W okresie przedwojennym handlarze drewnem osiągali ogromne zyski. Niektórzy stawali się wręcz krezusami. W połowie XIX w. jedynie w centrum Białegostoku można było odnaleźć murowane domy. Dane historyczne mówią, że w 1857 roku w Białymstoku stało 174 ceglanych kamienic i aż 606 drewnianych obiektów. Nieraz jednak domki drewniane tynkowano aby stworzyć pozory zamożności. Moda na drewno trwała tak do międzywojnia.
Na terenie miasta działało ponad 11 firm z tej branży, co przekładało się na 30 składowisk. Szczególnie ludziom podobały się dykty. Najlepsze z nich ponoć znajdowały się na ul. Złotej. Dykty pojawiły się nawet w synagodze Cytronów na obecnej ulicy Waryńskiego. Tamtejsze boazeria i strop były podziwiane były przez lata.
O tym jak bardzo dochodowy był drzewny interes świadczy wystawne życie właścicieli przedsiębiorstw. Jeden z białostockich ”baronów” został przyłapany w Warszawie na orgiach w jednym z domów publicznych. Każdy wyjazd do stolicy kosztować go miał o zgrozo ponad 5 tys. zł. Jak na tamte czasy to bajońska suma.