Featured Video Play Icon

Pościsz do Wielkanocy? Spróbuj tej szarlotki. Jest właśnie na ten czas.

W Podlaskiem silne są jeszcze zwyczaje poszczenia przez Wielkanocą. Niektórzy ograniczają to tylko do niejedzenia mięsa, inni potrafią jeść tylko chleb i pić wodę. Wbrew pozorom, to nie tylko część religii. Gdy patrzymy na dzisiejsze, otyłe społeczeństwo, to możemy zauważyć ilu osobom taki post przydałby się dla ratowania zdrowia. Jeżeli należysz do osób, które przybrały jakąś formę postu lub interesujesz się kulinariami prosto z naszego regionu, to dobry jest obecnie czas na postną szarlotkę z Supraśla.

Składniki potrzebne do wykonania tego ciasta to 1 kostka margaryny bezmlecznej, 1 szklanka cukru, 2,5 szklanki mąki pszennej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia i trochę oleju i jabłka. Tak mało składników, a taka pyszność z tego powstaje. Margarynę, mąkę łączymy z resztą składników, ale nie zagniatamy ciasta. Zamiast tego pozostawiamy je w sypkiej postaci. Połowę ciasta (spód szarlotki) wsypujemy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Następnie podpiekamy w piekarniku ok. 10-15min. Następnie na podpieczony spód szarlotki układamy jabłka. Posypujemy to drugą warstwą ciasta. Blachę z ciastem ponownie wstawiamy do piekarnika, tym razem na ok. 45min.

Po upieczeniu szarlotkę można posypać cukrem pudrem bądź polać gorzką czekoladą. Ale to już w wersji niepostnej.

Featured Video Play Icon

To już ten czas. Jak powstaje królewski karp z Knyszyna?

Wigilia Bożego Narodzenia przed nami, a zatem czas rozmawiać także o tym co na stole. Od lat w Polsce królują dwie potrawy: karp i sałatka jarzynowa. Dziś skupimy się na tym pierwszym. Szczególnie, że dzieli on Polaków tak jak wyborców. Dla jednych to ważna tradycja i rybka, bez której nie można się obejść ze smakiem, a dla drugiej śmierdząca mułem i niepotrzebna. Tymczasem w Knyszynie na karpia patrzą inaczej, bo po królewsku. Czyli jak?

Mało kto wie, że po drodze z Białegostoku do Moniek jest mała miejscowość Czechowizna. W jej okolicach znajduje się ogromne Jezioro Zygmunta Augusta. Całkowicie niedostępne dla człowieka. To jest królestwo karpia. Pierwsze wzmianki o hodowli karpia w naszym kraju są z XII wieku! To obala argument przeciwników karpia, że to kultywowanie „PRL-owskiej” tradycji. W podlaskiej Czechowiznie  hoduje się je od XVI wieku. Co ciekawe – Polska w Europie jest liderem w hodowli karpia, zaś całkowita sprzedaż odbywa się w Polsce. Tej ryby się nie eksportuje. Natomiast w PRL-u nastąpił wzrost konsumpcji tej ryby, bo była najbardziej dostępna. Wbrew pozorom, karp jest bardzo zdrową rybą. Zawiera bardzo wartościowe tłuszcze i kwasy omega-3 potrzebne do prawidłowej pracy serca. Szczególnie, gdy jest hodowana w ekologicznych warunkach.

Jest jeszcze kwestia odpowiedniego przyrządzenia. O tym już opowie kolejny film:

 

Featured Video Play Icon

Kaszanka to tylko królowa grilla? Dawniej była tylko na święto.

Celebracja we wsi miała miejsce w trzech przypadkach: Albo było wesele, albo świniobicie, albo miały miejsce obrzędy religijne. W każdym z tych przypadków i tak zabijano świnię. Zbierała się wtedy cała rodzina, a nawet sąsiedzi, którzy pomagali w „rozbieraniu” i wykonywaniu różnych mięsnych specjałów. Było to coś naturalnego, bo ludzie nie chodzili do sklepu tak jak dziś po zapaczkowaną szynkę. Jeżeli chcieli jeść mięso, musieli hodować zwierzęta – karmić je i o nie dbać.

Po wszystkim na stołach królowały wędzone kiełbasy, pieczone szynki, karkówka. Jednak jednym z tradycyjnych dań goszczących wtedy na stołach była kaszanka. Dziś ta potrawa bezsprzecznie kojarzy się z grillem. Każdy, kto miał okazję jeść „swoją” kaszanką i taką ze sklepu wie, że ta pierwsza smakuje bez porównania lepiej. A jak przyrządzić taką swojską kaszankę? Dowiecie się tego z programu Białoruskie smaki Podlasia. Film dostępny powyżej.

A w programie tradycyjna kaszanka bez krwi, według rodzinnego przepisu Pani Haliny Wierzchowskiej z Zabłotczyzny w gminie Narewka. Gościem programu będzie zespół muzyczny „Cegiełki” z Lewkowa Starego. Zapraszamy!

Featured Video Play Icon

To jedno z popularniejszych ciast w Podlaskiem. Jak powstaje Marcinek?

Białowieża ma żubry, a Hajnówka Marcinka. Każdy, kto pojedzie do Puszczy Białowieskiej musi koniecznie odwiedzić te dwa miejsca, jeżeli chciałby czuć, że podróż będzie kompletna. Co jeśli jednak nie możemy z jakiegoś powodu w najbliższym czasie wybrać się do Hajnówki, a mamy akurat ochotę na przepyszne ciasto? Warto poznać tajniki jego powstawania. Może sami podejmiemy się próby jego wykonania?

Marcinek, to unikatowe ciasto z rejonu Puszczy Białowieskiej. Łączy w sobie to, co najbardziej kochamy w regionalnej kuchni: zakorzenienie w historii, najlepsze lokalne składniki i kunszt wielu pokoleń gospodyń. W tajniki pochodzenia i przygotowania prawdziwego, hajnowskiego marcinka wprowadzi Was na filmie pani Joanna Bińczycka.

Featured Video Play Icon

Te warzywa obecnie królują na Podlasiu. Jak zrobić placki i ugotować zupę?

Cukinia to warzywo, które obecnie dominuje w podlaskich domach. Koniec lata to czas, kiedy następują jej zbiory. Dlatego warto wykorzystać chwilę i przyrządzić coś pysznego. Na przykład placki z cukinii. Jak to zrobić? Dowiemy się tego od Marii Wasyluk z okolic Bielska Podlaskiego, a dokładnie z miejscowości Pawły.

W pierwszych krokach trzeba obrać warzywa i pokroić. Następnie trzeba przygotować miseczkę, gdzie znajdzie się sól, pieprz i przyprawa do warzyw. Wymieszane ze sobą powinny dołączyć do pokrojonej cukinii. Wszystko powinno odstać 10 minut. Następny krok to smażenie placuszków. Rozbijamy jajko, dodajemy trochę mąki. Następnie plastry cukinii maczamy w mące, później wkładamy do talerza z rozbitym jajkiem. Takie umoczone warzywo układamy na patelni na rozgrzany tłuszcz. Obsmażamy wszystko z dwóch stron i możemy jeść! Bardzo proste prawda?

Kolejnym rarytasem jaki zbiera się obecnie na podlaskich wsiach jest dynia. Chociaż ogólnie kojarzy się z przybyłym z zachodu Halloween, to u nas raczej robi się z niej zupy i pasztety. Jak ugotować tą pierwszą potrawę również dowiemy się od Walentyny Krasnodemskiej również z miejscowości Pawły.

W pierwszym kroku należy ugotować wywar z marchewki, pietruszki i pora – czyli klasykę, jeżeli chodzi o większość zup. Pani Walentyna dodatkowo podsmaża cebulkę na patelni, którą doda do wywaru. Kolejny składnik to wspomniana dynia, którą można pokroić do takiej samej wielkości jak kroimy ziemniaki do zupy. Na koniec będzie trzeba to zmiksować żeby wyszedł krem. Warto też dodać, że cukinia również się nadaje jako składnik do zupy. Dla urozmaicenia smaku możecie także dodać makaron.

 

 

Featured Video Play Icon

Jak nauczyć się zbierać grzyby? Wybrać dobry las na początek.

Internet zalewany jest od lat zapytaniami „gdzie zbierać grzyby”. Wynika to z faktu, że osoby, które dopiero chcą zacząć przygodę z tymi leśnymi przysmakami nie mają jeszcze swoich „miejscówek”. Warto dodać, że nie wolno się zniechęcać na początek. Nawet, gdy dobrze już wytypujemy las, to może ogarnąć nas frustracja, bo niestety u nas tradycja jest taka, że grzybiarze nie zbierają po prostu koszyka, ale czyszczą lasy z grzybów jak szaleni. Swoje też robi fakt, że istnieją skupy grzybów, które nieco napędzają gospodarkę zbieracką.

Ale zostawmy już te niuanse. Podlaskie na szczęście ma 3 okazałe puszcze i mnóstwo mniejszych lasów. Miejscówek u nas tyle, że jest w czym przebierać. Wystarczy tylko bardzo wcześnie wstać, bo niestety „czyściciele” grasują od bladego świtu. Zatem jeżeli nie chcemy oglądać resztek, to musimy do tego swoistego wyścigu dołączyć. Pamiętajcie, żeby nie zabierać ze sobą żadnych plastikowych reklamówek. Najlepszy będzie kosz wiklinowy. Grzyb uduszony w torbie to grzyb bezużyteczny. Pamiętajcie też o nożyku. Wyrywanie grzyba z korzeniami to głupota. Trzeba odcinać.

Co radzi ekspert z filmu? Po pierwsze przemieszczać się z lasu do lasu, dużo chodzić po rozmaitych lasach z młodnikami, zwłaszcza świerkowymi, po lasach mieszanych z świerkami – jeśli myślimy o prawdziwkach i podgrzybkach – można tez zahaczyć o rydza. – zachęca autor filmu. Kiedyś jak pytałem dziadka, gdzie rosną grzyby, odpowiadał – pod choiną.

Na koniec ważna uwaga. Kiedy uda się Wam już coś nazbierać, to poproście kogoś doświadczonego o sprawdzenie każdego grzyba po kolei. Zjedzenie trujących „owoców leśnych” może się skończyć bardzo ciężkimi powikłaniami, od uszkodzenia wątroby po śmierć włącznie.

Jak powstają kruszewskie ogórki i dlaczego nie korzysta się już z drewnianych beczek?

Już połowa wakacji za nami, a my jak na porządną redakcje przystało, jeszcze nie pisaliśmy nic o ogórkach. Żeby tradycji stało się zadość, znów wrócimy do nich w dzisiejszym tekście. Tym razem napiszemy o słynnych ogórkach z Kruszewa. A mianowicie o tym jak powstają te najsłynniejsze podlaskie specjały.

Kruszewo, gdzie ogórki są przygotowywane na wiele sposobów słynie przede wszystkim z kwaszonych. Dawniej, gdy nie było jeszcze czegoś takiego jak plastik, to ogórki pakowano do beczek z drewna. Za „lodówkę” służyła natomiast rzeka Narew. Kopało się też specjalne sadzawki, które naturalnie napełniały się wodą. Tam albo bezpośrednio w rzece zatapiano beczkę. Gdy trzeba było je zatopić albo potem wyłowić, potrzebna była łódź. Jeżeli była akurat mroźna zima, to by wydobyć beczkę trzeba było wyrąbywać przerębel. Same beczki natomiast tworzono z drewna dębowego, które jest najtrwalsze. Kosztowało to sporo, ale było trwałe i wytrzymywało bardzo długo.

Tak naprawdę plastik nie wygrał z drewnem z powodów ekonomicznych. Popyt na ogórki pakowane w plastikowe beczki był większy, bo przysmaki nie były z aromatem Narwi. Takie z beczki potrafiły lekko smakować błotem. Po wojnie, w PRL-u produkcją ogórków na masową skalę zaczęła zajmować się Spółdzielnia Ogrodnicza Witamina. Ludzie produkowali warzywa, gdzie się da, bo Kruszewo ma dobrą, nawodnioną glebę.

Żeby pyszne ogórki trafiły na stół, rolnicy muszą wstać o 5 rano. Następnie pracują intensywnie wiele godzin podczas zbiorów. W kolejnym kroku warzywa chłodzi się jeszcze zanim trafią do beczek.
Później trzeba posortować je i przygotować solankę. Do tego potrzebny jest też czosnek i koper. Wszystkie te warzywa uprawia się w kruszewskich ogródkach. Następnie cała mieszanka trafia do beczki razem z wodą prosto ze studni. Po kilku godzinach pływania zamyka się szczelnie pojemnik i odstawia do piwnicy lub ziemianki. Po miesiącu leżakowania można ogórki jeść! Najlepiej smakują ze smalcem i chlebem.

Karol Okrasa w Tykocinie. Inspiruje gospodynie, a one inspirują się nim.

Karol Okrasa w Tykocinie. Inspiruje gospodynie, a one inspirują się nim.

Karol Okrasa przybył do Tykocina. Kucharz prowadził tam warsztaty kulinarne, na których królowały podlaskie klimaty. Celebryta pichcił z produktów lokalnych. Czy odkrył nowe smaki?

– Dobry smak jest zawsze oparty na produktach, które tutaj przesiąknięte są powietrzem, słońcem, klimatem i naturalnością Podlaskiego. Zachęcam wszystkich, aby tu przyjechali, bo niezależnie, czy są zapowiedziani, czy nie, będą przyjęci zgodnie z zasadą „Gość w dom, Bóg w dom” – mówił mistrz kuchni. – Dziś ja was postaram się ugościć. Pokażę, jak tę regionalność fajnie rozwinąć. Choć tak naprawdę, nic nowego nie wymyślamy, staramy się nawiązywać do tego, co robiły nasze babcie i prababcie. Na szczęście, dzięki producentom, którzy są „zakręceni” na punkcie tej lokalności, mamy wspaniałe produkty i możemy z nich tworzyć autentyczne podlaskie dania. – tłumaczył uczestnikom Okrasa.

