Prezydent adwokatem dewelopera? Wielki Łaskawiec Truskolaski odpisał po 2 miesiącach

Kiedy jakiś obywatel, organizacja społeczna lub ktokolwiek napisze do urzędnika, to ten zgodnie z prawem musi mu odpowiedzieć w ciągu miesiąca. A najlepiej bez zbędnej zwłoki – szczególnie gdy sprawa, której dotyczy pismo są urzędnikowi już znane. Czasem zdarza się, że odpowiedź na pytanie jest trudna i trzeba ten termin wydłużyć. Urzędnik w takiej sytuacji musi napisać w ciągu miesiąca obywatelowi, że odpowiedź jest trudna i odpowie nieco później. A dokładnie może odpowiedzieć maksymalnie w ciągu dwóch miesięcy. To czas, gdy urzędnik musi się zorientować w sprawie, której wcześniej nie znał.

W tym kontekście będziemy rozpatrywać zachowanie Prezydenta Białegostoku – Tadeusza Truskolaskiego i jego odpowiedzi mieszkańcom Dojlid. Przypomnijmy całą sprawę. Ruch Ręce precz od Dojlid – czyli mieszkańcy tegoż osiedla od lat walczą z Truskolaskim i jego urzędnikami, by przygotowali radnym jakiś plan zagospodarowania, który pozwoli w cywilizowany sposób stawiać nowe budynki na osiedlu. Obecnie przez działania Truskolaskiego i jego ekipy – deweloperzy mogą działać bez planu. W efekcie powstałe tam blokowisko przy ul. Żubrów na terenie fabryki sklejki wybudowano na zasypanym stawie – nie tylko fundując kupującym mieszkanie horror, ale całej okolicy. Szczególnie widać to po opadach deszczu.

Bitwa o sklejki

Deweloper buduje już kolejne bloki na terenie fabryki sklejki bez planu zagospodarowania. Z archiwalnych zdjęć wynika, że na tymże terenie dawniej znajdował się ogromny staw, gdzie moczono kłody drewna. Jak to wygląda dziś? Zobaczcie sami jak się zmienił teren na przestrzeni 5 ostatnich lat.

Czy myślicie, że woda pod ziemią w tym miejscu znikła? Mieszkańcy Dojlid oskarżają właściciela fabryki, że ten przyczynił się do powstawania powodzi po ulewach na okolicznych posesjach. Według planów, fabryka przeniosłaby się gdzieś indziej. Na placu zostałyby tylko zabytkowy komin fabryczny, dawna kotłownia i jeden z budynków fabrycznych stojący od ul. Dojlidy Fabryczne. Reszta terenu poszłaby pod bloki. Jak widzimy z archiwalnych zdjęć – całe blokowisko stałoby na dawnym stawie.

Mieszkańcy skupieni wokół planu Ręce Precz od Dojlid nie dopuszczają myśli o budowie bloków. Postulują niskie budownictwo wielorodzinne, szeroko rozstawione i pozostawiające dużo powierzchni zielonej. Zakładają, że skoro zasypanie części dawnego stawu doprowadziło do powodzi, to co będzie – gdy jeszcze postawi się kolejne ciężkie budynki? Szczególnie, że obok płynie też rzeka Biała! To przepis na wielką katastrofę. Generalnie sprawa bloków i protestów o ten kawałek ziemi toczy się od wielu lat.

Najpierw uchwalono plan zagospodarowania przestrzennego z wadą prawną, przez co uchylił go wojewoda. Potem przez dłuższy czas była cisza w tym temacie. W grudniu ubiegłego roku odbyło się spotkanie urzędników Truskolaskiego z radnymi (co transmitowaliśmy na żywo). Wtedy urzędnicy tłumaczyli swoje pomysły na plan – uwzględniający blokowiska. Skończyło się to gorącą dyskusją i uwagami od radnych, by urzędnicy nie forsowali na siłę pewnych rozwiązań, bo te nie zostaną uchwalone. Ma być taki plan, który zostanie zaakceptowany przez wszystkie strony.

