Kiedy podrzędny polityk, choćby parlamentarzysta bredzi coś publicznie, to można przymknąć oko. Wszak nie mamy systemu dwupartyjnego w Polsce jak w USA, przez co poseł czy senator w praktyce małe ma szanse by to co plecie zmaterializować w obowiązujące prawo. Zupełnie inaczej jest, gdy plecie premier. On każdą bzdurę, którą wypowie może z łatwością ustanowić prawem, o ile nie zbuntuje mu się własna partia, a prezydent nie zawetuje.
Dlatego włos się jeży na głowie, gdy premier Mateusz Morawiecki na publicznej konferencji prasowej w Biebrzańskim Parku Narodowym nie dość, że nie rozróżnia Lasów Państwowych od Parków Narodowych, to jeszcze mówi, że zaczyna przybywać w lasach wilków, a on zaczyna się bać i dodaje “Myślę, że z waszą pomocą z wilkami sobie też poradzimy”. W tym momencie dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego zrobił tak wielkie oczy, jak Arnold Schwarzenegger w “Pamięci absolutnej”, gdy próbował złapać oddech na Marsie.
Pamięć absolutna, 1990r., Vision Film Distribution
Kompromitacja Morawieckiego była bezdyskusyjna. Miejmy nadzieję, że ktoś mu skutecznie wytłumaczy, że komuniści tępili wilki, przez co te obecnie są pod ścisłą ochroną. W innym przypadku ich populacja byłaby na granicy wymarcia, o czym marzą myśliwi, którzy raz po raz robią jakąś publiczną “aferę” o zagryzione zwierzęta na polu (które powinny być na noc zamykane w stodole), by straszyć ludzi wilkami.
Najgorsze, że wystraszyli także premiera Morawieckiego, który ma dość władzy by jak za komuny własnie wilka wytępić. A warto na każdym kroku przypominać, że wilki to wspaniałe, zwierzęta, które regulują nadmiar zwierzyny w lesie eliminując najsłabsze i schorowane – czyli konkurują z myśliwymi własnie. Miejmy nadzieję, że Mateusz Morawiecki pójdzie po rozum do głowy i wszyscy zapomnimy o tej kompromitacji.