Z cyklu no comment. Dobrzy ludzie podesłali z dopiskiem “dzień jak codzień na pasku”. pic.twitter.com/Wxmh8dPHnX
— Anna Maria Dyner (@Anna_M_Dyner) May 31, 2024
Być może myślicie, że od czasu, gdy powstała zapora, na granicy zrobiło się spokojnie. Nic bardziej mylnego. Gdy tylko zrobiło się ciepło, polscy pogranicznicy zauważyli, że pod barierę Białorusini przywożą coraz większe grupy nielegalnych migrantów. Było już wiadomo w kwietniu, że reżim “coś szykuje”. Mamy koniec maja i to “coś” właśnie się materializuje. Zaczęło się od zwiększenia intensywności prób przekroczenia granicy dużymi grupami. Jak widać na powyższym nagraniu – doszło także do szturmu granicy i starć z polskimi żołnierzami, którzy zgodnie z przepisami nie mogą strzelać do nacierających ludzi. Stąd też – stosują środki adekwatne do sytuacji – używając miotaczy gazu.
Niestety, sytuacja może niebezpiecznie eskalować. Póki co migranci mają najwyżej noże – od których pojawili się pierwsi ranni polscy żołnierze. Co będzie jak będą mieli pistolety? Miejmy nadzieję, że polskie służby są na taką sytuacje gotowe. Jak widać ponowne zamknięcie pasa granicy przez rząd Donalda Tuska nie jest bezpodstawne. Agresywne działania ze strony Białorusi muszą być powstrzymane.
Póki co polski rząd zostawił sobie możliwość zamknięcia ostatniego przejścia granicznego z Białorusią w Terespolu. Można powiedzieć, że byłaby to opcja “atomowa”, bo pośrednio uderzyłaby także w Chiny – eksportujące do Europy gigantyczne ilości towarów. Dlatego, dopóki Białoruś otwarcie nie angażuje się w wojnę, raczej nie należy się spodziewać zamknięcia granicy. Natomiast w Podlaskiem żadne przejście nie jest otwarte, na czym cierpi mocno handel. Zamknięcie pasa przygranicznego uderzy teraz w turystykę. Szczególnie, że ten, kto do nas się wybiera, nie analizuje czy strefa zamknięta jest blisko czy daleko jego miejsca wypoczynku. Po prostu rezygnuje z przyjazdu na Podlasie. Zatem to uderza w cały nasz region.