17 lat prezydenta Truskolaskiego na stołku. Czy Białystok coś osiągnął?

Patrząc na stare zdjęcia Białegostoku (lub go po prostu pamiętając miasto z epoki Ryszarda Tura – poprzednika Tadeusza Truskolaskiego) widać radykalną zmianę. Ryszard Tur był prezydent tak wielowymiarowo złym, że bycie od niego lepszym nie jest żadnym wyczynem. Warto jednak zauważyć, że ta radykalna zmiana miasta kosztowała nas – mieszkańców – gigantyczne pieniądze. Nawet jeżeli inwestowano dzięki dofinansowaniom z Unii Europejskiej, to przy każdym przedsięwzięciu był wymagany też wkład własny. Dziś po tych 17 latach rządzenia miastem Tadeusza Truskolaskiego – możemy zauważyć czy to – ile wydaliśmy – było warte tych pieniędzy z Unii Europejskiej.

Zapewne nie raz słyszeliście o krótkowzroczności wielu osób, które przy niskich stopach procentowych zakredytowały się maksymalnie, a gdy stopy w wyniku inflacji podwyższono, raty wzrosły i zrobił się wielki problem. Aż dziw bierze, że ekonomista z wykształcenia – Tadeusz Truskolaski – też wpadł w tą samą pułapkę. Otóż sądził, że zaciągnie długi, będzie pożyczać w nieskończoność, a inflacja powolutku będzie zjadać dług, zaś wpływy z podatków i zarobki miasta będą dorzucać do budżetu potrzebne kwoty, by wszystko zbilansować. Ot takie wieczne życie na kredycie.

A wystarczyło obejrzeć pierwszy z brzegu program telewizyjny, posłuchać pierwszy z brzegu podcast (czy tez audycje radiową) lub po prostu przeczytać pierwszy z brzegu artykuł w gazecie lub internecie na temat gospodarowania budżetem domowym. W każdym z nich jest uniwersalna zasada mówiąca o tym, że trzeba mieć poduszkę finansową. Bo jeżeli wydarzy się nieoczekiwane zdarzenie, to ta poduszka się mocno wtedy przyda. Jak się okazało, ta zasada dotyczy nie tylko budżetów domowych, ale również budżetu gminy.

Pandemia COVID wstrząsnęła polską gospodarką na tyle, że wpływy z podatków musiały drastycznie spaść. Swoje zrobił też odchodzący rząd PiS – wprowadzając korzystne rozwiązania podatkowe dla obywateli – kosztem samorządów. I nikt nie oczekiwał od Tadeusza Truskolaskiego, że on pandemie i obniżkę podatków przewidzi. Natomiast na obojętnie jakie zdarzenie powinna być przygotowana poduszka finansowa. A co mamy w Białymstoku? Hasła o budżetach przetrwania i utyskiwanie na rząd, że obniżył ludziom podatki – uszczuplając z kieszeni samorządów.

Zatem wniosek jest taki, że Tadeusz Truskolaski jest prezydentem krótkowzrocznym. Można go porównać do osoby, która wygrała w totolotka i zamiast zapewnić sobie dostanie życie, postanowiła wszystko przepuścić w krótkim czasie. Podobnie było w Polsce za panowania Edwarda Gierka – najpierw wielkie inwestycje, a potem gigantyczne rachunki do opłacenia. Tak wielkie, że zobaczyliśmy na półkach sklepów puste półki oraz wprowadzono reglamentację (kartki). Oczywiście teraz świat rządzi się innymi prawami i pustych półek i kartek (raczej) nie będzie (a na pewno nie przez Truskolaskiego).

Jednak już teraz widać – że jeżeli obecny prezydent zdecyduje się w końcu wystartować w najbliższych wyborach do Europarlamentu i daj Boże się dostanie, to pozostawi po sobie następcy budżetowe bagno oraz oczekiwania społeczne – by politykę wielkich, w stylu gierkowskim inwestycji kontynuować.

O tym, że w Białymstoku nie jest tak cudownie – mimo tych wszystkich inwestycji – świadczyć może masowa ucieczka białostoczan do gmin ościennych. A to kwestia czasu, gdy zaczną tam płacić podatki. Taki Wasilków już kusi loteriami, co działa. Supraśl to uzdrowisko – nie musi specjalnie dodatkowo kusić. Nie bez powodu wspomniane przez nas gminy – w ostatnich rankingach zajęły 1 i 2 miejsce jako gminy najlepsze do życia w Podlaskiem. Białystok był dopiero trzeci.

To tylko jeden z aspektów podsumowujący Tadeusza Truskolaskiego ostatnie 17 lat. A jakże ważny, bo pokazujący, że Białystok nie tylko wypada blado przy innych, największych polskich miastach. Teraz wypada blado także przy własnych sąsiadach.