Czarny rynek wiecznie żywy

 

Zawsze znajdą się osoby które omijają wszelkie podatki czy akcyzy. Sprowadzaniem towaru i dystrybucją trudnili się zarówno rekiny miejscowego, czarnego rynku,jak też mało przemytnicze mrówki. Polem do popisu zaradnym krajanom naszego regionu były w tym okresie Litwa i Prusy Wschodnie.Właśnie stamtąd szła do Białegostoku rzeka zakazanych produktów.
  Jak  pisze  przedwojenna prasa -taki Hepner,od roku 1919 rozpoczął, przemytnicze inwestycje i żywot zamożnego przedsiębiorcy. Finansował kontrabandzistów. Zarabiał setki tysięcy złotych.
Ze względu na różnicę w cenach opłacało się szmuglować z Prus np. jedwabie czy koronki,a zwłaszcza futra. Przez miejscowości Raczki czy Wiżajny przechodziły, zakazane transporty. Niektóre z nich według śledztwa prowadzonego w 1930 roku warte były nawet 25 tysięcy dolarów.
  Przemycane towary były w Białymstoku rozdzielane na potrzeby miejscowych odbiorców. Kupcy przyjmowali każdą ilość nawet nieznanego pochodzenia materiałów. Przez granicę z Prusami Wschodnimi przewożone po kryjomu w różnych schowkach towary jak tytoń, gotowe papierosy, kamienie do zapalniczek,a nawet narkotyki. Te ostatnie w latach 30. ubiegłego wieku poszukiwane nie tylko w sferach artystycznych czy urzędniczych Warszawy- w samym Białymstoku znajdowali się spragnieni kokainy nabywcy.
  Oczywiście rozprowadzanie narkotyków było ryzykowne, w razie wpadki można było zainkasować nawet pięcioletni wyrok.
Przemytnicy, którzy operowali na granicy z Litwą, majątki zawdzięczali przede wszystkim przepędowi do Polski stad bydła.
  Zaczeło się już w 1919 roku. Niestabilna sytuacja państwowa, pozwalała sprytnym oszustom udawać dostawców wojskowych ,a mając pliki podrobionych papierów ,potwierdzało ich rzekomo legalną działalność. Tą drogą, oprócz bydła, szły w nasze strony także całe stada koni.Potrzebowała ich mocno zdewastowana wieś,a i Białystok też miał z tego korzyść,zwłaszcza miejscowi transportowcy i dorożkarzy.
  Przemytnicy szukali niedostatku na rynku i natychmiast na nie reagowali. Było to widać zwłaszcza w kryzysowych w latach 30.
W 1932 roku  brygada kontroli przy Izbie Skarbowej w Białymstoku rozpracowała grupę sprowadzającą z Niemiec duże ilości spirytusu . W latach następnych wpadali w Białymstoku ryzykanci z wagonami przemycanych z Gdańska szprotek, czy igieł z Prus lub ton pieprzu z Litwy. Tą ostatnią kontrabandą kierował fryzjer Miller.
  Na początku lat 20 brak było wspecjalnych służb  granicznych. Udawało się jednak od czasu do czasu unieszkodliwić grubego aferzystę. We wrześniu 1919 roku w pociągu z Białegostoku do Brześcia, dzięki konduktorowi, wpadli dwaj osobnicy ze 125 kg tytoniu. Oczywiście gdzie sprawa dotyczyła nielegalnych interesów, nie mogło obyć się bez korumpowania  urzędników odpowiadających za przestrzeganie obowiązującego prawa.
  Łapówki były czymś nagminnym. Jedynie żołnierze z Korpusu Ochrony Pogranicza okazywali się niepodatni na pokusę złożoną z pliku banknotów, często zielonych.