Janina Toczydłowska z Koła Gospodyń Gniła ogląda programy Karola Okrasy w telewizji. Podziwia go za tempo i szybkość gotowania. Imponuje jej także prostota dań. Natomiast gospodynie z Koła Gospodyń Wiejskich w Sochoniach, Irena Fiedziukiewicz i Wioleta Sangar uważają, że kucharz jest dobrym źródłem inspiracji – Karol Okrasa inspiruje się naszą kuchnią regionalną, a my z kolei przejmujemy jego autorskie spojrzenie na nasze potrawy. Inspirujemy się nawzajem – mówiły.

To nie pierwszy raz, gdy Karol Okrasa przyjeżdża na warsztaty kulinarne na Podlasie. Jest tu częstym i mile widzianym gościem. Zawsze uczestnikom pokazuje nowe spojrzenie na dania, które tworzą i dopieszczają od lat. Tykocin natomiast jest miastem, które zaczyna po latach o sobie znów przypominać. To prawdziwa perełka na mapie Podlasia, którą warto odwiedzić. Niezależnie czy przyjeżdża tam ktoś znany czy nie.

Featured Video Play Icon

Tak dawniej wyglądał Tłusty Czwartek na Podlasiu

Tłusty czwartek dzisiaj to po prostu kupowanie pączków i faworków oraz zajadanie się nimi na potęgę. Czy tak było zawsze? Na Podlasiu panowały pewne zwyczaje, które być może są gdzieś jeszcze praktykowane. Jedno jest pewne – najlepsze wypieki wychodzą wtedy, gdy robimy je samodzielnie, z dobrej mąki, a najlepiej gdy wypiekamy w starym tradycyjnym piecu. Smak wtedy jest nieporównywalny z tym co dostajemy w dyskontach i hipermarketach.

Dawniej oprócz pączków wypiekano także „chrust” czyli faworki, którymi częstowano gości wieczorem przy zakrapianych ucztach. Tłusty Czwartek wypada tydzień przed Środą Popielcową. Dawniej trzy dni przed nią nazywano „Kusakami”. Był to czas intensywnej zabawy. Karczmy były pełne. Panny i kawalerzy pod jej wejście przyciagali drewniany kloc. Następnie przybyłych polewano wodą aż do momentu, gdy nie wkupili się swoimi poczęstunkami w łaski pozostałych biesiadników. Kloc, którzy przyciągano słuzył do zabawy w skakanie przez niego. Kolejnego dnia po domach chodzili przebrani mieszkańcy, którzy prosili gospodarza o jakieś podarki. Najczęściej dawano słoninę, chleb, a nawet oferowano nocleg.

Na koniec nie może zabraknąć jeszcze przepisu na pączki. Oto i on:

Składniki:
– 2 szklanki mąki krupczatki (typ 450)
– 30 dag półtłustego sera twarogowego
– 3 łyżki cukru
– 1/3 szklanki mleka
– 6 dag masła
– 3 dag drożdży
– 2 całe jajka
– 2 żółtka
– łyżka soku pomarańczowego
– skórka otarta z pomarańczy
– sól
– 750 ml oleju do smażenia
– cukier puder do posypania

Sposób wykonania:
1. Drożdże rozetrzeć z łyżeczką cukru, mlekiem i 2 łyżeczkami mąki, a następnie zostawić do wyrośnięcia
2. Twaróg dwukrotnie przepuścić przez maszynkę do mielenia
3. Masło starannie utrzeć z cukrem i cały czas ucierając, dodawać stopniowo żółtka, jaja i ser
4. Do utartej masy dodać skórkę i sok z pomarańczy
5. Przesianą mąkę rozczynić i dodać sól
6. Dokładnie wyrobić ciasto, przykryć i zostawić w cieple
7. Gdy ciasto wyrośnie, formować z niego niewielkie kule i układać je na posypanej mąką stolnicy
8. Przykryć i zaczekać, aż wyrosną
9. Następnie smażyć partiami na rozgrzanym tłuszczu
10. Po zdjęciu z patelni odsączyć na papierowym ręczniku
11. Posypać cukrem pudrem

Smacznego!

 

Featured Video Play Icon

Do postu jeszcze daleko. Zobacz jak powstają słynne michałowskie bułeczki!

Nina Gorbacz z Michałowa ujawniła jeden z sekretów miasta, a mianowicie – przepis na ichniejsze bułeczki. Jako, że do postu jeszcze daleko, to warto pokusić się o wykorzystanie tych informacji do wyrobienia własnych przysmaków. Nie będzie to szczególnie trudne. Dodajmy tylko, że przepis ten Pani Nina poznała od mamy, a ta od swojej mamy. Dlatego jedząc bułeczki, z pewnością poczujemy się jak dawniej.

Na kilogram mąki potrzebować będziemy: szklankę cukru, szczyptę soli, 6 jaj, opakowanie (10dag) drożdży. Do tego warto dodać cytrynowy aromat. Na później zostawcie też masło i jedno jajko.

Drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku i dodajemy cukier. Po utworzeniu się skorupki dodajemy pozostałe składniki (oprócz masła). Odstawiamy ciasto w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Następnie rolujemy wszystko w kształt „bagietki” czy też „węża”. Im będzie grubszy wałek, tym większe bułeczki. Dlatego najlepiej robić je średniej wielkości. Następnie kroimy wałek odcinając kulki o wybranej wielkości. W kolejnym kroku rozpłaszczamy je w placek i smarujemy rozpuszczonym masłem. Jeżeli chcemy, to opcjonalnie możemy je posypać na przykład cynamonem lub dodać białego sera.

W kolejnym roku zwijamy ciasto w rulonik i zginamy na połowę. Następnie nożem przecinamy je (ale nie w całości, tylko do połowy). Wtedy wyjdzie nam piękne serce, które będzie prawie gotowe do pieczenia. Został nam ostatni krok – wysmarowanie żółtkiem jajka bułeczek od góry, by po upieczeniu wyglądały olśniewająco! Pieczemy w 180 stopniach aż do zarumienienia się góry.

 

 

 

 

Featured Video Play Icon

To danie jest symbolem Podlasia. Kiszka ziemniaczana jest znana tylko u nas!

Ludzie z różnych regionów Polski, którzy zostali przez nas zapytani o kiszkę ziemniaczaną byli zdezorientowani. Nie bardzo wiedzieli jakie danie mamy na myśli i czy aby na pewno jest ono jadalne. Każdy, kto je spróbuje, będzie zachwycony. Oczywiście jeżeli zostanie odpowiednio przyrządzone. Kiszkę można kupić w lokalach gastronomicznych, w turystycznych miejscach na Podlasiu. A gdyby tak zjeść ją bez wychodzenia do lokalu? Oto jak powstaje kiszka ziemniaczana. Przepis – prosto z Krainy Otwartych Okiennic, a konkretnie z miejscowości Pawły niedaleko Bielska Podlaskiego.

Walentyna Krasnodemska na filmie przekazała recepturę swojej mamy. Zacznijmy od tego, że kiszka ziemniaczana to nie to samo co babka ziemniaczana i przepisy się nieco różnią. Zacznijmy od tego, że potrzebować będziemy jelit – które dostaniemy w każdym sklepie z garmażerią. Oprócz tego składniki, których użyjemy to 3 kg ziemniaków, skwarki przesmażone z cebulą, kasza jęczmienna, 25 dag mięsa mielonego, pieprz i sól, liść laurowy.

W pierwszej kolejności tarkujemy na małych oczkach ziemniaki. Do surowych ziemniaków dodajemy skwarki – czyli mięso usmażone z cebulką. Do tego dodajemy kaszę. Jeżeli użyjemy 3 kg ziemniaków to też tyle samo potrzebować będziemy kaszy. Proporcja musi być pół na pół. Wtedy będzie idealnie. Do tego wszystkiego dodajemy surowe mięso mielone. Na koniec wszystko przyprawiamy pieprzem i solą. Pamiętajmy, żeby nie zepsuć smaku przesadzając z tą drugą przyprawą. Nawet jeżeli będziecie mieli dużą porcję, to pamiętajcie, że sól przede wszystkim zmieni smak wody znajdującej się w warzywach, a nie smak warzyw. Na koniec po solidnym wymieszaniu dodajemy liść laurowy.

Na koniec zostaje nam włożenie ciasta do kiszki. Robimy to łyżką. Na koniec przekłuwamy igłą kiszkę by uszło powietrze i nie pękła podczas pieczenia. Gdy kiszka jest gotowa to wsadzamy ją do pieca na godzinę. A potem już się tylko zajadać…

Featured Video Play Icon

Jak powstaje tradycyjny smalczyk? Oto przepis prosto z Michałowa.

Smalczyk z chlebkiem i ogórkiem kiszonym to chyba zaraz po śledziach, najpyszniejszy podlaski „słodycz”. Jeżeli chcielibyście samodzielnie zrobić taki smalczyk, to dobrze trafiliście. Oto przepis w wykonaniu Pani Anieli Monach z Michałowa, która nauczyła się tego od mamy.

Ważne są proporcje: 1:1:1. Jeżeli pół kilo to wszystkiego po pół kilo, jeżeli kilogram to też wszystkiego po kilogram. A potrzebować będziemy cebuli, jabłka, czosnku, słoniny, a także soli, pieprzu i majeranku. Na pierwszy ogień idzie słonina, którą wrzucimy na patelnie. Wytapiamy skwarki. Jeżeli ktoś nie wie co to znaczy, to już tłumaczymy. Chodzi o to, żeby duże kawałki słoniny stały się malutkie i chrupiące. Następnie do tego wrzucamy cebulę do zeszklenia. Kolejnym produktem wrzucamy jabłko pokrojone. Pamiętajmy, by nie obierać go ze skóry. Jabłko powinno być lekko kwaśne. Następnie dodajemy ząbek czosnku. Doprawiamy solą, pieprzem i majerankiem. Następnie czekamy aż wszystko się porządnie wysmaży by było chrupiące. Gdy będzie gotowe i lekko przestygnie, to przelewamy wszystko do naczynia.

Kiedy wszystko przestygnie to możemy smarować kromki chleba. Najlepszy smalec jest na następny dzień po wyjęciu z lodówki. Wtedy wszystko wszystkim przenika. Jeżeli dodamy do tego menu jeszcze ogórków kiszonych, to już w ogóle palce lizać!

 

 

Featured Video Play Icon

Te placki to idealna potrawa na chłodne dni! Potrzebne dwa popularne u nas produkty.

Gotowane ziemniaki usmażone jako placki z sosem grzybowym to bajeczna potrawa, która popularna jest na Podlasiu ze względu na szeroką dostępność ziemniaków i grzybów. Jak się robi tą potrawę w naszym regionie? O tym dowiemy się z filmu nagranego w Pawłach.

Kartofle gotujemy w mundurkach, potem je tarkujemy na drobnych oczkach. Dodajemy soli, wbijamy jedno jajko, przyprawiamy liściem laurowym i pieprzem. Sypiemy następnie mąkę. Wkrajamy do tego cebulkę i wszystko zagniatamy. Jeżeli ciasto nam się nie skleja, to dosypujemy mąki, aż osiągnie konsystencje przypominającą gumę. Rozgrzewamy patelnię, na której używamy oliwy lub smalcu. Dodajemy też masła dla smaku. Rękoma formujemy placki i kładziemy na rozgrzanej patelni. Następnie wysmażamy po obu stronach.

Pozostało zrobienie sosu grzybowego. Najlepiej nadadzą się do tego oczywiście świeże zbiory prosto z lasu. Jeżeli takie mamy, to po wyczyszczeniu wrzucamy je na patelnię, gdzie powoli podsmażamy z cebulką. Gdy ta się zeszkli to dodajemy do wszystkiego śmietany i czekamy aż się zetnie tworząc z grzybami i cebulką wspólną i gęstą konsystencję. Doprawiamy wszystko pieprzem.

Featured Video Play Icon

Jak powstaje Ser Koryciński? Rodzina Bielców produkuje go od pokoleń.

Trwa akcja „Dobre Smaki na Wsi”, która promuje turystykę kulinarną. W jej ramach odwiedzono rodzinę Bielców, którzy od pokoleń produkują Ser Koryciński. Każdy kto go jadł wie, że jego smak jest wyjątkowy. Swój wyrazisty smak zawdzięcza naturalnej produkcji bez polepszaczy z mleka od okolicznych krów, z autorską mieszanką ziół.

Projekt promujący dobre smaki powstał z myślą o zmianie wizerunku polskiej wsi. Niektórzy ją postrzegają poprzez infantylne programy w telewizji o rolnikach z Podlasia albo o wiejskich chłopakach „do wzięcia”. Tymczasem prawdziwa wieś to nie tylko rolnictwo. Są też przepiękne krajobrazy, spokój i małe wiejskie przedsiębiorstwa czy agroturystyka położona w naturalnych, dalekich od miejskiego gwaru miejscach.

Film warto pokazać ze względu na rodzinę Bielców, którzy od lat produkują Ser Koryciński. Jako ciekawostkę można dodać, że produkt ten jest tak popularny, że w Warszawie swego czasu można było nawet kupić… „podróbkę”. Oryginał powstaje we wsi Aulakowszczyzna w gminie Korycin. Legenda głosi, że produkcji sera nauczyli mieszkańców regionu Szwajcarzy, którzy w drugiej połowie XVII wieku na ziemiach korycińskich brali udział w jednej z bitew Potopu Szwedzkiego. Ranni żołnierze mieli trafić do folwarku Kumiała nieopodal Korycina. Niektórzy Szwajcarzy zdecydowali się osiąść tutaj na stałe i ponoć to właśnie oni w ramach wdzięczności za gościnność i opiekę nauczyli mieszkańców produkcji wyjątkowo smacznego sera. Dojrzałą postać Sera Korycińskiego uzyskuje się po kilku miesiącach leżakowania.

