Jak wszyscy wiemy żubry, łosie, wilki i bobry to są obecnie zwierzęta pod ochroną, do których myśliwi mogą strzelać tylko w przypadku, gdyby te zagrażały ludziom. Zanim jednak padnie strzał każdorazowo zgodę musi wydać regionalna dyrekcja ochrony środowiska. 1 lipca minister środowiska Henryk Kowalczyk spotkał się z mieszkańcami Mławy, gdzie wyraził swój plugawy stosunek do tych wspaniałych zwierząt.
Minister Henryk Kowalczyk:
Żyjemy w czasach nadmiernej wrażliwości w ochornie zwierząt. Minister Szyszko wydał zgodę na odstrzał łosi i musiał ją prawie że na drugi dzień odwoływać. My prowadzimy w tej chwili taką zasadę. RDOŚie (Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska – dop. red) mają taką sugestię żeby bardzo chętnie wyrażać zgodę na odstrzały zwierząt chronionych gatunkowo. Łosie, żubry, bobry… żubry też tam sporo szkód robią. Co do wilków te potrzeby na razie nie są tak mocno zgłaszane, ale myślę że za chwile zajdzie taka potrzeba. Ten wypadek, który był na podkarpaciu myślę że też otrzeźwi co niektórych.
Co najsmutniejsze, minister Kowalczyk wprost wyraża, że ma gdzieś ochronę gatunkową, a nie może jej zdjąć, bo obawia się konfliktu z Unią Europejską i wszystkimi innymi instytucjami. Zaś uważa, że lepiej robić to małymi krokami – co jest też skuteczne. Tak skandaliczne słowa powodują, że minister środowiska powinien być natychmiast wyrzucony! Jak może zarządzać polską ochroną środowiska ktoś, kto chce niszczyć ekosystem? Przecież to chore!
Czy widzieliście kiedyś łosia? Te żyją głównie na mokradłach Biebrzańskiego Parku Narodowego, więc raczej większości ich nie widziała. Ich populacja jednak rośnie, więc raz na jakiś czas dochodzi do wypadków, podczas których łoś wchodzi na leśną drogę i uderza w niego samochód. Mamy więc dwa rozwiązania – ogrodzić drogę i zbudować korytarze (jak to się robi wszędzie) albo wystrzelać łosie.
O strzelaniu do wilków marzą myśliwi – o czym pisaliśmy, więc na te wspaniałe zwierzęta trwa nieustannie nagonka. Dlatego też minister Kowalczyk chętnie by do nich strzelał.
Tutaj więcej:
Po 20 latach znów będą polowania na wilki? Myśliwi tego pragną!
Bobry w oczach wielu ludzi są szkodnikami. I rzeczywiście po bobrzej robocie wypłacane są odszkodowania. Ale eksperci nie mają wątpliwości, bez bobrów straty w rolnictwie i w środowisku byłyby gigantyczne. Wszystko dlatego, że Polska pustynnieje, a bobry zatrzymują ten proces.
Tutaj więcej:
Czy Rzeka Biała wsiąknie? Duże prawdopodobieństwo jeśli nic nie zrobimy.
No i na koniec żubry. Piękne, dostojne zwierzęta, które żyją w symbiozie z ludźmi z okolicznych wiosek Puszczy Białowieskiej i Puszczy Knyszyńskiej. Kiedy zwierzę jest stare i słabe to stado je odrzuca. Wtedy takie pojedyncze sztuki chadzają samotnie, nie zwarzając na żadne zagrożenia. Jeżeli nic się ze zwierzęciem nie da zrobić i zagraża ludziom, to najpierw je się wabi, a potem wywozi w głąb Puszczy. Jeżeli to nie pomaga, to dopiero wtedy niestety trzeba je odstrzelić. Strzela się też do osobników chorych, które nie zostały wyrzucone ze stada. Wtedy w celu ochrony całego gatunku także do zwierzęcia tzeba strzelać.
I tu właśnie dochodzi do sedna. Czy do zwierząt, do których trzeba czasem strzelać naprawdę potrzeba myśliwych? Nie mógłby robić tego ktoś pod okiem weterynarza? By po prostu uśpić zwierzę? Żeby zwierzę było utylizowane, a nie zabierane jako trofeum? Strzelanie do zwierząt w Polsce to niezły biznes. Bogaci myśliwy uprawiają swoje chore hobby, zaś państwo na ich fanaberii zarabia. Tak samo zarabiają te osoby, które handlują bronią i amunicją. Zaś polowania to bardzo często po prostu pijackie imprezy z bronią, w których nie raz ktoś postronny został postrzelony lub zastrzelony.
Polska pod każdym względem zaczyna przypominać republikę bananową. Wszędzie tam, gdzie swoje łapy pchają politycy zaczyna się dziać coraz gorzej. Wszystko dlatego, że rozum zastępowany jest ideologią.