Już niedługo lotnisko będzie gotowe. Najwięksi przeciwnicy Truskolaskiego mogą mu pozazdrościć

Bez żadnych zakłóceń przebiega budowa pasa startowego na Krywlanach (wersja dla zwolenników PiS) czy jak kto woli lotniska o ograniczonej certyfikacji (wersja dla zwolenników Tadeusza Truskolaskiego). Marszałek województwa przekazał w końcu 16 mln zł na inwestycję. Zakłóceń raczej nie będzie, bo pas/lotnisko mają być gotowe na jesień czyli akurat przed samymi wyborami samorządowymi. Ciekawe czy Tadeusz Truskolaski dotrzyma słowa i w dniu otwarcia lotniska wyjedzie z miasta – by nie przecinać wstęgi i się nie lansować przed wyborami. Warto dodać, że pierwsze samoloty będą mogły wylądować najwcześniej na wiosnę. Wtedy prawdopodobnie uda nam się osiągnąć potrzebną certyfikację.

 

Jedno jest pewne – nawet najbardziej krytyczni wobec niego przeciwnicy polityczni mogą pozazdrościć Truskolaskiemu, że uciął trwające od wielu lat dyskusje i nie patrząc na nikogo doprowadził do realizacji inwestycji. A wszyscy, którzy latami się przepychali czy lotnisko ma być w Topolanach, Sannikach, Żukach czy Krywlanach mają teraz okazję zamilczeć, jeśli przez gardło nie przejdą im gratulacje.

 

Warto przypomnieć dlaczego nie mamy dużego lotniska regionalnego i dlaczego budujemy sam pas startowy. Przede wszystkim politycy wszystkich opcji po kolei, które były u władzy o lotnisku tylko dyskutowały. Najpierw mocno faworyzowane były Topolany, później poprzedni prezydent miasta Ryszard Tur razem z Karolem Tylendą (z Urzędu Marszałkowskiego) wbijali łopaty na Krywlanach. Te miejsce jednak nie w smak innymi ważnym politykom, którzy mieszkają na Dojlidach (czyli obok Krywlan). Robili co mogli, by to nie nad ich, tylko cudzymi głowami lądowały samoloty.

 

Następnie marszałek Jarosław Dworzański zaczął tworzyć obszerną dokumentację pod lotnisko w okolicach Tykocina (Sanniki). Jednak tak długo tworzył, że ówczesna minister rozwoju (od kasy z UE) Elżbieta Bieńkowska powiedziała, że zakręca kurek na lotniska regionalne. Wtedy było wiadomo, że swoje dokumenty Dworzański może wrzucić do śmietnika.

 

Później mieliśmy kolejne wieści – lotnisko w Radomiu czy Zielonej Górze okazały się wielkimi niewypałami. Najbardziej głośno było o tym pierwszym, które zostało wyśmiane jako lotnisko-widmo. Mądrość (a zarazem przymus) Truskolaskiego polega właśnie na tym, że nie chciał od razu budować lotniska takiego jak w Radomiu. Zaczynamy od pasa i drogi kołowania. Jeżeli będzie to atrakcyjne miejsce dla przewoźników – dostawi się halę odlotów i przylotów, a także wydłuży pas tak, by mogły tu siadać także duże maszyny. Przymus jest taki, że zwyczajnie nas nie stać na coś większego. Truskolaski szastał pieniędzmi na lewo i prawo.

 

Warto tutaj podać przykład podobnego lotniska jak nasze. W Wielkiej Brytanii jest znane na całym świecie miasto Cambridge, które ma własne lotnisko – gdzie mogą siadać także wielkie maszyny. Chociaż śmietanka naukowa zlatuje się tam z całego świata to lądują na jednym z trzech lotnisk w Londynie. Najbliżej jest z lotniska Stansted – 40 km do Cambridge. Lotnisko w Cambridge służy głównie do tego, by serwisować maszyny wojskowe. Dla mieszkańców okolicy lotniska lądowanie kilkadziesiąt metrów nad głową wielkiego transportera wojskowego albo myśliwca to nic nowego. Oprócz serwisu można jednak odlecieć do Edynburga. EasyJet ma małe samoloty (do 50 osób), które świadczą właśnie taką usługę.4

 

Dlatego też powinniśmy się wzorować na Cambridge. Przede wszystkim niedaleko nas znajduje się “przesmyk Suwalski” – miejskie strategiczne z punktu widzenia NATO. Serwis maszyn wojskowych, które nad krajami Bałtyckimi ciągle manewrują mógłby odbywać się w Białymstoku. Tak samo prezydent Truskolaski wręcz stanąć na uszach, by ściągnąć do Białegostoku chociażby jednego przewoźnika typu EasyJet, który obsługiwałby połączenia z Tallinem, Rygą, Wilnem, Mińskiem, Kijowem, Pragą, Krakowem, Gdańskiem czy Berlinem. Dzięki temu regionalny ruch lotniczy kwitł w najlepsze, a my byśmy z tego korzystali.

 

Nikt zdrowy na umyśle nie oczekuje odlotów do Chicago, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Tokio czy Sydney – takie loty odbywają się z wielkich portów. A że akurat budowany będzie CPK – to należy właśnie wykorzystać lukę w postaci zagarnięcia jak największej ilości połączeń regionalnych, które na CPK odbywać się z pewnością nie będą (wysokie opłaty lotniskowe). 

 

Tadeusz Truskolaski po 12 latach rządzenia miastem uzbierał gigantyczną listę rzeczy, za które należy go krytykować. Jednak trzeba uczciwie przyznać – nawet jeśli na początku nikt tu nie będzie lądować, to nic na tym nie stracimy. A w przyszłości jest szansa by to zmienić. Łatwiej bowiem wydłużyć pas i dobudować halę niż zaczynać dyskusję od zera.

 

fot. Ondřej Franěk, www.lkpr.info