Rynek Sienny nie należał do bezpiecznych miejsc

Rynek Sienny w Białymstoku powstał w latach 30. Znajdował się w granicach żydowskiej ubogiej dzielnicy – Chajnakach. Największy ruch odnotowywano w czwartki kiedy to odbywały się targi. Pierwsi kupcy zjawiali się już o drugiej nad ranem, budząc stukotem furmanek okolicznych mieszkańców.

 

Na Rynku Siennym można było kupić wszystko. Dużym zainteresowaniem cieszyły się sprzęty rolnicze jak grabie, ale też i naczynia czy drewniane łyżki. Cały Rynek przepełniało cenione białostockie płótno. Płachty nie raz raziły przechodniów swoją bielą. Przekroczenie parawanowej granicy oznaczało wkroczenie do innego świata. Podejrzane speluny z typami z pod ciemnej gwiazdy, nie jednego przyprawiały o mocniejsze bicie serca. Na szczycie niebezpiecznych lokali była pijalnia Staromiejska. Nie było wieczoru, aby ktoś tam nie oberwał. Za to piwo z beczki ponoć smakowało wybornie.

 

Rynek działał prężnie do lat 50. Często odwiedzały go studentki poszukujące zachodnich ubrań. Miejsce oferowało wszystko to, czego nie można było zobaczyć na sklepowych półkach. Gdy w latach 70. powstało targowisko na ul. Bema, właśnie tam przeniósł się cały handel.