Mrozy nie odstraszają nielegalnych migrantów. 29 osób chciało się przedrzeć przez granicę.

Straż Graniczna nie ma spokoju z nielegalnymi migrantami. 5 lutego do Polski próbowało nielegalnie przedostać się aż 29 osób. Mimo niskich temperatur, migranci nie poddają się i cały czas próbują. 4 osoby podchodziły pod barierę. Trzech przewodników, obywateli Afganistanu zatrzymano. Nie brakowało też osób, które próbowały sił przez lodowatą rzekę Świsłocz. To trzech obywateli Ubezkistanu i Tadżykistanu.

Warto tutaj dodać pewną informację. Obywatele Azji i Afryki na różnych forach, grupach i komunikatorach dyskutują o różnych możliwościach dostania się do Niemiec. Do tego kraju prowadzą różne szlaki – jednak każdy z nich jest mniej lub bardziej niebezpieczny. Pamiętamy na pewno obrazy z telewizji, gdy ogromne rzesze ludzi próbowało dostać się do Włoch czy Grecji płynąc po morzu pontonem, co kończyło się wiele razy tragicznie. W takiej sytuacji przylot do Moskwy i Białorusi, a dalej podwózka przez służby białoruskie pod płot wydają się dla nich sensowną alternatywa. Nie wiedzą jednak, że to śmiertelna pułapka.

Przybycie na Białoruś jest biletem w jedną stronę. Nielegalny migrant – nie wiadomo jakby był zdesperowany, nie może już wsiąść w samolot do swego kraju, gdy wiele razy mu się nie uda. Każda próba powrotu do Mińska skończy się pobiciem, a nawet poszczuciem przez psy. Dlatego migranci nie mają wyboru, muszą forsować polską granicę aż do skutku. W tym przypadku bardzo często aż do śmierci. Stąd w ostatnim czasie tak wiele zwłok w okolicach płotu.

Należy sobie jednak zadać pytanie. Czy wobec tego, należy ulegać białoruskim władzom, które ludzi traktują jako żywe pociski uderzające w Polskę? Gdybyśmy wpuszczali tych zdesperowanych ludzi, to Niemcy natychmiast zamknęłyby swoją granicę, bo Polska będąc w strefie Schengen musi pilnować granicy nie tylko swojego kraju, ale całej Unii Europejskiej. Co wtedy zrobilibyśmy z tą rzeszą ludzi? Dalibyśmy im koczować pod granicą Niemiecką? Ponadto informacja, że Polska wpuszcza rozeszłaby się z prędkością światła po całej Azji i Afryce. Dopiero wtedy byłby szturm. Dlatego też, mimo że to wszystko nie wygląda zbyt przyjemnie, migrantom można tylko mocno współczuć.