Featured Video Play Icon

Tak powstają bułki z kapustą i grzybami prosto z Białowieży!

Bułeczki drożdżowe to niejedna specjalność pani Joanny Kiryluk. Pełni ona też funkcję przewodnika turystycznego w Białowieży. Z powyższego filmu dowiecie się jak zrobić przepyszne bułki z kapustą i grzybami, a także poznacie lepiej Białowieżę. Odcinek Białoruskich Smaków Podlasia jest bardzo rodzinny, ponieważ występuje tu także mama Pani Joanny – Pani Katarzyna Szpakowicz – zajmująca się zielarstwem i ziołolecznictwem, która sztuki tej nauczyła się z kolei od swojej mamy. Opowiada ona o zaletach medycyny naturalnej i zachęca do zbierania ziół. To na Podlasiu tradycja bardzo silna, zaś zioła są bardzo skuteczne skoro przez tyle lat ludzie od nich nie odeszli.

Jeżeli chodzi o same bułki, to przepis jest następujący. Do miski wrzucamy dwie trzecie kostki drożdży, zasypujemy 3 łyżkami cukru. Dolewamy do tego trochę mleka i trochę mąki, by wymieszać drożdże. Dopiero potem będziemy dodawać resztę wody i mąki. Do mieszadła wlewamy też pół szklanki oliwy. Następnie dosypujemy coraz więcej mąki. Gdy ciasto przestaje mieć płynną konsystencję dosypujemy odrobinę soli i dodajemy mąkę. Nie piszemy ile tej mąki trzeba, bo musimy ją dosypywać na bieżąco. Każdy, kto mieszał kiedyś wodę i mąkę dobrze wie, że idealne proporcje nie istnieją. Gdy uda nam się odpowiednio zmieszać oba składniki i ciasto będzie w końcu jednolite, to wyrabiamy je jeszcze 10 minut i odstawiamy na 30 minut do wyrośnięcia.

Zajmijmy się teraz farszem. Kroimy cebulę i podsmażamy. Następnie kroimy kapustę. W kolejnym kroku kroimy grzyby i wsypujemy je razem z kapustą do garnka, gdzie już powinna być podsmażona cebula. Nie zapomnijmy o przyprawach – jeżeli je lubimy.

Ostatni krok to umieszczenie farszu w przyszłych bułeczkach. Najpierw ciasto rolujemy w wałek, a następnie nożem kroimy na mniejsze kawałki. Wyrabiamy z każdego kawałka mały placek. Do środka nakładamy łyżką farsz i formułujemy bułkę – zlepiając ciasto. Następnie przyszłe bułeczki wsadzamy do formy, smarujemy je od góry olejem by były chrupkie. Po 10 minutach w piekarniku powinny być gotowe. Wskaźnikiem będzie to czy są już zarumienione.

Featured Video Play Icon

Hopa ziemniaczana. Tak ją robią gospodynie na Podlasiu.

Kucharz Krystofor dotarł do podhajnowskiego Starego Berezowa, gdzie gotował wspólnie z miejscowym Kołem Gospodyń Wiejskich. Na warsztacie znalazła się Hopa ziemniaczana. Co to takiego? To oczywiście inna wersja babki ziemniaczanej – z dodatkiem kaszy – przysmak, dla którego turyści szturmują Supraśl i Białowieżę (i nie tylko). Jak wiemy robi się ją dosyć prosto, ale diabeł tkwi w szczegółach. Dlatego każdy ma swoją wersję. Zobaczcie sami jak się robi ją w Starym Berezowie.

Do takiej porcji jak na filmie potrzebować będziemy 2kg ziemniaków, 150/200g kaszy jęczmiennej, 4 jajka, kawałek boczku, jedną kiełbasę, jedną cebulę, 1,5 łyżeczki soli, 1,5 łyżeczki pieprzu ziołowego, 2 łyżeczki majeranku oraz smalec do smażenia. Na początku tarkujemy ziemniaki, potem kroimy boczek i kiełbasę w kostkę, tak samo postępujemy z cebulką. Wrzucamy na patelnię smalec, a gdy się wystarczająco roztopi to dorzucamy do niego kiełbasę i boczek, a na koniec cebulkę. Resztę smalcu kładziemy na blaszkę. Wysmarowujemy nim całą blaszkę. W osobnym pojemniku przyprawiamy ziemniaki, wbijamy do nich jajka i wsypujemy surową kaszę. Po usmażeniu mięsa i cebuli wrzucamy ją do pojemnika z ziemniakami. Wszystko mieszamy i przelewamy do blaszki. Następnie wstawiamy potrawę do piekarnika na 1,5 godziny i pieczemy w 180 stopniach.

Jeżeli chcielibyście poznać bardziej tajniki gotowania na Podlasiu, to warto odwiedzić Stare Berezowo i tamtejsze Koło Gospodyń Wiejskich. Można także podejrzeć zwyczaje mieszkańców. W trzecią niedzielę po Wielkanocy, każdego roku po liturgii w cerkwi odbywa się procesja na cmentarz. Tam są święcone groby. Wszystko jest interesującym, lokalnym ceremoniałem.

Featured Video Play Icon

To bardzo popularne warzywo na Podlasiu. To może sałatkę?

Przemierzając Podlasie można często napotkać w gospodarstwach uprawę cukinii. Mieszkańcy robią z niej przetwory, ale też sałatki. Tym razem z okolic Krainy Otwartych Okiennic, a konkretnie z miejscowości Pawły zobaczymy jak zrobić to drugie. Przepyszna sałatka z cukinii może być dodatkiem do niejednego obiadu.

Potrzebować będziemy cukinii, cebulki, marchewki, pieprz, gorczycę. Wszystko należy ze sobą wymieszać i nałożyć do słoików. Następnie trzeba zrobić zalewę. Do tego potrzebujemy 3 szklanek wody, pół szklanki octu, 250g cukru. W kolejnym kroku należy zagotować zalewę, którą uzupełnimy słoiki. Następnie zakręcamy słoiki i wkładamy je do garnka z gorącą wodą. Po 15 minutach gotowania wyciągamy. Jak widać jest to bardzo proste danie i bardzo pyszne – szczególnie do obiadu.

Pamiętajmy, że im młodsza cukinia tym smaczniejsza. Możemy ją jeść na surowo, smażyć jej kwiaty, przyrządzać leczo czy piec ciasta. Co ciekawe warzywo to pochodzi z Ameryki Południowej. Do Polski natomiast przywędrowało z Włoch. W tym języku „zuchinna” to inaczej mała dynia. Cukinia ma mnóstwo wartości odżywczych. Dlatego jeżeli wizytujecie Podlasie, to warto skusić się na przysmaki z nią związane.

 

Featured Video Play Icon

Placki ziemniaczane. Każdy robi je i przyrządza po swojemu. Jak je się robi na Podlasiu?

Najbardziej znane danie z ziemniaków to placki. Na Podlasiu można usłyszeć jeszcze o dranikach czy bulbianach. Jedni je jedzą ze śmietaną, inni z cukrem. Jeszcze inni nie mają problemu, żeby jeść i z tym i z tym. Nie brakuje też ludzi, co jedzą potrawę z kiszonymi ogórkami bądź kapustą. Niektórzy tarkują ziemniaka na małych oczkach, inni na dużych. Jedni dodają cebulę, inni już nie.

W filmie powyżej możecie zobaczyć jak placki przyrządzają Ilona i Radosław Karpiukowie z Bernackiego Mostu w gminie Narewka. Zarówno u nich, jak i w wielu innych rodzinach ziemniak w menu gra główną rolę. To składnik niezbędny w kuchni białoruskiej. To wokół niego toczyło się życie na wsi. Najpierw sadzono ziemniaki, pielono, motykowano, a późnym latem były wykopki. Przemierzając Podlasie można do dziś zauważyć wspólne wydobywanie ziemniaków. Po tak ciężkiej, fizycznej pracy, usmażony ziemniak, prosto z pola smakuje wyśmienicie!

W tym konkretnym przepisie potrzebujemy ziemniaków (8-9 sztuk) potarkowanych na małych oczkach  Użyjemy też dwie cebule, dwa jajka i dwie łyżki mąki. Nie zapomnijcie także o przyprawach! Potrzebować będziecie pieprzu. Wszystko po kolei dodajemy do miski. Gdy wymieszamy ze sobą wszystko, to lejemy na patelnię oliwę bądź nakładamy smalec. Następnie nakładamy zawartość łyżki lub nawet dwóch na patelnię i smażymy z jednej a potem drugiej strony w głębokim tłuszczu. Smacznego!

 

Featured Video Play Icon

W sam raz na wiosnę! Placki z pokrzywy po Podlasku.

Podlaska kuchnia kojarzy się przede wszystkim z ziemniakami. Babka, placki, pyzy, kartacze to główne dania zamawiane przez turystów, którzy chcą posmakować regionalnych potraw. Tymczasem nasze gospodynie lubią także eksperymenty. I tak powstały placki z pokrzywy Pani Wali ze Starego Berezowa pod Hajnówką. Przepis jest aktualny wiosną, bo wtedy najłatwiej o główny składnik.

Żeby zrobić placuszki z pokrzywy należy zalać wrzątkiem pokrzywę, by się sparzyła. Następnie kroimy cebulę i szczypior. W kolejnym kroku wbijamy jajka do miski i je ze sobą mieszamy. Gdy już mamy przygotowane składniki to zaczynamy je łączyć. Do pokrzywy wlewamy zmieszane jajka oraz wsypujemy trochę szczypioru. Dodajemy też mąkę. Następnie formujemy wszystko w jednolitą masę i smażymy na złoty kolor. Placuszki warto zjeść z jogurtem naturalnym bądź śmietaną.

Pokrzywa jest bardzo zdrowa. Można ją nie tylko jeść, ale też pić. Dobra jest choćby na krążenie. W dalszej części filmu można zobaczyć jak wygląda pokrzywa z miodem oraz nalewka z pokrzywy. Warto dodać, że roślina ta rozrzedza krew, dlatego też trzeba zachować pewien umiar. Jedno jest pewne – na pewno warto ją jeść dla zdrowia i przyjemności!

Featured Video Play Icon

Na Podlasiu w końcu ciepłe dni. Zobacz jak zrobić Chołodok.

Po bardzo długiej, zimnej i deszczowej wiośnie w końcu można powiedzieć, że nadchodzi lato. Dni są coraz cieplejsze i wszystko wskazuje na to, że tak zostanie. Zanim nie zrobiło się jeszcze zupełnie gorąco, to już teraz warto poznać przepis na Chołodok. Prosto z pięknej wsi Budy z głębokiej Puszczy Białowieskiej. Przy okazji zobaczcie na filmie jakie to są piękne miejsca! Uwzględnijcie je koniecznie, gdy będziecie się wybierać w tamte rejony.

Przepis na Chołodok czy też Chłodnik jest z bardzo dawnych czasów. Dlatego też – jak zachwala Pani Marysia, która na filmie pokazuje jak się go robi – to samo zdrowie. Jak to wszystko zacząć? Na początku warto wyhodować własny szczypior. Musimy też przyrządzić „kwas” z ogórków. Kiedyś robiono chłodnik z kwasu chlebowego, teraz kwasi się ogórki zaś późniejszego „kwasu” się nie wylewa tylko robi się z niego chłodnik. Dlatego jeżeli chcecie zjeść przepyszny chłodnik musicie najpierw kupić ogórki i je zakwasić.

Do samego chłodnika potrzebna będzie też biała cebula, którą musimy drobno pokroić. Następnie wrzucamy ją do miski i lekko solimy. Następnie obieramy i kroimy krótkie ogórki również na małe kawałki. Dodajemy koperek, który musi być również drobno posiekany. Dodajemy też łyżeczkę cukru dla przełamania smaku. Wszystko zalewamy wcześniej przyrządzonym „kwasem” z ogórków. Najlepiej, gdy jest schłodzony. Po zalaniu wszystko mieszamy, dodajemy pieprzu i śmietany. Wszystko mieszamy i degustujemy. Warto też do chłodnika ugotować lub upiec ziemniaki. Połączenie tych dwóch smaków to prawdziwa, podlaska poezja.

 

Featured Video Play Icon

Robert Makłowicz nie skończył z Podlasiem. Stół się uginał od jedzenia!

Robert Makłowicz – na swoim kanale na YouTube opublikował już drugi odcinek poświęcony Podlasiu. Tym razem usmażył placki ziemniaczane (aczkolwiek inaczej niż to zwykle się robi) i podał je z sosem grzybowym. Później wybrał się do Słuczanki, gdzie został przywitany tak, jak chciałby być przywitany każdy, kto na Podlasie dotrze. Lokalne gospodynie ugotowały tyle jedzenia, że stół się uginał!

Warto jednak dodać, że Robert Makłowicz nie tylko rozprawia o gotowaniu, ale także o zwiedzaniu. Pokazał podlaskie bagienka, żubry, a na koniec wspominaną gościnność. Przy okazji sam się czegoś dowiedział – a mianowicie jakie to znane osobistości pochodzą ze Słuczanki. Nie zabrakło też wycieczki do niedoszłej stolicy całego świata w Starej Grzybowszczyźnie oraz posmakowania lokalnego bimberku.

Trzeba przyznać, że film bardzo szybko odbił się echem w Polsce. Nasz region za każdym razem jest odbierany tak samo nostalgicznie. Jako świat, który oparł się wielkiemu rozwojowi cywilizacyjnemu i paradoksalnie zyskał na tym dużo więcej niż te wszystkie wielkie miasta, które mają problemy z powietrzem, korkami i zniszczoną przyrodą. Dlatego też zarówno Robert Makłowicz jak i wszyscy, którzy do nas przybywają przypominają sobie dawno zapomnianą prawdę iż nie wszystko złoto, co się świeci. Ten fałszywy blask wielkich miast widać właśnie z perspektywy Podlasia najlepiej.

Featured Video Play Icon

Robert Makłowicz w Kruszynianach! Zobacz film jak mistrz gotuje na Podlasiu!

