fot. Muzeum im Marii Konopnickiej w Suwałkach

Miejsce pamięci o Marii Konopnickiej. To kamienica z ul. Kościuszki 31 w Suwałkach

Budynek powstał w latach 1826–1827, zaś jego ostateczny kształt otrzymał w latach 1835–1836 i nawiązuje do architektury szlacheckiego dworku. Jest to parterowy budynek z użytkowym poddaszem w kształcie podkowy, z główną częścią przylegającą do ulicy i dwoma skrzydłami wychodzącymi w kierunku ogrodu.

Został zbudowany z cegły i pokryty dwuspadowym dachem. W środku jest główne wejście, które kiedyś prowadziło na dziedziniec, a obecnie stanowi hol muzeum im. Marii Konopnickiej.

Front budynku zdobi 5-osiowa facjata, zwieńczona schodkową attyką. Okna facjaty wieńczą rzeźbione maski lwów, zaś główne wejście zdobią dwie pary kolumn toskańskich. Kiedy Wasiłowscy przybyli do Suwałk kamienica ta należała do rejenta Jana Zapiórkiewicza. Znajdowały się tam wówczas trzy mieszkania, dwa na parterze i jedno na poddaszu. Początkowo rodzice Marii Konopnickiej zajęli mieszkanie na górze. Później przenieśli się na parter i przez pewien czas mieszkali w pozostałych dwóch.

Obiekt jest fragmentem zabudowy ul. Kościuszki, stanowiącej dobrze zachowany zespół urbanistyczny. Budynek został objęty najwyższą ochroną konserwatorską poprzez wpis do rejestru zabytków już w 1979 roku.

Featured Video Play Icon

Podlaskie kapliczki. Nieodzowny element regionu.

Podczas zwiedzania Podlaskiego można niejednokrotnie napotkać kapliczki. Stoją samotnie wśród pól, przy drogach, na wsiach. Niekiedy wiszą na drzewach. Jedno jest pewne, bez nich krajobraz naszego regionu nie byłby taki sam. Ba! Niektóre kapliczki mają status podwójnie kultowych. W religijnym znaczeniu każda z nich taka jest, ale też niektóre są bardzo dobrze znane ludziom jako obiekty architektoniczne.

Najbardziej znany przykład to kapliczka z plakatu filmu U Pana Boga za piecem, która to stoi po drodze z Krynek do Sokółki. Inna też w tamtych okolicach była użyta w scenie tego filmu, gdy komendant modlił się do „pagera”. Równie ciekawą kapliczką jest konstrukcja z miejscowości Brody. Została obfotografowana przez całą rzeszę ludzi. Nie sposób nie wspomnieć o kapliczce, która stoi na szczycie górki w Goniądzu. A to tylko kilka bardziej znanych. Inne, równie ciekawe można obejrzeć na powyższym filmie.

Autorem jest Szczepan Skibicki, autor wspaniałego filmu krajobrazowego Go Podlasie. Film został wykonany techniką time-lapse. Czyli fotografowano obiekt w równych odstępach czasowych, a następnie złożono to w ruchome dzieło. Tak jak kiedyś tworzono kreskówki – rysowano klatka po klatce sceny, a następnie szybko je przewijano. Tak też jest i przy time-lapse. Pięknie się to ogląda.

Featured Video Play Icon

Tak było na przełomie 1978 i 1979 roku. Ciężka zima w Suwałkach na filmie.

To była zima stulecia. Suwałki w 1978 roku zostały wręcz sparaliżowane. A wszystko to zaczęło się w Sylwestra. Śnieg zaczął sypać bardzo intensywnie, a tym czasem w domach imprezy odbywały się na całego. 1 stycznia 1979 roku goście zaczęli wracać do domów. Zastał ich bajkowy, zimowy krajobraz. Problem w tym, że ciężko było się przemieszczać nawet pieszo! Szczególnie kobiety miały problem, które musiały przedzierać się przez zaspy w wybornych kreacjach i nieodpowiednich do warunków atmosferycznych butach.

W Suwałkach rekord śniegu padł w lutym. 16 lutego spadło 84 cm białego puchu! Temperatury przekraczały -30 stopni. To wszystko jednak z perspektywy mieszkańców zaczęło być realnym problemem, gdy od mrozu przestały działać trakcje elektryczne i popękały szyny torów kolejowych. Nagle był problem z dowozem węgla do elektrociepłowni. O przemieszczaniu się z miasta do miasta można było w zasadzie zapomnieć. Bardzo trudno też było korzystać z komunikacji miejskiej.

Każde z miast było po prostu oddzielną wyspą, którą intensywnie trzeba było odśnieżać. W samych Suwałkach ludzie byli już przyzwyczajeni do niskich temperatur i śniegu. Nawet tam zima stulecia dała w kość. Ludzie musieli pomagać sobie wyjechać z zaspy, a służby drogowe pracowały bez odpoczynku.

Featured Video Play Icon

Tak się prezentuje nowa ekspresówka prowadząca do granicy

Niedawno informowaliśmy o otwarciu nowej ekspresówki, która prowadzi z Suwałk do samej granicy z Litwą. Teraz możemy obejrzeć film, na którym widać jak się prezentuje. Trzeba przyznać, że całkiem przyjemnie się to ogląda.

Każdy, kto jechał kiedykolwiek do Budziska i dalej na Litwę ten wie jaka była to mordęga. Po starej drodze na szczęście zostały już tylko wspomnienia. Dawniej mieściło się tam także przejście graniczne. Zostało ono zlikwidowane w momencie, gdy Polska dołączyła do strefy Schengen pod koniec 2007 roku. To dało możliwość podróżowania bez potrzeby zatrzymywania się na granicy. Obecnie wystarczy zwolnić. To, że nie ma szlabanów nie oznacza, że nie ma kontroli. Te są – prowadzone wyrywkowo.

Jeżeli droga ekspresowa ma dwie jezdnie, to można na niej poruszać się z prędkością do 120 km/h. W przypadku jednej jezdni limit wynosi 100 km/h. Droga do Budziska S61 ma dwa pasy w każdą stronę. Jej długość to prawie 25 km. Warto pamiętać, że gdy będziemy już na Litwie, to tam w przypadku zatrzymania przez policję i wręczenia nam mandatu – należy go zapłacić od razu. Takie zasady obowiązują dla obcokrajowców także w Polsce.  Możemy podpowiedzieć, że u naszych bałtyckich sąsiadów kontrole drogowe są dużo bardziej wzmożone niż w naszym kraju. Lepiej się mieć na baczności.

Featured Video Play Icon

Podlaskie zimą jest przepiękne. Ten film to dobitnie pokazuje!

Prawosławne, drewniane cerkwie, synagoga, ruiny kościoła, Dolina Narwi, Kraina Otwartych Okiennic, Suwalszczyzna i Wigierski Park Narodowy, Kanał Augustowski – to niektóre tylko atrakcje, jakie można zobaczyć zimą w Podlaskiem. Gdy tylko spadnie trochę śniegu, atmosfera natychmiast robi się magiczna!

Tym razem możemy zobaczyć nasz wspaniały, piękny region na najnowszym filmie kanału YouTube – Gdzie los poniesie. Autorzy pokazują tam najciekawsze ich zdaniem miejsca, warte do zobaczenia zimą. Nie brakuje pięknych widoków i atrakcji. Warto dodać, że to co widzimy na filmie jest tylko wycinkiem Podlaskiego. Takich miejsc jest dużo dużo więcej. Żeby tak objechać wszystkie trzeba by było objeżdżać region intensywnie co najmniej przez tydzień.

Podlaskie, różni się od innych regionów tym, że jest bardziej dzikie. Mamy tu ogromne bogactwo przyrodnicze. Natura może się u nas rozwijać bez skrępowania właśnie dzięki temu, że nasze ziemie nie są tak zaludnione jak inne. Tam gdzie mało człowieka – dużo natury.

Suwalska Orkiestra Kameralna, fot. soksuwalki.eu

Dyrektor miał zakazać grania hymnu, a teraz chce wyrzucić muzyków?

Niepokojącą petycję do Prezydenta Suwałk złożyli muzycy z Suwalskiej Orkiestry Kameralnej. Oskarżają jego podwładnego – dyrektora Suwalskiego Ośrodka Kultury Ignacego Ołowia, o to że próbuje wyrzucić obecnych artystów i zastąpić ich innymi. A to wszystko „z zemsty za zagranie hymnu wbrew jego woli”. Czy to jednak konflikt wszystkich muzyków czy raczej starcie dyrygenta ze swoim szefem?

Zakaz grania hymnu?

Zacznijmy po kolei. Według muzyków (a konkretnie dyrygenta Krzysztofa Jakuba Kozakiewicza z Suwalskiej Orkiestry Kameralnej) wszystko zaczęło się jeszcze w październiku. Wówczas miało dojść do spotkania dyrektora Suwalskiego Ośrodka Kultury Ignacego Ołowia z muzykami orkiestry. Zapewniono ich, że jest przyszłoroczny budżet na działanie orkiestry jest już zapewniony i nie ma planów by zmieniła się liczba koncertów. Wszystko miało się zmienić 11 listopada w święto niepodległości. Muzycy twierdzą, że tego dnia wbrew poleceniu dyrektora wykonali Mazurek Dąbrowskiego na początku uroczystego koncertu.

Zdarzenie miało miejsce 11 listopada podczas uroczystego koncertu z okazji Narodowego Święta Niepodległości. P. Ignacy Ołów zabronił wówczas orkiestrze (i mnie) wykonania Hymnu Państwowego na otwarcie koncertu. Sytuacja wydawała się nieporozumieniem, a orkiestra – ze mną na czele – rozumiejąc patriotyczny i poważny charakter koncertu związanego z obchodami odzyskania niepodległości zdecydowała się – pomimo silnych sugestii dyrektora – hymn wykonać. – czytamy w internetowej petycji muzyków Suwalskiej Orkiestry Kameralnej.

5 grudnia muzycy otrzymali od dyrektora informacje, że większej części orkiestry nie zostaną przedłużone umowy, które wygasają z końcem 2022 roku. Zaś w miejsce obecnych dyrektor planuje zatrudnić nowe osoby zamieszkałe lub związane w Suwałkach. Kierowanie się takim kryterium, pomijając wartości artystycznej danej osoby – muzycy uważają za dyskryminację. W ocenie orkiestry – i mojej – próba zniszczenia dorobku zespołu, zwolnienie ludzi z pracy, które zostało przeprowadzone w tak niejawny i niejasny sposób jest rodzajem represji za nieprozumienie z 11 listopada 2022. Tym bardziej nie można więc pozwolić, aby osobiste opinie prowadziły do niepokojących i szkodliwych działań i wpływały negatywnie na przyszłość Suwalskiej Orkiestry Kameralnej. – czytamy w tej samej petycji.

Co na oskarżenia dyrektor?

Zacznijmy od tego, że dyrektor Suwalskiego Ośrodka Kultury Ignacy Ołów także jest muzykiem i dyrygentem. Przed imprezą 11 listopada uzgodniono pewien scenariusz, podczas którego stwierdzono, że nie ma potrzeby grania hymnu, gdyż wcześniej będzie odśpiewany. Stąd brak Mazurka Dąbrowskiego w repertuarze orkiestry. Według dyrektora mimo to, dyrygent Krzysztof Jakub Kozakiewicz postanowił grać hymn. Dyrektor miał zapytać o możliwość zmiany scenariusza Prezydenta Suwałk, ten nie wyraził sprzeciwu i Mazurek ostatecznie wybrzmiał.

Kolejna kwestia, o którą zapytaliśmy dyrektora SOK to umowy. Okazało się, że brak przedłużenia umowy (kończy się 31 grudnia 2022r. – dop. red.) jest przewidziany tylko w przypadku dyrygenta Krzysztofa Jakuba Kozakiewicza, zaś pozostali członkowie orkiestry zatrudniani są na podstawie umowy-zlecenie tylko na 1 miesiąc. Za każdym razem są to różne osoby, bo też repertuar koncertów jest różny. Dlatego, kto pracuje w danym miesiącu, wynika z tego na jakim instrumencie gra. Ponadto muzycy nie pracują tylko dla orkiestry w Suwałkach, lecz mają stałe miejsce zatrudnienia w różnych miastach.

Ostatnią kwestia łączy się właśnie z tym co powyżej. Dyrektor Ołów uważa, że nie da się zatrudniać muzyków tylko z Suwałk właśnie ze względu na ten różnorodny repertuar. Natomiast rzeczywiście jest w nim chęć dania szansy osobom, które w Suwałkach mieszkają. A wynika to przede wszystkim z chęci oszczędzenia na hotelach. Jak wspomnieliśmy dyrektor SOK jest dyrygentem i muzykiem, więc potrafi ocenić kompetencje danej osoby. Ponadto dyrektor nie uważa, by muzycy z Suwałk po tutejszej szkole są gorszymi od tych z Białegostoku czy Warszawy.

Dyrektor zapytany dlaczego nie chce przedłużać umowy z Krzysztofem Jakubem Kozakiewiczem, obecnym dyrygentem orkiestry, stwierdził, że ma prawo dobierać sobie współpracowników takich, którzy będą bardziej skorzy do współpracy. A ta, według dyrektora SOK z obecnym dyrygentem nie układa się najlepiej. Latem z powodu braku tej współpracy miały zrezygnować dwie kobiety, które przygotowywały audycje edukacyjne dla dzieci. Niestety nie mogły się porozumieć z dyrygentem w sprawie utworów. Ponadto muzycy mieli też przyjeżdżać mocno spóźnieni na próby, przez co późniejsze nagłośnienie imprezy miało być słabe, na co skarżono się dyrektorowi. Ignacy Ołów stwierdził także, że musiał jechać na wywiad do radia, bo dyrygent odmówił.

Prezydent Suwałk za dyrektorem?

Tymczasem prezydent Suwałk Czesław Renkiewicz wydał oświadczenie, odnosząc się do petycji muzyków. Z niepokojem obserwuję jednak błędnie intepretowaną przez środowisko artystyczne decyzję Dyrektora Suwalskiego Ośrodka Kultury jakoby miało dojść do likwidacji Suwalskiej Orkiestry Kameralnej. W tej sprawie skierowano do mnie w ostatnim czasie wiele pism i wystąpień, za które serdecznie dziękuję. (…) Odrębną sprawą jest natomiast kwestia tego, kto ma grać w orkiestrze. Myślę, że marzeniem wielu doskonale wykształconych muzycznie Suwalczan było grać w szeregach orkiestry. Mam nadzieję, że będą mieli taką okazję. Przykro mi jest czytać, że muzycy pochodzący z Suwałk obniżą poziom artystyczny zespołu. Funkcjonująca już od blisko 50 lat w Suwałkach Państwowa Szkoła Muzyczna wykształciła rzeszę uzdolnionych muzyków. Wielu z nich to absolwenci konserwatoriów. – czytamy w oświadczeniu Prezydenta Suwałk.

Całą petycja dostępna jest tutaj:

https://www.petycjeonline.com/uratuj_suwalsk_orkiestr_kameraln

Całe oświadczenie prezydenta dostępne jest tutaj:

https://um.suwalki.pl/mieszkaniec/aktualnosci,4002/oswiadczenie-ws-suwalskiej-orkiestry-kameralnej,2585877

Featured Video Play Icon

Wielka wycieczka po Podlaskiem. Zobaczyli prawie wszystko.

Takiego filmu jeszcze nie było. YouTuber 58 OsA przemierzył z kamerą Podlaskie chyba tak dogłębnie, jak nie zrobił to jeszcze nikt. Dzięki temu każdy, kto nie był w naszym regionie może dowiedzieć się o wszystkich najważniejszych punktach naszego regionu. Osoby, które tu mieszkają także znajdą coś dla siebie, bowiem nie wszystkie atrakcje Podlaskiego są tak samo znane.

Film rozpoczyna się od Narwiańskiego Parku Narodowego i Tykocina. Widzimy, że nie przeszkadza w zwiedzaniu brzydka pogoda. Kolejny przypadek to Biebrzański Park Narodowy. Pierwszy zgrzyt jakiego doznał zwiedzający był właśnie tam. Konkretnie to w Osowcu, gdzie twierdzę można zwiedzać od poniedziałku do piątku od 9 do 13. Jak widać obiekt działa tylko dla uczniów i urlopowiczów. Weekendowe zwiedzanie tu nie wchodzi w grę.

Kolejny przystanek to Wigry i tamtejszy klasztor. W kolejnych kadrach filmu możemy zobaczyć jak pięknym terenem jest Suwalszczyzna. Z drona podziwiać możemy wszelkie pagórki. Szkoda tylko tej pogody. O ile do spacerów się nadaje, to do podziwiania już trochę gorzej. Autor dotarł nad sławną Górę Cisową, która jest położona 256 m n.p.m. W filmie nie mogło zabraknąć Białegostoku i jego atrakcji. Zwiedzić Podlaskie i nie zobaczyć jego stolicy? Byłoby to bez sensu. A jak i Białystok to także pobliski Supraśl. Kolejne przystanki to tatarskie Bohoniki, Krynki czy Kruszyniany. Nie zabrakło też ruin w Jałówce.

