Nad świątynią wisiało fatum

Pierwszy kościół w Jałówce położonej przy granicy z Białorusią, ufundowała królowa Bona. Wojny, które przechodziły przez kraj nie oszczędziły drewnianej budowli. Została ona odbudowana dopiero w połowie XVIII w. przez Kazimierza Sapiehę. Musiało minąć wiele lat nim na okolicznej ziemi stanął murowany kościół. Niedokończoną budowę przekazano wpierw wyznawcom prawosławia, a następnie na drodze stanęły przeszkody biurokratyczne. Pozwolenie uzyskano dopiero w 1911 r., lecz prace budowlane rozpoczęto już wcześniej. Wcześniejsza data figuruje też na kamieniu węgielnym.

Na okazały kościół zużyto ponoć ponad 100 wagonów cegły. Świątynię w stylu neogotyckim przywrócono w końcu katolikom, a jej oficjalne otwarcie dla wiernych nastąpiło w 1915. Kościół został zniszczony przez wycofujących się Niemców. Dach przestał istnieć, a pozostały wyłącznie ruiny ścian. Co roku odbywa się tam msza dzięki zainstalowaniu ołtarza polowego. Ruiny często odwiedzane są przez pary młode, które wybierają je na scenerię sesji fotograficznych. Oby tylko małżeństwo nie legło w gruzach. Malownicze brzozy i bliskość do granicy z Białorusią stwarza nietypową atmosferę.