Popularny i uwielbiany Robert Makłowicz w ostatnim czasie zwiedza Polskę oraz gotuje tu i ówdzie. W najnowszym odcinku swojego kanału na YouTube odwiedził nasze ukochane Podlasie. Konkretnie to znane wszystkim Kruszyniany. Co ugotował mistrz u Tatarów? Na pewno zobaczycie mnóstwo podlaskiej kuchni (w tatarskim wydaniu). Mało tego, Dżenneta Bogdanowicz zradziła Makłowiczowi swój przepis na mohliki czyli ichniejszą babkę ziemniaczaną. Zatem możecie spróbować także u siebie tego wypieku! Serdecznie zapraszamy do oglądania!

 

 

Featured Video Play Icon

Kiełbasa wędzona i chleb na zakwasie – zróbcie sami pokarm do koszyka!

Wielkimi krokami zbliża się Wielkanoc. Jej nieodłącznym elementem jest święcenie koszyka z pokarmem. Najbardziej tradycyjny zawiera jajka, kiełbasę, pieczywo i sól. Warto rozważyć czy je kupić i poświęcić czy też podjąć staranie, by samodzielnie stworzyć pokarm. Da to naprawdę dużo satysfakcji. O ile jajka i sól powstają w taki sposób, że możemy je tylko kupić to kiełbasa i pieczywo jest produktem wytworzonym. Na Podlasiu bardzo wiele przywiązuje się uwagi do tradycji i zwyczajów. Dlatego też warto włożyć trochę serca od siebie, by jeszcze bardziej poczuć ich moc i samodzielnie wytworzyć takie produkty.

Ostatnie czasy są takie, że ludzie siedzą w domu przed ekranem komputera lub smartfona. To prosta droga do nieszczęścia. Dlatego też spędzenie czasu przy świątecznym stole z rodziną jest przerwaniem tej zmarnowanej drogi, do której sami siebie prowadzimy. Wielkanoc to nie jest zwykłe święto, bo to też czas by zastanowić się nad tym co w życiu robimy. Śmierć na krzyżu to nie tylko koniec, ale też początek czegoś nowego. Dlatego też warto zastanowić się co w życiu skończyć, by coś nowego zacząć.

Wytworzenie własnych produktów do koszyczka można potraktować właśnie w ten sposób – jako stworzenie czegoś nowego w swoim życiu, poświęcenie tego, a następnie spożycie. Może to natchnie Was również, by w ten sam sposób zmienić inne sprawy swego życia – jedne zakończyć, a innym dać nowy początek, poświęcić i skonsumować. To już pozostawiamy Wam do refleksji. My natomiast skupimy się na tym jak stworzyć własne pieczywo i kiełbasę do koszyka.

Zaczniemy od wędliny. Film – jak ją wykonać obejrzycie powyżej. Potrzebować będziecie następujących składników: Mięso mielone: boczek i łopatkę pokrojona w kostkę. Z przypraw mieloną gorczycę oraz pieprz ziołowy. Potrzebnych będzie też kilka ząbków czosnku (wedle uznania). Nie może też zabraknąć soli. Wszystko to znajdować się powinno w jelicie – więc ich też będziemy potrzebować.

Jeżeli chcecie stworzyć chleb na zakwasie, to musicie zacząć już teraz, bo tworzenie własnych produktów wymaga czasu.

Potrzebować będziecie zakwasu, drożdży, mąki żytniej i soli. Informacje o tym jak wszystko wykonać znajdziecie w filmie powyżej. Nam pozostaje życzyć smacznego!

Featured Video Play Icon

Jak powstaje tradycyjny chleb na zakwasie? Na Podlasiu właśnie tak.

Miejscowość Pawły to jedno z miejsc krainy otwartych okiennic oraz pięknych kolorowych cerkwi. Trześcianka, Puchły i Soce – to najbardziej znane miejsca dla turystów. Jednak w okolicy warto też zobaczyć Ryboły, Ciełuszki i właśnie Pawły. To właśnie w tej ostatniej miejscowości Walentyna Krasnodemska pokazała jak tradycyjnie na Podlasiu powstaje chleb na zakwasie. Podstawowym składnikiem jest zakwas. Do jego sporządzenia potrzebnych będzie kilka kromek suchego chleba oraz ciepła, przegotowana woda (1 litr). Zalewamy połamany chleb wodą i pozostawiamy na 4-5 dni.

Po tym czasie dodajemy do odczynu drożdże (1/3 kostki). To podstawa chleba. Następnie dodajemy 3 kg mąki. Jest to ilość jest orientacyjna, bo należy sprawdzić czy ciasto nie będzie za gęste. Przygotowaną mieszaninę odczynu, drożdży i mąki odstawiamy na 10-12 godzin. Następnie powstały rozczyn trzeba posolić (ok. garść na taką ilość). Mieszamy. Dodajemy mąkę. Jej ilość powinna być podporządkowana gęstości ciasta, ponieważ w takiej formie zostanie upieczona. Ponownie mieszamy.

Nagrzewamy piekarnik na 220 stopni. Następnie nakładamy ciasto na blachy. Pieczemy do momentu zarumienienia się skórki. Upieczony chleb powinien łatwo odchodzić od blachy. Aby chleb był miękki smarujemy go z wierzchu wodą i czekamy aż ostygnie. Wypiek musi znajdować się pod ściereczką lub pod ręcznikiem. Gdy wystygnie – można się zajadać!

Featured Video Play Icon

Pielmieni to wyjątkowy przysmak. Można go posmakować na Podlasiu.

Pielmieni to potrawa, która na Podlasie przywędrowała aż z Syberii! U nas upowszechniła się za sprawą bieżeństwa, gdy prześladowani uciekali z Polski na wschód. Osób takich można liczyć w miliony, stąd też wielu mieszkańców ma lub miało w swojej rodzinie dziadków i pradziadków, którzy przeżyli wygnanie. Ci, którzy skazani byli na tułaczkę często nie przeżywali tego. Niektórzy mieli więcej szczęścia i wrócili. Z bagażem doświadczeń, przywozili ze sobą nowe pieśni, wzory tkackie, wiedzę o tradycjach i zwyczajach, ale też przepisy kulinarne. W tym właśnie Pielmieni czyli małe pierożki z nadzieniem mięsnym.

Nazwa pielmieni pochodzi z okolic Uralu i oznacza „chlebowe ucho”. Pierożki od naszych pierogów różnią się nie tylko rozmiarem, ale jeszcze tym, że w środku oprócz mięsnego farszu mają jeszcze przepyszny rosół. Stąd potrzeba, by były małe, bo aby poznać ich smak – trzeba wkładać do buzi w całości. Jak się je robi? Można zobaczyć w filmie powyżej. Oprócz tego można zobaczyć jak plecie się kosze ze słomy, wazony czy pojemniki.

Co do pielmieni – to żeby je stworzyć potrzebujemy mąki, jajka, wody i oliwy. Do farszu potrzebować będziemy surowego mięsa i cebuli. Do tego jeszcze musimy zrobić rosół, by na wszystko ze sobą wszystko połączyć. Warto też mieć kieliszek, dzięki któremu uda nam się stworzyć maleńkie krążki na pierożki. Pielmieni gotujemy krótko. Gdy wypłyną z wody, to ok. 2-3 minuty. Można je podawać z podsmażoną cebulką, masłem i pieprzem, ze śmietaną a nawet z octem. Pielmieni mają niepowtarzalny i wyjątkowy smak.

Featured Video Play Icon

Pierogi to prawie symbol Polski. Tak się robi Ruskie i z Grzybami w Czeremsze!

Zacznijmy od tego, że pierogi można spotkać w wielu kuchniach świata, ale jakoś się przyjęło, że stały się one jednym z kulinarnych symboli Polski. Jak to się stało? Trudno powiedzieć, ale można się domyślać że miały być one swoistą popkulturową kontrą w stosunku do hamburgerów. W ogólnym uproszczeniu „zachód” właśnie z tym daniem się kojarzył. A, że nasz kraj zawsze do niego aspirował, kopiował wszelkie wzorce stamtąd, to w pewnym momencie także i u nas masowo pojawiła się moda na fast-foody. Gdy te się przejadły, a Polacy poczuli się już wystarczająco zachodni, to zaczęto promować własną popkulturę na tle innych. I tak pierogi górujące nad fast-foodem zostały w masowej popkulturze uznane jako symbol Polski.

Historycznie pierogi wymyślili Chińczycy, dlatego tam na dalekim wschodzie Polaków z pierogami się nie utożsamia. Aczkolwiek mamy swój wkład w tą potrawę. Maleńkie pierożki to uszka. Występują na przykład w barszczu. Mamy też wielkie pierogi czyli kołduny. Także jest to potrawa wyjątkowo ciekawa. Rozmiarowo różna oraz z wieloma wariantami farszu: ruskie (z białym serem), z kapustą i grzybami, szpinakiem, z mięsem, kaszą, a nawet owocami!

Najpopularniejsze w naszym regionie są te dwa pierwsze warianty. I na nich się skupimy. Dlatego zachęcamy, by zobaczyć na powyższym filmie jak to się robi w Czeremsze. Przy okazji poznając ten wyjątkowy kawałek Podlasia, który jest nieco w cieniu Hajnówki i Białowieży (niesłusznie). Czeremcha to wspaniałe miasteczko przy granicy z Białorusią. Warto tam się wybrać, a także przy okazji zwiedzić białoruską część Puszczy Białowieskiej. Przypominamy, że wiza nie jest potrzebna. Wystarczy załatwić proste formalności.

By zrobić ciasto na pierogi potrzebować będziecie kilogram mąki, gorąca woda, 3 łyżki oleju, sól. Jak widzicie ciasto nie jest skomplikowane. Najwięcej pracy zajmuje jednak lepienie pierogów. Ale daje to najwięcej przyjemności.

 

 

Featured Video Play Icon

Pączki na Tłusty Czwartek – jak zrobić je po podlasku?

Pączki na Tłusty Czwartek, a w niektórych rejonach Podlasia znane jako Ponczuki. Wbrew pozorom nie robi się takich przysmaków tylko jeden dzień w roku. Po to jest właśnie czas karnawału, który mamy obecnie. A w związku z tym na stołach królują faworki, rogaliki, słodkie bułeczki i oczywiście pączki. Karnawał lub zapusty, to czas zimowych balów, maskarad, pochodów i zabaw. Rozpoczyna się najczęściej w dniu Trzech Króli, a kończy we wtorek przed Środą Popielcową, która oznacza początek wielkiego postu i oczekiwania na Wielkanoc. Z tej okazji postanowiliśmy pokazać Wam wyjątkowy film, na którym zobaczyć można jak się na Podlasiu robi wyjątkowe pączki.

Potrzebne będzie pół kilo mąki, trzy czubate łyżki cukru, pół kostki masła śmietankowego, 6 jajek, zaczyn z drożdży i 1,5 szklanki mleka oraz wódka. Potrzebna jej ilość zależy od tego, czy chcemy użyć jej wyłącznie do ciasta.

Zacznijmy właśnie od jego przygotowania.Potrzebne będą drożdże, przegotowane mleko i cukier. Wracając do ciasta. Najpierw przesiewamy przez sitko mąkę, następnie dodajemy do niej 6 żółtek jaj oraz dwa białka, z których trzeba ubić pianę. Do mąki dodajemy szczyptę soli. Dodajemy też zaczyn z drożdży. Następnie wlewamy półtorej szklanki mleka. Pamiętajmy, że musi być ciepłe. Do ciasta dodajemy też 3 łyżki cukru. Do tego dolewamy rozpuszczone pół kostki masła. Na koniec wlewamy do ciasta 25 gram wódki, by pączki nie nasiąkały tłuszczem. Wszystko mieszamy ze sobą. Jeżeli konsystencja ciasta nie będzie zadowalająca, to możemy dodać jeszcze trochę mąki.

Gdy ciasto wyrośnie, dzielimy je na mniejsze części z których będziemy formować nasze Ponczuki. Do środka proponujemy przygotować różne nadzienie, ale najlepszy jest swojski dżem. Tu nie ma nawet żadnej dyskusji. Wszystko smażymy w garnku zalanym olejem, tak by pączki w nim pływały. Gdy się odpowiednio zarumienią przewracamy je na drugą stronę. Gdy pączki wyjmiemy już na talerz, warto je posypać na przykład cukrem pudrem. A potem delektować się.  Pamiętajmy, że po wyśmienitym deserze warto wybrać się na dłuższy spacer.

 

Featured Video Play Icon

To ciasto jest hitem na Podlasiu! Jak się robi Marcinka?

Jak oscypek w Zakopanem, tak Marcinek w Hajnówce. Jeżeli nie macie talentów kulinarnych, a chcecie go skosztować, to musicie się wybrać właśnie do tego podlaskiego miasteczka. Oczywiście ciasto jest także i w Białymstoku, ale mówimy tu o oryginale! A różnice w smaku mogą być odczuwalne. Wkrótce świąteczny czas, więc oprócz tradycyjnych dań – nasze wspaniałe gospodynie będą przygotowywać także i ciasta. Dlatego, być może powyższy film zainspiruje je do zrobienia klasycznego, podlaskiego ciasta takiego jak robi się Puszczy Białowieskiej.

Marcinek na Podlasie, do Hajnówki przybył razem z rodziną Pani Ireny Poskrobko spod Moskwy. W 1920 roku babcia Pani Ireny przeniosła się do Hajnówki i przywiozła ze sobą przepis na wyjątkowe ciasto – Marcin na carski stół. Pieczone z okazji świąt i innych ważnych uroczystości. I tak do dnia dzisiejszego zachowało się wyjątkowe ciasto. Musimy też dodać, że co roku na każde święta – w Hajnówce produkcja tego wypieku idzie pełną parą. Zainteresowanych na jego kupno nie brakuje.