Następnie 58 OsA wybrał się do Krainy Otwartych Okiennic, która w ostatnim czasie jest prawdziwym hitem turystycznym. Nie mogło też zabraknąć Dębu Dunin, Grabarki czy Kaszteliku. Zauważalne jest ominięcie Puszczy Białowieskiej. Mimo wszystko pokazane zostało i tak bardzo wiele. I to trzeba docenić, bo objechanie naszego regionu i przemierzenie wielu kilometrów piechotą jest sporym wysiłkiem.

Featured Video Play Icon

Niesamowita historia! W Polsce była bieda, a oni przeprowadzili się w okolice Suwałk ze Szwajcarii.

Cywilizowany człowiek żyje sztucznym otoczeniem, takim wielkim złudzeniem. Myślisz, że masz życie pod kontrolą, bo zarobisz jakieś pieniądze, możesz coś kupić, ale nie wiesz co masz na talerzu i jak to trafia na Twój talerz – tak zaczyna swoją historię Thomas, który wraz z żoną Claudią przeprowadzili się w 1993 roku z bogatej Szwajcarii do biednej wsi w okolicach Suwałk.

Dla nas, Polaków w 1993 roku w biednej Polsce, która zaczęła się wygrzebywać z socjalistycznych eksperymentów gospodarczych PRL-u, czas po transformacji ustrojowej kojarzy się przede wszystkim z powiewem zachodu. Na ulicach zaczęły się pojawiać logotypy marek znanych z filmów USA. Oryginalne jeansy, coca-cola, kolorowe i z prawdziwej czekolady słodycze, hamburgery – to były początki. Tymczasem w Szwajcarii, będącej na innym poziomie USA postrzegano inaczej. Między innymi poprzez kulturę rdzennych Amerykanów. Zainspirowani ich naukami, Tomas i Claudia zaplanowali stworzenie społeczności samowystarczalnej.

Przeprowadzili się z trójką małych dzieci ze Szwajcarii do północno-wschodniej Polski, aby wziąć udział w projekcie „eko-wioski”. Po polsku nie znali ani słowa. W celu realizacji pomysłu wydzierżawili kawałek ziemi w Sajzach, 20 km na północ od Ełku, zbudowali tipi i założyli ogródek warzywny. Po trzech miesiącach ich pobytu w Polsce projekt został odwołany, ale Thomas i Clausa zdecydowali, że chcą zostać w Polsce na stałe. Po pewnym czasie dzięki wsparciu sympatycznych Polaków znaleźli miejsce swojego gospodarstwa w Bachanowie na Suwalszczyźnie, gdzie od ponad 29 lat mieszkają, pracują i tworzą. Poznajcie ich niesamowitą historię na filmie powyżej.

Będzie można dojechać pociągiem z Krakowa przez Białystok do Wilna! Jest już data.

Bardzo długo o tej sprawie było cicho, ale nareszcie coś się ruszyło. Przypomnijmy od kilku lat planowano połączyć kolejowo Warszawę z Wilnem (przez Białystok). Na początku plany pokrzyżowała pandemia, później okazało się, że dosyć sporym problemem jest różnica szerokości torów. Na terenie dawnego ZSRR, czyli także na Litwie budowano tory szersze niż w Polsce i innych krajach Europy zachodniej. Oczywiście PKP dysponuje pociągami, które mogą jeździć po różnej szerokości torów, ale nikt nie chce ich na co dzień eksploatować. Traktowane są bardziej jako zapasowe.

W tym roku podawaliśmy już informację o tym, że połączenie z Warszawy do Wilna ruszy jeszcze w tym roku z jedną przesiadką. Wiadomo już więcej o szczegółach tego połączenia. Obecnie do Suwałk dojeżdża pociąg „Hańcza” z Krakowa. Po zmianie rozkładu jazdy w grudniu 2022 nastąpi wydłużenie jego trasy 40 km. Oznacza to, że Wilno zostanie skomunikowane z wieloma polskimi miejscowościami. Pasażerowie dojadą najpierw do litewskiej Mockavy (Maćkowo). Tam będzie na nich czekać skład, którym dojadą do Wilna przez Kowno.

Jest jeszcze jeden problem na tej trasie. To elektryfikacja, której nie ma. Dlatego obecne połączenie jest jeszcze tymczasowe. Będzie obowiązywać do czasu aż strona litewska zapewni lokomotywę spalinową, która mogłaby przejąć prowadzenie polskiego pociągu na odcinku litewskim. Gdy tak się stanie, to docelowo aż do Kowna będzie dojeżdżać pociąg „Nałkowska”, który kursuje na co dzień na trasie Białystok – Wrocław. Później z Kowna będzie można dojechać pociągiem do Wilna. Tylko ten odcinek wynosi zaledwie 90 km.

Featured Video Play Icon

Zwiedzanie Suwałk w kilka godzin. Co można zobaczyć?

Suwałki znane są szerszemu gronu Polaków z trzech rzeczy. Podczas prognozy pogody od zarania dziejów występują zawsze na mapie, w przeciwieństwie do Białegostoku. Wiąże się to z drugim skojarzeniem, czyli polskim biegunem zimna. Tak oto miasto jest nazywane. A że właśnie tak to trzecią rzeczą jest skojarzenie z białymi niedźwiedziami. Jeden z nich jest maskotką miasta. Dla turystów zwiedzanie Suwałk to prawdziwe wyzwanie. Bo trzeba się sporo napocić by tam dojechać.

Samochodem możemy od Białegostoku marnej jakości krajową ósemką, a możemy jeszcze gorszymi, krętymi drogami na Mazurach. Swoją drogą, jeżeli dotrzemy na Mazury, to nie będzie chciało się jechać dalej. Podobnie z kierunku białostockiego. Może nas zatrzymać Augustów. Druga opcja dojazdowa, czyli pociąg wcale nie jest lepsza. Do Suwałk prowadzi linia kolejowa z Sokółki. Gdy jedziemy na przykład z Warszawy, to w Białymstoku postój trwa 25 minut!

Jeżeli jednak udało nam się dotrzeć na miejsce, to warto Suwałki zwiedzić. Miasto samo w sobie nie jest winne, że ciężko tam dojechać. Nadrabia za to urokiem. Ważną postacią dla tego miasta była pisarka Maria Konopnicka. Na tyle docenia się ją, że stoi tam jej pomnik. Warto jednak zwrócić uwagę, że przyjemne jest całe otoczenie tegoż pomnika. To park nazwany od imienia pisarki. Jest także centrum miasta z rozwiniętą gastronomią. Warto spróbować regionalnych specjałów, na szczególną uwagę zasługują oczywiście kartacze. Danie to bowiem pochodzi z sąsiedniej Litwy, jednak to w Podlaskiem ostatnio robi wielką furorę.

Miasto ma także zalew Arkadia. Gdy tylko przyjedziemy pociągiem, to przywita nas stary, zabytkowy dworzec z 1896 roku. Jadąc samochodem zapewne natrafimy na stare wojskowe koszary po drodze. To pamiątka po rosyjskim zaborcy.

Jeżeli mamy więcej czasu to warto zobaczyć też Wigierski Park Narodowy i Szelment, bo są w pobliżu. Można też skusić się na wypad do wspomnianego wcześniej Augustowa. Tam w otoczeniu jezior i rzek spędzimy kolejne miłe chwile.

Podlaskich bocianów jest coraz mniej. Mogą zupełnie zniknąć!

Być może dla niektórych będzie to pewien szok, ale nie w całej Polsce można latem obserwować bociany. Pod tym względem województwo podlaskie jest jednym z niewielu miejsc, gdzie jest ich bardzo dużo. Niestety w ostatnich latach populacja tego ptaka zmniejszyła się o 20 proc.! Niestety to nie koniec złych wieści, za kolejne 20-30 lat może ich w Podlaskiem w ogóle nie być.

Jednym z najpopularniejszych tekstów na naszym portalu jest ten o bocianach, gdzie gruntownie tłumaczymy, dlaczego te piękne ptaki wylatują do ciepłych krajów i po co wracają. Szczegółowo przeczytacie poniżej, zaś w skrócie napiszemy tak: bociany wylatują do dalekich krajów Afryki za jedzeniem. Gdy u nas mróz skuje wszystko wokół, to w Dorzeczu Kongo bociany mogą wybierać i przebierać w pożywieniu. Ptaki wracają zaś, bo w czasie naszej wiosny i lata, w Afryce rozpoczyna się pora sucha, co utrudnia zdobycie pożywienia. Zaś u nas w tym czasie jak w stołówce. W menu każdego ptaka są pasikoniki, dżdżownice, ślimaki, gryzonie, małe ryby, żaby, węże, krety, łasicie, gronostaje, a nawet pisklęta ptaków i młode zające!

Problem w tym, że zmiany klimatu powodują, że w polskich rzekach ubywa wody. Nasz region niestety nie jest wyjątkowy pod tym względem. Puste cieki nie zabiją od razu ludzi, bo korzystamy ze źródeł głębinowych, natomiast ptaki odczują braki jako pierwsze. W efekcie nie będą wracać po zimie do Podlaskiego tylko tam, gdzie będzie dobry dostęp do wody i optymalne warunki do rozmnażania. Obecnie królestwem bociana są Doliny Biebrzy, Narwi i Bugu. To właśnie tam zaobserwowano 20 procentowy spadek populacji ptaka. W zachodnich rejonach kraju jest jeszcze gorzej, bo populacja miejscami zmniejszyła się o połowę! W kraju żyje łącznie około 43-45 tys. par lęgowych. Około jedna czwarta z nich mieszka w naszym regionie.

Featured Video Play Icon

Jak nauczyć się zbierać grzyby? Wybrać dobry las na początek.

Internet zalewany jest od lat zapytaniami „gdzie zbierać grzyby”. Wynika to z faktu, że osoby, które dopiero chcą zacząć przygodę z tymi leśnymi przysmakami nie mają jeszcze swoich „miejscówek”. Warto dodać, że nie wolno się zniechęcać na początek. Nawet, gdy dobrze już wytypujemy las, to może ogarnąć nas frustracja, bo niestety u nas tradycja jest taka, że grzybiarze nie zbierają po prostu koszyka, ale czyszczą lasy z grzybów jak szaleni. Swoje też robi fakt, że istnieją skupy grzybów, które nieco napędzają gospodarkę zbieracką.

Ale zostawmy już te niuanse. Podlaskie na szczęście ma 3 okazałe puszcze i mnóstwo mniejszych lasów. Miejscówek u nas tyle, że jest w czym przebierać. Wystarczy tylko bardzo wcześnie wstać, bo niestety „czyściciele” grasują od bladego świtu. Zatem jeżeli nie chcemy oglądać resztek, to musimy do tego swoistego wyścigu dołączyć. Pamiętajcie, żeby nie zabierać ze sobą żadnych plastikowych reklamówek. Najlepszy będzie kosz wiklinowy. Grzyb uduszony w torbie to grzyb bezużyteczny. Pamiętajcie też o nożyku. Wyrywanie grzyba z korzeniami to głupota. Trzeba odcinać.

Co radzi ekspert z filmu? Po pierwsze przemieszczać się z lasu do lasu, dużo chodzić po rozmaitych lasach z młodnikami, zwłaszcza świerkowymi, po lasach mieszanych z świerkami – jeśli myślimy o prawdziwkach i podgrzybkach – można tez zahaczyć o rydza. – zachęca autor filmu. Kiedyś jak pytałem dziadka, gdzie rosną grzyby, odpowiadał – pod choiną.

Na koniec ważna uwaga. Kiedy uda się Wam już coś nazbierać, to poproście kogoś doświadczonego o sprawdzenie każdego grzyba po kolei. Zjedzenie trujących „owoców leśnych” może się skończyć bardzo ciężkimi powikłaniami, od uszkodzenia wątroby po śmierć włącznie.

Featured Video Play Icon

Podlaskie mocno się promuje. Internet, telewizja, radio opanowane!

Województwo Podlaskie zabiera się za porządną promocję. Do tej pory jakieś działania na przestrzeni lat były widoczne, ale nie oszukujmy się – najwięcej dobrego dla naszego regionu zrobił film U Pana Boga za piecem. Do dziś jest popularny w telewizji i do dziś przyciągają takie miasta jak Supraśl, Tykocin, ale też Sokółka. Turystów przyciągają też atrakcje z tych wszystkich okolic, które są niejako po drodze.

Swoje robi także trasa Green Velo, która wabi rowerzystów z całego kraju. Chociaż nie jest to cud architektury i infrastruktury, to ogólnie warto się nią przejechać. Ktoś, kto nie ma takich terenów przyrodniczych jak my na co dzień będzie zachwycony.

Jest także tak zwana turystyka religijna. Wszelkie sanktuaria i inne świątynie również przyciągają turystów, którzy przy okazji modlitwy poznają nasze piękne zakątki. I mowa tutaj zarówno o katolikach jak i prawosławnych. Tatarzy przyciągają do swych meczetów zainteresowanych innymi kulturami.

Ostatnią kategorią jest Augustów i Suwalszczyzna. Te pierwsze miasto jest uznawane za „letnią stolicę Polski” i cały czas udaje mu się utrzymywać zainteresowanie turystów – dokładnie tak jak to robi Zakopane. Natomiast Suwalszczyzna to miks różnego typu podróżnych – od zwykłych ciekawych, po tych religijnych.

Nie zapominajmy, że Podlasie to także cel wielu motocyklistów, którzy całymi grupami zwiedzają kraj. Ich również można spotkać w naszym regionie w sporych ilościach.

Jak widać zainteresowanie naszym regionem nie ustaje, ale ten ogień należy podtrzymywać. Do tej pory działo się to na zasadzie „każdy sobie rzepkę skrobie”, natomiast później pojawiła się epidemia, następnie przez białoruskiego dyktatora wprowadzono stan wyjątkowy na granicy. Gdy został on zniesiony, na czas budowy zapory również nie było można pojawiać się w okolicach granic Polski i Białorusi. Niestety to także „promieniowało” na resztę regionu. Turyści masowo odwoływali rezerwacje nawet w oddalonym od granicy Supraślu. Swoje dołożyli też ogólnopolscy dziennikarze, którzy w pewnym momencie zaczęli grzać bzdurny temat „Przesmyku Suwalskiego”, przedstawiając to tak jakby Putin właśnie szykował na Polskę jakieś czołgi, a ten teren miałby iść w pierwszej kolejności pod ogień. I znów turyści zaczęli bać się do Podlaskiego przyjeżdżać.

W ostatnim czasie wszystko się uspokoiło. Ani granicą, ani Przesmykiem w Polsce nikt się nie interesuje. Turystyka powoli wraca do normy. Niestety szkody wyrządzone tymi wszystkimi działaniami były na tyle duże, że rozkręcanie tego może potrwać latami przy założeniu, że już nic się nie wydarzy. Dlatego do akcji wkroczył Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego.

Jednym z działań jest kampania „Wszystko przed Tobą” w serwisie Facebook, która pokazuje najpiękniejsze miejsca i najciekawsze wydarzenia w regionie. – To Noc Kupały w Dubiczach Cerkiewnych, Białowieża, Kruszyniany, Bohoniki, Kanał Augustowski i wiele innych – wymieniał marszałek na konferencji poświęconej turystyce województwa.

Z kolei w serwisie YouTube przez cały lipiec prezentowany był cykl audycji „Zasilani”. O turystycznych atrakcjach czekających w miejscowościach przygranicznych i w ogóle naszego województwa opowiadali dziennikarka Magdalena Gołaszewska oraz naukowiec i odkrywca Petros Psyllos.– Były ciekawostki, spotkania z interesującymi ludźmi, a przede wszystkim zachęta do odwiedzin – mówił Artur Kosicki i dodał, że pierwszy odcinek miał około 100 tys. wyświetleń. – To nas cieszy, tym bardziej że są to wyświetlenia użytkowników spoza naszego regionu. To świadczy o zainteresowaniu i z pewnością przełoży się na liczbę odwiedzających nasz region.

Obok kampanii internetowej w lipcu, Podlaskie było mocno obecne także w telewizji. Podlaska Regionalna Organizacja Turystyczna we współpracy z urzędem marszałkowskim przygotowała spot „Świat jak z baśni”. Reklama, w której o urokach Podlaskiego opowiada Krystyna Czubówna była wyświetlana praktycznie we wszystkich kanałach telewizji publicznej. W ciągu miesiąca reklama została wyświetlona około 40 mln razy – informował Artur Kosicki, marszałek.

