Puszcza Knyszyńska. We wczesnym średniowieczu to ona żywiła okoliczne osady. Rolnictwo i hodowla nie była jeszcze na tyle rozwinięta aby zapewnić przetrwanie w czasie zimy. Na skraju lasu mieszkała pewna wdowa, u której pomocy szukali wszyscy chorzy. Kobieta doskonale znała się na ziołach posiadających magiczne właściwości. Każdy wiedział, że tylko dzięki odpowiednim czarom.
Nad osadę przyszły pierwsze chłodne dni. Ruszyły przygotowania przed prawdziwą zimą. Najsilniejsi mężczyźni wybrali się do lasu by uzupełnić zapasy na opał. Wszystko szło sprawnie, aż do czasu gdy syn starosty wedle zwyczaju miał ściąć najwyższe drzewo. Powietrze przeszył krzyk. Chłopak został przygnieciony przez masywny konar. Nieprzytomnego zabrano do zielarki. Ta mimo wysiłków nie zdołało mu pomóc. Serce przestało bić. Starosta winą obarczył właśnie kobietę, zmuszając ją do opuszczenia osady. Był to dopiero początek złowrogich wydarzeń. Wszystkie zapasy jedzenia zaczęły gnić.
Co prawda wyruszano na polowania, lecz zwierzyna jakby przestała istnieć na tych ternach. Każdego dnia w jednym z domostw wybuchał pożar. Mieszkańców dotknęła też tajemnicza choroba. Nieszczęścia mnożyły się, aż w końcu córka starosty zginęła pod ostrzem toporów zamocowanych przy wejściu do schronienia. Obluzowane ostrza spadły, ścinając dziewczynie głowię. Na początku roku w osadzie zaczęto widywać wychudzoną kobietę z okiem na czole. Rozpoznano w niej licho – jednego z najgorszych demonów. Ludzie w panice opuścili puszczę, szukając schronienia najdalej jak się dało.