Podlaska magia latem. Te dwa miejsca to dobry pomysł na weekendowe zwiedzanie.

Zalew Siemianówka i Dolina Świsłoczy. Te dwa miejsca położone obok siebie to dobry pomysł na spędzenie jednego dnia na wschodnie Podlasia. Zwiedzając zobaczymy urokliwe cerkwie, kościoły i meczety. Poczujemy też moc przyrody, a jak wybierzemy się dostatecznie wcześnie rano, to może trafimy również na dzikie zwierzęta! Można powiedzieć, że taka wyprawa będzie zwiedzaniem Podlasia w pigułce. Po drodze zobaczymy wszystko to, dzięki czemu nasz region jest taki magiczny i przyciąga do siebie coraz więcej osób z całej Polski. Ten tekst kierujemy do wszystkich, którzy chcieliby poczuć podlaską magię latem.

 

Jeżeli dla kogoś nie jest problemem przejechanie 90 km rowerem, to może naszą trasę właśnie pokonać w ten sposób. Wystarczy pojechać weekendowym pociągiem do Walił, a dalej zrobić wielkie kółko jednośladem. Natomiast wszyscy zmotoryzowani, wybierając się z Białegostoku powinni kierować się na Michałowo. To właśnie tam przy pięknej cerkwi będziemy skręcać w lewo i rozpoczynać wspaniałą przygodę.

 

Stamtąd powinniśmy skoczyć do miejscowości Bondary – gdzie znajduje się wieża widokowa, z której zobaczymy sobie Zalew Siemianówka. Jest też plaża, jednak jakość wody w jest na tyle dyskusyjna, że odradzamy kąpiel. Kolejny przystanek to miejscowość Bachury. Znajduje się tam prawosławna kaplica św. Mikołaja oraz droga na uboczu, którą możemy poruszać się przy samym zbiorniku wodnym. Robiąc łuk wrócimy do drogi wojewódzkiej nr 686, którą pojedziemy dalej do Jałówki. Tam oczywiście numerem jeden do zwiedzania są ruiny kościoła.

 

Kolejny punkt naszego zwiedzania to Dolina Świsłoczy. Jadąc przez Kondratki miniemy 2 duże stawy. Następnie jedźmy przez Dublany do Mostowlan. Tam obejrzymy cerkiew oraz kaplicę prawosławną. Możemy też dojechać pod samą rzekę Świsłocz, która tylko fragmentarycznie przepływa przez Polskę, a w większości jest na Białorusi. Jest to dopływ Niemna. Warto tutaj też zwrócić uwagę na ukształtowanie terenu. Miniemy sporo pagórków czy zakrętów. Łatwo jest się tu zgubić. Szczególnie, że to kompletne odludzie. Dalej jedźmy na Gobiaty. Po drodze miniemy zamknięte przejście graniczne kolejowe. Na wielkiej bramie będzie napisane po rosyjski “MIR” czyli “Pokój”.

 

Kolejny przystanek to przejście graniczne w Bobrownikach. Warto zobaczyć z bliska miejsce, którym można wyjechać nie tylko z Polski, ale także z Unii Europejskiej. Następny przystanek to Chomontowce. Istny raj dla grzybiarzy. Odludny dziki wschód jest pełen leśnych przysmaków. Warto jednak uważać, by przypadkiem nie przekroczyć granicy. Bo mogą nas spotkać naprawdę przykre konsekwencje.

Urokliwa wioseczka oprócz grzybów w lesie ma jednak wiele więcej do zaoferowania. To drewniane domy, które są niemalże żywym skansenem oraz brukowana uliczka powodują, że można odnieść wrażenie jakby czas tam się zatrzymał. Warto zwrócić uwagę na narożniki domów oraz okiennice. Starannie wyrzeźbione i pomalowane wzory wzbudzą zachwyt u wielu osób. Swój urok mają także w niektórych domach ganki, w których na oknach znajdują się wyjątkowe firanki. Wyjeżdżając z tej magicznej wioski dojedziemy do innej urokliwej wioseczki – Rudaki. Tam warto dojechać do końca wsi by spocząć na ławeczce pod drzewem i porozmyślać o życiu. Warto też porozmawiać z miejscowymi ludźmi – jeżeli takich napotkamy. Ich gwara to mieszanka polskiego, rosyjskiego i białoruskiego. Mówią “po swojomu”.

 

Ostatnim przystankiem naszej wycieczki będzie tatarska wioska Kruszyniany. Oczywiście można tam zwiedzić unikalny drewniany meczet oraz cmentarz. Do tego warto na miejscu skosztować tatarskiej kuchni. W weekendy wioska tętni życiem i na pewno nie będziemy jedyni, którzy tu się wybrali. Być może będzie to okazja do poznania nie tylko Tatarów, ale też innych zwiedzających, którzy podzielają nasze zainteresowania?

 

Jeżeli będziemy jechać rowerem to do Walił możemy wrócić przez Sanniki, Szaciły i Piłatowszczyznę. Samochodem będzie wygodniej wrócić do Bobrownik, a następnie drogą krajową prosto do Białegostoku.