Żeby samemu wypiec Marcinka, to przepis jest następujący: na kilogram mąki dajemy kostkę masła, 4 jajka (jedno całe i 4 żółtka), śmietanę, sodę, szklankę cukru oraz cukier wanilinowy. Z tych składników będziemy wyrabiać ciasto. Mieszamy je ze sobą wszystkie razem. Po uformowaniu się ciasta, dzielimy je na kawałki, które później rozwałkujemy. Pozostało zrobić krem. Do tego potrzebujemy dwie śmietany 30% oraz jeszcze jedną 18%. Jedną śmietanę mieszamy z półtorej szklanki cukru. To musimy przez dziesięć do piętnastu minut ubijać. Do tego dodajemy sok z połówki cytryny oraz aromat migdałowy.

Na każdy wypieczony placek dajemy dwie łyżki kremu. W ten sposób nakładamy na siebie 25 placków. Wszystko wstawiamy do lodówki na całą noc. Następnego dnia będzie gotowy do jedzenia. Smacznego!

Karaimskie kibiny z podlaskim nadzieniem prosto z Narewki. Jak je zrobić?

W Kościele katolickim mamy okres adwentu, zaś w Cerkwi prawosławnej oraz u grekokatolików obowiązuje Post Filipowy. Obchodzony jest on przed nachodzącymi świętami Bożego Narodzenia, od 14 listopada w kalendarzu juliańskim (27 listopada w kalendarzu gregoriańskim czyli obowiązującym powszechnie na świecie) do 24 grudnia (czyli do 6 stycznia w gregoriańskim). Zgodnie z zasadami Cerkwi prawosławnej ciało i dusza muszą być utrzymywanie w dyscyplinie. Pomocny w tym ma być właśnie post, którego okresy występują 4 razy do roku. Jednym z nich jest czas poprzedzający Boże Narodzenie.

Katolicy w tym czasie obchodzą adwent – czyli specjalny czas przygotowania duchowego i oczekiwania do Bożego Narodzenia. Bardzo ciekawym zwyczajem jest peregrynacja obrazów Matki Boskiej w tym czasie. Teraz jest to powszechnie spotykane na wsiach, jednak jeszcze w latach 90. obraz bożej rodzicielki przyjmowano również w białostockich blokach. Mieszkanie po mieszkaniu. Post obchodzony jest natomiast przed Wielkanocą.

Muzułmanie, a na Podlasiu Tatarzy mają Ramadan. Dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego to okres święty, gdyż w tym miesiącu rozpoczęło się objawienie Koranu. Archanioł Gabriel ukazał się Mahometowi przekazując kilka wersów przyszłej świętej księgi islamu. W tym czasie muzułmanom nie wolno od świtu do zachodu nic jeść, nic pić (nawet wody) ani uprawiać seksu. W Islamie nie tylko musi być zachowana wstrzemięźliwość wobec doznań cielesnych, ale także wewnętrznych. Trzeba unikać czynienia zła i sytuacji konfliktowych. Ramadan nie obowiązuje między innymi kobiet w ciąży, matek karmiących czy osób w podróży. Warto jeszcze dodać, że muzułmanie mają kalendarz księżycowy, zawierający 12 miesięcy po 29 lub 30 dni.

W czasie postu obowiązuje także często kuchnia postna. Jednym z takich przykładów postnych wypieków są kibiny. Jak je przyrządzić możecie obejrzeć na powyższym filmie. Co ciekawe, gdyby nie było na nim widać i nie słychać mężczyzny, to i tak byśmy wiedzieli, że przysmaku nie przyrządza kobieta. Wszystko dokładnie wymierzone, wyważone, odsypane i przygotowane konkretnie tyle ile trzeba. Co do grama. Nie ma tutaj mowy o przyrządzaniu „na oko”.

Chociaż nie możemy spróbować kibinów, to przez ekran monitora widać że na pewno wyszły pyszne. Lekko słony smak i sezam dają kubkom smakowym ciekawe doznania. Spróbujcie zrobić podobne w domu i podzielcie się wrażeniami.

Featured Video Play Icon

Czy jedliście kiedyś Hałoczki? Zobacz jak zrobić ten podlaski przysmak!

Hałoczki to wspaniała kartoflana przyprawa, która jest już nieco zapomniana, a warto dodać, że bardzo pyszna. Idealna na obiad lub dla gości jako część obiadu. Możecie zobaczyć na powyższym filmie jak powstaje.

 

Jeżeli macie problemy ze zrozumieniem tego co mówi gospodyni z filmu, bo nie howorycie po swojomu, to śpieszymy z tłumaczeniem. Najpierw trzeba ugotować ziemniaki oraz rozdrobnić je łyżką (lub widelcem). Następnie dosypujemy mąki – oczywiście na oko, tak by nie zasypać całkowicie ziemniaków, ale je równomiernie wymieszać. Potem formujemy rękami ciasto aż będzie miało jednolitą konsystencję. Gdy to zrobimy, to rolujemy ciasto i rozwałkowujemy w cienką rurkę. Następnie spłaszczamy i kroimy na małe kopytka czyli hałoczoki.

 

I jak to mawia gospodyni – Ot i cała procedura. Następnie wrzucamy nasze hałoczki na patelnię i smażymy aż się zarumienią. Dorzucamy też do tego cebulkę pokrojoną w kostkę. Razem wszystko przesypujemy do miski, gdzie jeszcze możemy podobnie jak gospodyni na filmie wymieszać. Potem potrawa będzie gotowa. Nie zapomnijcie dorobić do tego jakiejś pysznej surówki! Alternatywnie możecie zajadać się hałoczkami popijając je zsiadłym mlekiem, kefirem czy jogurtem naturalnym. Smacznego!

Featured Video Play Icon

Przepyszne kartacze to wspaniały przysmak! Czy wiesz jak powstają?

W regionalnych restauracjach, gdy tylko pojawiają się turyści, to zaraz na stole można zauważyć coś, czego w innych regionach Polski nie ma – czyli kartacze. Wyglądają jak duże pyzy, smakują niesamowicie – szczególnie z okrasą i skwarkami. Podczas jedzenia warto je popijać mlekiem czy kefirem – w zależności od upodobań. Jak powstają kartacze? Tego dowiecie się z powyższego filmu.

 

My od siebie chcemy tylko dodać że pora na dania ziemniaczane jest idealna, bo jest świeżo po wykopkach lub za moment będzie. Wszędzie więc dominują młode ziemniaczki, które smakiem biją na głowę te stare. Przygotowanie kartaczy nie jest tak trudne jak się wydaje. Warto dodać, że mięso może być w zasadzie dowolne – wołowina, wieprzowina czy baranina. To już kwestia gustu. Drób raczej się nie nadaje, ale jeżeli ktoś bardzo chce… Nie zapomnijcie również o mące ziemniaczanej.

 

 

Featured Video Play Icon

Co Podlasie ma wspólnego z ogórkami? Bardzo wiele!

Podlasie kocha ogórki! Co roku organizujemy im święto, a stolicą jest Kruszewo. Mamy też wieś i unikalną produkcję. W tym roku ze świętem ogórka może być różnie, ale jedno jest pewne. Tym razem był urodzaj. Dlatego nigdzie nie powinno braknąć tych przepysznych warzyw. Szykujcie słoiki w ogromnych ilościach! Ogórki można jeść surowe, małosolne, kiszone czy jako korniszony. Co roku gospodynie robią przetwory, by potem zimą można było zajadać się przy obiedzie. Warto sobie jednak zadać pytanie – ile wspólnego z tymi przysmakami ma Podlasie. Okazuje się, że sporo.

 

Przede wszystkim w województwie podlaskim znajduje się wieś… Ogórki. konkretnie w powiecie sejneńskim w gminie Puńsk na pograniczu Polski i Litwy. To jeszcze nie wszystko. Jedyne w kraju są kwaszone ogórki „Narwiańskie”. Do produkcji wykorzystuje się warzywa nieskażone żadnym przemysłem czy wielkimi miastami. Dolina Narwi charakteryzuje się specyficznym mikroklimatem. Uprawa ogórków (masowo) odbywa się w takich gminach jak Choroszcz, Kobylin-Borzymy, Sokoły, Łapy, Suraż, Turośń Kościelna czy Tykocin. Co ważne, produkcja nie oznacza, że są tu jakieś fabryki ogórów. Uprawa jest tradycyjna, nawożona organicznie dzięki czemu warzywa mają niesamowity, unikalny smak.

 

Tradycja produkcji ogórków kwaszonych w dolinie rzeki Narew sięga lat 60-tych ubiegłego wieku. Działalność taką zapoczątkowała Spółdzielnia Ogrodniczo – Pszczelarska „Witamina”, która w Śliwnie rozpoczęła skupowanie zielonych ogórków od okolicznych rolników oraz ich kwaszenie. Odbywało się to w drewnianych beczkach, które następnie zatapiano w rzece Narew. Jednak tradycja uprawy oraz kwaszenia ogórków pozostała do dziś, a tajemnice produkcji były przekazywane z pokolenia na pokolenie i są ściśle chronione przez każdego producenta.

W lesie pojawiły się grzyby! Zdradzamy najlepsze miejscówki!

Ostatnia pogoda sprawiła, że w podlaskich lasach pojawiły się grzyby. Mało tego po weekendzie grzybów będzie jeszcze więcej. Dlatego, jeżeli jesteście fanami leśnych przysmaków, to warto zaplanować sobie wyjazd. Tylko gdzie? W Puszczy Knyszyńskiej będzie idealnie! Lasów na Podlasiu nie brakuje, ale to nie znaczy, że wszędzie gdzie pójdziemy, to na pewno coś znajdziemy. Po prostu są lepsze i gorsze „miejscówki”. Każdy grzybiarz ma swoją, ale niektórzy dopiero zaczynają przygodę lub nie dawno przeprowadzili się do naszego regionu. Albo z innych powodów nie znają Podlasia na tyle, ale chcieliby coś zebrać. Dla wszystkich tych przedstawiamy najlepsze miejscówki na grzyby w 2020 roku. Wszystkie znajdują się w Puszczy Knyszyńskiej.

 

Nie bez powodu, co roku w Michałowie organizuje się święto grzyba. To właśnie pobliskie lasy są idealne do zbierania leśnych przysmaków. Na grzyby możemy dojechać pociągiem weekendowym kursującym do Walił. Wystarczy wysiąść na stacji Sokole. Jeżeli jesteśmy wprawnymi zbieraczami, to nasze kosze będą pełne. Kolejnym miejscem na tej samej trasie pociągu to właśnie Waliły. Wystarczy kierować się lasem na Piłatowszczyznę. Po drodze zbierzemy bardzo dużo pyszności. Możemy też zapuścić się wzdłuż torów. Pociąg kończy bieg w Waliłach. My jeżeli będziemy szli dalej w kierunku granicy torami, to między Straszewem a Zubkami napotkamy bardzo dużo grzybów.

 

Kolejne miejsce, gdzie możemy zbierać przepyszne leśne przysmaki znajduje się w Supraślu. Wystarczy ruszyć lasem na Krzemienne. Można także kierować się z drogi wojewódzkiej 676 na Krynki w kierunku miejscowości Konne. Ostatnia miejscówka, w której warto szukać grzybów zaczyna się w Czarnej Białostockiej. Kierujemy się leśną drogą na Budzisk, następnie na Zacisze i Jałówkę. Kończymy w Supraślu. Gigantyczne ilości leśnych przysmaków czekają!

 

Pamiętajmy, że w ostatnim czasie w lasach jest mnóstwo kleszczy. Wchodzenie w krzaki i zarośla po grzyby to prawie pewny kontakt z tymi owadami. Dlatego nie wychodźmy do lasu odsłonięci. Najlepiej zainwestować w solidne buty, długie nogawki i rękawy, a także rękawiczki. Dobrze też mieć kapelusz, by przy okazji nie dostać udaru, jeżeli będziemy przebywać na słońcu przechadzając się leśnymi drogami. Po powrocie domu koniecznie powinien ktoś nas dokładnie obejrzeć. Kleszcze potrafią zniszczyć człowiekowi zdrowie i o tym trzeba pamiętać. Miejmy jednak nadzieję, że wypad na grzybki będzie udany!

fot. Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego

Czy jedliście kiedyś Ciastka Siemiatyckie? Zdobyły kulinarną „Perłę”.

Są kruche, przekładane marmoladą, mają też kleks bezy. W innym wariancie występują jako foremkowe z cukrem. To właśnie Ciastka Siemiatyckie. Od kilku lat mogą poszczycić się nawet nagrodą kulinarną „Perłą”.

 

Pani Jolanta Posławska właścicielka cukierni, która produkuje Ciastka Siemiatyckie.
fot. Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego.

Przepis na ciastka Pani Jolanta przejęła od cioci. Wpierw nazywały się one „Warszawskimi”. – Udoskonaliliśmy je i zmieniliśmy nazwę na siemiatyckie. Przyjęły się bardzo szybko i zyskały popularność nie tylko w naszym mieście. Przyjeżdżają po nie turyści. Nasi stali klienci wożą je do swoich miast, rodzin, znajomych w całej Polsce. Ciastka siemiatyckie to dwa niewielkie prostokąty kruchego ciasta przełożone marmoladą i z dwóch stron ozdobione kleksem bezy. W 2017 r. roku zdobyły kulinarną „Perłę” – najwyższą kulinarną nagrodę ogólnopolskiego konkursu „Nasze Kulinarne Dziedzictwo”. – W naszej rodzinie to druga „Perła”, bo pierwszą zdobyła moja teściowa w 2016 r. za lody tradycyjne, które w sezonie letnim sprzedajemy w naszej cukierni.

 

Siemiatycze warto odwiedzić również z innych względów. Miasto leżące w Dolinie Rzeki Bug to miejsce z historią. To tutaj, w czasach szlacheckich miasto rozwijało się za sprawą króla Zygmunta Augusta, Michała Sapiehy, księżnej Anny z Sapiehów Jabłonowskiej oraz Ignacego Gilewskiego. Warto zobaczyć w mieście kościół i były klasztor z XVII i XVIII wieku, a także XIX wieczną cerkiew,  synagogę z XVIII wieku. Na szczególną uwagę zwrócić trzeba także na rzeźby sfinksów. To, że są w Siemiatyczach oraz że mamy tam rzekę Mahomet – nie jest przypadkiem.

