Cerkiew gwałtownie zapłonęła. Działy się dziwne rzeczy.

Na skraju Puszczy Białowieskiej leży niewielka wieś Dubicze Cerkiewne. Już sama nazwa wskazuje na związki z obrządkiem prawosławnym. Pierwsza świątynia powstała w połowie XVI, co potwierdza przywilej wydany przez króla Zygmunta III Augusta. W sąsiedztwie przebiegał trakt carski z Bielska Podlaskiego do Kamieńca. Z tego właśnie względu droga aż do dzisiaj nazywana jest gościńcem Kamienickim.

 

Pierwsza świątynia pod wezwaniem Piotra i Pawła zakończyła swe istnienie w gwałtowny sposób. Stanęła bowiem w płomieniach. Ikona niesiona przez silny wiatr zatrzymała się na samym końcu wsi. Mieszkańcy uznali, że właśnie tam powinna powstać nowa cerkiew.

 

Bardziej fantastyczna wersja mówi o zapadnięciu się świątyni przez ziemię. Miała to być kara za grzechy parafian. Ponoć jeśli 12 lipca w południe, gdy przyłożymy ucho do ziemi na wzgórzu, usłyszymy bicie cerkiewnych dzwonów. W miejscu tym stoi do dziś kamienny krzyż. Stanowi pamiątkę po starej cerkwi. Obecna drewniana świątynia w Dubiczach Cerkiewnych powstała tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Jej konsekracja nastąpiła zaś w 1955 r.