Biedny Białystok. Co musimy zrobić, by być drugim Wrocławiem lub Poznaniem

Białystok. Miasto, które przeszło w ostatnich latach przeogromną metamorfozę. Jednak pod płaszczem zmian dalej kryje się ubogi organizm, który nie oferuje swoim mieszkańcom zbyt wiele. Nie ma tutaj zbyt wiele międzynarodowych korporacji, które są nie tylko w Warszawie, ale choćby we Wrocławiu czy Poznaniu. Można by zapytać po co nam one. A grają one bowiem kluczową rolę w rozwoju każdego dużego miasta.

 

Białystok ma świetną bazę akademicką. Politechnika Białostocka, Uniwersytet w Białymstoku, a także Uniwersytet Medyczny kształcą rocznie setki osób dając im ogromną wiedzę i możliwości. Cóż z tego, skoro zaraz po studiach zdecydowana większość stąd ucieka właśnie do innych miast, gdzie mogą się realizować w tychże korporacjach. Jaka jest różnica między takimi firmami, a małymi firemkami? Różnica w zarobkach. Zarabiamy dużo mniej w Białymstoku nie dlatego, że to Polska wschodnia, ale dlatego, że niczego aż tak wartościowego swoją pracą nie wytwarzamy. Jedynym wyjątkiem od tego jest branża IT, która swoich pracowników obsypuje złotem. Co mają zrobić jednak wykształceni w innych kierunkach?

 

Lekarze znajdują zatrudnienie, po długiej i wyboistej drodze w przychodniach, klinikach i szpitalach. Prawnicy mogą otworzyć własną kancelarię, jednak tych jest na rynku bardzo dużo. Kiedy mamy bardzo dużo korporacji, to mają one swoje działy prawne, gdzie można się realizować. Świadczenie usług w tychże to także handlowcy, marketingowcy, dziennikarze, specjaliści IT, kadra zarządzająca, HR, księgowości i wiele innych.

 

Na jaką pracę można liczyć w Białymstoku? Prym wiedzie u nas ilość hipermarketów, sklepów spożywczych i galerii handlowych, gdzie można zatrudnić się co najwyżej na kasie lub przy odrobinie szczęścia – w sklepie. W tym drugim przypadku zarobki są sensowne, ale trzeba pracować od rana do wieczora. Innym wyborem jest gastronomia – kelnerzy, barmani czy osoby sprzątające i zmywające. Nie wygląda to obiecująco dla kogoś, kto chce robić karierę. Jednak niestety takie są realia.

 

W Białymstoku potrzebujemy lotniska, które nie tylko będzie po to by można było stąd dalej uciekać, ale po to by napędzało koniunkturę. By można było tu przylecieć, można było tu importować szybko towary i eksportować je. Potrzebujemy także dobrych dróg dojazdowych – nie tylko do Warszawy, ale też do Lublina, a także Wilna i Gdańska.

 

Drugą ważną gałęzią rozwoju miasta jest turystyka. Czy myślicie, że taki Poznań czy Wrocław są pod tym względem lepsze od Białegostoku? Wystarczy wyjść w sobotni, letni wieczór na Rynek Kościuszki, by się przekonać, że bijemy te miasta na głowę jeżeli chodzi o wybór miejsc, gdzie można spędzić czas ze znajomymi. Jednak to tam, a nie u nas występują prawdziwe gwiazdy, dla których ludzie zjeżdżają się z całego kraju, to tam odbywają się międzynarodowe targi, gdzie prezentuje się wiele światowych firm, to tam wreszcie można przylecieć samolotem.

 

Czy jest szansa na zmianę w Białymstoku? Jest, ale najpierw musi nastąpić zmiana myślenia. Musimy odrzucić myśli, że jesteśmy Polską B, a zacząć myśleć, że jesteśmy takim samym miastem jak Poznań czy Wrocław właśnie i zacząć dążyć do tego, by dla przeciętnego Kowalskiego nie było różnicy czy mieszka tu, tu czy tu. Wtedy studenci nie będą wyjeżdżać, duże firmy się otwierać, a my nie będziemy pod płaszczem pięknego miasta być biedni.

 

Warto też zaznaczyć jeszcze jedno. Słuchanie o tym, że Białystok cały czas się rozwija można włożyć między bajki. Bo inni też się rozwijają. My musimy wziąć udział w wyścigu o lepsze jutro, bo inaczej nic się tu nie zmieni jeszcze przez wiele lat.