Promocja Podlaskiego odbywała się też w popularnym programie telewizyjnym „Pytanie na Śniadanie”. Widzowie zobaczyli m.in. relacje z Białowieży, Mielnika, Krynek, a także znad Kanału Augustowskiego. Samorząd województwa był również partnerem dwóch tegorocznych przystanków „Letniej trasy Dwójki” w Augustowie i Łomży. Pierwszy z nich obejrzało średnio 1,6 mln widzów, natomiast drugi rekordowe 2,5 mln.

Podsumowując, dobrze, że Podlaskie aktywnie się reklamuje. Trzeba jednak pamiętać, że przed nami zima. Dlatego już teraz trzeba przygotowywać wszelkie materiały, dzięki którym turystów nie zabraknie i w taką porę roku. Podlaskie pod śniegiem jest tak samo cudowne jak wtedy, gdy skąpane jest letnim słońcem.

Featured Video Play Icon

Nowy film promocyjny Podlaskiego. Zapiera dech w piersiach, ale…

W ostatnim czasie w telewizji (a teraz też i w internecie) można podziwiać najnowszy film promujący województwo podlaskie. Jest w 99 procentach perfekcyjny. Zawiera wszystko to, za co kochamy nasz region, czyli przepiękne widoki, dziką naturę, niesamowite zwierzęta, a to wszystko na różnokolorowych obrazach, których doświadczamy w zależności od tego jaka jest pora dnia czy roku. Dzieło zachęcające do przyjazdu w nasze strony opatrzone jest głosem znanej i lubianej z filmów przyrodniczych Krystyny Czubówny. Widać, że autorzy wiedzieli, jak zagrać tą melodię, którą odbiorca lubi najbardziej. Czyli tęsknotę za dzieciństwem na wsi, ale tylko od tej dobrej strony.

Nuta sentymentalna miała wpasować się z ostatnimi zdaniami na filmie, że Podlaskie znajduje się zaledwie dwie godziny od Warszawy. Miało zachęcać, że to „tak blisko”, ale w gruncie rzeczy wychodzi w tym jakiś ukryty kompleks na punkcie stolicy. Bo czy informacja o tym, że nasz piękny wspaniały region jest niedaleko stolicy jest najlepszym powodem, by tu przyjechać? A z tego by wynikało, skoro ktoś tym puentuje cały przekaz. Czy Bieszczady reklamują się, by przyjeżdżać do nich, bo są 2 godziny od Rzeszowa? No nie. Tam kompleksów nie mają. Znają swoją wartość na tyle, by puentować to stwierdzeniem „Uwolnij się w Bieszczadach”.

Dlatego film jako dzieło oceniamy bardzo wysoko, ale to tak jakby ostatni akord ktoś zafałszował. Dobrze by było, gdyby ktoś uwolnij się (może być w Bieszczadach) od kompleksu Warszawy i usunął z filmu to zbędne powiedzenie. Ludzie naprawdę mają mapy i doskonale wiedzą, gdzie leży Podlaskie. Do tej pory jednak nie byli przekonani po co tam jechać. Ostatnio przed Polską odsłaniamy trochę karty, a tych mamy wystarczająco mocno by nie reklamować się bliskością do stolicy.

Featured Video Play Icon

Najpiękniejsze miejsca Suwalszczyzny. Zapierają dech w piersiach!

Popularny bloger „Kołem się toczy” odwiedził Suwalszczyznę i uwiecznił film z cudownymi widokami. Dzięki temu możemy zobaczyć sami czy warto tam jechać. My uważamy, że nie należy pytać „czy” tylko kiedy.

Najpierw zacznijmy od pewnej irytującej sprawy. W ramach wojny na Ukrainie, politycy zaczęli ostatnio uprawiać jakieś dziwne „show” na oddalonym od konfliktu o półtora tysiące kilometrów Przesmyku Suwalskim. Jak mantrę powtarzają – tam jest bezpiecznie. Każdy, kto wie jak prawdomówni są politycy, może zaraz zacząć się doszukiwać drugiego dna, którego nie ma. W efekcie liczba chętnych do przyjazdu na Suwalszczyznę spadnie. A to duży błąd. Podlaskie rolnictwem i turystyką stoi. Jeżeli chodzi o samo bezpieczeństwo, to najlepiej by było gdyby politycy nie wypowiadali nawet tej nazwy. Wtedy my byśmy nie musieli w kółko powtarzać, że tam naprawdę jest bezpiecznie, a hipotetyczny, ewentualny, bardzo mało prawdopodobny problem „Przesmyku Suwalskiego”, to problem Litwy, a nie Polski. I tu należy postawić definitywną kropkę na ten temat.

Wracając do piękna Suwalszczyzny, to oczywiście wszystkie miejsca są fantastyczne, ale jeżeli nie macie czasu by wszędzie być, to warto skupić się nie tylko na najbardziej rozpowszechnionych atrakcjach jak klasztor i Wigry. Warto przejść się choćby przez pagórki wśród Głazowiska w Bachanowie. Można poczuć się jak w jakimś filmie historyczno-fantastycznym. Pierwsze co nam przychodzi do głowy to Braveheart – walczeczne serce. Kolejne miejsce, którego nie powinniście omijać to cichy i spokojny Turtul, który ma naprawdę wiele pięknych widoków do zaoferowania. Nie brakuje tam też jeziora. Zresztą nie tylko tam. Na Suwalszczyźnie jest ich całe mnóstwo! Dlatego niektórzy mylą ten region z Mazurami. Jeżeli lubicie się wdrapywać, to koniecznie wybierzcie się na Górę Zamkową.

Jeżeli chcecie poznać wszystkie miejscówki, jakie zaproponował bloger, to koniecznie obejrzyjcie film powyżej.

fot. WOSiR Szelment sp. z o.o.

Szelment nie tylko na zimę. Obecnie mnóstwo jest tam atrakcji.

Wypożyczalnia sprzętu wodnego, wyciąg nart wodnych, czarter katamarana, a także dmuchany tor przeszkód na wodzie – to atrakcje, które w swojej ofercie ma Wojewódzki Ośrodek Sportu i Rekreacji (WOSiR) Szelment. Dostępne są przez cały tydzień nad Jeziorem Szelment Wielki. Jak widać, słynące z zimowego wyciągu narciarskiego miejsce, również wiele oferuje latem.

Standardowo dostępne są narty wodne i wakeboard, czyli pływanie po powierzchni wody na desce. Miłośnicy sportów wodnych mają do dyspozycji kilometrowy tor. Mogą także wypożyczyć kajak, rowerek wodny lub deskę sub. W każdy weekend można skorzystać z rejsu katamaranem ze sternikiem w godz. 11-13. Przez cały tydzień jest możliwość czarteru sprzętu bez uprawnień. Nowością są dodatkowe przeszkody składające się na tor w parku wodnym. Kładka równoważnia, pływający most, zjeżdżalnia, a także trampolina i huśtawka na linie to tylko niektóre jego elementy.

– Największą popularnością cieszy się katamaran oraz dmuchany tor przeszkód na wodzie. Jest pod nadzorem ratownika i kamer. To świetna zabawa dla dzieci, ale także dla dorosłych ­– zachęca Daniel Racis, prezes WOSiR Szelment dodając, że w tym roku otworzona została także nowa plaża ze złocistym piaskiem, wyposażona w parasole. Tym, którzy stronią od wody, Szelment przygotował atrakcję na świeżym powietrzu. Wszyscy, którzy lubią aktywnie spędzać czas, mogą spróbować swoich sił w paintballu.

Warto podkreślić, że baza noclegowa jest zajęta do września, więc jeżeli chcecie pobyć tam więcej dni, to poszukajcie łóżek w okolicy.

Featured Video Play Icon

Czy Suwałki to dobre miejsce do życia? Nie takie złe, jak się wydaje.

Suwałki to miasto, które znajduje się na północno-wschodnim krańcu naszego pięknego kraju. Istnieje o nich mnóstwo stereotypów, ale jedno jest niezaprzeczalne. Od lat suwalczanie mają nieustanną promocję w prognozach pogody. W „Rozmowach kontrolowanych” akcja filmu częściowo działa się w Suwałkach, zaś za głównym bohaterem wydano list gończy tylko po to by Suwalszczyzna mogła odznaczyć się politycznie. Ogólnie, śmiało można postawić hipotezę, iż więcej osób w Polsce wie gdzie leżą Suwałki, niż takich co wiedzą gdzie jest Białystok. Chyba nie musimy wspominać szerzej o białych niedźwiedziach, które rzekomo wędrują po ulicach miasta. Nie bez powodu są maskotką miasta. Żarty, żartami, ale czy na polskim biegunie zimna (w czasach zmian klimatycznych) warto jest zamieszkać?

Minusów niewiele

Skupmy się najpierw na minusach, bo wbrew pozorom jest ich niewiele. Pierwszy to taki, że jeszcze kilka lat mieszkańcy będą skazani na długie podróże koleją. Póki co dojazd do Białegostoku czy Warszawy odbywa się nieelektryfikowaną trasą kolejową przez Sokółkę. Brak prądu to spore utrudnienie, bo trzeba wypalać paliwo, które dla samochodów jest drogie, a dla pociągów horrendalnie drogie. Przez co pociągów zbyt wiele nie ma. Ale, by osłodzić sytuację wspomnimy, że powstaje szybka trasa Rail Baltica, która przyśpieszy te podróże znacznie. Drugim minusem jest ostra zima. Jeżeli ktoś zimą był kiedyś na przykład we Wrocławiu, a później w Suwałkach to mógł cały się trząść. Różnice w temperaturach są naprawdę znaczące!

Z plusów należy wymienić niższe ceny niż w Białymstoku. W ogóle pod tym względem stolica Podlaskiego bije na głowę wiele polskich miast. W grodzie nad rzeką Białą jest po prostu, zwyczajnie drogo. Tymczasem w Suwałkach ceny nie rosną aż tak gwałtownie jak w innych miastach. Z pewnością ma na to wpływ pogranicze z Litwą. Jeżeli w Suwałkach byłoby drogo, to nie przyjeżdżano by na zakupy z Litwy. Szczególnie, że tam obowiązuje waluta Euro.

Jeżeli chodzi o ceny mieszkań, to w Suwałkach średnio trzeba zapłacić dwa razy mniej niż w Białymstoku. W stolicy Podlaskiego ceny ostatnio wystrzeliły w kosmos. Tymczasem na północy jest stabilnie. W 2021 roku Suwałki znalazły się na 46. miejscu z największych miast pod względem cen mieszkań. W 70-tysięcznych Suwałkach mieszkanie z rynku wtórnego kosztuje średnio 5461 zł za mkw. Białystok jest w tym samym zestawieniu aż 20 pozycji wyżej.

Mnóstwo atrakcji

Pod względem pracy – w Suwałkach rynek wygląda podobnie co w Białymstoku. Nie ma tam zbytnio wiele korporacji, toteż presja zarobków nie jest aż tak wysoka jak w ogromnych ośrodkach typu Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Poznań czy Kraków. Wiele jest ofert z pracami prostymi typu kierowca, pracownik fizyczny czy budowlany. Ważnym punktem na gospodarczej mapie jest suwalska fabryka mebli.

Nie samą jednak pracą człowiek żyje. Jeżeli chodzi o czas wolny, to w Suwałkach możemy znaleźć tylko same plusy. Terenów zielonych nie brakuje, miejsc na spacer czy rower także. Jest także plaża nad Zalewem Arkadia. Niedaleko miasta jest także jezioro Szelment, gdzie latem jest bajeczna plaża, zaś zimą wyciąg narciarski. Do tego wieża widokowa i mnóstwo innych atrakcji. Gorzej niestety z rozrywką dla osób, które są w tak zwanym wieku „studenckim”. Baza gastronomiczno-imprezowa w Suwałkach kuleje. Ale można za to pójść do kina czy pubu.

W ogólnym rozrachunku – jeżeli ktoś jest po trzydziestce, założył rodzinę i szuka miejsca, gdzie może osiąść na dłużej – to zdecydowanie Suwałki będą dobrym wyborem. Pod warunkiem, że oboje nie macie w planach robienia „wielkiej kariery”. Powiedzmy sobie jednak szczerze, każdy kto w Podlaskiem mieszka, takich planów raczej nie ma.

Ta droga potrzebna jest jak powietrze. Starodrożem pojadą bezpiecznie rowerzyści.

22-kilometrowa droga łącząca Suwałki z Augustowem zostanie połączona również ścieżką rowerową. To dobra wiadomość, bo mimo istnienia obwodnicy Augustowa i dobrej jakości trasy do Suwałk, wielu kierowców wciąż wybiera krótsze starodroże. W efekcie jazda rowerem tamtędy nie jest bezpieczne. Dlatego powstałą oddolna inicjatywa, która przerodziła się w realną inwestycję. Właśnie podpisano umowę na wykonanie dokumentacji projektowej remontu starodroża, w którym uwzględniona będzie już oddzielnie droga dla rowerów.

Koszt przygotowania dokumentacji to ponad 3,5 mln zł. Pieniądze pochodzą z budżetu województwa. Dokumentacja projektowa ma powstać w ciągu maksymalne dwóch lat. Gdy będzie już gotowa, to można będzie zająć się poszukiwaniem wykonawcy. Szkoda tylko, że potrwa to tyle czasu. Bo jak powiedziano na spotkaniu, gdzie podpisywano umowę. Ta drogą potrzebna jest jak powietrze.

Suwalszczyzna rowerzystom oferuje wiele przepięknych miejsc do objechania. Wigierski Park Narodowy, Ziemia Sejneńska, Augustów, Serwy i kanał Augustowski – to tylko podstawowe miejsca, które należy zaliczyć do „koniecznie trzeba zobaczyć”. A oprócz nich jest jeszcze 3 razy tyle mniej znanych. Dlatego też droga rowerowa z Augustowa do Suwałk będzie doskonałym uzupełnieniem połączeń pomiędzy wspaniałymi miejscami w tamtym rejonie kraju.

Pociągi Białystok – Kowno wracają. Przywrócą to tak, że kompletnie nie opłaca się jechać!

Zawsze nas bawi pewien mechanizm. Jest pewna „dobra wiadomość”, którą media natychmiast „chwytają” i pieją z zachwytu. Nastrój się udziela czytającym i wszyscy są zadowoleni. A szczególnie ten, kto daną „dobrą wiadomość” wprowadził w życie. W praktyce jednak, gdy człowiek posprawdza i poanalizuje okazuje się, że nie tylko wiadomość nie jest dobra, nawet nie jest średnia. Jest po prostu fatalna. Tak możemy również napisać o powracającym po pandemii połączeniu kolejowym Białystok – Kowno. Jeżeli to ma się utrzymać w takiej formie, to jest to wielka kompromitacja.

Od lipca znów będzie można podróżować pociągami z Białegostoku do litewskiego Kowna. Przypomnijmy, że połączenie to zostało całkowicie zawieszone na ponad 2 lata ze względu na pandemię. Chociaż w Polsce nie obyło się bez wielu awantur o bezsensowne ograniczenia, to Litwa podchodziła do tych spraw jeszcze bardziej rygorystycznie. W efekcie utrzymywanie takiego połączenia nie miało głębszego uzasadnienia – szczególnie ekonomicznego. Teraz, gdy wszystko wraca do normy – wraca również połączenie kolejowe. Warto zaznaczyć, że będą one odbywać się tak jak poprzednio tylko w weekendy. I niestety, ale póki co tylko latem.

Komfort pasażera? A po co to komu.

To jednak jeszcze byłoby do przełknięcia. Połączenia kolejowe, by istnieć nie tylko w weekendy muszą być oparte na stabilnym rozkładzie jazdy. I mamy tu na myśli stabilność wieloletnią, a nie kilkumiesięczną. Tymczasem w Polsce rozkłady jazdy na kolei zmienia się dwa razy do roku. Pod koniec roku i na wakacje. Generalnie o absurdach kolei można byłoby napisać doktorat, ale skupimy się tylko na jednym wątku. Rozkład jazdy Białystok – Kowno i z powrotem. Normalnie powinno być tak, że jedziemy rano, po 4 godzinach dojeżdżamy i na wieczór mamy pociąg powrotny. Ale nieee, to przerasta tęgie głowy zarządzające koleją.

Rynek Kolejowy podaje, że wyjazd do Kowna będzie odbywać się tak: Szynobus będzie ruszać w piątek i w sobotę o 14.58 z Białegostoku. W Suwałkach wysiadamy, czekamy pół godziny i przesiadamy się na kolejny pociąg jadący do Kowna. Na miejscu jesteśmy o 21:21 (na Litwie jest inna strefa czasowa, wskazówki przesuwamy o godzinę do przodu). Powrót wygląda tak, że o 9:10 w sobotę i niedzielę możemy wrócić z Kowna do Suwałk, a dalej do Białegostoku. Nie wiemy jak w tym roku, ale przed pandemią bilet kosztował 50 zł.