/egoztyczne-podlasie-3-sfinksy-i-mahomet/

Maslenicę świętuje się głównie w Rosji oraz na Białorusi i Ukrainie. Zwyczaj ten obchodzony jest również przez Białorusinów na Podlasiu.

Podlaskie zwyczaje przed postem. Na stołach królują pączki, faworki, jagodzianki oraz bliny. Zabawa trwa w najlepsze.

Pączki, faworki, jagodzianki – takie przysmaki królują na podlaskich stołach podczas karnawału. Zwieńczeniem jest Tłusty Czwartek czyli ostatni czwartek przed Wielkim postem. Jest to czas, gdy można sobie pofolgować. Później jeszcze przez tydzień potrwa karnawał, który kończy się Środą Popielcową. A potem do Wielkanocy trzeba zachować post. Warto nie tylko ze względów religijnych. Ogólnie dzięki stronieniu od jedzenia do świąt można zrzucić kilka kilogramów, co będzie miało dobroczynny wpływ na nasze zdrowie. Ale zanim to nastąpi, chcielibyśmy Wam przedstawić karnawałowe zwyczaje obchodzone na Podlasiu. Zdradzimy też przepis na wyśmienite pączki.

Skakano przez drewniany kloc

Dawniej na Podlasiu nie było tłustego czwartku. Okres trzech dni przed środą popielcową nazywano „Kusakami”. Wówczas we wszystkich karczmach zabawa trwała w najlepsze. Panny oraz kawalerzy ze wsi do karczmy przyciągali drewniany kloc. Następnie polewano ich wodą, do momentu, gdy wszyscy wkupili się swoimi poczęstunkami w łaski pozostałych biesiadników. Przyciągnięty kloc służył do kolejnej zabawy. Skakano przez niego “na len” oraz na “owies”. Wyznaczało to wielkość zbiorów. Kolejnego dnia od domu do domu chodzili “przebierańcy”, którzy prosili gospodarzy o podarki. Otrzymywali słoninę, chleb oraz nocleg.

 

Dziś tłusty czwartek głównie kojarzy się z gigantycznymi kolejkami do cukierni oraz do objadania się na potęgę. Warto jednak podtrzymywać również dawne tradycje. Nie musicie się od razu polewać wodą, ale warto spotkać się w rodzinnym gronie oraz w gronie osób najbliższych. Niech każdy przyniesie swój, własnoręcznie wykonany poczęstunek i nim wkupi się w łaski pozostałych biesiadników. Później niech zabawa i tańce potrwają do późna, by po środzie popielcowej nie było niedosytu.

Córka Dziadka Mroza

Odpowiednikiem ostatków w religii prawosławnej jest maslenica. Nie obchodzą jej jednak wszyscy prawosławni, bo to święto popularne bardziej w Rosji, Ukrainie i Białorusi. Maslenica w dawnych wierzeniach to była córka Dziadka Mroza, która żyła daleko na północy, ukrywając się przed ludźmi za śnieżnymi zaspami. Żeby lepiej radzić sobie z mrozami wyobrażano sobie maleńką dziewczynkę, od której biło ciepło oraz radość. Podczas maslenicy dawniej symbolicznie żegnało się zimę, witało wiosnę, jednało z bliźnimi oraz wybaczało im krzywdy. Wraz z nadejściem chrześcijaństwa na tereny Rusi przejęto maselnicę jako obchody ostatków w kościele prawosławnym. Wyznaczono ją na siedem tygodni przed Wielkanocą. Trwa ona przez cały tydzień i jest to czas, gdy można ucztować oraz bawić się do woli.

 

Zamiast pączków są bliny (naleśniki) – symbol słońca i nadchodzącej wiosny. Te przyrządzane są w poniedziałek – pierwszy dzień rozpoczynający święto. Kolejny dzień jest przeznaczony na gry i zabawy. W środę trzeba odwiedzić teściów oraz łakomie ucztować. „Obszerny czwartek” to czas na największą zabawę. Wtedy są tańce i muzyka. Na piątek i sobotę trwają spotkania z rodziną. Natomiast w niedzielę – ludzie wybaczają sobie nawzajem i proszą o przebaczenie win, tak by wielki post rozpocząć z czystym sercem. Maslenicę świętują również Białorusini mieszkający na Podlasiu.

U Tatarów zabawa jest później

Podlascy Tatarzy natomiast zamiast Wielkiego Postu obchodzą związany z ich religią Ramadan. Jest to czas postu i wyciszenia. Ten w tym roku przypada dopiero 23 kwietnia i trwa do 23 maja. Ich kalendarz różni się od naszego i jest oparty na fazach księżyca. Dlatego też czas świąt islamskich ulega przesunięciom w kalendarzu powszechnym. Tatarzy bawią się dopiero po zakończeniu Ramadanu. Wtedy obchodzą Ramadan Bajram.

Na zakończenie przepis na pączki:

Składniki:
– 2 szklanki mąki krupczatki (typ 450)
– 30 dag półtłustego sera twarogowego
– 3 łyżki cukru
– 1/3 szklanki mleka
– 6 dag masła
– 3 dag drożdży
– 2 całe jajka
– 2 żółtka
– łyżka soku pomarańczowego
– skórka otarta z pomarańczy
– sól
– 750 ml oleju do smażenia
– cukier puder do posypania

Sposób wykonania:
1. Drożdże rozetrzeć z łyżeczką cukru, mlekiem i 2 łyżeczkami mąki, a następnie zostawić do wyrośnięcia
2. Twaróg dwukrotnie przepuścić przez maszynkę do mielenia
3. Masło starannie utrzeć z cukrem i cały czas ucierając, dodawać stopniowo żółtka, jaja i ser
4. Do utartej masy dodać skórkę i sok z pomarańczy
5. Przesianą mąkę rozczynić i dodać sól
6. Dokładnie wyrobić ciasto, przykryć i zostawić w cieple
7. Gdy ciasto wyrośnie, formować z niego niewielkie kule i układać je na posypanej mąką stolnicy
8. Przykryć i zaczekać, aż wyrosną
9. Następnie smażyć partiami na rozgrzanym tłuszczu
10. Po zdjęciu z patelni odsączyć na papierowym ręczniku
11. Posypać cukrem pudrem

Smacznego!

Featured Video Play Icon

Babka ziemniaczana. Ukochana potrawa na Podlasiu.

Co ciekawe babka ziemniaczana jest tradycyjną potrawą kuchni białoruskiej. Jednak to na Podlasiu w ostatnim czasie ma swoje pięć minut. Jak grzyby po deszczy pojawiają się nowe restauracje oferujące to danie. A wydawałoby się, że skoro jest ono mało skomplikowane, to każdy może sobie je zrobić sam. Z myślą o tych osobach postanowiliśmy przybliżyć babkę ziemniaczaną od kuchni.

 

Babka ziemniaczana to nic innego jak tarkowane ziemniaki z dodatkiem kawałków boczku (skwarek) lub słoniny. Kartoflak, pyrczok, kugel – to wszystko to samo danie. Warto dodać, że raz do roku w Supraślu na Podlasiu co roku organizowane są mistrzostwa świata w pieczeniu kiszki i babki ziemniaczanej. Jak zrobić przygotować takie danie? Bardzo prosto – potrzebować będziemy przede wszystkim ziemniaków (co oczywiste), tarki, boczku, czosnku, cebuli, jajek, mąki i oleju lub innego tłuszczu, a także pieprzu, soli i piekarnika. Warto też zaopatrzyć się w siadłe mleko, kefir, jogurt naturalny. W połączeniu z wypieczoną babeczką smakują wyśmienicie.

 

Babka ziemniaczana – składniki:

1,5 kg obranych ziemniaków

2 duże cebule (300 g)

3 jaja – 1 na każde pół kilo ziemniaków

150 g mąki – 50 g na każde pół kilo ziemniaków

3 ząbki czosnku

500 g – mięsa (boczek, kiełbasa, podgardle itp)

sól, pieprz, tłuszcz (olej) do pieczenia

Pierekaczewnik, Czebureki i Listokowiec. To tatarskie przysmaki, które warto spróbować na Podlasiu!

Polscy Tatarzy mieszkający na Podlasiu są głównie znani w kraju głównie za sprawą Kruszynian. Mała wioska pod granicą Polski i Białorusi każdego roku gości turystów z całej Polski. Na miejscu można zobaczyć piękny (szczególnie w środku), drewniany meczet, cmentarz oraz przede wszystkim spróbować tatarskiej kuchni. Najpopularniejsze miejsce to Tatarska Jurta prowadzona przez Dżennetę Bogdanowicz. Jest także Zajazd Tatarski „Na końcu świata”. Mało kto jednak wie, że Tatarzy na Podlasiu mieszkają również w innych miejscach.

Warto wybrać się choćby do Suchowoli. Tam Pani Elżbieta Muchla wraz z mężem Stefanem kultywują również religię, zwyczaje oraz kulinarne dziedzictwo tatarskie. Tutaj możemy spróbować na miejscu złotych pierogów czyli Czebureków. Gdy ich zapach roznosi się po domu, to wszyscy goście już nie mogą się doczekać aż te zostaną podane. Tatarskie pierogi można zjeść na słodko zz jabłkami, z białym serem lub z mięsem. Najważniejszym składnikiem Czebureków jest niepasteryzowana śmietana.

Listkowiec to wielowarstwowe ciasto przekładane różnymi masami – najczęściej makiem. Żeby się udało trzeba mieć naprawdę duży stół. Tworzenie Listkowca to długi proces, ale smak jest niepowtarzalny. Ciasto przypomina trochę makowiec. Z tatarskiej kuchni warto spróbować również baraniny. Mięso znacznie różni się w smaku od drobiu, wołowiny czy wieprzowiny – dominujących w polskiej kuchni. Takie danie możemy zjeść właśnie w Zajeździe Tatarskim „Na końcu świata” w Kruszynianach. 

 

Pierekaczewnik najbardziej znany jest przede wszystkim z Kruszynian. To właśnie Pani Dżenneta Bogdanowicz upowszechnia o nim wiedzę występując często w telewizji. Wypiek z zewnątrz wygląda jak upieczony, wielki ślimak. Efekt taki powstaje dzięki nałożeniu na siebie sześciu warstw rozwałkowanego ciasta. Podobnie jak w listkowcu. Tu jednak zamiast maku jest farsz. Pierekaczewnik może być pikantny a może być również słodki.

Zwiedzając miejsca związane z polskimi Tatarami warto również zajrzeć do Bohonik. Tam również można zwiedzić meczet i wyjątkowo piękny tatarski cmentarz, do którego prowadzi niesamowita aleja.

Featured Video Play Icon

Tak wygląda i smakuje prawdziwy podlaski chleb. Powinien być czysty…

Ireneusz Prokopiuk to bardzo utalentowany filmowiec z Podlasia, który zrealizował wiele filmów dokumentalnych pokazujących zwyczaje naszego regionu. Jeden z najbardziej znanych to „Rudaki”, który można było obejrzeć w Canal+, gdy jeszcze nie istniał YouTube a internet był pełen stron wyłącznie z tekstem. Dziś dzięki rozwoju technologii można oglądać te wszystkie „perełki”. Jedną z nich jest „Historie Podlasie: Chleb”.

 

Na filmie możemy obejrzeć jak tradycyjnie na Podlasiu piecze się chleb w tradycyjnym piecu kaflowym, które jeszcze można spotkać w wielu domach na podlaskich wsiach. Możemy zobaczyć sposób przygotowania ciasta, to jak się go wypieka, a także jak przyrządza po wyjęciu z pieca. – Ludzie dodają mleko kwaśne, ludzie dodają jakieś zupy co zostają. Robią z chleba śmietnik. A chleb powinien być czysty. – Tłumaczy na filmie mieszkanka naszego regionu.

 

Każdy, kto jadł kiedykolwiek cokolwiek przyrządzone na takim piecu, to doskonale wie, że smak jest nieporównywalny ze smakami potraw stworzonych na gazie czy kuchence indukcyjnej. Narobiła Nam Pani smaka na tym filmie.

W lasach pojawiły się grzyby. Oto miejscówki, gdzie można zbierać leśne przysmaki.

W podlaskich lasach pojawiły się pierwsze grzyby! Chociaż leśne przysmaki można znaleźć w bardzo wielu miejscach, to wiadomo że każdy szanujący się grzybiarz ma swoje „tajne” miejscówki. My jednak jesteśmy na tyle uprzejmi, że uchylimy rąbka tajemnicy – gdzie najlepiej zbierać grzyby.

 

Najogólniej mówiąc w Puszczy Knyszyńskiej. Biorąc jednak pod uwagę, że jest to gigantyczny kompleks leśny, to taka odpowiedź nic by nikomu nie powiedziała. Dlatego też – wspomagając się poniższą mapą wyjaśnimy gdzie szukać grzybów, by znaleźć. Zakładamy, że jesteście zmotoryzowani i na wyprawę w bagażniku macie ze sobą koszyk. Wszak grzybów nie można nosić w plastikowej reklamówce. Pamiętajcie jednak o umiarze, by zostawić też coś innym. To przecież ma być relaks a nie zawody, kto zabierze więcej.

Do lasu jednak wjeżdżać samochodem nie można. Oto miejsca, gdzie można zaparkować:

Krzemienne

Jedziemy do Supraśla, gdzie parkujemy na końcu ul. Nowy Świat. Następnie idziemy drogą obok rzeki, przechodzimy przez most do lasu. Następnie idąc w prawo mamy do samej miejscowości Krzemienne miejsce, gdzie znajdziemy grzybki.

