Białostocka Czarna Dama

  Białostoczanie uwielbiali ekscytacje. Nic przeto dziwnego, że gdy w lutym 1924 r. w Białymstoku pojawiła się tajemnicza nieznajoma, to całe miasto lotem błyskawicy obiegła wieść, że “Czarna Dama z czarną półmaską na twarzy ukazała się na ul.Sienkiewicza. Ukryta dyskretnie w cieniu wnętrza bram nieoświetlonych, skinieniem ręki przywoływała ku sobie przychodzących do kina Apollo młodzieńców i na ustroniu czyniła im różne dyskretne propozycje”.
  Miejsce na wieczorne łowy Dama wybrała wyśmienite. Oto bowiem na ekranie Apolla wyświetlano wówczas cieszący się niezwykłym wzięciem wśród młodzieńców “wielki dramat modernistyczny w sześciu aktach: Czego pragniesz kobieto?” i w podtytule: “władzy, bogactwa, sławy czy miłości?”
Film obfitował w sceny “tańców miłości i śmierci wśród fal i piorunów”. Wymiennie z tym modernistycznym dramatem wyświetlano “największe arcydzieło wszechświatowej sławy “Szał namiętności”. Ten “potężny dramat” oferował białostockim młodzieńcom “przepyszne sceny w haremach”.
  Czarna Dama wyławiała więc z ciemności ulicy podekscytowanych kinomanów. Mimo że krążyła już po mieście opinia, że jest ona jedynie “szafarką płatnych rozkoszy”, prosiła ich jedynie o rycerską przysługę, zwracając się do nieznajomego w takich oto słowach:
“Jestem sama, muszę się stawić na dworzec poleski, boję się przygód zagrażających nocą młodej i pięknej kobiecie z towarzystwa, łaknę więc opieki silnego ramienia dżentelmena”.
I nasi dżentelmeni szli jeden za drugim na ten niby dworzec. No bo jakże to nie zostać “rycerzem tajemniczej piękności”, może jakiej hrabiny albo i księżniczki.
  Męska część Białegostoku była pod wielkim wrażeniem. Damska trochę mniej. Nasze panie rozpuszczały przerażające plotki o nieznajomej. Opowiadano więc, jak to Czarna Dama zabija mężczyzn lekkim dotknięciem ręki, a kobietom wypala swoją dłoń na twarzy. Podobno nawet, gdy z jednym amatorem spaceru udała się w stronę dworca, to w pewnym momencie “ściągnęła z rąk rękawiczki i z niepospolitą siłą schwyciła zapoznanego młodzieńca za gardło. Palce jej głęboko wtopiły się w ciało i niefortunny Don Juan upadł na ziemię zupełnie nieprzytomny, dając jeszcze oznaki życia słabem rzężeniem”.

  Tego już było za wiele. Znalazł się w końcu stróż moralności i wybrał się wieczorem niby to do kina. Na Sienkiewicza przed kinem Apollo wyłoniła się z ciemnej bramy Czarna Dama i w miłe słówka, że sama, że dworzec daleko, a ten niegodziwiec zamiast silnym ramieniem służyć, wezwał policjanta.Ten wysłuchawszy, o co chodzi, zarządził marsz do komisariatu.
  Ale Czarna Dama z godnością właściwą swojej sferze oświadczyła, że piechotą nie pójdzie na Warszawską do policyjnego gmachu, w którym dziś jest Straż Pożarna. Co było robić. Wezwano dorożkę i przewieziono arystokratkę.
  W komisariacie było już prozaicznie i bez dobrych manier. Kazano domniemanej hrabinie zdjąć maskę. Okazało się, że skrywała się pod nią niezwykłej urody mieszkanka Wysokiego Mazowieckiego. I dalej rutynowe pytania. Imię, nazwisko – Aleksandra Janina S. Wiek – 38 lat. A potem piękna Aleksandra zaczęła swą opowieść, jak to już będąc dziecięciem, “rzucała urok wyrazem swego głębokiego spojrzenia”. Kiedy miała 14 lat “wszystkich miejscowych chłopaków przyprawiała o bezsenność”. Później porzuciła dom rodzinny, aby szukać szczęścia w szerokim świecie. Była więc w Warszawie, Wilnie i ostatnio właśnie w Białymstoku.
  Z nostalgią wspominała lata, gdy była jeszcze młoda. Wówczas to jej uroda i wdzięki nie pozwalały oprzeć się żadnemu napotkanemu mężczyźnie. Ostatnimi laty musiała używać fortelu z tą maską, dworcami i dżentelmenami, ale żeby wbijać szpony w gardła swych amatorów, co to, to nie.

Andrzej Lechowski