Unikają ubrań z guzikami i nie piją herbaty. Poznajcie zwyczaje staroobrzędowców.

W całej Polsce żyje ich tylko dwa tysiące, z czego większość na Suwalszczyźnie. Staroobrzędowcy stanowią najmniejszą grupę wyznaniową. Członków społeczności nie przybywa. Czy obrządkowi grozi koniec? Na szczęście są ludzie, którzy walczą o przetrwanie tradycji.

 

Ruch staroobrzędowców nazywanych również zamiennie raskolnikami i filiponami, powstał w wyniku sprzeciwu wobec zmian wprowadzonych do Kościoła Prawosławnego przez patriarchę Nikona. Uznał, on że różnice między obrządkami Rosjan i Greków stanowią skutek niechlujnego przepisywania ksiąg przez mnichów. Wszystkie pisma i zwyczaje nakazał dostosować do tych greckich oryginałów.

 

Od tej pory Rosjanie musieli choćby żegnać się trzema palcami. Zmian oczywiście było dużo więcej. Mimo że Nikon został usunięty z urzędu przez cara, doszło do soboru. Nawet sama jego data, która ostatecznie zatwierdziła reformę wydawała się złowroga (1666 r.) Według przeciwników zmian, trzy szóstki stanowiły niechybny znak, że rozpoczyna się era Antychrysta. Przeciwnicy zmian zostali uznani z kolei za heretyków. Musieli uciekać w trosce o własne życie. Rozłam w cerkwi stał się faktem.

 

Na podlaskich ziemiach staroobrzędowcy pojawili się w XVII w. Obecnie spotkamy ich wyłącznie w małych wsiach z kilkunastoma zabudowaniami. Prowadzą, delikatnie mówiąc, dosyć surowy tryb życia. Nie piją nawet herbaty, gdyż uważają ją za zbyt mocny napój. O alkoholu czy papierosach nie może być więc mowy.

 

Dom modlitwy staroobrzędowców zwany molenną przypomina cerkiew. W kraju odnajdziemy jedynie cztery takie świątynie. W wystroju brakuje wielu znanych elementów – ołtarza czy prezbiterium. Nabożeństwa odprawia zaś świecki przywódca wspólnoty – Nastawnik. On też udziela sakramentów – chrztu czy ślubu. Pełni ponadto rolę spowiednika. W świątyni przestrzega się kilku zasad. Na głowie pań konieczna jest chusta. Zabrania się również mocnego makijażu i biżuterii. 

 

Jednym z niewielu zachowanych aspektów tradycyjnego wyglądu wśród większości starowierców jest długa broda, którą powinien nosić każdy mężczyzna, jako znak naśladownictwa Chrystusa. Odświętny strój męski składa się ze spodni i zakładanej bezpośrednio na ciało koszuli, często przepasanej skórzanym pasem. Dawniej koszula nie mogła być włożona w spodnie, ponieważ traktowane to było jako grzech.

 

Wśród najstarszych wyznawców jeszcze do niedawna istniały liczne przesądy. Większość z nich dotyczyła ubioru.  Nie wiązali chociażby krawatów. Miało to bowiem przypominać pętlę Judasza. Omijano również odzież z guzikami, gdyż uznawano je za ”diabelskie oczy”. Czapka z daszkiem też stanowiła przejaw obcowania z diabłem. Staroobrzędowcy ponadto unikają niektórych dań, zwłaszcza ziemniaków. Pełnią rolę odpowiednika jabłka, którym to wąż kusił Ewę w Edenie.

 

Jako grupa etniczna staroobrzędowcy bardzo dużą wagę przykładali do tradycji i zwyczajów, które wynieśli z domu rodzinnego. Po przesiedleniu się do Polski musieli jednak podporządkować się wielu polskim zwyczajom. Jedną z tradycji, która została odrzucona jest zakaz fotografowania siebie oraz ksiąg i obiektów sakralnych. Obecnie wszyscy wierni chętnie pozują do zdjęć, pozwalają na fotografowanie swoich domów czy ksiąg liturgicznych.

 

Przed II wojną światową w Polsce mieszkało około 50 tysięcy staroobrzędowców. Obecnie pozostała ich garstka tysiąca. Rada Naczelna tego wyznania została reaktywowana w 1953 roku w Suwałkach. Społeczność starowierców jest jednak mocno zdezintegrowana. Wierni z poszczególnych miejscowości praktycznie nie kontaktują się ze sobą.