Żednia

Jedziemy drogą z Białegostoku na Michałowo. Przed Żednią będzie po lewej wjazd do lasu. Tam zostawmy samochód, a dalej idźmy pieszo. Dobrze się rozglądajmy. Powinniśmy znaleźć kurki oraz inne grzybki.

Wyżary

Idealne miejsce do zwiedzania grzybów to takie, które jest połączone ze zwiedzaniem. W tym przypadku czeka nas długa droga. Parkujemy w Raduninie i zmierzamy na Zbiornik Wyżary. Następnie kierujemy się na kładkę. Prawdziwe skarby zaczniemy znajdować właśnie za nią kierując się na polanę.

Waliły-Stacja

Okolice Gródka są pełne grzybków. Warto dodać, że można tam dojechać weekendowym pociągiem. Jeżei zaparkujemy w okolicach stacji paliw lub wysiądziemy z pociągu to powinniśmy się kierować na miejscowość Ruda. Tam w lesie natrafimy na wiele okazów.

Zubry

Z Białegostoku jest tam najdalej, ale las jest naprawdę pełen grzybów, dlatego warto jechać właśnie tam. Kierujemy się drogą krajową nr 65 na granicę. Następnie skręcamy w prawo na Zubki Białostockie, a potem jedziemy do miejscowości Zubry. Tam wchodzimy do lasu i idziemy drogą na Straszewo, gdzie znajdziemy wiele dużych okazów.

 

Pamiętajmy jeszcze, by odpowiednio się ubrać. Kleszcze w lasach tylko czyhają na różnych krzakach, by wskoczyć właśnie na nas. Ukąszenie tego owada może być bardzo ciężkie w skutkach. Nie wychodźmy do kompleksu leśnego w krótkich ubraniach. Załóżmy długie, lecz przewiewne okrycie. Pamiętajmy też by nakryć głowę. Można też się spryskać preparatami odstraszającymi owady.

To będzie prawdziwe święto dobrego jedzenia. Dania z różnych stron świata!

MOSiR i organizacja FUTRAKI zapraszają wszystkich miłośników dobrego jedzenia na otwarcie sezonu foodtruckowego w Bielsku Podlaskim. Impreza odbędzie się w dniach 13-14 lipca. Food trucki, jak zwykle, zaoferują duży wybór dań z różnych stron świata.

Dania z Ameryki Południowej i Azji

13 i 14 lipca (sobota, niedziela) teren przy MOSiR Bielsk Podlaski będzie kusić mieszkańców miasta zapachami wspaniałych potraw przyrządzanych przez prawdziwych pasjonatów kulinariów. To najlepsze zaproszenie do ucztowania w formule wielkiego, rodzinnego pikniku, którego główną atrakcją będzie kilkanaście food trucków – aut przystosowanych do przygotowywania i wydawania posiłków. Każdy z samochodów serwuje oryginalne potrawy: od wyjątkowych meksykańskich buritto, poprzez azjatyckie dania z woka i oryginalne burgery, aż po słodkie hiszpańskie churrosy i lody tajskie. Bogata oferta kulinarna zaspokoi najwybredniejsze gusta miłośników jedzenia.

 

Wszystkie potrawy przygotowywane są ze świeżych, sezonowych produktów. Na ich bazie powstają przepyszne: przystawki, dania główne oraz desery i kawa. Impreza odbędzie się przy MOSiR, przy ul. Elizy Orzeszkowej w Bielsku Podlaskim. Wstęp na wydarzenie jest wolny. Link do wydarzenia na Facebooku: https://www.facebook.com/events/2409101902650931/

Co będzie można dobrego zjeść?

? Beat Pastrami Food Truck – amerykańskie pastrami!

? Cafe Rolka- Lodorolki – lody tajskie!

? Czarros – hiszpańskie churros!

? E.Doggs – pyszne hot dogi!

? El Compadre Foodtruck – burrito i quesadilla!

? Farsz Food- BAO – bułeczki bao i pierożki na parze!

? Le mini lemoniada – lemoniada molekularna!

? Lord Burger – najlepsze burgery!

? PAN FRYTA – frytki belgijskie!

? Pulled Pork F.T. – kanapki z szarpaną wieprzowiną!

? SMAKI ULICY – grillowane ciabatty!

? Smakoteka Foodtruck – tortilla XXL i zakręcony ziemniak!

? SweetGang – słodziutkie mini pączki!

? WokKing – tajski Pad Thai!

Materiał partnerski

Znany kucharz upodobał sobie Podlaskie. Wyczyniał cuda z wołowiną.

Ostatnio miała miejsce straszno-śmieszna sytuacja. Pewien uczeń był tak zachwycony faktem, że nadeszły wakacje. Postanowił spalić swoje wszystkie zeszyty w… piekarniku. Jako, że kuchnia znajdowała się w bloku, to zrobiło się dużo dymu, aż wezwano straż pożarną. To wszystko wydarzyło się przy ul. Wyszyńskiego w Białymstoku. Zupełnie inaczej podeszli do tematu zakończenia roku szkolnego uczniowie podlaskich szkół rolniczych biorący udział w warsztatach z Karolem Okrasą w majątku Howieny w Pomigaczach. Mistrz kuchni uczył ich prawidłowego używania dymu. Nie do kopcenia w bloku i straszenia sąsiadów, ale do wędzenia.

 

– Polacy umieją uwędzić wszystko, dlatego i my dzisiaj będziemy bawić się smakiem wędzenia, bo dym jest przyprawą, którą jesteśmy w stanie sami zrobić. A jest niezwykła – zapowiadał Karol Okrasa. Znany kucharz pokazał także uczestnikom jak oczyścić wołowinę, podzielić ją na części, a każdą z nich użyć do czegoś innego. I tak uczniowie szkół rolniczych dowiedzieli się jak przygotowywać wyśmienite policzki wołowe, tatara wołowego, polędwicę marynowaną, górkę cielęcą oraz steka wołowego.

 

Warsztatowicze na tarasie w majątku Howieny uwijali się wśród wędzonego dymu z palonego siana. – Nie jest to siano zwykłe, a łąkowe; lekkie, z cienkich liści, nie łodyg. Daje aromatyczny dym i nie spala się w zbyt wysokiej temperaturze – opowiadał Karol Okrasa i demonstrował opalając siano w garnku. – W ten sposób można smak wędzenia, dymu nadawać masłu, olejom, mięsom, rozmaitym daniom.

fot. Wrota Podlasia

Featured Video Play Icon

Bimber Podlaski. Znasz tylko Ducha Puszczy? Oto najpopularniejsze regionalne trunki.

Bimber jest trunkiem specyficznym. Na Podlasiu i być może w całej Polsce najbardziej rozpoznawalny jest „Duch Puszczy”. Warto jednak dodać, że to nie jedyny produkt jaki można skosztować w naszym regionie. Przedstawiamy Wam najpopularniejsze bimbry podlaskie.

Bimber – a co to takiego?

Najpierw jednak zacznijmy od podstaw. Co to jest bimber? Jest to inaczej mówiąc wódka, która nie jest wytwarzana przez koncerny spirytusowe tylko przez prywatne osoby przy pomocy specjalnej aparatury. Różnica między wódką a bimbrem jest też taka, że trunek ten jest dużo mocniejszy. Wódka ma 40 proc. alkoholu, natomiast bimber od 50 do nawet 70 proc. W podlaskiej gwarze regionalny trunek nazywamy również „samogonem” od zbitki słów „samo – gonić” czyli samemu pędzić. Bowiem piwo się warzy zaś wódkę pędzi. Dodatkowo bimber jest przyprawiany różnymi ziołami, dzięki czemu można uzyskać fascynujące smaki. To tyle w teorii.

 

W praktyce produkcja samogonu jest nielegalna. Trudno powiedzieć właściwie dlaczego. Wyroby koncernowe są dodatkowo opodatkowane akcyzą. To nie oznacza jednak, że bimbrownicy nie chcieliby jej płacić. Po prostu państwo nie pozwala im produkować i już. Nie bo nie. Dlatego też cała produkcja działa w ukryciu. Warto tutaj dodać, że podczas pędzenia wytwarza się para wodna. Dlatego też zauważona może zdradzić miejsce produkcji. Tak się jednak nie dzieje. Bimbrownie są ukryte głęboko w Puszczach – Knyszyńskiej, Białowieskiej oraz w Biebrzańskim Parku Narodowym, który także jest rozległym kompleksem. Warto też dodać, że we wszystkich wspomnianych lasach jest dużo bagien. Dlatego przypadkowo raczej na bimbrownię w lesie nie natrafimy.

 

Jak więc regionalni producenci wpadają? No cóż – od wielu lat największym sprzymierzeńcem wszelkich polskich służb był donos. Do dziś urzędy skarbowe mają pełne teczki donosów. Jest to dla nich cenne źródło informacji. Jeżeli kogoś kłuje w oczy, że sąsiad ma dużo pieniędzy, a w każdej wiosce przecież wszyscy wiedzą kto pędzi bimber, to często Krajowa Administracja Skarbowa, która likwiduje leśne bimbrownie – ma wszystko na tacy. Kwestia jedynie dookreślenia konkretnego miejsca. Warto jednak tutaj dodać, że przed Podlaskie przewinęła się cała masa polityków z całego kraju, którzy chętnie bimber pili. Nawet odwiedzający Białowieżę Książę Karol chciał go skosztować. Nigdy jednak nie udało się doprowadzić do legalizacji. Taka hipokryzja.

Podlaski Bimber – gdzie jest produkowany?

  1. Najbardziej rozpoznawalny produkt na Podlasiu i chyba też w Polsce powstaje na bagnach Puszczy Białowieskiej. Gdzie konkretnie oczywiście nie napiszemy. Nie polecamy też szukać, bo może to się skończyć utonięciem w bagnie. Szczególnie, że ze względu na parę wodną produkcja często odbywa się wtedy, gdy sprzyjają do tego warunki atmosferyczne – mgła, deszcz, noc. Jak dostać produkt? Wystarczy popytać we wsiach okalających Puszczę. Produkt można dostać również w Hajnówce.
  2. Kolejnym popularnym produktem regionalnym jest Kopnięcie Łosia. Oczywiście produkcja ma miejsce w Biebrzańskim Parku Narodowym. Jest to teren mocno bagnisty. Jednak w Goniądzu czy Mońkach produkt powinniśmy dostać bez problemu. Wystarczy popytać.
  3. Czarna Białostocka ma dwa bardzo chwalone produkty – jeden to „Old Bimber”, drugi zaś to „BimBer”. Trunki powstają w Puszczy Knyszyńskiej. Produkt naturalnie dostaniemy w Czarnej Białostockiej, być może również w Supraślu.
  4. Kolejnym produktem regionalnym, który warto spróbować jest Zew Natury produkowany w Dobrzyniewie Dużym. Tutaj jednak żadnych lasów nie ma. Jednak nieopodal jest spory obszar Puszczy Knyszyńskiej. To właśnie tam mieści się produkcja.
  5. Ostatnim, mniej znanym szeroko produktem jest Szwędaczek. Bimber z papryczką chili. Wbrew pozorom nie kopie mocniej niż pozostałe, ale papryczka dodaje pikanterii smaku. Trunek powstaje w Puszczy Knyszyńskiej w okolicach Gródka.

 

Oczywiście musimy podkreślić, by nie przesadzać z ilością, bo co prawda bimber jest łagodniejszy w skutkach niż wódka, to jednak debiutanci mogą przy zbyt dużej ilości bardzo szybko odpłynąć. Natomiast zaprawionych w boju uczyć nie będziemy.

Karol Okrasa w Kruszynianach. Gotował tatarskie dania przed kamerą

Krótki wstęp dotyczący Tatarów i tego dlaczego mieszkają w Kruszynianach, a potem przejście do sedna – czyli do gotowania. Karol Okrasa w tym jest najlepszy. Zaczął najpierw od przyrządzania jagnięciny z lekko kiszoną kapustą. Kolejnym daniem są kołduny, zaś następnym tatarska zapiekanka. Okrasa wspomniał też o tym, że Tatarzy wszystko co jadalne potrafią zawinąć w ciasto. P.S łopatka jagnięca rozpływała się w ustach.

 

Dżemil Bogdanowicz, który na miejscu był przewodnikiem kucharza (i każdego kto przyjedzie do Kruszynian) opowiadał w odcinku dlaczego warto odwiedzić wioskę tatarską na Podlasiu. Każdy może zwiedzić meczet pod warunkiem, że będzie stosownie ubrany. Warto tutaj zaznaczyć, że Dżemil ma żonę katoliczkę. Powiedział, że nie musiała przechodzić na islam, ale nauczyć się robić kołduny już tak.

 

Warto obejrzeć cały odcinek. Można nie tylko sporo się dowiedzieć o Tatarach, ale też o ich kuchni! Karol Okrasa lubi przebywać na Podlasiu. Był tutaj już kilka razy. W Nowogrodzie i Ciechanowcu. Cały odcinek do obejrzenia tutaj: https://vod.tvp.pl/video/okrasa-lamie-przepisy,w-tatarskim-kociolku,42395775

Znany arystokrata przyjechał z telewizją na Podlasie. Poznawał tajniki sera.

Mikołaj Rey – artysta, kucharz, potomek poety na Podlasiu. Chciał znać tajniki Sera Korycińskiego. Wszystko to można było obejrzeć w programie Dzień Dobry TVN. Mikołaj Rej – znany polski poeta i prozaik, który w XVI wieku tworzył polską literaturę renesansu zasłynął z wielu dzieł na przykład „Krótka rozprawa między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem”, której znamiona są aktualne do dziś! Potomek pisarza Mikołaj Rey pochodzi z Francji. Jest arystokratą. W Polsce pojawił się po raz pierwszy, gdy miał 11 lat. Obecnie jest przed czterdziestką i można go obejrzeć w programie Dzień Dobry TVN. W ostatnim czasie przybył do Korycina, który słynie między innymi z produkcji sera. Widzowie mogli się dowiedzieć jak ten produkt powstaje. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Szczególnie przekonał się o tym Mikołaj Rey, który przybrał fartuch i czepek, by spróbować utworzyć końcowy produkt samodzielnie. Widzowie mogli też się dowiedzieć o historii tego sera.

