Chciały się zabawić. Zostały porwane.

Hipisi po podlasku

Lata sześćdziesiąte. Za oceanem króluje rock & roll i rozwija się ruch hipisowski. W tym czasie kilkadziesiąt kilometrów od Białegostoku, w małej wsi Zawyki,  hasła wolności, otwarcia na świat propagują traktorzyści, a w zasadzie traktorsi – gdyż tak siebie nazywali. Amerykańskie zasady wkrótce zastąpili własną wizją.

Szpan na traktorze

Początkowo była ich zaledwie garstka. Z dnia na dzień grupa zaczęła się rozrastać. Szeregi zasilili znani sportowcy czy artyści. Każdego lata w okolicach wsi organizowano zloty. Na polach organizowali wyścigi niszcząc cudzą ziemię. Wśród młodych wzbudzali podziw, starsi nie mogli na nich patrzeć. Nawet ksiądz z ambony przestrzegał przed grupą.

 

Traktorsem został syn jednego z ważnych działaczy partyjnych. Ze względu na czarny kolor jego pojazdu nazwano go ”Galanto”. Każdego dnia stosował metodę podrywu ”na błotnik”, która okazała się niezwykle skuteczna. Kobieta z miejscowego kółka różańcowego wpadły w furię, biorąc sprawy w swoje ręce. Na wsi jak wiatr rozniosła się informacja, że mężczyzna porywa młode dziewczyny, a następnie spuszcza z nich krew.

 

Wieści dotarły szybko również do Białegostoku. Wkrótce Zawyki odwiedzili panowie w garniturach. Tydzień później traktorsi zniknęli z pola widzenia. Powstało wiele teorii, mniej lub bardziej realnych. Jedni twierdzili, że wygrali na loterii, drudzy zaś, że porwali ich kosmici. W rzeczywistości większość traktorsów wyjechało za granicę. Ci, którzy pozostali zbudowali okazałe fermy. Nikt jednak nie wie, skąd wzięli na to fundusze. Po traktorsach pozostał jedynie manifest spisany na pożółkłej kartce i ślady opon, które pozostawili na odkrywkowych złożach wapna pod Surażem.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>