fot, Wrota Podlasia

Czy na Podlasiu jest miejsce dla genetycznie modyfikowanych drzew?

W PRL masowo sadzono topole, bo bardzo szybko rosły. Niestety także latem mocno rozwiewało puch z takich drzew, który to był dosłownie wszędzie i przylepiał się do wszystkiego. Jako dziecko pamiętam, że puch bardzo łatwo się palił, a topola ogromna dzięki wiatrowi przyjemnie szumiała. Gdyby dawniej zrobić pocztówkę z Polski, to w krajobrazie takiego drzewa zabraknąć by nie mogło. Niestety topola to także katorga dla alergików, których zaczęło pojawiać się coraz więcej, a wręcz występować masowo. Okazało się też, że wielkie drzewa to zwyczajne chwasty. Dziś trudno takie dostrzec w miejskim krajobrazie.

 

Tymczasem zamiast zazieleniać całe miasta, by było jak najwięcej tlenu i chłodu latem, to testuje się genetyczne mieszanki – drzewa tlenowe. Taka roślina daje 10 razy więcej tlenu niż normalne drzewo, przez co jest w mieście bardzo pożyteczna. Ale to też chodzenie na skróty. By posadzić mniej, by było więcej betonu. 50 takich drzew posadzono w Łomży w ramach eksperymentu pod okiem Wyższej Szkoły Agrobiznesu w Łomży.

 

Drzewo powstało w 2011 roku w warunkach laboratoryjnych. Osiąga wysokość 16 metrów w 6 lat, a po ścięciu odrasta od pozostawionego pnia jeszcze przez kilkanaście lat. Może wyprodukować nawet do 10 razy więcej tlenu w porównaniu z innymi gatunkami rodzimych drzew liściastych, a to dzięki liściom o ogromnej powierzchni sięgającej nawet 3000 centymetrów kwadratowych (czyli o średnicy 70 cm). Topola bis? Drzewa posadzono przy trasach z dużym ruchem samochodów. Teraz trzeba będzie sprawdzić co gromadzi się w ich liściach i w glebie pod wpływem intensywnego ruchu drogowego. W dalszej perspektywie także to jaką mają wartość opałową takie drzewa. Ważna dla naukowców i ekologów jest także ocena jak drzewo tlenowe wpływa na rodzime ekosystemy i gatunki roślin.

 

Miejmy nadzieję, że cała ta genetyczna mieszanka po prostu nie wypali i wrócimy do normalnych drzew. W przyrodzie nie ma drogi na skróty. Nawet jak przez 10 czy 20 lat nie będzie widać różnicy, to ta różnica może występować. A jako pierwsze odczują ją zwierzęta, a potem być może ludzie. Tak było, gdy wyregulowano rzeki, a w praktyce je zniszczono i mamy suszę oraz podtopienia, tak było z pryskaniem upraw i wybiciem mnóstwa pszczół. Można wymienić jeszcze dużo, co człowiek zniszczył próbując przerabiać naturę. Dlatego genetycznie modyfikowane drzewa z Łomży nie powinny być sadzone już nigdzie indziej, gdy tylko eksperyment się zakończy.