fot. Podlaska Policja

Dwa oblicza pożaru. Jedni desperacko walczyli, drudzy przyjechali lansować się i robić “selfie”.

Dobre wiadomości z Biebrzańskiego Parku Narodowego. Sytuacja została opanowana, trwa dogaszanie pożaru. Jest na tyle stabilnie, że wielu strażaków może już wracać do domu. Spłonęło 6000 hektarów czyli 10 proc. Parku, którego powierzchnia to 60 000 hektarów. Pożar miał dwa oblicza – od niedzieli do środy oraz od środy do czwartku wieczór. Przez pierwsze dni było dramatycznie. 130 strażaków desperacko walczyło z ogniem, który był rozdmuchiwany przez porywisty wiatr. Pieniądze na akcje ratowniczą skończyły się w poniedziałek. Dyrekcja zwróciła się do ludzi z prośbą o pomoc finansową. W dobę uzbierano milion złotych (łącznie ponad 2 miliony, a wpłacających było 25 000 osób).

 

Po wtorkowej nocy było wiadomo, że straty są ogromne. W środę no parku przyjechał minister środowiska, ale chyba tylko po to by uniknąć wizerunkowej katastrofy. Najpierw mówił, że sytuacja jest opanowana (chociaż nie była), a potem zakomunikował, że park dostanie pół miliona złotych. Za ministrem przyjechały media ogólnopolskie i zainteresowanie tematem nie było już tylko lokalne, ale ogólnopolskie. Podwojono liczbę strażaków, ściągnięto dodatkowe samoloty, helikopter. Następnego dnia premier dorzucił jeszcze 6 milionów złotych. Szkoda, że tak późno. Gdyby zareagował w poniedziałek, a nie czwartek to straty byłyby 4 razy mniejsze.

 

Do parku zjechało też mnóstwo, nie wiemy jak to ująć… może pajaców? Robili sobie selfie, robili “dramatyczne fotoreportaże”, zadeptywali gniazda ptaków, generalnie swoją obecnością przeszkadzali tym, którzy na miejscu walczyli z żywiołem. Potem jeszcze przyjechali politycy, którzy także udawali zatroskanych. Na szczęście byli też ludzie dobrej woli, co przywieźli dodatkowy sprzęt, samochodami terenowymi dowozili strażaków w trudno dostępne miejsca, sami pomagali w gaszeniu, przywozili napoje, jedzenie. Sytuacja tym razem naprawdę była już opanowywana.

 

W czwartek wieczorem było już na tyle stabilnie, że strażacy-ochotnicy mogli wracać do domu, zaś na miejscu dogaszali już tylko zawodowcy. Wkrótce będą liczone straty. Tymczasem nadal nie wiadomo czy Policja traktuje sprawę standardowo czy priorytetowo. Na stronie podlaskiej Policji jest tylko lakoniczny komunikat o wspomaganiu strażaków. My jednak tej sprawy nie zostawimy. Sprawca tej tragedii musi zostać szybko złapany i surowo osądzony!