Romeo i Julia po podlasku. Myśliwy zastrzelił kochanków w jeziorze.

Okolice Tykocina. W czasach potopu szwedzkiego nad brzegiem jeziora Gałduś żyły dwa zwaśnione rody. Wszystko zaczęło się od odmiennych poglądów politycznych. Jedni poparli Janusza Radziwiłła, drudzy Pawła Sapiehę. Po przegnaniu Szwedów konflikt nie ustał. Na przełomie wieków pojawiło się potomstwo. W jednym z rodów na świat przyszła córka, w drugim syn. Mimo sporów rodziców, młodzi dorastali razem.

 

Najpierw połączyła ich przyjaźń potem miłość. Dobrze wiedzieli, że nie mogą żyć szczęśliwie. Pewnej jesieni postanowili spotkać się nad jeziorem i uciec jak najdalej. Kochanków szpiegował jednak już od kilku miesięcy wynajęty myśliwy. Doniósł o romansie rodzicom dziewczyny.

 

Ojciec i bracia młodej niewiasty czekali już nad brzegiem. Para zakochanych nie zdołała nawet osiodłać koni. Dziewczyna podjęła desperacki krok i rzuciła się do jeziora. Za nią podążył ukochany. Padły strzały. Kochankowie już nigdy nie wynurzyli się z głębokiego jeziora. W październikową noc ponoć nadal można ich ujrzeć. Zaznają spokój tylko wtedy, gdy rodziny dojdą do porozumienia.