Szczucie na wilki działa. Postrzeloną i martwą samicę napotkał spacerowicz.

W maju 2018 roku przestrzegaliśmy, że od roku trwa kampania nienawiści wobec wilków. Od tamtego czasu sporo jeszcze zwierzętom dołożono. Mamy 2021 rok i ścisła ochrona tych zwierząt staje się fikcją. Stawiamy dolary przeciw orzechom, że tradycyjnie już nikt nie ruszy d… by złapać winnego. Wbrew pozorom nie jest to aż tak trudne, bo wiadomo że zrobił to myśliwy, a nie na przykład wędkarz czy grzybiarz. Trzeba tylko chcieć szukać. Rewir poszukiwań nie jest zbyt wielki, bo zabito wilka na terenie Nadleśnictwa Czarna Białostocka. Mógł to zrobić tylko myśliwy, który znał las. Taki, który by przyjechał na “występy gościnne” straciłby wiele czasu, na odnalezienie miejsca bytowego zwierzęcia. Ponadto nowy zapach – obcego człowieka wzbudziłby w wilku niepokój. Dlatego zabił go ktoś, kogo już “czuł” i się nie obawiał.

I teraz mamy taką oto sytuację, że na obrzeżach Puszczy Knyszyńskiej, po serii ataków na wilka i różnych zmyślonych historii – ściśle chroniony gatunek zwierzęcia jest bezkarnie odstrzeliwany. Konkretnie zginęła wilczyca. W jej ciele były rany postrzałowe – wlotowa i wylotowa w okolicach podbrzusza. Oznacza to, że strzał padł prawdopodobnie z dosyć bliskiej odległości lub pocisk był na tyle spory, że przeszył ciało zwierzęcia na wylot.

Mimo, że za zabicie wilka grozi 3 lata więżenia, to człowiek który się do tego dopuścił zapewne nigdy tam nie trafi. Problem z ochroną wilka nie jest traktowany zbyt poważnie. Zwierzę to wywołuje ogromne emocje i merytoryczne tłumaczenie, że wilk jest potrzebny w każdym większym lesie chociażby po to, by nie było nadmiaru roślinożernych zwierząt, które to swoją aktywnością zaburzą wyrastanie nowych drzew w lasach. W Polsce się tego nie uznaje, bo u nas za nadmiary zwierząt odpowiadają myśliwi.

Tradycje polowań sięgają czasów królewskich. Tak jak wtedy czyniono to dla przyjemności, tak też teraz jest to elitarna rozrywka, do której dopisano ideologiczną potrzebę istnienia. A prawda jest taka, że myśliwych powinno nie być – dlatego właśnie że są wilki. Czasem zdarza się, że są dzikie zwierzęta, które uporczywie nachodzą człowieka czyniąc szkody. Gdy robi to na przykład żubr – wystarczy go schwytać i wywieźć daleko i w głąb lasu, nie mógł wrócić. Ostatnio uczyniono pewien eksperyment. Weterynarz strzelał środkiem usypiającym do wilczycy. Okazało się, że zwierzę nie jest dzikie, tylko półdzikie. Wszystko wskazuje na to, że człowiek wykradł ją, gdy była młoda, a potem wyrzucił do lasu. Jak widać i w takich przykładach myśliwi też nie byli potrzebni. Niestety, jest to bardzo wpływowe towarzystwo, które w Polsce ma się dobrze.

I tak w 2017 roku rozpoczęła się kampania nienawiści skierowana w wilki. Straszono nimi przeróżnymi komunikatami urzędowymi, swoje dołożyli też dziennikarze – pisząc prawdziwe lub zmyślone historie. Faktem jest – że żadnemu człowiekowi z powodu wilka nie spadł włos z głowy. Od czasów wojny wilki zabiły 4 osoby… w Hiszpanii. Od 2017 roku i regularnej nagonki minęły 4 lata i zwierzęta te regularnie są zabijane przez myśliwych. Prawna ochrona wilka to fikcja, bo organ ścigania nie bardzo szuka. Po wpisaniu frazy w Google “myśliwy skazany” oraz po odrzuceniu spraw typu – “myśliwy zabił człowieka, bo pomylił go z dzikiem” odnaleźliśmy tylko jeden wyrok. Za zabicie wilka (i oskórowanie) w Bieszczadach – myśliwy został skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata oraz 2200 zł kary.

W artykule czytamy też – że proces był precedensowy, bo przypadki nielegalnego zabijania wilków kończą się umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców. Tym razem tak się nie stało, bo myśliwy został przyłapany na gorącym uczynku – podczas oskórowywania zwierzęcia. Mało tego – świadkiem był inny myśliwy i 5 dni po “donosie” został zawieszony przez Polski Związek Łowiecki w prawach członka.