Nie możemy powiedzieć, że nie ma w tej organizacji zupełnie sensu. Jakiś ogólnie jest. Ale trzeba pamiętać, że kolej nie działa w oderwaniu od reszty. Jest ona częścią transportu publicznego. I tak wybieramy przykładowo FlixBus, zaznaczamy że chcemy jechać w lipcowy piątek z Białegostoku do Kowna i mamy możliwość o 6.25 za 38 zł. Można? Można. Różnica jest taka, że w publicznej kolei można przejadać pieniądze, bo są to pieniądze obywateli, którzy już się przyzwyczaili do fatalnej jakości usług publicznych. Natomiast w prywatnej firmie wyrzuca się „na zbity pysk” każdego, kto nie zna takich podstaw, żeby być konkurencyjnym. Kolej pod tym względem nie jest wyjątkiem. Wystarczy przejechać się do Hajnówki, by zobaczyć jak prywatny przewoźnik autobusowy konkuruje z publicznym o pasażerów. Kto jest prawie zawsze pełny, a kto często wozi powietrze? Domyślcie się sami.

Szerokie tory ZSRR

Z technicznych aspektów sprawy kolejowej, to powinniście wiedzieć, że Litwa jest niepodległym krajem, który dawniej był w granicach ZSRR. A tam, od czasów carskiej Rosji budowano szersze tory kolejowe niż w Polsce. Dlatego każdy pociąg, który wyjeżdża za wschodnią granicę musi mieć specjalny system zmieniający rozstaw kół. W innym przypadku potrzebna by była zmiana lokomotywy. Kolejną kwestią jest elektryka. Polski odcinek wiedzie z Białegostoku przez Sokółkę, Augustów, Suwałki na granicę Trakiszkach. Pomiędzy Sokółką a Augustowem nie ma trakcji elektrycznej, przez co mogą się tam poruszać jedynie pociągi spalinowe.

A piszemy o tym wszystkim w kontekście tej przesiadki w Suwałkach. Mimo, że polski szynobus nadaje się do jazdy po szerokich torach, bo ma specjalny system, to jednak z jakiegoś powodu zdecydowano się, by przesiadać się do innego taboru. Dlaczego? Zapewne taniej było wypuścić pociąg Suwałki – Kowno elektryczny niż by dojeżdżał tam z Białegostoku szynobus spalinowy. Może to być jednak też wstęp do połączenia kolejowego z Wilnem.

Jazda po całej trasie lokomotywy spalinowej to gigantyczne koszty i nikt na to by się nie zgodził. Jazda elektrycznym zespołem trakcyjnym natomiast powoduje, że dojedziemy tylko do Sokółki. Tam musi nastąpić zmiana lokomotywy na spalinową. Potem mamy granicę i zmianę szerokości torów, więc w Suwałkach znów by trzeba było zmieniać lokomotywę na elektryczną, z mechanizmem zmiany rozstawy kół. Każda zmiana lokomotywy to jakieś 20 minut postoju. Pociągi zwyczajowo tyle stoją również w dużych miastach. Czyli taka podróż kosztowałaby godzinę niepotrzebnych postojów. Do tego mamy zmianę czasu na Litwie i robi się dwie godziny. Dlatego w kontekście tych przesiadek w Suwałkach jest to najrozsądniejsze. Ale pod warunkiem dojazdu do Wilna, bo z Kowna do Suwałk jest lekko ponad 100 km. Dla takiej odległości to zbyt duży cyrk.

Featured Video Play Icon

Przesmyk Suwalski to nie tylko mokry sen Putina, ale przede wszystkim cudowne tereny turystyczne!

Sejny, Szypliszki i Wiżajny – te trzy miejscowości stanowią tak zwany „Przesmysk Suwalski” po polskiej stronie. Jest to miejsce, które najbardziej interesuje wojskowych z NATO i z Rosji. Na szczęście tylko w teoretycznych rozważaniach. Jest to miejsce bezpieczne, które warto zwiedzić. Każdy moment jest dobry, bo cudownie jest tam i latem i zimą.

Sejny, Giby i Posejnele to idealne miejsca na wypoczynek nad wodą. Jeżeli zechcielibyście tam pobyć kilka dni, to codziennie moglibyście relaksować się nad innym jeziorem. Jest ich tam tak wiele. Najciekawsze – bo największe to Gaładuś, które znajduje się na polsko-litewskiej granicy. Kolejne miejscowości, które warto zobaczyć to Puńsk i Szypliszki. W tym pierwszym zamieszkuje i kultywuje swoje zwyczaje mniejszość litewska. Dlatego nie powinny Was zdziwić dwujęzyczne nazwy miejscowości na znakach drogowych. Warto dodać, że całkiem obok Puńska znajdują się Trakiszki, gdzie można dojechać pociągiem. Jeśli planujecie wypad rowerowy po tamtych terenach, to może być dobry punkt startowy.

W okolicach Szypliszek znajduje się Jezioro Szelment, które jest jedną wielką atrakcją. Znajduje się tam cudowna plaża, wyciąg nart wodnych, wieża widokowa, park linowa, a zimą wyciąg narciarski. Wiżajny leżą nad jeziorem… Wiżajny. Jest to miejsce, gdzie w pobliżu stykają się granice trzech Państw – Polski, Litwy i Rosji, do której od 1945 roku należy Królewiec, przemianowany w 1946 na Kaliningrad. Cały region zaś jest obecnie rosyjską eksklawą funkcjonującą pod nazwą Obwód Kaliningradzki.

Jeżeli chcielibyście Przesmyk Suwalski zwiedzić rowerem, to trasa wyniesie od 30 do 90 km w jedną stronę, w zależności o to czy przejedziecie po prostu z Trakiszek do Wiżajn prostą drogą, czy też zahaczycie o jezioro Szelment, albo wybierzecie najdłuższy wariant czyli zaczynający się w Gibach (do których przyjemnie można dojechać z Augustowa). Wariant obejmujący także uzdrowiskową, letnią stolicę Polski, a omijający drogę krajową to kolejne 40 km do trasy.

Niezależnie, na co się zdecydujecie, to z pewnością nie pożałujecie. Widoki są przecudne, powietrze i zbiorniki wodne najczystrze w Polsce. Tylko wsiadać i jechać!

Featured Video Play Icon

W Podlaskiem jest 40 miast. Od ponad 20 lat skupiamy się tylko na 3.

Województwo Podlaskie istnieje od 1999 roku jako zlepek dawnych województw: łomżyńskiego, suwalskiego i białostockiego. Ze „starych” terenów odebrano naszemu regionowi Olecko i Gołdap. Niedługo stuknie 25 lat jak doszło do tych zmian. Dlatego też, chcielibyśmy rozpocząć dyskusję nad tym, czy urzędnicy nie powinni zmienić utartych schematów myślenia o naszym naszym województwie.

Do refleksji skłonił nas jeden z artykułów w lokalnej prasie, gdzie wymienia się propozycję, by Bielsk Podlaski był miejscem, w którym powstanie nowa jednostka Wojsk Obrony Terytorialnej. Nie wchodząc w szczegóły na ten temat zasadności, chcielibyśmy poruszyć inny – podobny temat. A mianowicie czy rozwój naszego regionu powinien odbywać się wyłącznie o Białystok, Łomżę i Suwałki? Co tak naprawdę dzieje się od niedawna, bo na początku kasa płynęła wielkim strumieniem tylko do stolicy województwa, a Łomży i Suwałkom kapało. W ostatnich latach zaczęło też kapać pozostałym miastom powiatowym. Bielsk czy Hajnówka zyskały lepsze połączenia kolejowe. Z Siemiatyczami jest taki problem, że stacja znajduje się daleko od miasta. Drogowo też się polepszyło. Po latach wyremontowano drogę Białystok – Wojszki, która tylko w połowie miała nawierzchnię, a która jest alternatywą dla krajowej 19. Lepiej jedzie się także z Białegostoku do Łap, ale nie tylko. Nowa droga prowadzi choćby z Sokółki do Dąbrowy Białostockiej i Lipska.

Infrastruktura to jedno. Kolejna sprawa to instytucje. Jednym z takich przykładów jest właśnie Wojsko Obrony Terytorialnej. Podlaska brygada swoją siedzibę ma w Białymstoku w Wojskowej Komendzie Uzupełnień. Dodajmy, że WOT to nowy rodzaj sił zbrojnych i jest cały czas „w trakcie organizacji”, przez co podlega Ministerstwu Obrony Narodowej, zaś pozostałe rodzaje są częścią Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Nie będziemy wchodzić w dywagacje czy potrzebna jest kolejna brygada, ale fakt że jakaś powinna na stałe funkcjonować bliżej granicy jest oczywisty. Tylko problem jest taki, że z Białegostoku łatwiej dojechać do większości punktów granicznych niż choćby z Bielska. Dlatego wracamy do problemy infrastruktury.

Jeżeli chcielibyśmy, by Siemiatycze, Bielsk czy Hajnówka zaczęły jeszcze lepiej się rozwijać – co jest w interesie całego województwa, to powinniśmy zacząć od infrastruktury. Nie możemy patrzeć na komunikację przez pryzmat „z Białegostoku” i „do Białegostoku”. Równie ważne są drogi lokalne. Na przykład Siemiatycze – Hajnówka – Siemianówka – Michałowo – Gródek – Krynki – Sokółka. Przejechanie tej trasy samochodem to obecnie katorga. To trasa, która wynosi 160 km. Krajową 19 jest krócej o 20 km, ale tu nie chodzi o to by było szybciej, ale żeby mieszkańcy przygranicznych miejscowości mogli w dogodnych warunkach przemieszczać się bez potrzeby zasilania „dziewiętnastki”.

Wracając jeszcze do instytucji. To problem znany od lat, z którym nikt, nic nie robi. Otóż ustawy o samorządzie gminnym, samorządzie powiatowym i samorządzie wojewódzkim nakładają na gminy, powiaty i województwa bliźniacze zadania. I tak w Białymstoku funkcjonuje miejski Białostocki Teatr Lalek i wojewódzki Teatr Dramatyczny. Opera jest w Białymstoku tak jak i filharmonia. W ogóle Urząd Marszałkowski czy Starostwo Powiatowe tak naprawdę nie powinny funkcjonować Białymstoku. Ten pierwszy z racji tego, że musi zajmować się całym województwem, zaś Białystok, Łomżę czy Suwałki powinien pozostawić włodarzom miast. Kuriozalne jest też, że Starostwo Powiatowe obsługuje mieszkańców powiatu białostockiego mając siedzibę w Białymstoku, gdy miasto jest odrębnym (innym powiatem) niż powiat białostocki.

Przykłady instytucji skupionych w jednym miejscu można mnożyć. Po prawie 25 latach wiemy już jaki jest koszt tego, że nie było połączeń kolejowych, drogi były fatalne, a większość instytucji skupionych jest w Białymstoku, Łomży i Suwałkach. Podlaskie miasta się wyludniają. A jakby ktoś nie wiedział, to łącznie w regionie jest ich 40. My przez ostatnie lata skupiliśmy się wyłącznie na jednym, a później na 3.

Ignatówka, Fot. Mariusz Cieszewski / Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Na granicy Podlaskiego. Dwie atrakcje przy okazji odpoczynku nad jeziorem.

Hańcza jest leżącym w Podlaskiem najgłębszym jeziorem w Polsce. Jego głębokość według rożnych badań wynosi od 105 do 111,5 metrów głębokości. Gdybyśmy mieli tłumaczyć nazwę zbiornika z wymarłego języka jaćwieskiego na Polski, to jezioro nazwalibyśmy – Kaczka. Warto dodać, że akwen jest bardzo czysty ze względu na to, że powstał po rozpuszczonym lodowcu. W 1974 roku wpisano Hańczę na listę Aqua UNESCO, nie tylko ze względu na głębokość, ale także za to, że ma podwodne ściany, utworzone ze zwięzłych osadów polodowcowych.

Każdego roku jezioro przyciąga nurków z całej Polski, wędkarzy łowiących miętusy, sieje, sielawy i inne gatunki. Nad Hańczą są także plaże, agroturystyka, rezerwat przyrody oraz Głazowisko Bachanowo. Czyli wyjątkowa atrakcja. Polana, na której jest mnóstwo kamieni. Jeżeli będziemy odpoczywać w tym otoczeniu, czyli na granicy Podlaskiego i Warmińsko-Mazurskiego, to warto zajrzeć także do sąsiedniego województwa. Tam dosłownie „za płotem” znajdują się Stańczyki i słynne, dawne mosty kolejowe, położone wysoko nad ziemią. Można je zwiedzać zarówno przebywając na nich, jak też patrząc na nie od dołu. To jeszcze nie wszystko. W ostatnim czasie w miejscowości powstała także wysoka wieża widokowa, dzięki której możemy podziwiać okolicę także z innego miejsca.

Podlaskie Bachanowo, czyli miejscowość przy Hańczy dzieli od Stańczyk 15 km. Jeżeli wyruszycie z samego rana, to do wieczora wrócicie. Zwiedzanie w wersji przyśpieszonej może być zaliczone poprzez rowerowanie i jazdę samochodem. Ogólnie warto zwiedzić także Suwalski Park Krajobrazowy, który jest w pobliżu i jest miejscem bez wątpienia przepięknym. Takie miejscowości w pobliżu Bachanowa jak Ignatówka, Kleszczówek, Wodziłki czy Cisowa Góra – mają do zaproponowania turystom bardzo wiele. Szczególnie unikalne widoki. Nie bez powodu to w tamtych okolicach kręcono Pana Tadeusza. Wystarczy popatrzeć na poniższe zdjęcia.

 

 

 

Featured Video Play Icon

To miejsce zdecydowanie trzeba odwiedzić. Niesamowite tereny Suwalszczyzny.

Widoki, które można zobaczyć na powyższym filmie zdecydowanie zapierają dech w piersiach. Warto dodać, że Suwalski Park Krajobrazowy jest równie atrakcyjny również z dołu. Nie bez powodu w 1976 roku, był utworzony w Polsce jako pierwszy z parków krajobrazowych. Dlatego jeżeli macie ochotę na długie spacery lub jazdę rowerami, to właśnie tam powinniście się udać w wolnym czasie. Warto też przy okazji zobaczyć pobliski Wigierski Park Narodowy i Puszczę Augustowską.

Suwalski Park Krajobrazowy znajduje się na północ od Suwałk. Jest wyjątkowy, bo ukształtował się tam polodowcowy krajobraz. Rzeźba terenu została w większości stworzona przez lądolód. Dzięki temu położony jest wśród wzgórz, pomiędzy jeziorami i lasami, poprzeplatanymi rzekami, łąkami, polami i bagnami. Samych jezior jest ponad 20, a na polach spoczywają polodowcowe głazy. Do tego można wędrować tamtędy szlakami edukacyjnymi. Jest co oglądać, bo rośnie tam 700 gatunków roślin, ponadto występuje tam mnóstwo gatunków ptaków, ryb i zwierząt.

W okolicach miejscowości Malesowizna przejdziecie się kładką „U źródeł Szeszupy”. Tam jest również stary młyn i taras widokowy w Turtulu. Naprawdę fantastyczne miejsca, które warto odwiedzić. Atrakcji w Suwalskim Parku Krajobrazowym jest dużo więcej. Najważniejsze to Góra Cisowa (256 metrów n. p. m.), z której podziwiać możemy niemalże cały obszar Parku. Do tego nie można nie zobaczyć Molenny w Wodziłkach czyli XIX-wiecznej świątyni staroobrzędowców, Chałupy Klejmonta – najstarszego budynku mieszkalnego w Parku czy Starej Hańczy – ruin dworu z parkiem podworskim, gdzie są także dwa stawy.

Nie wiemy czy jest bardziej czyste miejsce w Polsce niż ten Park. To tam można napotkać bowiem zdrowe traszki (żaby), które są gatunkiem zagrożonym nie tylko przez presję drapieżników, ale też przez zmiany klimatyczne, czego dowodzą liczne badania.

Trześcianka to piękne malownicze tereny Krainy Otwartych Okiennic.

Gdzie pojechać rowerem, żeby wrócić pociągiem? Oto 4 trasy dla Was.

Suwalszczyzna będzie trudniej dostępna dla rowerzystów. Koleje postanowiły od 19 kwietnia do 2 maja przeprowadzać remont torów. Trasa Białystok – Suwałki będzie funkcjonować jako miks połączeń kolejowych i autobusów zastępczych. Dlatego jeżeli planowaliście objeżdżać Augustów, Wigry czy całą Suwalszczyznę rowerem, to sprawdźcie dokładnie czy w danym połączeniu będzie można jednoślad w ogóle zabrać.

