Cwaniak w potyczkach z fiskusem

 

    Na początku lata 1936 r. w Dzienniku Białostockim pojawiła się krótka notatka o aresztowaniu buchaltera Pinchusa Szterna, świadczącego swoje usługi różnym miejscowym firmom. Miał on ponoć stosować naganne metody i zabiegi służące interesom swoich pracodawców. Sztern został osadzony w więzieniu, zaś agenci policyjni z Wydziału Śledczego przy ul. Warszawskiej pilnie przygotowywali obciążające materiały dla prokuratury.
  Sprawa trafiła szybko do Sądu Okręgowego. 7 lipca rozpoczął się proces umoczonego w podejrzane machlojki księgowego. Cóż takiego zawierał akt oskarżenia?  Otóż Pinchus Sztern od lat był zawodowym księgowym. Swoim klientom prowadził nie tylko księgi rachunkowe, ale też w ich imieniu załatwiał różne formalności w Izbie Skarbowej i Urzędzie Podatkowym.
  Reprezentował m.in. manufakturzystę R. Kapłana, który miał skład z suknem przy ul. Giełdowej w Białymstoku. Z rozliczeniami tego ostatniego z miejscowym fiskusem było nietęgo. Sztern zaczął więc działać. 
  W połowie kwietnia 1936 r. niby przypadkowo natknął się na Rybnym Rynku na Bronisława Dzięgielewskiego, referenta w biurze informacyjnym Izby Skarbowej. Od słowa do słowa zaproponował mu 100 złotych „w zamian za pewną przysługę”. Płatnikiem miała być firma „R. Kapłan”. Dzięgielewski z oburzeniem odmówił przyjęcia łapówki.  Niezrażony buchalter wziął na celownik innego urzędnika skarbówki – Zenona Gintera.
  Natknął się na niego na ul. Świętojańskiej, wszczął rozmowę na temat problemów podatkowych swojego mocodawcy i zaprosił na dłuższą pogawędkę do swojego mieszkania. 8 kwietnia Ginter pojawił się u Szterna. Tutaj, przy obowiązkowym poczęstunku, gospodarz wyłuszczył całą sprawę. Chodziło o kilka kartek z informacjami o obrotach firmy R. Kapłana, które znajdowały się w posiadaniu Izby Skarbowej.   Gratyfikacja miała wynosić 50 zł. Ginter nie odpowiedział nie, ale o rozmowie i propozycji miał poinformować swojego szefa, naczelnika Majkowskiego.  5 maja Ginter zgłosił się do urzędu prokuratorskiego z doniesieniem, że tego dnia ma odwiedzić go Pinchus Sztern po zamówione materiały i wręczyć kopertę z gotówką. Powiadomieni o wszystkim policjanci ze Wydziału Śledczego przyłapali Szterna na gorącym uczynku.
  Nieborak trafił do aresztu.  Podczas procesu, występując w charakterze świadka, Zenon Ginter opowiedział o ofercie Szterna i próbie przekupstwa. Sąd zauważył szereg sprzeczności z zeznaniami złożonymi w śledztwie. Później zeznawali inni urzędnicy skarbowi oraz funkcjonariusze policyjni, którzy dokonali aresztowania oskarżonego. Na koniec przesłuchany został także naczelnik Izby Skarbowej, Majkowski. Odpowiadał on na pytania dotyczące swoich podwładnych – Dzięgiele- wskiego i Gintera. Oświadczył stanowczo, że był to pierwszy przypadek ofiarowania łapówki jego pracownikom. W tym miejscu prokurator Kunicki mocno się zdziwił. Z łapówkami zetknął się bowiem w badanej właśnie sprawie kupca Arona Kamieńca.
  Kiedy przyszła jego kolej „wskazał na karygodny zwyczaj wpływania przez różne osoby na urzędników i wniósł o przykładne ukaranie winowajcy”. 
   Obrońcy Szterna – adwokaci Klementynowski i Łazuk, w swoich mowach dowodzili, że ich klient nie dawał żadnej łapówki, lecz tylko służył bezinteresowną pożyczką. Z kolei materiały, które miał otrzymać, stanowiły „grzecznościową przysługę“ ze strony znajomego urzędnika. Po krótkiej naradzie z wotantami sędzia Gielniowski ogłosił wyrok.
  Księgowy Pinchus Sztern skazany został na rok więzienia w zawieszeniu i 30 zł grzywny. Okolicznością łagodzącą było to, że Skarb Państwa nie poniósł żadnych strat wskutek jego działalności. Usłużny buchalter opuścił gmach Sądu Okręgowego przy ul. Mickiewicza 5 jako wolny człowiek.

Włodzimierz Jarmolik