Ręcznik obrzędowy towarzyszył niegdyś wszystkim rodzinnym uroczystościom. Obyczaje z nim związane kultywowano głównie na terenach Bielska Podlaskiego. Dziś z pozoru zwykła chusta, świadczy o ogromnym bogactwie kultury regionu.
Od kołyski aż po grób
W czasach Słowian ręcznik obrzędowy był wiernym przyjaciel człowieka, od chwili pierwszego samodzielnego oddechu. Jego dwa końca symbolizowały życie i śmierć. Między nimi zaś zostało zapisane nasze przeznaczenie. Pierwszą chustę otrzymywało dziecko tuż po narodzinach. Gdy chrześcijaństwo wyparło pradawne wierzenia, zwyczaj został zaadoptowany do nowych warunków. Ręcznik dawano bowiem noworodkowi po chrzcie.
Ręcznik stanowił nieodłączny element ceremonii zaślubin. Otwierał swojego rodzaju drzwi do nowej rzeczywistości. Obowiązkiem każdej panny młodej było wniesienie z posagiem własnoręcznie wyhaftowanego ręcznika. Para nowożeńców, co więcej musiała na nim stać przez cały czas trwania uroczystości. Ręcznik umieszczano również na drodze, po której zakochani jechali do świątyni. Zwyczaj ten przetrwał jeszcze do lat 60-tych. Z drugiej strony, brak ręcznika stanowił wymówkę dla dziewczyn nie chcących
Haftowana chusta pełniła również rolę ”przechowalni duszy”. Istniało przekonanie, że krąży ona w domostwie jeszcze przez dłuższy czas. Szukając odpowiedniego miejsca znajduje w niej chwilowe schronienie. Na okres 40-u dni nad łóżkiem zmarłej osoby przywiązywano więc ręcznik do ikony. Towarzyszył również nieboszczykowi w grobie. Wkładano bowiem ją do trumny.
Echo dawnych czasów
Najstarsze ręczniki obrzędowe pochodzące z 1920 r. można obecnie podziwiać w bielskim muzeum. Działania Funduszu Lokalnego Na Rzecz Rozwoju Społecznego sprawiły, że dzieła zobaczymy też na ekranach naszych laptopów czy tabletów. W ten sposób tradycja łączy się z nowoczesnością. Baza internetowa liczy łącznie 400 wzorów ręczników.