Tulipan z północy

Tulipan z północy. Uwodził dziewczyny i porzucał.

Tulipan z północy. Na granicy Podlasia i Mazur znajduje się niewielka wieś Bakałarzewo, położona nad malowniczym jeziorem Siekierkowo. Do dziś z ust do ust przekazywana jest autentyczna opowieść o kozaku, który na tych terenach ukrywał się z powodzeniem przed bolszewikami.

Tulipan z północy – sposób na kobiety

Bazylij Bibikow, bo o nim tu mowa, szybko po przyjeździe poślubił córkę dziedzica, dzięki czemu zarządzał całym majątkiem Siekierkowo. Nie była to jednak jedyna kobieta w jego życiu. Mężczyzna znany był ze swojej nieskazitelnej urody, co zawsze starał się wykorzystać. Ponadto posiadał wiele talentów. Recytował romantyczne wiersze, pięknie grał też na bałałajce. W taki sposób uwodził niewiasty. Szybko rozkochiwał a następnie porzucał. Kobiety traktował więc jak trofea. Ile ich zdobył? Niestety ciężko wierzyć przekazom, lecz na pewno była to dwucyfrowa liczba. Utrzymanie romansów w tajemnicy przed żoną było możliwe dzięki poczuciu wstydu dziewczyn. Żadna oficjalnie nie chciała się przyznać do krótkiego związku. Bazylija cenili również mężczyźni. Zawsze wyczekiwali aż tylko zawita do miejscowej karczmy.

Dusza towarzystwa

Tulipan z północy był nie tylko mistrzem uwodzenia kobiet, ale także duszą towarzystwa. Bazylij Bibikow, bo o nim tu mowa, szybko po przyjeździe poślubił córkę dziedzica, dzięki czemu zarządzał całym majątkiem Siekierkowo. Nie był to jednak jedyny powód, dla którego był ceniony wśród miejscowych. Znano go ze swojej nieskazitelnej urody, co zawsze starał się wykorzystać, nie tylko w relacjach z kobietami, ale także w życiu towarzyskim. Posiadał wiele talentów artystycznych – recytował romantyczne wiersze, pięknie grał na bałałajce i zawsze był duszą towarzystwa na każdej imprezie.

Łamacz serc

Jego obecność na jakiejkolwiek uroczystości była gwarancją doskonałej zabawy. Tam również miał zwyczaj przehulać wszelkie pieniądze, jakie zarobił na połowie ryb z jeziora. Drewniany dwór, w którym kiedyś mieszkał Bazylij rozebrano, a na jego miejsce powstała leśniczówka. O kozaku, łamaczu damskich serc, chętniej wypowiadają się mężczyźni, którzy podziwiali jego niezrównaną zdolność do podrywu. Dla kobiet w okolicy nadal jest to jednak temat trudny do poruszenia, gdyż często wzbudza mieszane uczucia.

Czarownica w Puszczy Knyszyńskiej

Czarownica w Puszczy Knyszyńskiej. Wygnana zaczęła straszyć.

Czarownica w Puszczy Knyszyńskiej. Puszcza Knyszyńska, we wczesnym średniowieczu to ona żywiła okoliczne osady. Rolnictwo i hodowla nie była jeszcze na tyle rozwinięta aby zapewnić przetrwanie w czasie zimy. Na skraju lasu mieszkała pewna wdowa, u której pomocy szukali wszyscy chorzy, kobieta doskonale znała się na ziołach posiadających magiczne właściwości. Każdy wiedział, że tylko dzięki odpowiednim czarom.

Czarownica w Puszczy Knyszyńskiej – postrach okolicy

Nad osadę przyszły pierwsze chłodne dni. Ruszyły przygotowania przed prawdziwą zimą. Najsilniejsi mężczyźni wybrali się do lasu by uzupełnić zapasy na opał. Wszystko szło sprawnie, aż do czasu gdy syn starosty wedle zwyczaju miał ściąć najwyższe drzewo. Powietrze przeszył krzyk, nieprzytomnego chłopaka zabrano do zielarki, jednak mimo wysiłków nie zdołano mu pomóc, jej serce przestało bić. Starosta winą obarczył właśnie kobietę, zmuszając ją do opuszczenia osady. Był to dopiero początek złowrogich wydarzeń, wszystkie zapasy jedzenia zaczęły gnić.

