były samowystarczalne przede wszystkiem pod względem wyżywienia. To też więzienie prowadzi hodowlę świń, które idą do kotła. Doskonale jest zaprowadzona hodowla królików czystej rasy angorskiej. Jest tego obecnie 134 sztuk, jeden okaz ładniejszy od drugiego. W ub. roku cena jednej sztuki wynosiła 55 zł. Więzienie sprzedaje wysoko cenione wyczeszki wełniane oraz futra. Mięso idzie na spożycie w więzieniu. Dla tych to królików przeznaczona jest koniczyna rosnąca ,na dziedzińcach. Pozatem prowadzi się hodowlę jedwabników. W obecnej chwili więzienie posiada już 1185 drzew morwowych. Ogród warzywny daje na potrzeby kuchni buraki, marchew, kapustę i t. p. Droższe warzywa i owoce sprzedaje się. I tak n.prz. w b. r. sprzedano 600 kg. truskawek.
   Na zakończenie pokazano nam prace więźniów, przeznaczone na loterje fantowa, jaką urządza Patronat nad więźniami w niedzielę dn. 20 b. m.  zwracały zwłaszcza uwagę wyroby z włosia, wymagające niesłychanie mozolnej pracy, a wykonane z prawdziwym artyzmem, zarówno pod względem doboru barw, jak i formy. Pozatem przygotowano wiele przedmiotów z chleba, słomy i drzewa (szkatułki, pudełka, papierośnice i wiele innych).Przedmioty te będą umieszczone na jednej z wystaw sklepowych celem zainteresowania publiczności organizowaną loterią.
  Podczas zwiedzania więzienia p. sędzina Kuleszyna miała możność, korzystając z okazji, pełnić swój obowiązek opiekunki. Wezwano do niej więźnia-kobietę z bobasem, liczącym około roku. P. sędzina Kuleszyna zajęła się lustracją garderoby dziecka, które nie było z tej penetracji zadowolone, krzywiąc przekomicznie swą pucułówatą buźkę. Jak wiadomo, matki mogą zabrać z sobą do więzienia dzieci, liczące do 2 lat. Matki karmiące otrzymują mleko.
  Oto w krótkich słowach obraz życia wewnętrznego w naszym „szarym domu”. Opuszczając ów dom, trudno było powstrzymać się od uwagi, że to, co mają więźniowie, byłoby ideałem dla wielu na wolności. Nie troszczą się o utrzymanie, o dach nad głową, o przyodziewek, o pracę. Tęsknią za wolnością, ale po jej odzyskaniu kto wie, czy nie marzą o tem, co mieli w więzieniu!
   Nie nad przebywającymi za murami przy ul. Szosa Baranowicka roztacza więc Patronat swą opiekę, lecz nad pozostającemi w krańcowej nędzy ich rodzinami, nad tymi, którzy po opuszczeniu więzienia chcą wrócić do życia uczciwego, stać się po­żytecznemi członkami społeczeństwa. Dla tych ludzi zaczyna się tragedia dopiero wówczas, gdy zatrzasną się drzwi, przez które wyszli na wolność. Pomóc im w ich pierwszych poczynaniach, ułatwić uzyskanie pracy -oto zadanie Patronatu, który notorycznymi przestępcami, nie okazującymi chęci powrotu do uczciwego życia,nie zajmuje się wcale. Po raz pierwszy zwraca się Patronat tutejszy do społeczeństwa o poparcie jego pożytecznej działalności. Oczekiwać można, że do apelu tego nie ustosunkuje się w dni. 20 b. m. nikt obojętnie.

Set.
14 Sierpnia 1933 roku
Dziennik Białostocki