Tragedia. W ciągu pół roku zginęła cała rodzina.

Białostoccy magnaci przemysłowi nie mieli wcale życia usłanego różami. Poznajmy historię żydowskiej rodziny Nowików.

W połowie XIX w. Całko Nowik znalazł się na białostockiej ziemi. Wkrótce po przybyciu założył fabrykę sukna. Zatrudniał w niej tylko kilkunastu pracowników. Firma powiększała się tak szybko, jak jego rodzina. Całko doczekał się w sumie czterech synów. Jak się okazało później, każdy z nich również miał smykałkę do interesów.

Najstarszy, Paweł po powrocie z Niemiec założył fabrykę kapeluszy. Dobrobyt przerwała wojna. Wraz z pracownikami i maszynami mężczyzna został wywieziony do Moskwy. Tam również nieźle sobie radził, tworząc kolejną fabrykę. Nadeszły czasy rewolucji. Paweł Nowik wielokrotnie trafiał do więzienia. Gdy już udało mu się wrócić do Białegostoku, spotkała go choroba. Osłabiony wyjechał w sprawach biznesowych do Berlina. Tam nadszedł kres jego dni. Miasto pogrążyło się w żałobie.

To był dopiero początek rodzinnej tragedii. Po śmierci Pawła, na czele białostockiej firmy stanął Eliasz Nowik. Stanowiskiem nie cieszył się zbyt długo. W drodze do pracy jego serce przestało bić. Mimo wezwania lekarza, nic nie udało się zrobić. Minęło kilka miesięcy, a śmierć przyszła również po pozostałych braci. Na ulicach pojawiły się plotki o przerażającej klątwie. Tym samym rodzina Nowików przestała istnieć.