Prace będą prowadzone wyłącznie w dni robocze etapami, na różnych odcinkach. W tym czasie wstrzymywane będą połączenia pociągów POLREGIO. Jeżeli jednak bardzo chcecie rowerować po Suwalszczyźnie, to możecie do niej dojechać również innymi sposobami. Na przykład z Ełku. Do Suwałk możecie dojechać bocznymi drogami. Trasa wyniesie 60 km. Do Augustowa z Ełku bocznymi drogami trasa wyniesie 55 km. Jeszcze lepszym pomysłem jest dojechanie do Augustowa z Osowca-Twierdzy. Również przejedziecie 60 km, ale za to pięknymi terenami Biebrzańskiego Parku Narodowego.

Pamiętajcie, że Suwalszczyzna to nie jest jedyny kierunek, który warto zjechać rowerem na Podlasiu. Wyżej wspomniany Biebrzański Park Narodowy również jest fantastycznym miejscem do objechania. Alternatywnie możecie spróbować nowych tras rowerowych i lokalnych dróg prowadzących z Białegostoku. Proponujemy taką wycieczkę – Białystok, Juchnowiec Kościelny, Janowicze-Kolonia, Zabłudów, Trześcianka, Ancuty, a dalej kładką do Narwi. Następnie możecie wybrać kierunek Bielsk Podlaski lub Hajnówka. Z obu miasteczek wrócicie pociągiem.

Nie zapominajmy też o bardzo atrakcyjnej trasie do Narwiańskiego Parku Narodowego. Białystok – Tykocin – Kurowo – Waniewo. Dalej możemy pojechać do Łap, gdzie wrócimy resztę trasy do Białegostoku pociągiem. Alternatywnie możemy pojechać z Waniewa na Baciuty – Śliwno – Kruszewo – Białystok.

Featured Video Play Icon

Oto najpiękniejsze miejsca w Podlaskiem. Nadal warto je odwiedzać.

Nawet, gdy już tam byliście, to warto do nich wracać, bo to najpiękniejsze miejsca w województwie podlaskim. Tym razem możecie obejrzeć je wszystkie w formie jednego filmu. Przypomnijmy, gdzie warto wybrać się także i w tym roku. Najbardziej oczekiwane jest otwarcie Białowieży i Kruszynian, które w powyższej produkcji również występują.

Pierwszym miejscem, które warto zobaczyć, jest Szlak Dębów Królewskich. Olbrzymy rosnące w Puszczy Białowieskiej naprawdę robią wrażenie na każdym, kto stanie obok. Aż trudno uwierzyć, że drzewa potrafią przybierać aż takie rozmiary. Trudno się dziwić, skoro przez kilkaset lat rosną sobie bez przeszkód. Tam człowiek nie odcisnął swego piętna. Po sąsiedzku znajduje się także Rezerwat pokazowy żubrów. Tak jak dęby są królami drzew, tak żubry królami zwierząt – oczywiście tylko na Podlasiu.

Kolejne miejsca to odkrywanie podlaskiej religii, tradycji i zwyczajów. Dlatego prezentowane są Święta Góra Grabarka, Kraina Otwartych Okiennic – której częścią jest cerkiew w Puchłach, a także Kruszyniany, gdzie mamy drewniany meczet, który przypomina drewnianą cerkiew, a to za sprawą czasów jego powstania. Bowiem, gdy budowano świątynie, na Podlasiu wielbiono drewno jako budulec. Dlatego wszystkie budynki z tamtych czasów, które przetrwały do dziś są do siebie architektonicznie nieco podobne.

Kolejne miejsca związane są z przyrodą – wieża widokowa w Białowieży, Europejska Wieś Bociania – Pentowo, a także Tykocin i Narwiański Park Narodowy są miejscami, gdzie będziemy mogli podglądać przede wszystkim ptaki. Wieża jest miejscem, gdzie ujrzymy latające drapieżniki, w Pentowie oczywiście Bociany, a w sąsiednim Tykocinie oprócz bocianów także ptaki, których życie toczy się wokół Narwi. Podobnie w Narwiańskim Parku Narodowym – tam również na rozlewiskach tej rzeki dojrzeć można wiele unikalnych gatunków.

Kolejne miejscówki, to typowo turystyczne miejsca – Augustów, Białystok są w niezbędniku każdego, kto chciałby połączyć zwiedzanie Podlasia z jakąś formą rozrywki. Wigry natomiast są dużo spokojniejsze i są idealnym miejscem dla osób szukających samych siebie. Otoczenie klasztoru i piękne widoki temu sprzyjają.

Featured Video Play Icon

Przyjechali w 1937 roku z USA odwiedzić rodzinne strony. Zabrali kamerę i oto mamy wyjątkowy film.

Filipów to mała gmina wiejska niedaleko Suwałk, mimo to w 1937 roku nagrano tam film dokumentujący rodzinne okolice Hermana Blanda. Był to członek rodziny amerykańskich Żydów, którzy dawniej wyemigrowali do Chicago, a w 1937 roku przyjechali do Polski, aby odwiedzić swoich krewnych. Bland pracował w Hollywood, skąd przywiózł dobrej jakości kamerę, stąd jak na tamte czasy film prezentuje się niesamowicie profesjonalnie. Dla nas te obrazy to cenna informacja o życiu filipowian w międzywojniu.

Film rozpoczyna się od pokazania krewnych, jak widać ludzie są bardzo zadowoleni, mimo że prezentowana jest im nowoczesna technika, to widać, że doskonale odnajdują się w roli. Kamera to coś co budzi zainteresowanie, ale też sprawia, że mieszkańcy mają ochotę na wygłupy (zupełnie jak dzisiaj).

Na blisko 19-minutowym nagraniu widać nie tylko Filipów, ale też jego okolice, cmentarz, synagogę. Możemy też oglądać spacer. Warto dodać, że niektóre ujęcia są… kolorowe! Na jednym z ostatnich widać dom, na którym z dachówek napisano 1912r. Jedno jest pewne, ze wszystkich obrazów bije spokój i sielska atmosfera. W dzisiejszych czasach można im trochę pozazdrościć.

Herman i Lotte Bland wyemigrowali z Polski do USA i zamieszkali w Chicago. Herman urodził się w 1893 roku Filipowie, a Lotte urodziła się w 1896 roku w Suwałkach. W 1937 roku razem ze swoimi dziećmi Leonardem i Haroldem, postanowili odwiedzić rodzinne strony. Przypłynęli z Nowego Jorku do Hawru (Francja). Herman w USA pracował jako operator filmowy. Był też właścicielem teatru. Do Polski zabrał ze sobą kamerę. Jego syn, 20-letni Leonard nakręcił większość materiału.

http://serwer180971.lh.pl/tak-wygladaly-przedwojenne-suwalki-zobacz-film-z-1937-roku/

Featured Video Play Icon

Różnorodne i przepiękne podlaskie świątynie. Tu odkryjesz swoją duchową stronę.

Kościoły, cerkwie, meczety i synagogi – takie duchowe obiekty można napotkać na Podlasiu. Jesteśmy wyjątkowym regionem, gdzie przeplatają się ze sobą różne kultury, a także powiązanie z nimi religie. Zwiedzający mogą oglądać przepiękne i różnorodne świątynie, poznając ich historię i historię województwa podlaskiego, a przy okazji odkrywając swoją duchową stronę.

Ludzie w swoim życiu bardzo często szukają pewnych wskazówek, które pomogą im odpowiedzieć na pytanie kim są. Poszukiwanie tożsamości, jakie towarzyszy człowiekowi przez całe życie często jest zakłócane przez codzienność. Trudno jest bowiem odnaleźć samego siebie stojąc w korku, jadąc autobusem, wykonując obowiązki w pracy. Również nie łatwo jest, gdy przychodzi dzień wolny, a my odsypiamy go lub zwyczajnie spędzamy czas przed telewizorem czy komputerem.

Nic tak nie przybliża człowieka samego do siebie jak podróż. Stąd popularność pielgrzymek i turystyki. Idealnym miejscem na duchowe doznania jest Podlasie. Nie tylko dlatego, że w naszym regionie czas płynie powoli i wszystko jest spokojniejsze, ale dlatego że nasza historia przepleciona jest różnymi kulturami, które przyniosły ze sobą również religie. Dlatego wędrując po kolejnych podlaskich miasteczkach możemy natrafiać na kolorowe cerkwie, stare kościoły, meczety i synagogi. Czy będąc katolikiem można coś odnaleźć w świątyniach innych religii? Oczywiście! Przekroczenie progu cerkwi nie oznacza przecież, że staniemy się prawosławni, a po wejściu do meczetu nie zostaniemy muzułmanami. Tak samo odwrotnie – wstęp do kościoła nie jest zabroniony dla ludzi innych wyznań. Warto tam wejść, obejrzeć, porównać.

Ogólnie warto chłonąć obce kultury i poszerzać horyzonty. Poznając historię z konkretnych miejsc, rozmawiając z lokalsami, możemy się nie tylko zainspirować, ale też poznać swoją tożsamość, by finalnie odpowiedzieć na pytanie kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Featured Video Play Icon

Magiczne Podlasie, Suwalszczyzna i bezkresne bagna Biebrzy. Czas na zwiedzanie!

Wróciła wiosna, a to znak że czas wyciągać rowery (jeżeli ktoś nie jeździł zimą). Nareszcie można planować długie wycieczki jednośladem. Jako, że jesteśmy krytykami szlaku Green Velo, tak tym razem będziemy namawiać by chociaż koło niego się kręcić. Bo tak jak sama infrastruktura tego projektu nie jest zadawalająca, tak też sama trasa owszem. Gdy powstawało Green Velo, podlaskie środowisko rowerowe było przekonane, że będzie to biegnąca przez cały region ścieżka dla jednośladów. W praktyce okazało się, że w głównej mierze wyznaczono po prostu trasę po istniejących szlakach, postawiono znaczki, kilka budek ze śmietnikami i tyle. Zdecydowanie rozczarowujące.

Jednak trasa biegnie przez tereny, które warto odwiedzić – Suwalszczyzna, Biebrzański Park Narodowy, Białystok, Puszcza Białowieska i rdzeń Podlasia czyli tereny Bugu. Wystarczy obejrzeć powyższy film, by zobaczyć ile pięknych widoków nas czeka. Oczywiście nie trzeba trzymać się wszystkich punktów Green Velo, ale jazda przez Wigry czy Augustów, a następnie dzikimi terenami do Goniądza to wręcz obowiązek. Potem można odskoczyć na Łomżę lub z Tykocina dostać się do Białegostoku. Szlak proponuje jazdę główną drogą rowerową wzdłuż ekspresowej ósemki. Można jednak spróbować przedrzeć się przez Waniewo do Śliwna, mimo że kładka w tej pierwszej wsi jest zdemolowana, a wójt od lat tylko zapowiada remont. Mimo to istnieje prawdopodobnie jakieś nieformalne dojście do pierwszej platformy, którą przetransportujemy się już na odremontowaną część. Tu jednak gwarancji nie damy, dlatego jeżeli plan się nie powiedzie, to warto jechać przez Łapy i Suraż.

Kolejne punkty z Green Velo to Białystok i Supraśl. Szkoda by było je omijać, bo warto zobaczyć i stolicę województwa i tez lokalne uzdrowisko położone w Puszczy Knyszyńskiej. Dalej trasa biegnie przez Cieliczankę i Kołodno do Michałowa, by ostatecznie dojechać nad Siemianówkę. My jednak proponujemy zmianę trasy, tak by z Supraśla jechać prostą leśną drogą na Krasny Las do  Grabówki, a następnie przez Henrykowo, Rafałówkę i Zabłudów ruszyć nową trasą rowerową do Krainy Otwartych Okiennic. Zobaczenie Trześcianki, Soc i Puchłów to konieczność. Takich domów i cerkwi jak tam nie ma nigdzie w Polsce!

Następnie ruszymy z Ryboł przez Wojszki do Plosek, by leśnymi i wiejskimi drogami bezpiecznie dojechać aż do Orli i Dubicz Cerkiewnych z powrotem na szlak Green Velo. Potem jedziemy już po trasie aż do Mielnika, gdzie będzie przeprawa promem po rzece i kolejne województwo. Przejechanie całej drogi od Suwałk do Mielnika nad Bugiem zajmie sporo czasu, bo to wyprawa na cały tydzień. Nie zapomnijcie zarezerwować noclegów!

Wiosna to idealny czas na wycieczki do Parków Narodowych. W Podlaskiem jest ich kilka.

Cztery Parki Narodowe w Podlaskiem można odwiedzać przez cały rok, ale wiosną jest to czas na wizytę idealny. Wszystko dlatego, że ideą istnienia i dbania o Park Narodowy jest przyroda w stanie naturalnym. Teraz, kiedy wszystko budzi się do życia, to powoduje, że na takich dzikich terenach możemy bardzo mocno zobaczyć, usłyszeć, a nawet poczuć tą pobudkę.

Narwiański Park Narodowy

Kurowo, Kruszewo, Śliwno, Waniewo, Topilec, Uhowo, Suraż, Bokiny, Radule. To wszystkie miejscowości, które znajdują się w dogodnym położeniu blisko Narwi przebiegającej przez Park Narodowy, jednak to te pierwsze cztery uznawane są za najbardziej atrakcyjne. Dlatego w zależności od tego ile macie czasu, zacznijcie od nich, a skończcie na pozostałych.

W Kurowie jest siedziba Parku, kładki i Ośrodek Edukacji Ekologicznej. W Kruszewie znajduje się zerwany most, z którego widać rozlewiska. Śliwno i Waniewo to kładka jednak dostępna od tej pierwszej miejscowości. Wójt Waniewa od lat obiecywał remont, a kładka po stronie tej miejscowości jest ruiną.

Biebrzański Park Narodowy

Osowiec-Twierdza. Fot. P. Jakubczyk

To największy Park w Polsce! Przez jego środek południowej części przebiega carski trakt, którym można skręcić w niejedną kładkę i wieżę widokową. W Osowcu-Twierdza znajduje się natomiast siedziba Parku. W tej miejscowości również jest i kładka i wieża widokowa. W ogóle trzeba przyznać, że na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego pięknych widoków nie brakuje. W Goniądzu możemy również ze specjalnego tarasu je podziwiać. Nie powinniśmy tez pomijać Dawidowizny. Zaś w Dolistowie Starym za mostem znajduje się wspaniała droga prowadząca do Kanału Augustowskiego. Biegnie przy samej rzece. Jest tam bardzo dziko.

Wigierski Park Narodowy

Mimo, że słynie z jezior, to największy jego obszar zajmują lasy. Jest to ponad 60 proc. terenu. W miejscowości Krzywe znajduje się jego siedziba, a także zaczyna ścieżka przyrodnicza, którą warto przejść. Nie brakuje tam też innych kładek i terenów do spaceru przeplatanych małymi zbiornikami wodnymi. Oczywiście Wigry kojarzą się przede wszystkim z klasztorem, dlatego warto tam się wybrać skoro już będziemy obok.

W samym Parku warto również odwiedzić Wieżę widokową w Kruszniku. Jest także Wigierska Kolej Wąskotorowa, którą koniecznie trzeba się przejechać!

Białowieski Park Narodowy

Tutaj sytuacja jest skomplikowana przez quasti-stan wyjątkowy, który miał trwać do 1 marca, a został przedłużony na kolejny okres (do końca czerwca). Ale jest trochę jak z pandemią i tamtym słynnym „tylko 2 tygodnie”. Nie nastawiamy się, że pod koniec czerwca coś się zmieni. Konkretnie Ustawa o ochronie granicy państwowej daje uprawienia ministrowi, by rozporządzeniem mógł zakazywać wstępu na konkretny obszar. I tak się stało. Po stanie wyjątkowym obowiązuje zakaz wjazdu bez zezwolenia do 183 przygranicznych miejscowości. Na tej liście jest również Białowieża. A to tam znajduje się serce Białowieskiego Parku Narodowego. Zakaz nie dotyczy osób mieszkających i pracujących tam. Ktoś, kto chce wjechać na obszar zakazany, a nie jest ani mieszkańcem ani nie pracuje w tym rejonie musi zwrócić się do komendanta Straży Granicznej o pozwolenie. Strasznie dużo zachodu prawda?

Rok 1941. Propagandowa akcja hitlerowskich Niemiec w Białymstoku.

Czy historia zatoczy koło? 5 marca umarł Józef Stalin.

Nie można przechodzić obojętnie wobec tego co obecnie dzieje się na Ukrainie. Mimo, że nasz portal ma charakter regionalny, to chcielibyśmy się jakoś odnieść inwazji rosyjskiej. Oczywiście od informacji co tam się aktualnie dzieje, macie wszelkiej maści portale. My postanowiliśmy wspomnieć o pewnym wydarzeniu światowym, które było odczuwalne również na Białostocczyźnie. A to, co wydarzy się w najbliższej przyszłości być może potwierdzi, że historia zatacza koło.

