Na początku odpowiadając na pytanie z tytułu: pociągi będą, ale dopiero jak Tadeusz Truskolaski przestanie być prezydentem, bo przyjdzie ktoś nowy i wyrzuci obecnego dyrektora Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Tyle można wywnioskować z pism wymienianych pomiędzy prezydentem a radnym Henrykiem Dębowskim. Od wielu lat toczy się dyskusja na temat wprowadzenia Białostockiej Szybkiej Kolei Miejskiej. Niestety, dopóki w tym temacie rządzą Tadeusz Truskolaski i Bogusław Prokop, to nie ma na to szans. Na przestrzeni wielu lat widać, że to ta dwójka jest głównymi hamulcowymi pomysłu.
Bogusław Prokop to dyrektor Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Piastuje swoje stanowisko tak długo, że trudno już przypomnieć od kiedy dokładnie. Wydawałoby się, że tak wieloletnie doświadczenie to dobra cecha. Niestety w tym przypadku komunikacja miejska w Białymstoku jak była bardzo słaba, to teraz jest po prostu słaba. Czyli jest progres, ale tak niewielki, że nadal białostoczanie wolą jeździć wszystkim, byle nie autobusem. Ten jest ostatecznością.
Jeżeli spojrzymy na pobliską Warszawę, to jest tam zupełnie odwrotnie. Komunikacja miejska jest bardzo popularna, a samochód wybierają głównie ci, którzy kochają marnować czas albo są zdesperowani. Wszyscy, którzy liczą na szybkie przemieszczanie po stolicy, wybierają komunikację. Dlaczego tak jest? Bo tam intensywnie ją rozwijano.
Niska popularność Białostockiej Komunikacji Miejskiej to efekt wieloletnich zaniedbań Prokopa, który przez lata swojego panowania uruchomił tylko 3 nowe linie w mieście – 28, 29 i 30. Zdążył też zaorać nocną komunikację, którą po wielu latach przerwy przywrócono. Tyle że zachęta do korzystania z komunikacji to proces, który trwa długo, więc na razie przywróconymi nocnymi jeździ mało osób. Szczególnie, że dyrektor Prokop nic nie robi, by zachęcić ludzi do korzystania. Warto tu dodać, że wiceprezydent Rafał Rudnicki – nawet zachęcał do korzystania z Bolta, gdy pytano go o to dlaczego nie chcą przywrócić nocnych.
Największy żart to jest strona internetowa Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Została stworzona bardzo wiele lat temu i do dziś, mimo rozwoju technologii nie zmieniła się. To można powiedzieć znak firmowy tej ekipy – im mniej zmian tym lepiej. Może naoglądali się Konopielki, gdzie stary dziad przestrzega, że tylko diabeł lubi zmieniać?
Wracając do Szybkiej Kolei Miejskiej. Tadeusz Truskolaski odpowiadając na interpelację Dębowskiemu przekazał, że od 18 września 2023 roku w sprawach komunikacji kieruje się Planem Zrównoważonej Mobilności – Miejskiego Białostockiego Obszaru Funkcjonalnego do roku 2035. Przypomnijmy, że w skład BOF zalicza się oprócz Białegostoku – Choroszcz, Czarna Białostocka, Dobrzyniewo Duże, Juchnowiec Kościelny, Łapy, Supraśl, Turośń Kościelna, Wasilków i Zabłudów. Wspomniany plan zakłada między innymi wprowadzenie wspólnej taryfy i biletów na przewozy kolejowe i autobusowe. Jeżeli mielibyśmy się zakładać – to obstawiamy, że do 2035 nic z tego nie będzie. Dlaczego? Wszystkie wspomniane gminy chcą na komunikację łożyć jak najmniej, kalkulują ekonomicznie przedsięwzięcie, gdy z góry wiadomo że przewóz osób w ogóle się nie opłaca i opłacać nie będzie. Gdyby wspólny bilet się opłacał, to już byłby dawno wprowadzony.
Tadeusz Truskolaski w tym samym piśmie do Dębowskiego wyjaśnia, że Szybka Kolej Miejska nie jest zasadna, bo istniejąca infrastruktura kolejowa nie jest dostosowana do kolei miejskiej, w sposób, który przyniósłby oczekiwane korzyści dla mieszkańców. Z tego bełkotu wynika jedno – kolei nie będzie, bo nie. Bo jaki to problem dostosować infrastrukturę? W tym przypadku – chodzi o to, że oprócz stacji kolejowych nie ma innych przystanków. Te trzeba by było utworzyć, dostosować je do potrzeb niepełnosprawnych i stworzyć jeszcze wiele innych „dupereli”. To zbyt dużo dla dyrektora Prokopa, który nie potrafi dobrze zarządzać tym co jest, więc Truskolaski dokładać mu nie będzie.