Wracamy do tematu, który już poruszaliśmy, ale warto go przypomnieć. Zimowe ogródki funkcjonują chociażby w Krakowie. Dlaczego nie miałyby też funkcjonować w Białymstoku? Warto podkreślić, że tego typy konstrukcje różnią się od swoich letnich odpowiedników. Przede wszystkim w środku jest na tyle ciepło, by można było spokojnie jeść i pić, natomiast Klienci od zimy oddzieleni są szybami. Za to wrażenia pozostają te same – można korzystać z uroków Rynku Kościuszki w pełnej krasie. Bo teraz, gdy nadchodzą mroźne, deszczowe i śnieżne dni – serce Białegostoku zamiera. Budzi się ponownie dopiero na czas jarmarku. Tak jakby nie można było tego wszystkiego ze sobą połączyć i dać życie centrum miasta na wszystkie pory roku.
Warto podkreślić, że to nie jest inicjatywa typu, by ludzie mogli się alkoholizować na okrągło. Bo i tak mogą z ogródkami i bez. Różnica jest jednak taka, że aktywnie działające ogródki – także zimą napędzają lokalną gospodarkę. Białostoczanie i turyści zostawiają swoje pieniądze dla branży gastronomicznej, która to nie tylko zatrudnia mnóstwo młodych osób, ale też podtrzymuje wiele innych gałęzi gospodarki – poprzez zamawianie produktów i usług zewnętrznych. Zamieniając ich działalność z sezonowej na stałą, tylko polepszymy marny, białostocki rynek pracy.
Stolica Podlaskiego to duże i dynamicznie rozwijające się miasto. Jeżeli chcemy, by ktokolwiek chciał tu mieszkać i zostawać po studiach to musimy być konkurencyjni dla Warszawy. Stolica ma ten minus, że jest ogromna, ma też plusy – świetna komunikacja miejska, gigantyczna oferta kulturalna, gastronomiczna. Bez tego wiele osób mieszkałoby i studiowałoby w innych miastach, a rozwój stolicy nie byłby tak intensywny. Wystarczy spojrzeć na zarobki. Te miasta, które rzuciły wyzwania Warszawie, po wielu latach ciężkiej pracy oferują lepsze zarobki niż stolica kraju. Czy Białystok też tak może? Oczywiście, ale dopiero gdy przestanie pompować deweloperów, a zajmie się budową szerokiego rynku usług dla młodych osób. Jak na razie jest odwrotnie – na białostockich uczelniach o połowę mniej studentów niż w najlepszych czasach, co pokazuje jak bardzo nieatrakcyjny jest Białystok w porównaniu do innych dużych miast.