5 marca 1953 roku umarł Józef Stalin. Na skutek gwałtownego wylewu krwi do mózgu. Polska wówczas należała do krajów komunistycznych. Tuż po informacji o śmierci dyktatora od razu pojawiły się pytania o to czy Polsce grozi wojna i upadek systemu komunistycznego.

9 marca 1953 roku odbył się pogrzeb Stalina. W Województwie Białostockim we wszystkich zakładach przemysłowych, urzędach i instytucjach o godzinie 10.00 na 5 minut przerwano pracę, a w mieście zawyły syreny. Kościoły odmówiły władzy bicia dzwonów kościelnych. W niektórych podlaskich miejscowościach dokonywano tego siłą, wbrew duchownym. Tak było między innymi w Orli, Sztabinie czy Suwałkach. Władze Białostocczyzny interesowało najbardziej to czy będą w mieście jakieś rozruchy. Tak się jednak nie stało.

Wróćmy do aktualnych wydarzeń. Wojna na Ukrainie trwa już kolejny dzień, morale żołnierzy ofiary agresora są bardzo wysokie, morale rosyjskich sołdatów wręcz przeciwnie – są na dnie. Oczywiście nie można niestety do końca wierzyć w relacje żadnej ze stron – nawet tej, którą wszyscy, całym sercem wspieramy. Dlatego też mimo pozytywnych wieści z frontu, lepiej nie świętować jeszcze sukcesu. Wiele jeszcze może się wydarzyć. Szczególnie, gdy zdesperowany dyktator zacznie podejmować coraz to bardziej nielogiczne decyzje, tak jak w ostatnich dniach swego życia robił Hitler, który finalnie popełnił samobójstwo. Ostatnie dni Stalina były na tyle obrzydliwe, że nie będziemy ich opisywać.

Czy 5 marca historia zatoczy koło i kolejny rosyjski dyktator zakończy swój żywot? Przyszłości nie znamy, ale z historii wiemy, że gdy sprawy nie toczą się tak jakby dyktator tego chciał, to dni dyktatora są policzone. I z tym optymistycznym akcentem zostawiamy Was na kolejne dni.

Featured Video Play Icon

Tak dawniej wyglądał Tłusty Czwartek na Podlasiu

Tłusty czwartek dzisiaj to po prostu kupowanie pączków i faworków oraz zajadanie się nimi na potęgę. Czy tak było zawsze? Na Podlasiu panowały pewne zwyczaje, które być może są gdzieś jeszcze praktykowane. Jedno jest pewne – najlepsze wypieki wychodzą wtedy, gdy robimy je samodzielnie, z dobrej mąki, a najlepiej gdy wypiekamy w starym tradycyjnym piecu. Smak wtedy jest nieporównywalny z tym co dostajemy w dyskontach i hipermarketach.

Dawniej oprócz pączków wypiekano także „chrust” czyli faworki, którymi częstowano gości wieczorem przy zakrapianych ucztach. Tłusty Czwartek wypada tydzień przed Środą Popielcową. Dawniej trzy dni przed nią nazywano „Kusakami”. Był to czas intensywnej zabawy. Karczmy były pełne. Panny i kawalerzy pod jej wejście przyciagali drewniany kloc. Następnie przybyłych polewano wodą aż do momentu, gdy nie wkupili się swoimi poczęstunkami w łaski pozostałych biesiadników. Kloc, którzy przyciągano słuzył do zabawy w skakanie przez niego. Kolejnego dnia po domach chodzili przebrani mieszkańcy, którzy prosili gospodarza o jakieś podarki. Najczęściej dawano słoninę, chleb, a nawet oferowano nocleg.

Na koniec nie może zabraknąć jeszcze przepisu na pączki. Oto i on:

Składniki:
– 2 szklanki mąki krupczatki (typ 450)
– 30 dag półtłustego sera twarogowego
– 3 łyżki cukru
– 1/3 szklanki mleka
– 6 dag masła
– 3 dag drożdży
– 2 całe jajka
– 2 żółtka
– łyżka soku pomarańczowego
– skórka otarta z pomarańczy
– sól
– 750 ml oleju do smażenia
– cukier puder do posypania

Sposób wykonania:
1. Drożdże rozetrzeć z łyżeczką cukru, mlekiem i 2 łyżeczkami mąki, a następnie zostawić do wyrośnięcia
2. Twaróg dwukrotnie przepuścić przez maszynkę do mielenia
3. Masło starannie utrzeć z cukrem i cały czas ucierając, dodawać stopniowo żółtka, jaja i ser
4. Do utartej masy dodać skórkę i sok z pomarańczy
5. Przesianą mąkę rozczynić i dodać sól
6. Dokładnie wyrobić ciasto, przykryć i zostawić w cieple
7. Gdy ciasto wyrośnie, formować z niego niewielkie kule i układać je na posypanej mąką stolnicy
8. Przykryć i zaczekać, aż wyrosną
9. Następnie smażyć partiami na rozgrzanym tłuszczu
10. Po zdjęciu z patelni odsączyć na papierowym ręczniku
11. Posypać cukrem pudrem

Smacznego!

 

Featured Video Play Icon

Pociąg Białystok – Wilno pojedzie jeszcze w tym roku!

Być może niektórzy zapomnieli, ale my pamiętamy cały czas. Od dłuższego czasu istnieje koncepcja uruchomienia połączenia kolejowego z Warszawy do Wilna. Niestety cały czas przekładano datę jej uruchomienia. Ostatnio jednak się zmieniły okoliczności na trochę lepsze i szansa na podróż jeszcze w tym roku wzrosła. Litwa zniosła już pandemiczne ograniczenia. Nie trzeba testów ani paszportów jeżeli chcemy tam przyjechać. Ten krok w dobrą stronę oznacza, że mogą ruszyć się zaległe sprawy.

Jedną z takich jest zawieszone połączenie Białystok – Kowno. Jego wznowienie przybliży z kolei uruchomienie połączenia Warszawa – Wilno. W pierwotnej koncepcji miał to być pociąg bezpośredni. Tu niestety problemem są tory. W dawnym ZSRR szyny rozstawiano szerzej. Co ciekawe PKP posiada odpowiednie lokomotywy i wagony, które mogą jeździć po różnej szerokości torach, ale nie chce ich eksploatować. Do tej pory sprawdziły się w 2020 roku podczas epidemii, gdy „ewakuowano” ludzi z Frankfurtu do Kowna.

Uruchomienie takiego połączenia na stałe nie jest jednak zbyt proste. Można to zobaczyć na przykładzie powyższego pociągu. Wówczas pięciowagonowy skład po dojechaniu do Warszawy skierował się w stronę Białegostoku. W stolicy Podlaskiego lokomotywę elektryczną zamieniono na spalinową. Pociąg przekroczył polsko-litewską granicę i dotarł do pierwszej granicznej stacji Mockava, po stronie litewskiej. Dalej, po szerokim torze, prowadzony był do Kowna litewską lokomotywą spalinową, jednak bez odłączania polskiej spalinowej lokomotywy, która zapewniała prąd i ogrzewanie w wagonach. Pamiętajmy, że w normalnych warunkach takie połączenie musi się opłacać. Tak duże zaangażowanie ludzi i sprzętu generuje niebotyczne koszty.

Dlatego na chwilę obecną będą dwa połączenia zbieżne czasowo. Jedno do Kowna z Warszawy, a drugie z Kowna do Wilna. W przyszłości zapewne będzie się to zmieniać, bo do 2026 roku planowane jest uruchomienie bezpośredniego połączenia do Tallina – czyli stolicy Estonii. W październiku 2021 roku spotkali się ze sobą ministrowie infrastruktury Litwy i Polski i potrzymali, że połączenie polskiej i litewskiej stolicy ma mieć miejsce w 2022 roku. Konkretnej daty nie ma, ale jeżeli nie będzie powrotu do pandemicznych obostrzeń w obu krajach, to być może połączenie ruszy na wakacje przy okazji zmiany rozkładów jazdy.

Tymczasem na odcinku z Czyżewa do Białegostoku trwają intensywne remonty na kolei. Kiedy zostaną ukończone, to czas podróży z Warszawy do Białegostoku będzie jeszcze krótszy. Obecnie pociąg ze stolicy Podlaskiego do stacji Warszawa Wschodnia jedzie równo 2 godziny (o ile nie zatrzymuje się na wszystkich nowych stacjach kolejowych). Czas ten po remontach ma zostać skrócony do 90 minut. Pociągi będą mogły osiągać na trasie prędkość 200 km/h.

fot. jaroslawzielinski.pl

Ile osób potrzeba do otwarcia 12-metrowego mostu? Policzcie sami.

Niedaleko Suwałk jest sobie taka miejscowość Potasznia. Ostatnio znalazła się w centrum uwagi wielu mediów. Wszystko za sprawą mostu. Można powiedzieć, że ot zwykła konstrukcja nic specjalnego. O nie, nic z tego. Tak powiedzieć nie możemy. Wszystko dlatego że ostatnio odremontowany, nowy, będzie służyć wielu przez lata. Most jak most, ma zaledwie 12 metrów długości i kosztował 3,3 mln zł. Nie cena jest jednak najważniejsza, ale to, ile osób przyszło na przecięcie wstęgi i pamiątkowe zdjęcie. Otóż było to 37 osób ze świata polityki, lokalnego samorządu, nawet kościoła, bo jak wiemy nic bez poświęcenia działać prawidłowo nie będzie.

Potasznia znajduje się pod Suwałkami. Dzięki konstrukcji można było sobie skrócić drogę jadąc z wielu części miasta do Filipowa czy Przerośli. Ile osób potrzebnych byłoby do otwarcia mostu, gdyby był dłuższy? Najdłuższy most na świecie znajduje się w Chinach. Jego długość wynosi 164 km. Gdyby u nas otwierać taki, to zabrakłoby Podlasia, ale popuśćmy wodzę fantazji. Do otwarcia takiego obiektu potrzebowaliśmy aż 7 milionów wszelkiej maści polityków. Czy tyloma osobami w ogóle dysponujemy? Chyba potrzebni by byli statyści. Bo tylu to my mamy co najwyżej selekcjonerów.

Nie ulega wątpliwości, że most w Potaszni to bardzo ważna inwestycja, bo ułatwi życie wielu osobom. Warto jednak się zastanowić, czy jak będziemy z taką pompą otwierać każdy metr drogi, to nie wpadniemy w samozachwyt ile to nie zbudowaliśmy. Może trochę skromności?

Featured Video Play Icon

Przedwojenne Suwałki. Zaczynali od dwóch domów.

Suwałki zostały założone w 1690 roku przez kamedułów wigierskich i składały się wtedy z zaledwie dwóch domów! Korzystne położenie przyszłego miasta sprawiło, że zaczęło się ono błyskawicznie rozwijać. Ów położenie to skrzyżowanie szlaków handlowych. Po 10 latach osada była tak rozbudowana, że utworzony został podział na Suwałki Małe i Suwałki Wielkie. Prawa miejskie Król August II Mocny nadał im w 1720 roku. Jest to najmłodsze miasto z całej, obecnej Suwalszczyzny czyli Sejn, Lipska i Augustowa.

Dalszą historię miasta determinują zabory. Białystok był pod zaborem rosyjskim, zaś Suwałki leżały w Kongresowym Królestwie Polski. Dzisiejsza stolica województwa podlaskiego mogła się intensywnie rozwijać z dwóch powodów. Przez miasto przebiegała Warszawsko-Petersburska kolej żelazna. Ponadto Kongresowe Królestwo Polski było politycznie zależne od Imperium Rosyjskiego, co miało wpływ na handel po obu stronach granicy położonej tuż za Białymstokiem. Tymczasem Suwałki oddalone było znacznie od granicy Imperium Rosyjskiego, zaś leżące blisko Prus. To powodowało, że były miastem garnizonowym. Do dziś zwiedzając miasto można podziwiać dawne koszary, w których w momencie powstania funkcjonowały wojska rosyjskie.

Podczas I wojny światowej do miasta wkroczyli Niemcy. Okupowali miasto przez cały jej okres. W 1918 roku, gdy Polska odzyskała niepodległość, to granice naszego kraju były jeszcze płynne. Niemcom zależało, by Suwałki były litewskie. W sierpniu 1919 roku wybuchło powstanie sejneńskie, które dotarło także i do Suwałk. Po 5 dniach Litwini opuścili miasto. Próbowano je jeszcze odebrać w 1920 roku, ale ostatecznie nie udało im się to. Dalszy okres międzywojnia również łaskawy nie był. Miasto bowiem pozostawało poza głównym szlakiem handlowym.

Podczas II wojny światowej okupant niemiecki przyłączył miasto do siebie. Zaczęła się eksterminacja Żydów oraz polskiej inteligencji. Tylko w samych Suwałkach założono dwa obozy pracy. 23 października 1944 roku do miasta wkroczyła Armia Czerwona. Po wojnie większość budynków jednak przetrwała w stanie nienaruszonym.

Featured Video Play Icon

Jest szansa na nowoczesną trasę Białystok – Augustów! Sporo się dzieje na podlaskich drogach.

Mimo, że mamy zimę, to wiele się dzieje na podlaskich drogach. Dla porządku przypomnijmy, że przez nasz region ma przebiegać Via Baltica (ekspresówka z Warszawy do Tallina w Estonii) oraz Via Carpatia (międzynarodowa trasa z Kłajpedy na Litwie do Salonik w Grecji). Trasa tej pierwszej przez Podlaskie przebiegać będzie od Budziska na granicy z Litwą, przez Suwałki, Szczuczyn, Stawiski, Łomżę i Śniadowo. Druga zaczyna się na granicy z Białorusią w Kuźnicy i biegnąć będzie po obecnej trasie, czyli Sokółkę do Białegostoku, a dalej przez Dobrzyniewo Duże, Choroszcz, Ploski, Haćki, Bielsk Podlaski i Siemiatycze.

Warto pamiętać, że przy okazji tych dwóch wielkich inwestycji powstają także obwodnice miast, ale też będą łączniki Via Carpatia – Via Baltica. Generalnie więc na tych dwóch korytarzach międzynarodowych skorzystają nie tylko przewoźnicy i firmy transportowe, ale wszyscy mieszkańcy – mając daleko od siebie TIR-y, a przy okazji mogąc korzystać z obwodnic. Jak wspomnieliśmy na początku, na podlaskich drogach, mimo zimy sporo się dzieje. Na przykład ostatnio otwarty został łącznik, którym można ominąć Łomżę jadąc z Zambrowa w kierunku Ostrołęki i Szczytna. Docelowo droga będzie łączyć drogę krajową 63 z ekspresówka Via Baltica.

Jeżeli chodzi o tą drogę, to w tym roku drogowcy mają skończyć odcinek Łomża Południe – Łomża Zachód ze zjazdem na drogę krajową 61 ze Szczuczyna do Ełku Południe. Gotowy będzie też odcinek łączący granicę z Litwą w Budzisku z obwodnicą Suwałk.

Ważą się też losy innych dwóch dróg – porzuconej przez niektórych polityków trasy Białystok – Augustów oraz szesnastki z Białegostoku do Ełku. Jedna z nich zostanie łącznikiem pomiędzy Via Carpatia a Via Baltica. Pod uwagę będą brane różne kryteria, jednak warto zauważyć, że na trasie Białystok – Augustów jest 5 razy więcej TIR-ów niż z Białegostoku do Ełku. A to może być kluczowy czynnik przy decyzji o łączniku. Problem w tym, że nikt nie zaplanował pieniędzy na taką inwestycję. Trzeba by było sporo się napocić w Warszawie, by przekonać premiera do zmian. Szczególnie, że każdy wariant ma swoich zwolenników i przeciwników. W tym wpływowych polityków.

W tym roku prawdopodobnie ruszą także prace nad Via Carpatia – mają być realizowane odcinku Kuźnica – Sokółka, Krynice – Białystok Zachód oraz Białystok Zachód – Księżyno.

 

Samiec sarny (kozioł) ze scypułem na głowie. fot. Grzegorz Żurek / Lasy Państwowe

Aksamitne poroża sarny można zaobserwować tylko zimą

Zima to czas, gdy spacerujący lasami mogą napotkać sarny, których głowy zdobione są aksamitnym porożem – czyli delikatną, owłosioną i silnie ukrwioną skórę okalającą poroże nazywaną scypułem. Generalnie z dzikich zwierząt sarnę zobaczyć można najłatwiej. Są to tak samo płochliwe zwierzęta, ale kręcą się w pobliżu młodych drzew i niskich roślin. Dlatego spędzając czas na wieżach widokowych w pobliżu polan możemy je dostrzec. Oczywiście pamiętajmy, że wszystkie zwierzęta aktywnie funkcjonują w czasie, gdy wstaje słońce. Dlatego na leśną wędrówkę można się wybrać zawsze, ale jeżeli nastawiamy się także na obserwację zwierząt to musimy wstać jeszcze w nocy.