Featured Video Play Icon

Poznali się na studiach. Dziś razem produkują wspaniały trunek

Piotr Marzęcki oraz Marcin Seliwoniuk mogą być przykładem na to, że warto studiować. Obaj panowie trafili do tej samej grupy, a z biegiem czasu, gdy lepiej się poznali odkryli w sobie podobne zainteresowania. Ich efektem jest dzisiaj Podlaski Cydr. Nie było to jednak takie proste, bowiem koledzy ze studiów chcieli najpierw produkować wino. Jednak masa problemów spowodowała, że stworzyli bezalkoholowy cydr, w którym rozsmakowali się miłośnicy tego trunku, a efektem było zwycięstwo w konkursie zorganizowanym przez Lubelskie Stowarzyszenie Miłośników Cydru. Produkowany w powiecie hajnowskim Podlaski Cydr musiał naprawdę przypaść do gustu, skoro w województwie lubelskim wybrano produkt podlaski.

 

Z całej tej historii płynie jeszcze jedna konkluzja. Jak widać, by skorzystać ze środków unijnych z programu RPOWP wystarczy mieć dobry pomysł. W ramach środków pochodzących z Funduszy europejskich w tym z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich możemy zrealizować zarówno duże inwestycje tj. infrastruktura drogowa, jak również sfinansować mniejsze działania np. szkolenia. Wiedza zdobyta podczas szkoleń może nam się przydać do założenia własnej działalności. Ale we wspomnianym przypadku rzeczywiście należy mieć pomysł: co będziemy produkować, oferować czy sprzedawać.

 

Ale są też środki unijne, które mają na celu skutecznie zachęcić wyłącznie do aktywności w momencie, kiedy dopiero szukamy pomysłu. Krajowa Sieć Obszarów Wiejskich (KSOW-red.) to platforma, która jest kierowana do mieszkańców – jak sama nazwa mówi z obszarów wiejskich, którzy mają pomysł, ale nie do końca wiedzą jak go zrealizować lub jak go „ubrać w ramy”. Środki z KSOW to fundusze, które przeznaczane są na działania służące do zachęcania społeczności wiejskiej do tworzenia wspólnych inicjatyw.

Featured Video Play Icon

Ta atrakcja w regionie jest hitem! Leży wśród malowniczych pól i lasów Podlasia.

Ziołowy zakątek w Google ma 1091 opinii. Średnia? 4,6. To potwierdza, że jedna z atrakcji województwa podlaskiego stała się z miejsca prawdziwym hitem. Czym jest ziołowy zakątek? To niesamowity ogród botaniczny, w którym wśród malowniczych pól i lasów Podlasia uskutecznia się najlepsze tradycje zielarskie. Warto tam się wybrać i zobaczyć na własne oczy te niesamowite miejsce. Więcej o Ziołowym zakątku w powyższym filmie. 

 

Jak widać, by skorzystać ze środków unijnych z programu RPOWP wystarczy mieć dobry pomysł. W ramach środków pochodzących z Funduszy europejskich w tym z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich możemy zrealizować zarówno duże inwestycje tj. infrastruktura drogowa, jak również sfinansować mniejsze działania np. szkolenia. Wiedza zdobyta podczas szkoleń może nam się przydać do założenia własnej działalności. Ale we wspomnianym przypadku rzeczywiście należy mieć pomysł: co będziemy produkować, oferować czy sprzedawać.

 

Ale są też środki unijne, które mają na celu skutecznie zachęcić wyłącznie do aktywności w momencie, kiedy dopiero szukamy pomysłu. Krajowa Sieć Obszarów Wiejskich (KSOW-red.) to platforma, która jest kierowana do mieszkańców – jak sama nazwa mówi z obszarów wiejskich, którzy mają pomysł, ale nie do końca wiedzą jak go zrealizować lub jak go „ubrać w ramy”. 
Środki z KSOW to fundusze, które przeznaczane są na działania służące do zachęcania społeczności wiejskiej do tworzenia wspólnych inicjatyw.

Konfiskują bimbrownie, ale bimber piją chętnie

Nie raz i nie dwa, a dosyć często słyszymy o policyjnych nalotach na leśne bimbrownie. Efekt jest taki, że bimbrownicy swoje urządzenia kryją na coraz większych bagnach, zaś policja nic nie likwiduje tylko uprzykrza życie. Bo w Polsce alkohol musi mieć akcyzę, stąd też nie można tworzyć nawet produktów regionalnych – jakim jest bimber. Prawo nie rozróżnia zwykłej wódy produkowanej w ilościach przemysłowych od produkcji 100 butelek bimbru dla siebie, rodziny i znajomych.

 

To samo państwo, które tak dzielnie walczy z bimbrownikami składa się z województw, a jedno z nich – oczywiście chodzi o nasze Podlaskie – prowadzi pod Białymstokiem Muzeum Kultury Ludowej, gdzie od lat można zwiedzać współczesną bimbrownię. Zatem szczycimy się w tymże muzeum czymś czego sami zakazujemy. Nie jest to głupie? 8 lat temu na Podlasiu gościł książę Karol. Być może państwo, które organizowało jego wizytę przypomni sobie co zrobiło, gdy książę zaczął mówić, że słyszał że tu jest bimber i chciałby go spróbować. A może państwo reprezentanci urzędniczych stołków różnych szczebli powiedzą, coś o polowaniach? Zagryzacie dziczyzną, a czym popijacie?

 

 

A co goście piją na weselach przy „wiejskim stole”? Smaczny bimberek zamiast wódy przy stole? A potem bawiący się na tych weselach policjanci likwidują bimbrownię, zaś politycy im przyklaskują, by potem także popijać regionalne trunki. Jak Podlasie długie i szerokie jest u nas bimbru pod dostatkiem. Jest to miły, regionalny, koloryt, który każdy chce spróbować, ale nikt nie robi nic z tym, by bimber był legalny. Skoro tak, po co szczycić się bimbrownią w muzeum? Po co podawać go przy „wiejskim stoliku” na weselach”, po co częstować nim zagranicznych oficjeli? 

 

Czy wobec tego głupie jest zakazywanie bimbru? Odpowiedzcie sobie sami.

 

fot główne, autor: big.d

W lasach pojawiły się grzyby! Zobacz, gdzie je zbierać

Po wielkiej suszy, jaka dotknęła nasz region nareszcie przyszły deszcze. Dzięki ich obfitości w lasach pojawiły się grzyby! Puszcza Knyszyńska to idealne miejsce by je zbierać. Warto zabezpieczyć się przed kleszczami i można wyruszać w drogę! Wiadomo, że każdy grzybiarz ma „swoje miejscówki”, których nie zdradziłby nawet na łożu śmierci, ale dzielenie się informacjami jest przyjemnością – szczególnie wtedy, gdy można kogoś zarazić pasją zbierania grzybów. Dlatego też „podpowiemy” gdzie szukać grzybów w Puszczy Knyszyńskiej. Najpierw mapa, następnie opis miejsc.

 

 

Żednia (Kozi Las)

To miejsce, w którym napotkać można sporo innych grzybiarzy, więc tutaj obowiązuje zasada – kto pierwszy ten ma kurki. Wjazd jest przy samej miejscowości Żednia. Wystarczy wejść do lasu i zbierać. Przy odrobinie szczęścia możemy napotkać Rysia. Nie przestraszmy się tego dużego kota.

 

Ruda (Waliły Stacja)

To mały lasek, ale sporo w nim grzybów. Wystarczy dobrze się rozejrzeć. Dojeżdżamy do Walił, a następnie skręcamy na Waliły-Stacja. Kilkaset metrów dalej po prawej stronie szukamy wejścia do lasu i można zaczynać zbiory.

 

Zubry

Miejsce najbardziej odległe, ale najlepsze bo mało tam grzybiarzy, więc sporo możemy zebrać tylko dla siebie. Zubry znajdują się niedaleko granicy z Białorusią. Dojeżdżamy do wsi i po prostu wchodzimy do lasu.

 

Krzemienne

Tutaj miejsce dla osób z dobrą kondycją, gdyż znajdziemy się w górach Krzemiennych. Dlatego nasza przechadzka zajmie nam dużo więcej czasu. Ale dla grzybków warto, prawda?

 

Wyżary

Najmniej dostępne miejsce. Trzeba iść kładką przez bagna. Dopiero za nimi w lesie możemy zacząć spokojnie zbierać grzybki.

 

Udanych znalezisk!

Tłusty czwartek na Podlasiu. Odświętne ubrania, pączki i zakrapiana uczta

Dziś obchodzimy Tłusty Czwartek. Z tej okazji przypomnimy dawne zwyczaje, jakie panowały tego dnia na Podlasiu. Do dzisiaj w niektórych miejscowościach obchodzi się go odświętnie. Dziś masowo kupujemy pączki w cukierniach, dyskontach i hipermarketach. Ich smak znacząco się różni od dawnych wypieków, które samodzielnie gospodynie przygotowywały w domach. Oprócz pączków wypiekano także chrust, którymi częstowano swoich gości podczas wieczornych, zakrapianych uczt. Tłusty Czwartek wypada tydzień przed Środą Popielcową. Dawniej trzy dni przed tym świętem nazywano „Kusakami”. Wówczas we wszystkich karczmach bawiono się. Panny oraz kawalerzy ze wsi do karczmy przyciągali drewniany kloc. Następnie polewano ich wodą, do momentu, gdy wszyscy wkupili się swoimi poczęstunkami w łaski pozostałych biesiadników. Przyciągnięty kloc służył do kolejnej zabawy. Skakano przez niego „na len” oraz na „owies”. Wyznaczało to wielkość zbiorów. Kolejnego dnia od domu do domu chodzili „przebierańcy”, którzy prosili gospodarzy o podarki. Otrzymywali słoninę, chleb oraz nocleg.

 

W dzisiejszych czasach Tłusty Czwartek polega głównie na objadaniu się pączkami bez opamiętania. W kolejne dni ludzie wychodzą do miast i bawią się dyskotekach po raz ostatni przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, w czasie którego wyciszają się. Czas wolny spędzają np. na czytaniu książek i rozmyślaniu. Polacy czerpią jednak dużymi garściami z zachodu. Przestają obchodzić post, zaś kolejne weekendy do Wielkanocy traktują tak samo jak poprzednie weekendy. Na Podlasiu jednak czas płynie wolniej i zachodnie zwyczaje docierają tu też niezbyt szybko. O ile w Białymstoku nie jest to aż tak widoczne, a kluby muzyczne funkcjonują normalnie, to w pozostałych podlaskich miastach pod koniec tygodnia w lokalach wieje pustkami.

 

Warto dodać, że istnieją „Pączki serowe podlaskie”. Oto przepis:

 

Składniki:

 

– 2 szklanki mąki krupczatki (typ 450)
– 30 dag półtłustego sera twarogowego
– 3 łyżki cukru
– 1/3 szklanki mleka
– 6 dag masła
– 3 dag drożdży
– 2 całe jajka
– 2 żółtka
– łyżka soku pomarańczowego
– skórka otarta z pomarańczy
– sól
– 750 ml oleju do smażenia
– cukier puder do posypania

 

Sposób wykonania:

 

1. Drożdże rozetrzeć z łyżeczką cukru, mlekiem i 2 łyżeczkami mąki, a następnie zostawić do wyrośnięcia
2. Twaróg dwukrotnie przepuścić przez maszynkę do mielenia
3. Masło starannie utrzeć z cukrem i cały czas ucierając, dodawać stopniowo żółtka, jaja i ser
4. Do utartej masy dodać skórkę i sok z pomarańczy
5. Przesianą mąkę rozczynić i dodać sól
6. Dokładnie wyrobić ciasto, przykryć i zostawić w cieple
7. Gdy ciasto wyrośnie, formować z niego niewielkie kule i układać je na posypanej mąką stolnicy
8. Przykryć i zaczekać, aż wyrosną
9. Następnie smażyć partiami na rozgrzanym tłuszczu
10. Po zdjęciu z patelni odsączyć na papierowym ręczniku
11. Posypać cukrem pudrem

 

Smacznego!

Karol Okrasa nagrywał swój program w Podlaskiem. Co ugotował?

Karol Okrasa czyli znany kucharz, który prowadzi w TVP 1 program „Okrasa łamie przepisy” odwiedził województwo podlaskie. Swoją kuchnię rozstawił w Ciechanowcu, gdzie znajduje się Muzeum Rolnictwa. Przypomnijmy, że także tam kręcono ujęcia do wielkiego hitu „My Słowianie” – Donatana i Cleo. Miejsce więc wyjątkowe, a także już znane.

 

W najbliższym odcinku programu Karola Okrasy oprócz gotowania zobaczymy jak kucharz mierzy się z zabytkowym traktorem, ale też z pracami polowymi na innych zabytkowych maszynach. – Dziś mało kto jest sobie w stanie wyobrazić trud, który towarzyszył dawnemu rolnikowi. Aby zaorać jeden hektar ziemi, trzeba było przejść za koniem kilkadziesiąt kilometrów, trzymając w dłoniach ciężki pług. Współczesnemu podlaskiemu rolnikowi, który w nowoczesnym ciągniku operuje joystickiem, zajmuje to niewiele czasu. Ale po ciężkiej pracy trzeba coś zjeść – podkreślał w czasie nagrania – co przeczytamy w serwisie Wrota Podlasia.

 

Jeżeli chodzi o same gotowanie to nie zabraknie na talerzach kaczki, razowego chleba czy serów. Gościem programu był także Jerzy Leszczyński – marszałek województwa podlaskiego. Tam opowiedział między innymi o tym, że w naszym regionie produkuje się nowoczesny sprzęt rolniczy. 

 

Jak wypadnie Podlaskie w „Okrasa łamie przepisy” dowiemy się już w najbliższą sobotę. Program będzie można obejrzeć w TVP 1.