Duże miasto może więcej? Nic bardziej mylnego. Wasilków to udowadnia.

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że duże miasta są atrakcyjniejsze niż te małe, bo są bogatsze i oferują lepsze usługi. Tymczasem, gdy patrzymy na Białystok to tak nie jest. Sąsiedni Wasilków to jedna z niewielu polskich gmin w Polsce, w której bardzo mocno przybywa mieszkańców. Obecnie mieszka tu ok. 18 tys. osób. W 1995 roku było ich zaledwie 11 tys.

Dlaczego akurat tutaj? Można wskazać dwa główne powody. Pierwszy z nich to sąsiedztwo przepięknych, atrakcyjnych, zielonych terenów Puszczy Knyszyńskiej i jej otuliny. Niektórzy nie muszą nawet nigdzie jechać, wystarczy, że wyjdą z domu. Drugim powodem jest konsekwencja polityki sąsiada – czyli Białegostoku. Władze tegoż miasta od lat nie są zainteresowane tym, by miasto się rozrastało poprzez połączenia z gminami sąsiednimi. Miasto przez to jest cały czas kompaktowe i coraz bardziej zagęszczone blokowiskami.

Białystok traci, Wasilków zyskuje

Jakość życia się stale pogarsza. Mamy tam problemy ze smogiem, coraz większymi korkami i gigantycznym problemem z miejscami parkingowymi. Dawniej sporo było też w mieście studentów. To jednak czasy zamierzchłe. Efekt takiej polityki jest tylko taki, że przyrost nowych mieszkańców w Białymstoku jest bliski zera.

Korzysta na tym między innymi atrakcyjnie położony Wasilków i przylegające do niego wsie. Teoretycznie jeszcze lepsze walory przyrodnicze ma uzdrowiskowy Supraśl, ale dojazd do Białegostoku z tego pierwszego jest błyskawiczny, z tego drugiego już nie. Ponadto w Supraślu panuje specyficzna sytuacja właścicielska, przez którą prawie niemożliwe jest zbudowanie blokowiska. Dominują tu tylko domy. Tymczasem w Wasilkowie bloków nie brakuje. Szczególnie rozrosły się tu osiedla Lisia Góra i Dolina Cisów. Obecnie nowe budowle to szeregówki, które w Polsce w ostatnim czasie stały się dosyć modne.

Zadowolony burmistrz z bólem głowy

Nagły i szybki przyrost mieszkańców to nie tylko powód do zadowolenia dla burmistrza, ale także ból głowy. Razem z mieszkańcami lawinowo rośnie zapotrzebowanie na usługi miejskie – komunikację, edukację, gospodarkę komunalną. Wielu z nowych mieszkańców to młodzi rodzice, przez co potrzeba mnóstwo nowych miejsc w żłobkach i przedszkolach. Mimo, że tych w publicznych placówkach jest sporo, to jest to o wiele za mało niż potrzeba. Dlatego zapotrzebowanie miasta odciążają placówki niepubliczne. Jest to wielka korzyść dla rodziców, bo opłata za pobyt dziecka jest dużo niższa niż w takim Białymstoku.

Jest jeszcze jedna korzyść dla rodziców dzieci, chodzących do niepublicznych żłobków i przedszkoli w Wasilkowie. Burmistrz, mimo że teoretycznie powinny interesować go tylko instytucje publiczne, to chcąc czy nie, musi dbać także o te niepubliczne. Na szczęście obecny włodarz chce. Dlatego gdy jego instytucje lub on sam – coś na rzecz dzieci organizują, to w swych planach uwzględniają także placówki prywatne.

Inni chcą brać przykład

Taka współpraca z placówkami niepublicznymi zainspirowała dyrektorów żłobków i przedszkoli z innych polskich miast. Dlatego przyjechali wczoraj, 23 listopada do Wasilkowa na wspólną debatę pod hasłem “Myśl globalnie, działaj lokalnie”. odbyło się to w ramach wizyty studyjnej placówek oświatowych niepublicznych zrzeszonych w Ogólnopolskim Zrzeszeniu Placówek Niepublicznych. W miejskiej bibliotece wymienili się doświadczeniami ze swoimi branżowymi koleżankami i kolegami z Wasilkowa. Na debacie był też wspomniany burmistrz, a także szefowie kilku miejskich instytucji i organizacji pozarządowych.

Główną konkluzją było to, że podział na publiczne i niepubliczne placówki nie jest aż tak ważny. Mówiono o tym, że nie warto ze sobą rywalizować, lepiej się po prostu wzajemnie wspierać i pomagać. Najważniejsze jest, by przyjęcie pomocy nie polegało na wykorzystaniu drugiej osoby. Do współpracy ważny jest także otwarty umysł bez jakichkolwiek uprzedzeń.

Trudno z tymi wnioskami się nie zgodzić. Nadmierna rywalizacja powoduje ogromne straty, bo rozpoczyna grę w “najsłabsze ogniwo”. Tymczasem najlepszy jest stabilny i zrównoważony rozwój. Gdyby żłobki i przedszkola ostro rywalizowały ze sobą, to straciliby na tym najpierw rodzice. Ponadto pamiętać należy, że nie zawsze zapotrzebowanie będzie takie samo, dzieci nie rodzi się więcej tylko mniej. Dlatego trzeba myśleć także o przyszłości. A takiej nie widać dla nikogo, kto woli walkę zamiast współpracy.

Na rozmowach się nie skończy. Szefowie niepublicznych żłobków i przedszkoli będą jeszcze dziś w Wasilkowie obserwować lekcje, zwiedzać szkoły, przedszkola i żłobki, podglądać nowinki techniczne. Między innymi to jak wykorzystać roboty do edukacji dzieci.