Scypuł, o którym wyżej wspomnieliśmy, wygląda jak błyszczący, mięciutki meszek, może dlatego scypuł po angielsku to velvet, czyli aksamit. Wyrasta on wraz z rozwijającym się porożem, które każdego roku późną jesienią, kozły zrzucają, by następnie odbudować je na nowo. Występujące w nim liczne naczynia krwionośne transportują wraz z krwią makro i mikroelementy niezbędne do rozwoju nowo powstającego poroża. Gdy poroże jest w pełni wykształcone następuje zatrzymanie dopływu krwi, scypuł zamiera i usycha, a samce wycierają go o drzewa i krzewy.

Pamiętajmy, że dzikie zwierzęta – nawet, gdy wyglądają na miłe czy spokojne to nadal są dzikie. Próba podchodzenia do nich, drażnienia ich, robienia sobie z nimi selfie to narażanie się na ryzyko ataku. W internecie nie brakuje filmów z ludźmi, którzy próbowali i solidnie oberwali.

Featured Video Play Icon

Megapowódź Suwalska. Niesamowity film pokazujący katastrofę z przeszłości.

Nie możemy wyjść z podziwu nad tym filmem. Wszystko dlatego, że został stworzony przez naukowców. Wydawałoby się, że odkrywanie czegoś nowego wymaga ślęczenia w bibliotece i przed komputerem. Zaś badania – nawet terenowe – mogą być efektywne, a nie efektowne. To wszystko można uznać za stereotypy, które przełamali naukowcy z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Profesorzy uczelni wcielili się w prowadzących intrygujący program o Megapowodzi Suwalskiej. Jednej z pięciu największych naturalnych katastrof tego typu na świecie!

Dzięki filmowi możemy się dowiedzieć, co sprawiło, że tak wygląda dzisiejsze ukształtowanie pięknej, pofalowanej Suwalszczyzny. Okazuje się, że na terenach polodowcowych, dzięki którym mamy krystalicznie czyste jeziora w Podlaskiem, w przeszłości miała miejsce gigantyczna powód, zaś ogromne masy wody tworzyły kanały, które rzeźbiły teren. Dokładniej temu zjawisku właśnie przyglądają się naukowcy z UMK w Toruniu. Dowiedzieliśmy się od nich między innymi, że liczne głazy znajdujące się w okolicy przywędrowały do nas aż ze Skandynawii, zaś źródłem powodzi są prawdopodobnie tereny dzisiejszej Litwy.

Film naukowy został stworzony z ogromnym rozmachem. Dzięki czemu podziwiać możemy unikatowy teren Suwalszczyny, a przy okazji dowiadujemy się o jego przeszłości. Popularyzowanie nauki właśnie w taki sposób ma ogromny sens. Zamykanie się w bibliotekach, publikowanie dla wąskiego grona zainteresowanych czy prezentowanie na konferencjach to dziś za mało. Dlatego powinno powstawać takich filmów coraz więcej.

 

Do Siemianówki dojedziemy pociągiem. Będzie kursować codziennie!

Od 1 stycznia będzie można dojechać pociągiem z Czeremchy do Siemianówki. Będzie to powrót regularnej linii po 17 latach. Warto dodać, że połączenia będą funkcjonować codziennie!

Małymi krokami zbliżamy się do coraz lepszej dostępności kolejowej w regionie. Teraz mieszkańcy południowo-wschodniej części województwa będą mieli większe możliwości pod tym względem. Od 1 stycznia 2022 roku rusza nowe połączenie kolejowe. Poprowadzi z Czeremchy do Siemianówki przez Dobrowodę, Kuraszewo, Kraskowszczyznę, Orzeszkowo, Hajnówkę i Narewkę. To nie koniec dobrych wieści kolejowych. Oprócz lokalnego połączenia, pociąg PKP Interncity do Warszawy, Białegostoku i Gdyni zatrzyma się także w miejscowości Nurzec-Stacja. Zmodernizowana stacja kolejowa była dostępna od końcówki 2019 roku.

Przypomnijmy jeszcze, że w tle jest cały czas sprawa kolei do Łomży oraz do Wilna. Pociąg na trasie Warszawa – Białystok – Suwałki – Kowno – Wilno miał ruszyć w drugiej połowie 2021 roku. Mamy już koniec roku, a o połączeniu póki co nadal cisza. Dokłada data uruchomienia połączenia nie jest podawana. Polski i litewski przewoźnik pracowali nad tym by Warszawę, Białystok, Suwałki oraz Kowno i Wilno można było przejechać jednym pociągiem mimo różnic infrastrukturalnych. Chodzi o to, że w krajach dawnego ZSRR budowano szersze tory. Jazda jednym pociągiem musi jednak poczekać do 2025 roku, gdy powstanie Rail Baltica. Do tego czasu ma być przesiadka w Kownie. Póki co plan jest taki, żeby można było kupić jeden bilet na dwa pociągi. W tle toczą się także negocjacje nad połączeniem Wilno – Ryga. Przed epidemią było weekendowe połączenie łączące te dwa miasta.

Czy turystyka wróci do Białowieży i Kruszynian? Kończy się stan wyjątkowy.

Ostatni dzień listopada będzie ostatnim dniem stanu wyjątkowego, który został wprowadzony po tym, gdy dyktator Łukaszenko zaczął eskalować napięcie na granicy Polski i Białorusi. Przypomnijmy, że w odległości 3 kilometrów od pasa granicy mają wstęp tylko mieszkańcy. Osoby z zewnątrz mogą tam się pojawić tylko w ramach obowiązków służbowych. Taka decyzja uderzyła w dwie turystyczne miejscowości – Białowieżę i Kruszyniany. Dodatkowo, obecność dużej ilości wojska, policji i straży granicznej nad granicą była całkowicie zrozumiała i dawała poczucie bezpieczeństwa, ale jednocześnie spowodowała zmęczenie psychiczne mieszkańców. Dodatkowo ciężko było, gdy co raz w pobliżu koczowały grupy migrantów, a czasem dochodziło także do ich zgonów.

Po ostatnich szturmach na granicy, póki co sytuacja się uspokoiła. Nie wiadomo jednak na jak długo. Jedno jest pewne, pod koniec listopada kończy się stan wyjątkowy. O ile dostęp do pasa na granicy dalej nie będzie możliwy za sprawą nowej ustawy o ochronie granic państwowych, toteż dostęp do Białowieży i Kruszynian już tak. Czy turyści skuszą się na powrót?

Biznes w tej branży jest bardzo delikatny i buduje się go latami. Szczególnie ciężko jest w Kruszynianach, gdzie mieszkają Tatarzy, gdzie stoi zabytkowy i wyjątkowy drewniany meczet, jest też mizar (tatarski cmentarz). Najpopularniejsze gospodarstwo agroturystyczne w szczycie sezonu spotkało nieszczęście i doszło do pożaru. Potem wybuchła pandemia koronawirusa, która doprowadziła do wprowadzenia lockdownu. Gdy już można było „wracać do normalności”, to zaraz wprowadzono stan wyjątkowy.

W Białowieży natomiast jest duża baza hotelowa, która została także uderzona lockdownem, a teraz kolejny raz oberwała stanem wyjątkowym. Przez cały rok było tam mnóstwo turystów, którzy odwiedzali park narodowy i rezerwaty. Teraz jest tam zupełnie pusto. Białowieża to bowiem wieś, chociaż ze względu na liczbę mieszkańców (ponad 2500) powinna być miastem.

Niestety, raczej nie będzie też tak, że po zakończeniu stanu wyjątkowego turyści rzucą się do zwiedzania Kruszynian i Białowieży. Po tym co się stało, przygraniczna część Podlasia może kojarzyć się reszcie kraju jako miejsce potencjalnie niebezpieczne. Dlatego przed branżą turystyczną w naszym regionie stoi ogromne zadanie, by odbudować w turystach poczucie bezpieczeństwa. A trzeba dodać, że to nie jest tak, że ucierpią tylko te dwa miejsca. Rykoszetem może oberwać również Supraśl, Augustów, Wigry, a nawet szerszej odkrywane dopiero teraz okolice Sejn, Siemiatycz czy Sokółki.

Przed nami zima. Jeżeli spadnie dużo śniegu, to może to uratować resztki sezonu w Białowieży, a być może i Kruszynianach. Obie te miejscowości pod białym puchem wyglądają naprawdę bajecznie i cudownie. Niestety gwarancji pogody nie ma. Nie ma też gwarancji, że białoruski dyktator powiedział ostatnie słowo.

Featured Video Play Icon

Oto twórcy ludowi Podlasia. Zobacz, jak powstają wyjątkowe regionalne produkty.

Podlaski Instytut Kultury w Białymstoku wyprodukował wyjątkowy film, w którym możemy poznać twórców ludowych z Podlasia. Zwykle można było się o nich dowiedzieć jeżdżąc po lokalnych festynach. Tym razem może z nimi i ich dziełami zapoznać się szersza publiczność.

W filmie możemy zobaczyć Panią Teresę Pryzmont z Wasilówki, która wprowadza widzów w świat krosna. Opowiada też o tym jak zaczęła się jej przygoda z tkaniem, gdy była dzieckiem. Kolejnym twórcą jest Michał Koc, rzeźbiarz z Hajnówki. Opowiada o swojej pasji, którą zajął się, gdy nie mógł dłużej pracować w swoim zawodzie. Ciekawa jest również opowieść Jana Szarkiela, który jest stolarzem z Ciełuszek. Wykonuje on przepiękne drewniane ornamenty, które zdobią niejeden dom w Krainie Otwartych Okiennic. Kolejny twórca z filmu mógłby mieć pseudonim „gliniarz”, bo zajmuje się garncarstwem. Paweł Piechowski z Czarnej Wsi Kościelnej to także utalentowany człowiek. Swoim zajęciem para się od 25 lat!

W dalszej części filmu możemy także poznać Jerzego Tarasiewicza, który jest tokarzem z Hajnówki. Wykonuje on przepiękne naczynia z drewna. Kolejnym twórcą jest Marek Kozak, który jest kowalem we wsi Simuny. Warto dodać, że nie chodzi o podkuwanie koni, lecz o kowalstwo artystyczne. Wieszaki, świeczniki, ale też kute płoty i bramy to jego specjalność. Ciekawe zajęcie ma także Piotr Bogacewicz, który tworzy małe dzieła sztuki… poprzez wycinanie papieru. Mieszka w Krywiatyczach. Jego rodzina robi to z pokolenia na pokolenie. Warto dodać, że twórca pasją zaraził też swoje dzieci. Warto dodać, że wycinanki można zastosować choćby podczas kolędowania.

Krystyna Cieśluk tworzy natomiast pisanki. Pochodzi z Lipska, gdzie można napotkać ogromną pisankę, zdobiącą miasto. Warto dodać, że na jajkach nie znajdują się przypadkowe wzorki. Wszystko jest przemyślane i ma odniesienia religijne. Pani Krystyna została nauczona, by umieszczać na pisance wszystko co nas otacza – to co na niebie i to co na ziemi. Dlatego też, jej wielkanocne dzieła są przepiękne i wyjątkowe.

Opowieści twórców przeplatane są pięknymi widokami Podlasia. Możemy zobaczyć niezwykłe krajobrazy i ujęcia z drona. Warto to dzieło zobaczyć, bo jest na czym oko zawiesić i też można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, poszerzając własne horyzonty.

Featured Video Play Icon

Wyjątkowy film historyczny! Tak wyglądały dawniej Suwałki. Zobacz miasto w 1937.

Nie tylko aktualne podróże są ważne, ale te sentymentalne i historyczne również. Jak można bowiem zwiedzać miasto nie znając jego przeszłości? Patrzeć na ludzi, budynki i całe otoczenie bez żadnego kontekstu? Wówczas patrzymy wyłącznie na kształty, a nie coś w czym kryje się czas, który minął. Dlatego ważne jest oglądanie starych filmów i zdjęć. Dla jednych się z czymś już kojarzą, a u innych wywołują wspomnienia, a jeszcze inni mają jakieś dalsze wyobrażenia.

Warto podkreślić, że film jest pewną rekonstrukcją cyfrową – stąd są pewne zniekształcenia. Nie powinny one jednak przysłonić najważniejszego. Suwałki na dawnym filmie wyglądają cudownie. Mnóstwo ludzi, uśmiechnięte twarze, gwar. Nikt wówczas nie spodziewał się najgorszego czyli tego co wydarzyło się po 2 latach.

Po takim „zwiedzaniu” warto wybrać się do Suwałk obecnych. Wtedy można dostrzec jak bardzo się zmieniły.

Featured Video Play Icon

Białystok – Suwałki rowerem? Świetny pomysł nawet jesienią!

Wigierski Park Narodowy, Puszcza Augustowska, Kanał Augustowski, Biebrzański Park Narodowy i Tykocin to tylko niektóre atrakcje jakie można odwiedzić korzystając z podlaskiego odcinka Green Velo. Jesienna aura to także dobry czas na dłuższą rowerową wycieczkę. Jeżeli chcielibyśmy przejechać trasę z powyższego filmu, to musimy wiedzieć, że trzeba ją zaplanować na dwa dni. Z Suwałk do Białegostoku, drogą dla samochodów jest 120 km. W przypadku trasy rowerowej jest to około 200 km. Warto jednak spróbować swoich sił. Choćby dla tej wspaniałej przyrody.

Do Suwałk możemy dojechać bezpośrednim pociągiem z Krakowa, Warszawy i Białegostoku. Po wyruszeniu w drogę z zabytkowego dworca warto przejechać przez centrum Suwałk oraz wybrać się nad zalew Arkadia. Jeżeli przyjechaliśmy z daleka, to możemy też się solidnie wyspać i ruszyć dopiero następnego dnia.

Kolejny przystanek w naszej drodze do Wigierski Park Narodowy. Warto tam zobaczyć przede wszystkim klasztor, a także obserwować przyrodę miło spędzając czas nad jeziorem Wigry. Trasa dalej prowadzi do Mikaszówki, gdzie będziemy jechać dalej wzdłuż Kanału Augustowskiego odwiedzając między innym sanktuarium w Studzienicznej oraz Augustów. Szczególe warto wybrać się tam nad bulwary, plażę i na Rynek.

Następnie trasa poprowadzi nas do Goniądza przez piękne tereny Biebrzańskiego Parku Narodowego. Będziemy jechać wzdłuż rzeki Biebrzy podziwiając niesamowitą przyrodę. Następnie zajedźmy do Osowca-Twierdzy, gdzie możemy spędzić czas w muzeum, wybrać się nad bunkry i kładkę. Później pojedźmy Carskim Traktem do Strękowej Góry. Po drodze będzie jeszcze jedna kładka, z której będzie można podziwiać łosie przy odrobinie szczęścia.

Ostatni odcinek drogi to Tykocin, tamtejsze bulwary, piękny kościół, synagoga, zamek i ogólnie otwarty rynek. W oko mogą też wpaść przepiękne drewniane domy. Na sam koniec zahaczymy o Narwiański Park Narodowy. Jeżeli chcemy, to możemy tam zajechać lub pojechać prostą drogą do Białegostoku.

Jak widzicie na powyższym filmie – droga będzie miała nawierzchnię mieszaną, dlatego w trasie sprawdzi się rower z grubszymi oponami. Nasza prędkość będzie może trochę niższa, ale taka wycieczka to przecież nie wyścig. Warto cieszyć się każdą chwilą spędzoną na szlaku.

Featured Video Play Icon

Ruiny w Mieruniszkach. To był kiedyś kościół ewangelicki i sortownia poczty.

Suwalszczyzna to nie tylko pozostałości i legendy po Jaćwingach. Dawniej były to także Prusy Wschodnie z odrębną od polskiej kulturą, a także architekturą, językiem i wszystkim innym. Po zawirowaniach historycznych dziś to tereny należące do Rzeczypospolitej. Po poprzednikach jednak coś pozostało. Choćby ruiny kościoła ewangelickiego w Miruniszkach na granicy województwa podlaskiego i warmińsko-mazurskiego.

Mieruniszki dawniej były położone w państwie krzyżackim na granicy z Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Nazwa wsi wymieniana była już w traktatach pomiędzy Krzyżakami a Jagiełłą w 1422 roku. O istnieniu kościoła ewangelickiego wiemy natomiast z dokumentów z 1545 roku. Wiadomo też, że został zniszczony przez Tatarów w 1656 roku i odbudowany w 1710 roku. Obecne ruiny natomiast to właśnie budynek z 1710 roku, który został rozbudowany w 1760 roku. Podczas I wojny światowej służył jako sortownia poczty, natomiast budynek zniszczono podczas II wojny światowej. Od tamtego czasu nikt już go nie odbudowywał i tak sobie stoi. Od 1992 roku jest rękach katolickiej Kurii Biskupiej w Olsztynie.