Polowania na wiedźmę

Co prawda wyruszano na polowania, lecz zwierzyna jakby przestała istnieć na tych ternach. Każdego dnia w jednym z domostw wybuchał pożar. Mieszkańców dotknęła też tajemnicza choroba. Nieszczęścia mnożyły się, aż w końcu córka starosty zginęła pod ostrzem toporów zamocowanych przy wejściu do schronienia. Obluzowane ostrza spadły, ścinając dziewczynie głowię. Na początku roku w osadzie zaczęto widywać wychudzoną kobietę z okiem na czole, rozpoznano w niej licho – jednego z najgorszych demonów. Ludzie w panice opuścili puszczę, szukając schronienia najdalej jak się dało.

Historia czarownicy

Historia Czarownicy z Puszczy Knyszyńskiej zostaje na zawsze w pamięci tych, którzy słyszeli o jej działaniach. Opowieści o jej tajemniczych czarach i magicznych ziołach krążą wśród potomnych, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Pomimo dramatycznych zdarzeń, które miały miejsce w okolicznej osadzie, niektórzy nadal wspominają jej nazwisko z czcią. Jednakże dla większości pozostaje ona jedynie postacią, która przyniosła nieszczęście i cierpienie, a historia jej życia stanowi ostrzeżenie przed nadmiernym zaufaniem do sił, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć i kontrolować.

Młynarz negocjuje z duchem syna

Tajemnice jeziora

Zapomniane jezioro Komosa odnajdziemy niedaleko Białegostoku na trasie w kierunku Supraśla. Powstało ono w XIX w. w wyniku działań niejakiego Rybowicza, który to na początku swej biznesowej kariery posiadał farbiarnię sukna. Jako prawdziwy człowiek interesu szedł za ciosem, zakładając rybne stawy hodowlane, gdzie odławiano karpie królewskie. Wkrótce powstał także młyn produkujący ponoć ”mąkę białą niczym śnieg”. Rozwój okolicy przyczynił się w znacznym stopniu do powstania osady o nazwie Krasne. Wielu ludzi dzięki Rybowiczowi, znalazło stałe zatrudnienie. Z malowniczym zakątkiem wiąże się historia z elementem nadprzyrodzonym w tle.

Miłe złego początki

Rybowicz po latach ciężkiej pracy powierzył młyn swemu synowi. Ten również posiadał geny przedsiębiorcy. Sprowadził nawet nowoczesne maszyny z zagranicy. To sprawiło, że klientami młyna byli już nie tylko miejscowi, ale także kupcy z Białegostoku, Czarnej Białostockiej czy Zabłudowa. Wszystko szło po myśli starego Rybowicza, lecz plany na życie zweryfikowała…śmierć. Jako, że młyn pracował 24 h na dobę, chłopi zdziwili się, że pewnej nocy nagle zgasło w nim światło. Urządzenia o dziwo nie przestały jednak pracować. Na miejscu pracowników przywitała złowieszcza cisza. Nawoływanie młodego zarządcy też nic nie dało.

 

Odpowiadało tylko echo. Wszyscy udali się pośpiesznie na strych. Z każdym krokiem byli bliżsi poznani przerażającej prawdy. Chłopak powiesił się na sznurku, a jego oczy zdały się wpatrywać w pustą przestrzeń. Nikt nie potrafił sobie wytłumaczyć, co mogło go skłonić do tak desperackiego czynu. Po okresie żałoby wszyscy wrócili do pracy. Pewnego dnia młyn niespodziewanie stanął. Początkowo nikt nie potrafił zdiagnozować problemu. Ojciec doszedł wkrótce jednak do wniosku, iż to dzieło jego zmarłego syna. Naprawę młyna miała przynieść rozmowa z duchem. Paranormalne negocjacje zakończyły się sukcesem. Postoje zdarzały się jeszcze kilkakrotnie. Zdarzenia te miały wpływ na psychikę pracowników, którzy po prostu  bali się przychodzić na nocną zmianę. Nawet najmniejszy hałas budził w nich niepokój, nawet jeśli nie były związane bezpośrednio z nawiedzającym duchem.