Featured Video Play Icon

Kryzys na granicy nie ustaje. Dramatyczna akcja ratunkowa w Puszczy. Nagrano białoruskie służby podczas przemytu ludzi.

Chociaż sami mamy ambiwalentny stosunek do zapory na granicy, to z przyczyn obiektywnych musimy przyznać – gdyby jej nie było, to polskie państwo musiałoby angażować gigantyczne środki w jej ochronę przy pomocy ludzi. A to osłabiałoby nasz potencjał bezpieczeństwa. Rok temu na granicy (mimo braku zapory) było dużo spokojniej z powodu ostrej zimy. Tym razem ta pora roku przebiega spokojnie, więc setki zdesperowanych, nielegalnych migrantów próbują przedostać się do Europy zachodniej.

Przylatują z Afryki i Azji do Moskwy i Mińska. Dostają wizy turystyczne, a następnie – by się nie rozmyślili – służby reżimów dowożą wszystkich pod samą granicę z Polską. Zostało to udokumentowane na powyższym filmie. Jak pamiętamy z ubiegłego roku, sytuacja na tyle się w pewnym momencie zaogniła, że polska policja musiała odpierać masową, nielegalną próbę wtargnięcia ogromnej grupy migrantów. Po tym zdarzeniu zamknięto całkowicie przejście graniczne w Kuźnicy. Przypomnijmy, że wcześniej stosunki między sąsiednimi krajami były na tyle stabilne (mimo trwającej od lat dyktatury na Białorusi), że do Grodna nawet dojeżdżały codziennie polskie pociągi. W ogóle mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Z jednej strony – dyktator Łukaszenko zniósł obowiązek posiadania wizy dla wjeżdżających z Polski do Białorusi, a z drugiej organizuje nielegalny przemyt zdesperowanych ludzi, którzy wierzą w lepsze życie na Zachodzie z zasiłków.

Obecna zapora bardzo ułatwiła ochronę granicy. Przede wszystkich sforsowanie 5-metrowego płotu górą naraża na ogromne kontuzje. Elektronika sprawia, że cała granica w czasie rzeczywistym jest całkowicie monitorowana. Niestety, to cały czas za mało. Istnieje bowiem grupa pewnych osób ogłaszających się jako “Grupa Granica”. Stale funkcjonują po polskiej stronie – tłumacząc, że udzielają pomocy medycznej i prawnej migrantom. Tymczasem Straż Graniczna oskarża “aktywistów” o utrudnianie pracy służbom granicznym.

Skandaliczne zachowanie aktywistów, wspieranych przez jedną ze stacji tv. Nie chcieli podać dokładnej lokalizacji nielegalnych imigrantów. W tym czasie funkcjonariusze SG i strażacy prowadzili wyjątkowo trudną akcję poszukiwawczą na bagnach. Nie mogli odnaleźć osób. Do działań zaplanowano użycie śmigłowca. Dopiero po 2 godzinach zgłosił się mężczyzna, który powiedział, że doprowadzi służby do migrantów. Na miejscu oczekiwali dziennikarze, duża grupa aktywistów oraz 3 obywateli Afganistanu zostali zabrani do szpitala, ich stan zdrowia jest dobry. Czy bagna i rzeki graniczne, gdzie nie ma bariery, to miejsce spotkań nielegalnych imigrantów z aktywistami? Czy warto ryzykować zdrowie i życie cudzoziemców oraz funkcjonariuszy dla medialnego show? – przeczytać mogliśmy na Twitterze Straży Granicznej.

Tymczasem wspomniana Grupa Graniczna tłumaczy na swoim Facebooku – że wspomniani mężczyźni byli w złym stanie zdrowotnym. Na miejscu lekarka z tejże grupy po zbadaniu mężczyzn uznała, że natychmiast wymagają hospitalizacji. Dwóch nielegalnych migrantów co jakiś czas traciło przytomność, a kontakt z nimi był już właściwie niemożliwy. Zgodnie z relacją lekarki, jeden z mężczyzn był w szczególnie złym stanie, chorował na nadczynność tarczycy, od kilku dni nie zażywał leków. Miał obniżoną temperaturę ciała i zaburzone pozostałe parametry zdrowotne i skrajne odwodnienie. Dwukrotnie wymiotował. Drugi mężczyzna również był odwodniony oraz skrajnie wychłodzony.

Grupa tłumaczy też, że wezwano służby, ale te dotarły po 3,5 godziny ze względu na trudne warunki. Wyprowadzenie poszkodowanych z trudnego bagnistego terenu zajęło około 3 godzin przy pomocy kilkudziesięciu strażaków. Ostatecznie poszkodowani trafili do szpitala w Hajnówce.

Warto dodać, że Grupa Granica – to aktywiści, którzy nie są żadną formalną organizacją. To po prostu grupa ludzi, która umówiła się, że będzie odbierać sygnały od nielegalnych migrantów i im pomagać. Problem polega na tym, że dopóki nielegalni migranci będą wiedzieli, że warto próbować, to będą to robić. Warto tu przywołać przykład naszego sąsiada z Litwy. Tam również występował taki sam problem co w Polsce. Nielegalni migranci próbowali szczęścia przekraczając także granicę białorusko-litewską. Bałtyccy sąsiedzi również odgrodzili się od Białorusi, tam jednak nie ma aktywistów, bo obywatele zgodnie zdają sobie sprawę, że nielegalny przemyt ludzi to gra dyktatora oraz że litość wzmagać będzie przemyt. Efekt? W grudniu 2022 dochodziło tam tylko do pojedyncze przypadków przekraczania granic. Praktycznie wszyscy kierują się w stronę Polski. Dlaczego? Bo tu są podziały na zwolenników i przeciwników. Organizatorzy przemytu doskonale sobie zdają z tego sprawę.

Dlatego kryzys na granicy skończy się dopiero, gdy oprócz tej stalowej, 5-metrowej bariery z elektroniką, granica będzie chroniona także przez własnych obywateli. Co innego pomagać w potrzebie, a co innego dawać nadzieję, że dojazd do Niemiec się uda i nie współpracować z polskimi służbami.