Dawna świątynia to kościół gotycki z nawiązaniem do niderlandzkiego klasycyzmu. W skład budynku wchodzi kwadratowa wieża, która jest najlepiej zachowana ze wszystkiego. Obiekt jest murowany z cegły i kamienia. Co ciekawe został otynkowany. Warto podkreślić, że ruiny są dostępne dla zwiedzających i znajdują się na drodze z Suwałk do Gołdapi. W pobliżu znajduje się także jezioro Mieruńskie.

Będzie pociąg Białystok – Suwałki – Wilno! Już wiadomo kiedy.

Dobra wiadomość dla miłośników podróży. Według zapowiedzi litewskiego ministra transportu od połowy 2022 roku będzie bezpośrednie połączenie Warszawy z Wilnem przez Białystok, Suwałki i Kowno. W przyszłości dojedziemy aż do stolicy Estonii – Tallina.

– Już w przyszłym roku prawdopodobnie będziemy mogli wygodnie podróżować pociągiem między stolicami Litwy i Polski z jedną przesiadką w Kownie. Spółki kolejowe pracują nad rozkładem jazdy i cennikiem, a (…) na szczeblu obu rządów potwierdzono zobowiązanie do uruchomienia pociągu w przyszłym roku – powiedział minister transportu i komunikacji Marius Skuodis po spotkaniu z polskim ministrem infrastruktury Andrzejem Adamczykiem w Warszawie. – czytamy na stornie Belsat.eu. Planuje się dwa kursy dziennie.

Przypomnijmy, że od wybuchu pandemii praktycznie cały czas zawieszone jest połączenie Białystok – Kowno. Zgodnie z ostatnim komunikatem powrót linii miał nastąpić po 28 sierpnia. W rozkładzie jazdy jednak takiego połączenia cały czas nie ma. Rozkład połączeń z Suwałk jest dość ubogi. Każdego dnia z tego miasta wyjeżdża 6 pociągów: po jednym do Krakowa przez Warszawę i do Świnoujścia przez Białystok, Warszawę i Poznań. Pozostałe 4 to kursy są tylko do Białegostoku.

Przypomnijmy, że Suwałki i Kowno dzieli tylko 120 kilometrów. Ten brak połączenia kolejowego jest dość istotny. Z leżących blisko granicy Krakowa, Katowic, Wrocławia z łatwością dojedziemy do Czech. Z Poznania czy Szczecina – wyjedziemy do Niemiec. Podobnie w Przemyślu, z którego z łatwością udamy się na Ukrainę. A tam w pierwszych miastach można już się przesiadać, by przemierzać te kraje dalej koleją.

Tymczasem z Podlaskiego nie można pojechać ani na Litwę, a teraz także i na Białoruś (ze zrozumiałych względów). Miejmy nadzieję, że jak już pojawi się te połączenie do Wilna, to zostanie z nami na zawsze.

Featured Video Play Icon

Suwałki – zwiedzanie miasta. Co warto zobaczyć?

Suwałki to wyjątkowe miasto na północy Polski, zwane często polskim biegunem zimna. Nie wiemy czy w czasach intensywnych zmian klimatycznych jest to jeszcze aktualne, ale możemy potwierdzić, że byliśmy kiedyś w środku zimy i w tym mieście bardzo zmarzliśmy. Czy oznacza to by jeździć tam w inne pory roku? To zależy co zamierzamy robić. Pobliski Szelment jest dostępny cały rok, a jednak szturmowany jest przez fanów nart, gdy Suwalszczyzna leży pod pokrywą śniegową. A co można robić w Suwałkach? I to niezależnie od pory roku.

Najlepiej przyjechać tam pociągiem. To od razu obejrzymy sobie wyjątkowy, zabytkowy dworzec kolejowy. Stacja została otwarta w 1896, głównie na potrzeby rosyjskiej armii. Dzięki otwarciu dworca nastąpił gwałtowny rozwój miasta. Dziś to jeden z najstarszych budynków w mieście, a Suwałki są drugim po Białymstoku największym miastem w regionie licząc sobie 70 000 mieszkańców. Do miasta można też dojechać samochodem. Połączenie drogowe z Białegostoku jest jednak w dużej mierze kiepskie. Dopiero odcinek Białobrzegi – Suwałki jest porządny. Alternatywnie można pojechać trasą podobną, co jedzie pociąg czyli przez Sokółkę, Dąbrowę Białostocką, Lipsk i Augustów. Będzie 30 km dłużej, ale droga jest dużo przyjemniejsza i można podziwiać między innymi Puszczę Augustowską. Jadący z zachodu mogą pokonać całkiem przyjemną drogę krajową 61.

Najważniejszą ulicą Suwałk jest ul. Kościuszki, która jest zabudowana klasycystycznie. Przy tej arterii znajduje się Ratusz, Muzeum Okręgowe oraz Park Konstytucji 3 Maja. Warto dodać, że gdy trwa Suwałki Blues Festiwal, to ten obszar miasta zamienia się w jedną wielką imprezę. Ulica jest także częścią szlaku turystycznego im. Marii Konopnickiej – „Krasnoludki są na świecie”. Wędrując po mieście wyznaczoną drogą można napotkać figurki krasnoludków.

Dwie najważniejsze postacie Suwałk to pisarka Maria Konopnicka i malarz Alfred Kowalski. Dlatego warto jest nie tylko zapoznać się z dziełami tych artystów, ale też zobaczyć jak mieszkali. Dom, w którym mieszkała pisarka to obecnie muzeum przy Kościuszki 31. Natomiast malarz mieszkał w jednej z kamienic także przy Kościuszki (na rogu z Wigierską). Warto też przejść się ulicą Chłodną. Jest bardzo klimatyczna. Trzeba również wybrać się nad Zalew Arkadia. To jedno z ulubionych miejsc suwalczan latem. W inne pory roku też jest atrakcyjnym miejscem do spacerów. Znajduje się tam plaża i wyspa.

Suwałki są także doskonałą bazą wypadową na Litwę. Stamtąd dosyć szybko dostaniemy się do Druskiennik, Kowna, Trok i Wilna. Warto też wybrać się nad wspominany już Szelment oraz do klasztoru w Wigrach. Dosyć niedaleko znajdują się także wspaniałe akwedukty w Stańczykach na granicy województw podlaskiego i warmińsko-mazurskiego.

Featured Video Play Icon

Na tropie ducha puszczy. Surwiwalowcy sprawdzali Podlasie i Suwalszczyznę.

Podlaskie jest coraz bardziej popularne. Po tym jak odwiedziło nas mnóstwo turystów, kręcono seriale i będą znów kręcić film z serii „U Pana Boga…”, zainteresowanie regionem nie maleje. Co raz pojawiają się u nas ludzie, którzy kręcą wartościowe materiały na YouTube (nie mylić z YouTuberami) i do tego mają tam wysokie zasięgi. W dzisiejszych czasach to doskonałą promocja. Tym razem na tropie ducha puszczy znalazła się ekipa „Ekwipunek Dźwigany Codziennie”.

Autorzy na swoim kanale traktują o bushcrafcie, sztuce przetrwania, outdoorze, turystyce czy włóczęgostwie. Podlasie to idealny teren dla nich. Na pierwszy raz postanowili odwiedzić najbardziej znane i popularne miejscówki. W naszym regionie zobaczyli Świętą Górę Grabarkę, skit w Odrynkach, Trześciankę i jej malownicze chaty, tatarskie Kruszyniany, a także piękne rejony Suwalszczyzny.

Najprzyjemniejsze było zakończenie relacji, które zostało ujęte tak: „To, że tam wrócę, jest pewne, jak w banku – a nawet pewniejsze„. Ciszyć się należy, że nasz region tak zaczął przyciągać ludzi i że chcą do nas wracać. Jeszcze trochę, to może też będą się osiedlać.

fot. WOSiR Szelment

To dopiero atrakcja! Można samodzielnie pływać katamaranem po jeziorze.

Szelment na Suwalszczyźnie to miejsce wokół którego skupionych jest wiele atrakcji. Zimą królują tam narty (gdy jest minusowa temperatura), zaś latem wyciąg nart wodnych. Do tego można zwyczajnie plażować. Nie brakuje też gastronomii, miejsc noclegowych. Jakby tego było mało jest także park linowy i wieża widokowa. Teraz do listy tych wszystkich atrakcji dołącza solarny katamaran, którym można pływać ze sternikiem lub go wyczarterować za rozsądną cenę. Łódź mieści aż 10 osób i jest zasilana wyłącznie energią słoneczną.

Nowy katamaran elektryczny Escobart 625 to typ łodzi, posiadający dwa połączone sztywno kadłuby umieszczone równolegle względem siebie. Posiada silnik Torqueedo 2kW, baterie oraz system fotowoltaiczny, co pozwala na całodniowe pływanie spacerowe bez konieczności ładowania. To pierwsza tego typu jednostka pływająca na Pojezierzu Suwalskim.

Do wyboru jest rejs katamaranem ze sternikiem trwający do dwóch godzin. Dorośli zapłacą za bilet 25 zł, młodzież do 17 lat – 15 zł, a dzieci do lat 6 – 5 zł. Można też wybrać opcję wynajmu katamaranu. Czarter jednogodzinny kosztuje 150 zł, do 3 godz. – 400 zł, każda kolejna godzina to dodatkowe 150 zł. Możliwe jest czarterowanie ze sternikiem, którego koszt wynosi dodatkowe 40 zł za 1 godz. Na pokładzie może przebywać jednocześnie mx. 10 osób. Nie ma ograniczeń wiekowych, ośrodek oferuje także kapoki w różnych rozmiarach.

Najważniejsze jest, że wynająć katamaran może w zasadzie każdy. Wystarczy posiadać niezbędną wiedzę do sterowania katamaranem, oraz do właściwej obsługi urządzeń katamaranu, będącego
przedmiotem umowy czarteru. Trzeba być też trzeźwym. Łódź porusza się prędkością kilku kilometrów na godzinę, więc odpowiedzialni ludzie zagrożenia nie stworzą.

Jak sierpień to Perseidy! Gdzie i kiedy obserwować je w Podlaskiem?

Mamy sierpień, więc trzeba szukać dogodnej lokalizacji, by obserwować Perseidy. Co roku, dzięki ułożeniu Ziemi względem Słońca widoczny jest rój meteorów, który wchodzi na jedną ścieżkę z naszą planetą. Gdy tylko jakieś odłamki wchodzą w naszą atmosferę to natychmiastowo się spalają. Wygląda to zjawiskowo! Dlatego lepiej czegoś takiego nie przegapić. Perseidy widoczne są tylko nocą i to w miejscu, gdzie jest bardzo ciemno. Światła miasta i okoliczna łuna zakłóca ten obraz. Na szczęście w Podlaskiem nie brakuje miejsc, gdzie jest jeszcze nocą bardzo ciemno. Intensywny rozwój temu nie sprzyja.

„Spadające gwiazdy” można oglądać przez cały sierpień, ale prawdziwy spektakl na niebie rozpocznie się po 10 dniu tego miesiąca. Tegoroczne „maksimum” przypada 12 sierpnia. Jeżeli będzie czyste niebo, to ujrzymy na nim kilkadziesiąt meteorów co godzinę. Warto też dodać, że niektóre odłamki komety nie wpadają w ziemską atmosferę całkowicie, a jedynie „prześlizgują się” po niej, co daje świetny efekt na niebie – długiej świetlistej smugi.

Żeby być przygotowanym do oglądania – warto zabrać ze sobą kocyk, koszyk piknikowy z różnymi dobrami na całą noc, a także kompas (lub taką aplikację w komórce). Możemy się rozglądać po niebie, a możemy od razu skierować swój wzrok na południowy zachód. To tam będą najlepsze widoki! Pozostaje nam tylko trzymać kciuki za dobrą pogodę.

 

 

Featured Video Play Icon

W Podlaskiem jest ponad 50 wież widokowych! Zobacz mapę, skąd można podziwiać region.

Pięknych miejsc w Podlaskiem nie brakuje. Czasem jednak ciężko to zobaczyć z ziemi. Dlatego też coraz popularniejszą formą turystyczną są wieże widokowe. I chociaż największe konstrukcje powstają w górach, to w naszym regionie też nie ma czego się wstydzić.

Żeby zobaczyć więcej informacji na temat danej wieży wystarczy przybliżyć mapę w wybranym miejscu i kliknąć ikonkę. Możemy znaleźć wieże w różnych mezoregionach. Nie brakuje widoków na Równinie Bielskiej, Wzgórzach Sokólskich, Dolinie Górnej Narwi czy też Pojezierzu Wschodniosuwalskim. Wieże znajdują się także w Białymstoku jak i w jego bliskiej okolicy – w Kołodnie czy Pańkach.

Co ciekawe wieża znajduje się także w tatarskiej wiosce Kruszyniany. Tam wszyscy przyjeżdżają podziwiać drewniany meczet, mizar czy też smakują lokalnej kuchni, a pomijają wieżę, która może być urozmaiceniem wycieczki. Jest to tak zwana „Orla wieża”. Dlatego, gdy następnym razem będziecie gościć w Kruszynianach (lub jedziecie tam po raz pierwszy), to nie zapomnijcie również zapytać i o tą atrakcję. Z wieży możemy podziwiać tam wyjątkowe gatunki ptaków.

Warto wybrać się także do Siemieniakowszczyzny. Wieś położona u stóp Puszczy Białowieskiej oferuje naprawdę wysoką konstrukcję, z której widoki są olśniewające! Możemy natrafić na rozlewiska, możemy zobaczyć żubry. To kwestia pory roku, pogody i szczęścia. Niemniej jednak warto spróbować. Szczególnie, że można to połączyć z wycieczką do reszty Puszczy Białowieskiej.

Świetną konstrukcję możemy również podziwiać w Puszczy Białowieskiej w Kosym Moście. Tam niedaleko znajduje się ostroja żubrów. Dodamy tylko żeby nie wybierać się tam samemu i bez telefonu, bo to już głęboki las i wystarczy trochę roztargnienia, by się zgubić. Oczywiście droga jest normalna, ale w lesie jak to w lesie, szczególnie tak wielkim jak Puszcza Białowieska lepiej być dodatkowo ostrożnym.

Warto też wybrać się do Czarnej Białostockiej, gdzie powstała nowa wieża widokowa. Nad Zalewem Czapielówka jest teraz bardzo pięknie! To świetne miejsce do rekreacji i odpoczynku. Jeżeli jesteście fanami wędrowania i przyrody, to powinniście spróbować zaliczyć wszystkie wieże! Trochę to zajmie, ale satysfakcja jest gwarantowana.

Featured Video Play Icon

Plażowanie w Podlaskiem. Mapa kąpielisk w regionie.

Chociaż sezon letni już trwa, to warto pokazać, gdzie można plażować w Podlaskiem. Jeżeli lubicie spędzać czas nad wodą, to warto pojechać to tu, to tam. Trochę odmiany zawsze urozmaica czas wolny. Z powodu przyduchy nie zalecamy kąpieli w rzece Supraśl w Supraślu, Nowodworcach i Wasilkowie. Chociaż już jej nie ma, to trzeba poczekać na badania wody. Zaznaczyliśmy te kąpieliska na żółto. Nie warto jednak tych plaż przekreślać. Niedługo sytuacja może się zmienić.

Jeżeli chodzi o pozostałe kolory, to na zielono zaznaczyliśmy plaże, gdzie jest ratownik. Ale nie oznacza to, że w zaznaczonych na pomarańczowo nikogo nie ma. Tu po prostu nie posiadamy aktualnych informacji. Warto jednak korzystać z plaż w całym regionie. Każda z nich ma co innego do zaoferowania. Nie tylko piaszczyste lub trawiaste brzegi. Niektóre mają też wypożyczalnie sprzętów wodnych i gastronomię na miejscu.

Najważniejsze jednak jest to, że wybór kąpielisk w całym Podlaskiem jest naprawdę okazały. To, co zaznaczyliśmy na mapie to i tak nie wszystkie miejsca, gdzie można się kąpać. Nad samym Kanałem Augustowskim małych miejsc z dobrym zejściem do wody jest mnóstwo. Jednak to wszystko miejsca „dzikie”. Ani tam ratowników, ani też solidnej infrastruktury. Jeżeli pasuje Wam taka sytuacja, to też warto korzystać. Człowiek jest kowalem własnego losu. Nic nie ochroni Was tak jak własny rozum. Życzymy udanego wypoczynku!