Autobusem nie można, ale wkrótce będzie można dojechać do Supraśla rowerem. Podbiałostockie uzdrowisko ma problem transportowy. Mimo, że to tylko 10 km od Białegostoku to można tam dojść najwyżej na piechotę lub dojechać rowerem i PKS-em. Od dawna nie ma autobusów miejskich (jak do innych miast pod Białymstokiem). Ostatnio też wycofał się popularny w mniejszych miastach Voyager. Jedynie PKS tam dociera. Nawet władze tej spółki zlitowały się nad mieszkańcami i dorzuciły więcej połączeń. Teraz jest ich 11. Pierwsze o 4 rano, ostatnie o godz. 21. Na osłodę będą jeszcze SRU (Supraskie rowery miejskie połączone z BiKeR), którymi będzie można przemieszczać się między miastami. Warto dodać, że system rowerów miejskich działa też w Choroszczy i Juchnowcu Kościelnym. W przyszłości stacja będzie znajdować się również w Grabówce, która leży w gminie Supraśl.
Niemniej jednak jest to bardzo dziwna sytuacja, by do miasta oddalonego o 10 km nie dojeżdżał żaden autobus miejski. To nie jest aż tak wielka odległość. Widać tu brak porozumienia, którymi są oczywiście pieniądze. Białystok nie zamierza robić prezentów Supraślowi, a ta gmina zaś nie chce wyłożyć oczekiwanych pieniędzy na obsługę. Oczywiście nie bez wpływu pozostaje tu fakt, że prezydent Truskolaski kojarzony jest z Platformą, zaś Radosław Dobrowolski – burmistrz Supraśla kojarzony jest z PiS. Gdyby obaj reprezentowali podobne poglądy polityczne, na pewno szybciej by się dogadali.
Warto zauważyć jeszcze coś innego. Generalnie jeżeli uznalibyśmy, że Białystok można (ale nie można) porównywać do takich miast jak Wrocław, Poznań, Gdańsk, Kraków i tak dalej, to umownie byśmy nazwali gród nad Rzeką Białą – “metropolią”. Wtedy samorządowcy wszystkie gminy wokół takiej metropolii nazywają “obwarzankowymi”. Czyli sąsiadujące z metropolią, które ów chce wchłonąć. Jednym ze sposobów jest właśnie tworzenie “aglomeracji” czyli silnych związków gospodarczych, transportowych i w realizacji innych usług publicznych.
W przypadku właśnie transportu można zauważyć, że Białystok ma takie relacje z Choroszczą, Dobrzyniewem, Wasilkowem, Juchnowcem, ale nie ma z Supraślem, Zabłudowem czy Łapami. Warto się zastanowić dlaczego. Szczególnie te ostatnie miasteczko cierpi na wieloletnią zapaść gospodarczą. Oczywiście jak śpiewał Krzysztof Cugowski “do tanga trzeba dwojga”. Czyżby to ze strony małych gmin brakowało woli wspólnego działania? Warto tutaj zauważyć, że transport tylko otwiera możliwości na realizację innych usług publicznych, na które wszystkie gminy tworzące jakiś związek mogą się po prostu zrzucać – dzięki czemu jest taniej. Ale kto w dzisiejszych czasach liczy w ogóle pieniądze? Na pewno nie politycy.