Co z tym planem w 2023 roku?

Na dzień dzisiejszy, nadal nie ma planu i nie wiadomo, kiedy powstanie. Tymczasem, jak widać na zdjęciu z 2022 roku, deweloper nie czeka. Społecznicy Ręce precz od Dojlid zaapelowali do Prezydenta, by zrobić to jak najszybciej, by ukrócić deweloperowi budowę blokowiska. 14 grudnia mieszkańcy wysłali list do Truskolaskiego, w którym podzielili się swoimi uwagami do szkicu planu urzędników. Po ustawowym miesiącu jednak nie było żadnej odpowiedzi. Wygląda na to, że Tadeusz Truskolaski uznał, że sprawy Dojlid nie zna i potrzebuje dwóch miesięcy. Tylko nikogo nie raczył o tym poinformować. Swoją drogą źle to o nim świadczy, by nie znać sprawy, która bulwersuje opinię publiczną od tak wielu lat.

Sama odpowiedź też nie zachwyca. Ogólnie rzecz biorąc Truskolaski stwierdził, że sprawa jest skomplikowana i chce wysłuchać co mają do powiedzenia eksperci w tej sprawie. I głowił się nad tym dwa miesiące! Wygląda na to, że pomysły mieszkańców go w ogóle nie interesują. Ma być tak – jak powiedzą eksperci. A na koniec zrobi się spotkanie, gdzie eksperci wyjaśnią reszcie, dlaczego ma być tak a nie inaczej. To budzi podejrzenia społeczników z Ręce Precz od Dojlid, którzy zauważyli, że ekspertów można dobrać adekwatnie do potrzeb. Śledząc jak przez lata, z uporem maniaka, urzędnicy Truskolaskiego dążyli do zabudowania Dojlid blokowiskiem, można dopowiedzieć sobie samemu jakież to potrzeby.

Warto dodać jeszcze, że im dłużej planu nie będzie powstawać, tym lepiej tylko dla dewelopera, który wbrew mieszkańcom postawi spokojnie całe osiedle na dawnym stawie. Natomiast uchwalenie planu spowoduje, że wszystkie pozwolenia, którymi dysponuje (warunki zabudowy) zostaną anulowane.

Prezydent adwokatem dewelopera?

Jak komentuje pismo Maciej Rowiński-Jabłokow, z ruchu Ręce precz od Dojlid?

Uwagi wcale skomplikowane nie są i dopiero przez ich przyjęcie plan stanie się czytelny – postulujemy bowiem likwidację wszelkich tzw. stref wydzielenia wewnętrznego i ujednolicenie zapisów, by nie dawało się “ukryć” bloków między wierszami. Jeżeli pan prezydent uważa, że nieskomplikowany plan na mikroskopijnym obszarze przekracza kompetencje jest zastępców i urzędników, to dlaczego bez sięgania po opinie ekspertów lekką ręką sporządził plan zakładający siedmiopiętrowe bloczyska? Eksperci są potrzebni dopiero, kiedy prezydent występuje przeciwko mieszkańcom w roli adwokata dewelopera, który posiłkuje się opiniami zewnętrznymi. Jednak w przeciwieństwie do procesu sądowego bynajmniej nie mamy do czynienia z niezależnymi biegłymi. Cały zabieg ma na celu przekonanie opinii publicznej, że tysiące mieszkańców są w błędzie, a Dojlidy to wspaniałe miejsce na blokowisko. Prezydent Truskolaski już w 2014 roku zastosował identyczny zabieg, a jak się skończyło, wszyscy wiemy: wstydem, niesmakiem, schowaniem do szuflady całej procedury planistycznej, pożarami i niekontrolowaną budową szpetnych bloków na Sklejkach i przy ul. Nowowarszawskiej.

A oto całe, skomplikowane pismo Truskolaskiego, na które mieszkańcy czekali dwa miesiące: