Jak powstają kruszewskie ogórki i dlaczego nie korzysta się już z drewnianych beczek?

Już połowa wakacji za nami, a my jak na porządną redakcje przystało, jeszcze nie pisaliśmy nic o ogórkach. Żeby tradycji stało się zadość, znów wrócimy do nich w dzisiejszym tekście. Tym razem napiszemy o słynnych ogórkach z Kruszewa. A mianowicie o tym jak powstają te najsłynniejsze podlaskie specjały.

Kruszewo, gdzie ogórki są przygotowywane na wiele sposobów słynie przede wszystkim z kwaszonych. Dawniej, gdy nie było jeszcze czegoś takiego jak plastik, to ogórki pakowano do beczek z drewna. Za “lodówkę” służyła natomiast rzeka Narew. Kopało się też specjalne sadzawki, które naturalnie napełniały się wodą. Tam albo bezpośrednio w rzece zatapiano beczkę. Gdy trzeba było je zatopić albo potem wyłowić, potrzebna była łódź. Jeżeli była akurat mroźna zima, to by wydobyć beczkę trzeba było wyrąbywać przerębel. Same beczki natomiast tworzono z drewna dębowego, które jest najtrwalsze. Kosztowało to sporo, ale było trwałe i wytrzymywało bardzo długo.

Tak naprawdę plastik nie wygrał z drewnem z powodów ekonomicznych. Popyt na ogórki pakowane w plastikowe beczki był większy, bo przysmaki nie były z aromatem Narwi. Takie z beczki potrafiły lekko smakować błotem. Po wojnie, w PRL-u produkcją ogórków na masową skalę zaczęła zajmować się Spółdzielnia Ogrodnicza Witamina. Ludzie produkowali warzywa, gdzie się da, bo Kruszewo ma dobrą, nawodnioną glebę.

Żeby pyszne ogórki trafiły na stół, rolnicy muszą wstać o 5 rano. Następnie pracują intensywnie wiele godzin podczas zbiorów. W kolejnym kroku warzywa chłodzi się jeszcze zanim trafią do beczek.
Później trzeba posortować je i przygotować solankę. Do tego potrzebny jest też czosnek i koper. Wszystkie te warzywa uprawia się w kruszewskich ogródkach. Następnie cała mieszanka trafia do beczki razem z wodą prosto ze studni. Po kilku godzinach pływania zamyka się szczelnie pojemnik i odstawia do piwnicy lub ziemianki. Po miesiącu leżakowania można ogórki jeść! Najlepiej smakują ze smalcem i chlebem.