Bocian przemówił ludzkim głosem. Wskazał kufer pełen złota i srebra

Ciężkie życie

Nadeszła wiosna. Na dach chaty powróciły bociany. Z promieniami słońca i przyszedł jednak głód. Pozostało chude mleko i ziemniaki. Tak wyglądał marzec Macieja Skiby, mieszkańca niewielkiej osady na Podlasiu. Uśmiech mężczyzny wzbudzał jedynie syn,  który niedawno przyszedł na świat. To w nim upatrywał nadzieję na lepsze jutro. Wedle tradycji dziecku nadano imię po ojcu.

Zatrute powietrze

Minęło 12 lat. Wybuchła epidemia. Większość ludzi albo zmarła, albo uciekła jak najdalej. Maciej Skiba nie przetrwał zarazy, lecz jego syn miał więcej szczęścia. Długo tułał się po innych miastach, lecz nie mając ani wykształcenia, ani fachu w ręku, nie mógł znaleźć pracy. Wrócił więc do rodzinnej osady. Następnego dnia na podwórzu odnalazł pisklę i stojącego przy nim bociana.

Bogactwo pod kamieniem

Maciej bez chwili zastanowienia odłożył młodego ptaka do gniazda. Pełen żalu mówił sam do siebie, że chce zakończyć swój żywot. Wówczas bocian przemówił ludzkim głosem. Nakazał Maćkowi porzucić troski. W zamian za pomoc wskazał dla chłopaka ukryty pod kamieniem skarb. Bocian mówił prawdę. Faktycznie kufer pełen był złotych i srebrnych monet.  Maciek jednak ostrożnie dysponował niespodziewanym majątkiem. Kupił kilka koni, krów i zbudował dom. Wkrótce spotkał miłość swego życia. Wioska powoli zaczęła się zaludniać. Po dziś nosi nazwę Boćki.