Szwagier dla szwagra na fujarce zagra

 

   Jankiel Rozengarten, jego szwagier i sąsiad z ul. Orlańskiej  Szmul Gorfinkiel, znany powszechnie w Chanajkach jako Kokoszkie, nie próżnował. Zajmował się tym, co od młodych lat najlepiej mu wychodziło, czyli włamaniami mieszkaniowymi.
  Na początek przypomnijmy taką oto notatkę, którą w 1922 r. zamieścił Dziennik Białostocki: „W nocy z 8 na 9 czerwca nieznani sprawcy przedostali się do mieszkania Mikołaja Dejny na ul. Kaczej 3 i za pomocą podrobionego klucza skradli 22 dolary i 50 tysięcy marek.
  Policja ustaliła, że sprawcą kradzieży jest Szmul Gorfinkiel, którego aresztowano. W drodze do komisariatu Gorfinkiel próbował zbiec. Policjanci oddali za uciekinierem parę strzałów. Jeden z nich był celny. Ranny Gorfinkiel odtransportowany został do szpitala miejskiego”. Pomimo bolesnego postrzału, a później rocznej odsiadki, klawisznik z Orlańskiej nie zamierzał porzucać swojego procederu.
  Podobnie jak szwagier Jankieczkie, Kokoszkie szczególnie pracowicie spędził lato 1926 r. Jako doświadczony złodziej wiedział dobrze, że o tej porze jest w mieście dużo mieszkań, których właściciele bawią na podbiałostockich letniskach, albo i dalej. Pewnej nocy postanowił zwizytować mieszkanie Gitli  Lewinson, znajdujące się na parterze domu przy ul. Odeskiej.
  Wśród chanajkowskiej ferajny krążyły słuchy, że Gitla otrzymuje wcale pokaźne sumy od rodziny z Ameryki. Ponieważ bawiła właśnie z córką w popularnych Druskiennikach, gdzie kurował się zwykle sam marszałek Józef Piłsudski, można było przekonać się jak jest naprawdę. Prosta droga do pomieszczeń zajmowanych przez Lewinsonową prowadziła przez okno. Gorfinkiel, pracujący jak zwykle ze swoim kompanem od wódki, kart i skoków, Noske Penerem, zlikwidowali najpierw solidne okiennice, wzmocnione żelazną sztabą, wycięli po cichu otwór w szybie i już byli w środku.
  Jak zeznała później poszkodowana letniczka, zawiadomiona telegraficznie o włamaniu, złodzieje wynieśli futro karakułowe, palto z ciepłym kołnierzem oraz garść złotej i srebrnej biżuterii. Wszystkiego łącznie na sumę 3259 zł. Nawet bez spodziewanych dolarów był to wcale pokaźny kusz (złodziejski łup).
  Dwa tygodnie później, kiedy o kradzieży na Odeskiej przestano już mówić na chanajkowskich uliczkach i podwórkach, pewien wywiadowca z Ekspozytury Urzędu Śledczego dostrzegł na ul. Sosnowej znanego sobie z kartotek policyjnych,
a poszukiwanego za jakieś sprawki opryszka. Był to oczywiście Szmul Gorfinkiel. Wracał on właśnie do domu od pasera Mowszowskiego i spotkanie z przedstawicielem władzy wcale mu nie odpowiadało. Spróbował uciekać. Wywiadowca był jednak szybszy, dopędził zbiega i zatrzymał.
  Podczas rewizji w siedzibie EUS na ul. Warszawskiej policjanci znaleźli przy Gorfinkielu złoty zegarek i złoty pierścionek z brylantami. Złodziej został osadzony w areszcie. Po opublikowaniu w prasie komunikatu o odzyskanych przedmiotach, do kancelarii EUS zgłaszali się wszyscy ci, którym ostatnio zginęły jakieś cenności.
  Przyszła również Gitla Lewinson. Ku wielkiej uciesze rozpoznała swój pierścionek. Kokoszkie stanął przed sądem i zainkasował swój kolejny wyrok.
  W 1927 r. widzimy Szmula Gorfinkiela znowu jednak na wolności. Tym razem wystąpił ze swoim repertuarem na prowincji, a dokładnie w miasteczku Boćki. Tam również wykorzystując okno, odwiedził mieszkanie pp. Goldwasserów i nie zakłócając im snu, wyszedł z niego ze znaczną sumą dolarów i garścią złota.
  Kilka miesięcy później policjanci w kolejnej gonitwie dopadli niepoprawnego złodzieja, zrewidowali i oczywiście zabrali do aresztu.

Włodzimierz Jarmolik