Zespoły disco polo traktowały koncert w tym klubie niczym występ na festiwalu w Opolu. W latach 90-tych zjeżdżała do niego cała podlaska młodzież. Teraz imprezy odbywają się tylko dwa razy w roku. Na co dzień produkuje się tam soki. Klub Panderoza w Janowie nieopodal Korycina to prawdziwa legenda.
Nazwa lokalu stanowi hołd dla westernu ”Bonanza”. Akcja rozgrywała się na ranczu ”Pandrossa”. Właściciele podchwycili pomysł i w ciągu kilku miesięcy wybudowali budynek, który był w stanie pomieścić 3 tys. osób.Mimo że obiekt znajdował się z dala od zabudowań, muzykę słyszano z wielu kilometrów. Nie wszystkim oczywiście się to podobało. Największym przeciwnikiem klubu był ksiądz, który przestrzegał wiernych przed siedzibą rozpusty. Zdarzyła się nawet procesja drogi krzyżowej przy obiekcie. Dyskotekę odwiedzały tłumy. W środku panował ścisk, ale nikomu tu nie przeszkadzało. Impreza trwała również na pełnym parkingu. Pod klub podjeżdżały autobusy z sąsiednich miejscowości. Weekendowe dyskoteki wyznaczały rytm tygodnia. Młodzi żyli od imprezy do imprezy. Na nic zdawały się stęki rodziców, którzy uważali, że można tam oberwać siekierą.
Sława klubu zainteresowała również filmowców. Nakręcono tam kilka scen kultowej już komedii ”U Pana Boga za piecem”. Właściciele początkowo sceptycznie podeszli do pomysłu. Po przeczytaniu scenariusza zmienili jednak zdanie. Chociaż film nie do końca oddawał atmosferę lokalu, niczego nie żałowali. Klub przez lata dawał pracę wielu osobom. Dzięki niemu poznało się wiele par. Wypromował również wiele obecnych gwiazd muzyki disco polo.