Planty zamienią się w betonową pustynię? Jest takie magiczne słowo…

Jest takie magiczne słowo – “rewitalizacja”. Generalnie jak sama nazwa wskazuje, chodzi o przywrócenie czegoś o życia. Odkąd w Polsce urzędnicy doją dotacje z Unii na wszystko co tylko można, niezależnie czy jest na to potrzeba czy nie ma, to słowo rewitalizacja ma niestety negatywne znaczenie. Wszędzie gdzie miała miejsce – wycinano drzewa, a całe zielone tereny zamieniano w betonowe pustynie. Tylko dlatego, że były dotacje na “rewitalizacje” i urzędnicy za wszelką cenę chcieli je wykorzystać. Nie ominęło to Białegostoku. Przy okazji ostatnio na stronie internetowej Urzędu Miasta w Białymstoku wspomniano o “rewitalizacji” sprzed dekady: Celem rewitalizacji Rynku Kościuszki i Placu Jana Pawła II było utworzenie centralnego placu Białegostoku. W założeniu miał on uaktywnić i uatrakcyjnić centrum miasta przy jednoczesnym zachowaniu historycznego układu rynku.

 

W ostatnim czasie w tym samym urzędzie w Białymstoku padło hasło “rewitalizacji Plant”. Biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia można zacząć się obawiać. A jest czego. Planty to piękne, zielone tereny, które są odwiedzane tłumnie przez białostoczan w wolne, ciepłe, słoneczne dni. Czasem nie można wsadzić tam nogi – jest tak dużo ludzi. Czy ktoś chce zamienić to miejsce w betonową pustynię? Nie śniłoby się nam w czarnych snach, ale…

 

Nie od dziś wiadomo, że już od dawna trzeba wymienić starą, asfaltową nawierzchnię na Plantach. Nie jest ona estetyczna ani równa. Najlepiej by było gdybyśmy mogli spacerować po takiej nawierzchni jaka jest w ogrodzie Branickich, ale jest jeden problem. Jak jest duża dotacja, to nie można wyciągnąć małej. Wtedy urzędnicy na siłę szukają drogich rozwiązań – choćby były głupie. Patrz: budowa wielkiej, nikomu niepotrzebnej estakady prowadzącej do Supraśla.

 

Czy po “rewitalizacji” będziemy spacerować po betonowych płytach – takich samych jak na Rynku Kościuszki? W zasadzie to można by było też powycinać drzewa na Plantach. Wszak – Pałac Branickich to prawdziwa perła, a drzewa ją tylko zasłaniają z każdej strony. Gdy pojedziecie do europejskich stolic – to tam drzew nie ma. Jak jest zabytek, pałac, ważne miejsce to nie chowa się za drzewami. Być może taka decyzja nie zapadnie, ale uwierzcie – w białostockim magistracie wśród urzędników takie myślenie panuje. Być bardziej europejscy niż Europa.

 

Chcielibyśmy jakoś pozytywnie spuentować. Być może prezydent tak jak się boi wycinać drzew, by mogło ruszyć lotnisko na Krywlanach, tak może będzie bał się ruszać drzew na Plantach. Wszak, to chyba ostatnie miejsce, gdzie jeszcze nie dotarł “nowoczesny” beton. Rynek Kościuszki, Lipowa, Kilińskiego, plac przez Teatrem Dramatycznym – te wszystkie miejsca kiedyś były bardziej zielone, a potem nastąpiła ich “rewitalizacja”. Czy taki los czeka również Planty? Oby nie.