W Filipowie przemycali wszystko ”na legalu”.

Gmina Filipów położona w powiecie suwalskim przez lata była znana ze zjawiska przemytu. Proceder miał charakter pokoleniowy. Jego największe natężenie przypadło na drugą połowę XIX w. Wszystko miało związek z delikatnie mówiąc niekorzystną sytuacją materialną mieszkańców znajdujących się pod carskim panowaniem. Za chlebem udawali się więc do sąsiednich Prus Wschodnich. Na czym polegała ich praca? Były to głównie zajęcia rolnicze. Przy granicy nieraz znajdowali się niemieccy werbownicy, którzy poszukiwali siły roboczej.

Zmierzając do Prus zabierali ze sobą takie towary jak jaja czy czy masło. W drogę powrotną byli zaopatrzeni zaś w alkohol, cukier czy tytoń. Granicę niejednokrotnie przekraczały z towarami całe rodziny. Co więcej, nikt nie uważał, że było to jakieś przestępstwo. Takie działanie uważano bowiem za jedyną drogę ucieczki od biedy. Sprawna organizacja procederu to z kolei zasługa społeczności żydowskiej. Najczęściej to ona była dostawcą i odbiorcą towarów.