Halloween po podlasku. Ludowa tradycja zamiast głupot z USA.

Czas przesilenia jesiennego to nie tylko okres, gdy przyroda zamiera, to także czas gdy dusze zmarłych powracają do swoich domostw. Na Podlasiu obchodziło się go w ostatnią sobotę przed dniem św. Dymitra (8 listopada). Najbardziej mistyczne i najciekawsze były obrzędy, bowiem nie polegały one jedynie na wspominaniu zmarłych jak dziś. Celem był kontakt z duszami krewnych.

 

Do Polski w ostatnich latach przyszedł idiotyczny zwyczaj zwany Halloween. Dzieci przebierają się za różne straszydła, zjawy i inne zombie. Chodzą po domach i zbierają słodycze. Zwyczaj ten nie pojawił się w Polsce bez przyczyny. Są one odpowiedzią na konserwatywne, religijne święto Wszystkich Świętych. Smutny to czas zadumy polegający na wspominaniu zmarłych, objeżdżaniu grobów i stawianiu zniczy oraz modlitwach. Nic dziwnego że jest to obyczaj “nudny” w porównaniu z barwnym, wesołym Halloween. Podchodząc z refleksją do tego warto jednak sobie uświadomić, że dzieci kultywują postacie związane raczej z satanizmem. Z czym innym powiązać demony, straszydła czy zombie?

 

Dlatego warto przypomnieć zapominany już dziś zwyczaj zwany Dziadami, który praktykowany być może jest jeszcze na Podlasiu tak jak było to kiedyś. Kto czytał Adama Mickiewicza, ten wie jak to się zaczyna:

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

 

Zamknijcie drzwi od kaplicy
I stańcie dokoła truny;
Żadnej lampy, żadnej świécy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało.

 

Dziady obchodzono zgodnie z tradycją najpierw w cerkwi, gdzie odbywała się panichida (modlitwa za zmarłych). Następnie udawano się na groby bliskich pozostawiając na nich miód, kaszę, chleb, jajka, mak. Dodatkowo rozpalano ogień, by dusza mogła się ogrzać.

 

Na zmarłych krewnych czekano również w domach. Otwierano okna i drzwi, aby dusze mogły swobodnie uczestniczyć w wieczerzy. Aby nie zakłócić ich spokoju należało jednak przestrzegać kilku zasad. Na przykład zakazane było kiszenie kapusty czy wylewanie wody – by nie ochlapać duszy. Gdy na podłogę spadła łyżka lub widelec, musiał tam pozostać. Nie wolno było też straszyć biesiadujących dusz np. uderzeniem pięścią w stół. Rozmowy przy stole dotyczyły oczywiście tylko zmarłych. Uroczysta wieczerza składała się z nieparzystej liczby potraw. Zmarłych goszczono jak najbogaciej. W okolicach Hajnówki był taki zwyczaj, by przy stole pozostawić jedno wolne miejsce. Po kolacji natomiast jedzenie pozostawało na stołach. Nie zabrakło też wódki. Podobno najbardziej ulubionym przysmakiem każdej duszy jest owsiany kisiel. W domu także rozsypywano popiół, by stąpająca dusza zostawiła na nim ślad. Dziady to tylko dusze przodków, którzy zmarli naturalnie. Strach wywoływały zawsze osoby, które popełniły samobójstwo lub zginęły w inny tragiczny sposób ponieważ ich dusze nie zaznały wiecznego spokoju zatem błąkały się po ziemi jako demony.

 

I tu wracamy do Halloween, które właśnie z tego względu jest idiotyczne. Kultywuje pamięć po demonach zamiast po naszych bliskich, którzy odeszli. Dlatego lepiej jest obchodzić Dziady wspólnie z dziećmi – odwiedzając groby, przygotowując jedzenie i zostawiając je na grobach, a także urządzając w domu kolację według tradycji. A na koniec – rozsypując popiół. To wszystko zwieńczyć można rozpalając ognisko.

 

Bez wątpienia czas Dziadów jest mistyczny. Dlatego warto go nadal krzewić i przekazywać dzieciom zamiast durnych wzorców z USA.