Felieton: Miłość na wsi. Od dyskoteki do dyskoteki

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Życie w mieście diametralnie różni się od wiejskiej rzeczywistości na Podlasiu. Inne możliwości, inne spojrzenie na świat. A jak jest ze sprawami miłosnymi? Miasta mają to do siebie, że stajemy się anonimowi. W tłumie ciężko wyłapać tą jedyną, tego jedynego, ale od czego są w końcu parki, kluby czy puby. Istnieje więc wiele opcji. Gdy już nam się uda kogoś zdobyć, będzie już z górki. Nie potrzeba zbyt wiele kreatywności. W mieście raczej zakochane pary nie powinny się nudzić. Do wyboru do koloru. Wszystko zależy od upodobań.

 

Kłopotu bogactwa nie znają młodzi mieszkańcy wsi. Ciągle te same twarze, te same obowiązki. Jedyną rozrywkę często stanowią letnie dyskoteki w remizie, o ile mamy fundusze na wejściówkę. Jeśli już nazbieraliśmy drobne, spotyka nas nieszczęście. Wśród świateł i stroboskopów spotykamy znowu znajomych ze szkoły. Od czasu do czasu pojawi się biały kruk. Każdy nowa osoba wzbudza ogromne zainteresowanie. Szybko powstają kółka adoracji. Gdy nastaje ranek, nasza miłość od pierwszego wejrzenia opuszcza wioskę i może już nie wrócić. Wyciągamy białą chusteczkę na pożegnanie i wracamy do krainy marzeń. Jeśli jednak obie strony zapłoną uczuciem, też pojawi się problem. Załóżmy, że nasz ukochany/ukochana wpada do nas na randkę. Z jednej strony myślimy – super, z drugiej – wpadamy w panikę. Na wsi nie ma pizzerii, jedyne kino jakie mamy to zaś ekran laptopa. Do stodoły na pokaz zwierząt też nie zaprosimy. Zbyt skromna bowiem to kolekcja na zoo. Pozostaje jedynie spacer i niekończące się sesje przytulania.

 

Co jednak mają robić samotni?  Gdy lato się skończy, a drzwi dyskoteki zostaną zamknięte, trzeba cierpliwie czekać na poprawę swego losu. Przeglądanie memów w internecie zabije czas. Warto też znaleźć hobby i nie zaszkodzi szklanka wody przy nocnym stoliku. Dla raptusów jedynym rozwiązaniem będzie zrzutka na benzynę i zawitanie do miasta. Hej przygodo!